Amerykańska marynarka wojenna rozważa ponowne wprowadzenie do linii wycofanych już fregata typu Oliver Hazard Perry w celu wykorzystania ich jako tanie jednostki patrolowe do zwalczania narkotyków lub patrolowania rejonów arktycznych.
Jak na razie mówi się o ponownym wprowadzeniu do linii nawet siedmiu fregat typu OHP. Jest to zupełnie odmienny pogląd od tego, jaki jeszcze w czerwcu br. prezentowały siły morskie Stanów Zjednoczonych uznając, że zamiast modernizować stare jednostki pływające lepiej skupić się na realizowanych programach okrętowych.
Z wygłaszanych obecnie deklaracji wyraźnie wynika, że Amerykanie częściowo zmienili w tej sprawie zdanie. „Częściowo”, ponieważ na „reanimowanych” fregatach typu OHP zakłada się przeprowadzenie jedynie bardzo niewielkiego zakresu prac przygotowawczych i modernizacyjnych. Zgodnie z założeniami nowe jednostki mają być bowiem przeznaczone nie do walki, ale przede wszystkim do działań patrolowych. Mówiąc o planach wobec fregat OHP cytowany przez USNI News amerykański sekretarz marynarki wojennej (SECNAV) Richard V. Spencer wskazał, że będą one wykorzystywane przede wszystkim w czasie operacji antynarkotykowych oraz do patrolowania wód arktycznych.
Nowe zamiary w odniesieniu do już wycofanych fregat są wynikiem analizy na temat możliwości wykorzystania amerykańskich sił morskich również podczas działań czasu pokoju. Amerykanie nie mając typowych okrętów patrolowych stanęli wiec przed koniecznością wysyłania do walki z kartelami narkotykowymi swoich niszczycieli rakietowych typu Arleigh Burke oraz okrętów do działań przybrzeżnych LCS (Littoral Combat Ship). Tymczasem jednostek tych jest zbyt mało nawet by zabezpieczyć potrzeby floty związane z bezpieczeństwem Stanów Zjednoczonych. Dodatkowo są one zbyt kosztowne w eksploatacji, by wykorzystywać je do uganiania się za szybkimi, tanimi łodziami przemytników.
Pomimo tego, podjęto już decyzję o wydzieleniu kilku okrętów LCS do współdziałania ze Strażą Przybrzeżną w ramach IV Floty USA (z główną bazą w Jacksonville na Florydzie). Według Specnera, by podnieść stan US Navy do pożądanych 355 jednostek pływających konieczne jest jednak także ponowne wprowadzenie do linii siedmiu wycofanych wcześniej fregat typu OHP, ale tylko w wersji antynarkotykowej i patrolowej. Nie ma natomiast woli politycznej do reanimowania znajdujących się od kilkunastu lat w rezerwie, pięciu najstarszych krążowników Ticonderoga oraz lotniskowca z napędem klasycznym „Kitty Hawk”.
Jak na razie nie jest znany zakres prac, jakie rozważa się przeprowadzić na wprowadzanych ponownie do linii fregatach typu OHP. Według sekretarza marynarki wojennej nie będą to duże koszty, tym bardziej, że amerykański przemysł stoczniowy ma duże doświadczenie w prowadzeniu tego rodzaju operacji (pomagając w eksploatacji fregat Oliver Hazard Perry na całym świecie – w tym w Polsce). Spencer wyraźnie wskazał, że większość systemów bojowych nie będzie musiała być w ogóle uruchamiana. Do prowadzenia obecnie stawianych misji wystarczy według niego sprawna platforma, system nawigacyjny i radar. W rzeczywistości takie uproszczenie jest zbyt daleko idące.
Faktycznie na okrętach patrolowych i „antynarkotykowych” można będzie zrezygnować z radiolokacyjnych systemów kierowania uzbrojeniem rakietowym (np. Mk 92), radaru obserwacji sytuacji powietrznej AN/SPS-49, bojowego radaru obserwacji sytuacji nawodnej AN/SPS-55, systemu walki elektronicznej AN/SLQ-32, sonaru z linearną anteną holowaną SQR-19, uzbrojenia rakietowego (wyrzutnia Mk13), torpedowego i zestawu artyleryjskiego Phalanx. Jednak przykładowo sam sonar podkilowy SQS-56 może się przydać, biorąc pod uwagę fakt, że kartele narkotykowe chcą wykorzystywać do przemytu również miniaturowe okręty podwodne.
Ważne i przydatne w misjach patrolowych będą śmigłowce pokładowe, dlatego konieczne jest doprowadzenie do porządku i rygorystycznych standardów panujących w lotnictwie morskim cały system nawigacji i naprowadzania. Trzeba będzie zmodernizować system opuszczania szybkich łodzi inspekcyjno-abordażowych w celu usprawnienia operacji interwencyjnych na morzu. Amerykanów czeka również odbudowa całego systemu łączności, który na pewno został zdemontowany po wycofaniu fregat z linii.
Zmieniona zostanie także na pewno organizacja okrętowa związana ze zmniejszeniem liczby załogi oraz wprowadzeniem zupełnie nowych specjalistów. Obecnie na fregatach OHP może służyć nawet do 215 marynarzy. Przypuszcza się, że w wersji patrolowej nie będzie ich więcej niż 100 - plus grupy interwencyjne i inspekcyjne.
Cynik
Phalanxa to bym zostawił. W razie czego jest to bardzo skuteczny argument przywołujący do porządku.
CB
Przecież mają armatę 76mm, a Phalanx ma możliwość zwalczania celów powierzchniowych i ręcznego ich namierzania dopiero w jednej z nowszych wersji (od około 2000 roku zdaje się).
ito
Równie dobrze sprawi się pięćdziesiątka na słupkowej podstawie- znacznie lżejsza, nie wymaga skomplikowanej obsługi, potężnego zasilania i ton amunicji- a gdyby nie wystarczyła można uruchomić 76- kę
kubuskow
Phalanx jako cały system to pewna przesada - narko-przemyt raczej nie będzie posiadał rekiet przeciwokrętowych, a system ten jest skomplikowany i drogi. Widzę tam raczej coś na kształt polskiego wróbla2, tak aby czymś móc skutecznie zestrzelić heli czy drona.
ito
Mniej więcej do tego nadają się i nasze "fregaty". Pod warunkiem przeprowadzenia gruntownego remontu oczywiście.
okm
no i jakas cisza w spawie australijskich ohp u nas :) bedzie pewnie jak teraz z dokupowaniem leo .... czyli poszedł news ........ i dalej nic
BOT
spoko nasze dwa amerykańskie falochronowce też mają "siłę sprawczą" jak "łodzie somalijskich piratów"..tylko jest mały niuansik.....piraci są skuteczni ....zaś duma MW może tylko epatować śmiesznością blokującą rozwój MW
samsam
a u nas robi się to odwrotnie - przywraca się OHP do ich pierwotnego przeznaczenia i buduje najdroższego patrolowca w historii
As
To jest okręt w sam raz do zwalczania piratów na dętkach pływających.