Reklama

Przekazanie radarów było wykonaniem zobowiązań, jakie podjęto w ramach planu zamówień rządowych w odniesieniu do rosyjskich firm. Zgodnie z komunikatem, w najbliższym czasie do jednostek obrony przeciwlotniczej wojsk radiotechnicznych obwodu leningradzkiego mają zostać przekazane radary: „Sopka”, „Kasta-2E2” i „Gamma-M”.

Jak podkreślają Rosjanie siły powietrzne i obrony przeciwlotniczej otrzymały w tym roku ponad 20 nowych stacji radiolokacyjnych, 25 ukryć dla operatorów radarów, zautomatyzowane stanowiska operatorskie i elementy zautomatyzowanych systemów obróbki sygnałów radiolokacyjnych.

Wymieniane są tu przede wszystkim radary „Niebo-M”, „Niebo-ME” i „Niebo-U”, które według oficjalnych danych mają wykrywać obiekty powietrzne na wysokości do 600 km i na odległości powyżej 2000 km.

Radar „Niebo-UE” w pozycji rozwiniętej - fot. Rosoboronexport

W zbieraniu informacji ma pomagać nowy kompleks kierowania „Fundament-2E”, który zgodnie z informacjami reklamowymi, w krótkim czasie łączy informacje o ciągle zmieniającej się sytuacji powietrznej od kilkudziesięciu radarów w jednym systemie i dostarcza te dane do centrów dowodzenia wyższych szczebli oraz rakietowych systemów przeciwlotniczych.

System „Fundament-2E” nowoczesny, ale radary już nie.

Rosjanie chwalą się wprowadzaniem nowych radarów, ale tak naprawdę nowoczesne założenia konstrukcyjne ma jedynie system „Fundament-2E” produkowany przez zakłady Ałmaz-Antiej. Jego najważniejszą zaletą (którą można ocenić) jest mobilność, bo zwiększa ona żywotność sytemu i daje mu szanse na działanie w czasie rzeczywistego konfliktu. Stanowiska operatorskie systemu „Fundament-2E” są bowiem rozlokowane w kontenerze, który z łatwością można umieścić na dowolnej ciężarówce. Wadą systemu jest cała jego otoczka, ponieważ kompleks składa się w rzeczywistości z pięciu pojazdów (pojazdu bojowego kierowania, wozu dowódczo – sztabowego, ruchomego węzła łączności, polowej elektrowni oraz pojazdu technicznego z częściami zapasowymi) plus samochody ochrony i zabezpieczenia socjalnego.

Miejsce operatora systemu „Fundament-M” - fot. Ałmaz-Antiej

System „Fundament-2E” ma zbierać informacje o obiektach powietrznych lecących z prędkością do 6000 km/h, na wysokości do 100 km i na odległości do 1200 km, a więc w mniejszym obszarze niż teoretycznie nadzorują połączone do niego stacje radiolokacyjne.

Wnętrze kabiny wodzu dowodzenia i kierowania systemu „Fundament-M” - fot. Ałmaz-Antiej

System ten ma o tyle duże znaczenie, że łączy również radary wtórne (system identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy”) oraz systemy rozpoznania radioelektronicznego, dzięki czemu może przynajmniej teoretycznie identyfikować i klasyfikować wykrywane obiekty.

System „Fundament-2E” nowoczesny, ale radary już nie.

Radary, które zgodnie z komunikatem mają wykrywać najnowsze zagrożenia powietrzne, w dużej części takich zagrożeń wykrywać nie mogą. Stacja radiolokacyjna „Sopka” (prawdopodobnie chodzi o nowy radar „Sopka-2”) to tak naprawdę radar wykorzystywany na stacjonarnych wieżach do kontroli ruchu lotniczego w pobliżu lotnisk.

„Sopka-2” to kompleks nadzoru ruchu powietrznego zabudowany na stałych wieżach - fot. www.lemz.ru

Jest to radiolokacyjny kompleks nadzoru ruchu lotniczego produkowany przez Lianozowskie zakłady elektromechaniczne w Moskwie. W jego skład wchodzi zarówno radar pierwotny jak i radar wtórny. Całość pozwala na prowadzenie obiektów powietrznych na odległości do 450 km i na wysokości do 35 km. Co ciekawe jest to radar trójwspółrzędny z anteną ścianową, który poza odległością i namiarem pozwala również na określanie kąta elewacji, a wiec wysokości.

Jako nowość zgłoszona została również stacja radiolokacyjna „Kasta-2E2” (39N6E). Jest ona reklamowana jako trójwspółrzędna, ale nawet wtedy trudno jest w jej przypadku mówić o nowatorskiej konstrukcji. Jest to bowiem radar, w którym owszem, określanie wysokości odbywa się prawdopodobnie metodą monoimpulsową (polegającej na porównaniu poziomu sygnału w dwóch sąsiednich wiązkach odbiorczych), ale odbiorczą charakterystykę wielowiązkową otrzymuje się w nim nie elektronicznie, a mechanicznie. Rosjanie zastosowali więc anteną paraboliczną i prawdopodobnie kilku elementów promieniujących znajdujących się w ognisku anteny. Wady tego rozwiązania spowodowały, że na Zachodzie już dawno zrezygnowano z takich konstrukcji na rzecz radarów „ścianowych” - z elektronicznie kształtowaną i sterowaną wiązką antenową.

Stacja radiolokacyjna „Kasta-2E2” - fot. Rosoboronexport

Radar jest mało mobilny dlatego stosuje się takie rozwiązanie przede wszystkim w stacjonarnych posterunkach radiotechnicznych wojsk obrony przeciwlotniczej, w systemach kontroli przestrzeni powietrznej w rejonach lotnisk, w strefach przygranicznych i przybrzeżnych.

Odległość wykrycia tej stacji to około 150 km, natomiast pułap to 6 km. Polskim odpowiednikiem tego radaru jest nie produkowany już od lat dziewięćdziesiątych radar Nur-22 „Izabella”. Jego miejsce zajął radar trójwspółrzędny TRS-15 (Nur-15 „Odra”) z anteną ścianową.

Ostatnią stacją, którą wymieniono w komunikacie Minoborony jest „Gamma-M”. W materiałach źródłowych jest bardzo mało informacji o tym rozwiązaniu, można jednak przypuszczać, że jest to kolejne rozwinięcie radarów rodziny Gamma (przede wszystkim „Gamma-S1”/64Ł6). Są to duże stacje radiolokacyjne z anteną ścianowa, z wyglądu bardzo podobne do polskiego radaru Nur-12 (TRD-1222) – ale tego z pierwszych wersji, z wysoką płaszczyzną antenową.

Radar „Gamma-S1” w pozycji rozwiniętej - fot. Rosoboronexport

„Gamma-M” nie zaliczają się więc do klasy radarów mobilnych, ale przewoźnych i ich rozwijanie wymaga stosunkowo dużego czasu (około 40 minut). Są to również pojazdy bez standardowych gabarytów, wymagające uwagi podczas transportu. Wykrywają one obiekty powietrzne na odległości do 300 km (a więc bliżej niż Nur-12) i na pułapie nie mniejszym niż 30 km.

Czy dwadzieścia radarów wystarczy?

Rosjanie chwalą się, że w tym roku rekordowo wprowadzili dwadzieścia radarów do sił powietrznych i wojsk obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Teraz należy sobie odpowiedzieć, czy to wystarczy. Patrząc na długość rosyjskiej linii granicznej trzeba sobie uczciwie odpowiedzieć, że nie. Nowe radary są bowiem zdolne do wykrywania obiektów lecących na stosunkowo dużym pułapie, natomiast system ma ogromne luki w odniesieniu do celów niskolecących – w tym rakiet manewrujących.

Oczywiście Rosja ma sieć radarów dalekiego zasięgu, ale ze względu na krzywiznę ziemi ich możliwości w tej dziedzinie są ograniczone. Pomóc w tym mogłyby rosyjskie, powietrzne systemy kontroli i naprowadzania (klasy AWACS), ale one są jak na razie w opłakanym stanie. I to dlatego Rosjanie wprowadzając najnowsze radary do zachodniego okręgu wojskowego, chcąc przynajmniej zabezpieczyć się z tego kierunku przed ewentualnym atakiem precyzyjnych rakiet. Ich problem jest jednak w tym, że jedynym wprowadzonym tam radarem zdolnym do wykrywania celów niskolecących jest przestarzała stacja „Kasta-2E2”.

Ponadto pozostaje problem obrony na północy, południu i wschodzie. A tam luki w obronie są już bardzo duże. I to dlatego Rosjanie z taka nerwowością patrzą na toczoną w Polsce dyskusję, czy wprowadzić na polskie okręty podwodne rakiety manewrujące, czy też nie.

Rosyjska identyfikacja i klasyfikacja – czyli strzelać do wszystkiego co się rusza

Wszystkie zakupione przez Rosjan nowoczesne radary są urządzeniami przewoźnymi, które nie nadają się do posuwania za atakującymi wojskami. Tymczasem taktyka działania rosyjskich sił zbrojnych preferuje działania ofensywne, co wymaga stworzenia na zajętych terenach zintegrowanego systemu obrony powietrznej - z obrona przeciwlotniczą włącznie.

Rosjanie prawdopodobnie opierają się wtedy na samodzielnych zespołach przeciwlotniczych prowadzących obronę dookrężną - zdolnych do wykrywania celów powietrznych (mają władne radary wstępnego wykrycia) i naprowadzania rakiet (radary kierowania ogniem).

Wymaga to uzyskania przez dowódców takich zespołów wolnej ręki  i strzelania do wszystkiego co lata i nie odpowiada systemem identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy”. Nie ma więc całego procesu identyfikacji i klasyfikacji (np. porównywania obrazu sytuacji powietrznej z tym, co prowadzi cywilna kontrola ruchu lotniczego). Tym samym otrzymaliśmy prawdopodobną odpowiedź, jak to było możliwe, że nad Ukrainą został zestrzelony samolot pasażerski malezyjskich linii lotniczych.

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. kez87

    "Tym samym otrzymaliśmy prawdopodobną odpowiedź, jak to było możliwe, że nad Ukrainą został zestrzelony samolot pasażerski malezyjskich linii lotniczych." - i znów zwalanie winy na Rosjan jeszcze przed końcem uczciwego dochodzenia prowadzonego przez bezstronną komisję... Może winni,może nie - ale może poczekajmy na wynik śledztwa ? Tak poza tym: Wszystko pięknie się wnioskuje,ale takie wnioskowanie o radarach w warunkach pokoju na podstawie tego,co Rosjanie podali jest niezbyt mądre i może być wręcz niebezpieczne. Moim zdaniem Rosjanie raczej nie chwalą się wszystkim. A co do "agresywnej doktryny" - Rosja atakuje kraje słabsze.Na silniejsze ma arsenał niekonwencjonalny (broń atomowa i nie tylko).

    1. Misyu

      Przecież to oczywiste, że samolot pasażerski MH17 z 300 osobami na pokładzie zestrzeliła FR - faszystowska Rosja, podczas swojej neonazistowskiej napaście na suwerenny kraj Ukraina.

  2. jang

    rozumiem,ze taki nowoczesny radar miała obsługa wojskowego przecież lotniska w Smoleńsku 10.04.10 ...Precyzyjnie prowadzącego samolot z dokładnością do +/-10 wiorst......

    1. Derwisz

      W Smoleńsku nikt nikogo nie naprowadzał. Obsługa naziemna gadała swoje a piloci robili swoje. Z lądowaniem wspomaganym PAR nie miało to nic wspólnego. Po obu stronach zasiedli "profesjonaliści". A pilot w locie HEAD nie powinien brać pod uwagę naprowadzania PAR jeśli nie ufa na 110% tym na ziemi.

    2. Waldorf & Statler

      A w tym samolocie pilota nie było? Prowadziła go obsługa z lotniska? Cuda panie, cuda...

    3. wr

      dlatego zabronili im zniżać się poniżej stu metrów

  3. ekyspert

    Kolejny artykuł z ciaglymi prawdopodobnie,może....pisany przez historyka, oparty na wiedzy z Wikipedii. Cała ta rosyjska technika taka słaba a jakoś produkują z 20 typów śmigłowców, kilkanaście różnych samolotów, rakiety kosmiczne, okręty podwodne, rakiety balistyczne, własne mikroprocesory, superkomputery a i wg autora radary gorsze niż Polska. N

    1. GM

      Dokładnie. Produkują, budują, testują, poprawiają i używają. A nie wieczne dialogi techniczne, przetargi, projekty tylko na papierze, bo prototyp nie działa jak trzeba, zakupy od innych państw bez transferu technologii, polonizacji itp. Rosja stara się być samowystarczalna, zarówno jeśli chodzi o typy uzbrojenia, jak i podzespoły do jego budowy. A takie myślenie zawsze będzie procentować w przyszłości, nawet jeśli początkowo produkty będą ustępowały jakością i parametrami, a w badania i rozwój trzeba włożyć miliony, a czasem i miliardy.

  4. Krzysztof Miller

    "[...] i na pułapie nie mniejszym niż 30 km." Domniemywam błąd. Podejrzewam "nie większym niż" albo "3 km".

  5. wróg

    Skoro jakiś radar "Kasta 2E2" nie robi tego i tamtego, a do tego ma taki dziwaczny zasięg i wysokość penetracji, to nie znaczy, że jest zapóźniony tylko najwidoczniej nie służy do wykrywania samolotów i bsl. A jak nie służy do wykrywania samolotów to najwidoczniej ma inne zastosowanie i to zastosowanie widać właśnie po tym dziwnym monoimpulsowym. mechanicznie ustawianym czesaniu wysokości.

    1. Razparuk

      No t5ak radar ten służy do robienia map nieba...a czasami księzyca. Pewnie ze makies zastosowanie lecz sam radar jest NOWY lecz nie jest już NOWOCZESNY...brak komponentów zachodnich itd