Trump: najpierw rozmowa z Putinem, potem Tomahawki dla Ukrainy

Kijów od dłuższego czasu prosi USA o dostarczenie pocisków manewrujących, by móc skutecznie uderzać na cele w głębi terytorium Rosji. Od niedawna amerykańska administracja wysyła sygnały, że jest to rozważane. Jeszcze we wrześniu mówił o tym między innymi wiceprezydent JD Vance, a następnie Donald Trump stwierdził że w pewnym sensie podjął już decyzję.

W ostatnich dniach prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odbył dwie rozmowy z Donaldem Trumpem, podczas których rozważano między innymi kwestię dostarczenia Kijowowi pocisków manewrujących, jedna z rozmów miała miejsce w niedzielę. Podczas rozmowy z reporterami na pokładzie Air Force One Donald Trump stwierdził, że może powiedzieć Putinowi, iż może dostarczyć Ukrainie Tomahawki jeśli Rosja nie zgodzi się na rozwiązanie pokojowe na Ukrainie.

Ewentualnej dostawie Tomahawków sprzeciwia się ostro Rosja, wskazując na eskalację konfliktu i jednocześnie sugerując, że tamtejsza obrona przeciwlotnicza będzie je w stanie zwalczać. Z kolei prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził w niedawnym wywiadzie dla Fox News, że Ukraina będzie wykorzystywać Tomahawki wyłącznie do ataków na cele wojskowe. Niedawno Financial Times poinformował też, że USA udzielają Kijowowi pomocy wywiadowczej w atakach na cele w głębi Rosji, w tym związane z przemysłem naftowym, co można uznać za zwiększenie wsparcia administracji Trumpa dla Ukrainy.

Pociski manewrujące Tomahawk mogą zwalczać silnie bronione cele w odległości ponad 1,5 tys. km od miejsca startu, co oznacza między innymi zdolność rażenia zakładów Jelabuga w Tatarstanie produkujących bezzałogowce Shahed/Gierań. Od niedawna wojska USA mają na wyposażeniu wyrzutnie naziemne, pozwalające na odpalanie tych rakiet, bo wcześniej – od końca zimnej wojny – odpalano je tylko z okrętów z uwagi na złamany przez Rosję traktat INF, który następnie wypowiedziały USA.