Coroczne manewry połączonych sił USA i Korei Południowej noszą w tym roku kryptonim Ulchi Freedom Guardian i potrwają co najmniej 12 dni. Bierze w nich udział około 50 tyś. żołnierzy koreańskich i 30 tyś. amerykanów. Tymczasem Pjongjang zachowuje niespotykany dotąd spokój. Brak tradycyjnej już krytyki „imperialistycznej prowokacji” ze strony reżimu Korei Północnej.
Coroczne letnie manewry służą potwierdzeniu skutecznego współdziałania żołnierzy amerykańskich i koreańskich, w wypadku nagłego ataku na Półwysep Koreański. Jest to też test skuteczności wspólnych struktur dowódczych, utworzonego w 1978 roku Combined Forces Command (CFC), którego celem jest koordynacja połączonych sił. Oczywiście nie jest wskazywany żaden konkretny przeciwnik, ale w sytuacji gdy oba państwa koreańskie nie podpisały pokoju po 1953, sytuacja jest raczej oczywista.
Czytaj też - Lockheed Martin wyeliminowany z konkursu na FX III
Tymczasem Korea Północna zdaje się dotąd powstrzymywać od politycznych czy dyplomatycznych reakcji na manewry Ulchi Freedom Guardian. Więcej nawet. W zeszłym tygodniu oficjalnie doszło do porozumienia między obydwoma państwami koreańskimi w sprawie wspólnej strefy gospodarczej Keasong, która w kwietniu została zamknięta przez stronę północnokoreańską.
(JS)
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie