Reklama

Rozmowy są prowadzone pomiędzy duńskim ministerstwem obrony i portugalską agencją ds. uzbrojenia DGAIED (Direção-Geral de Armamento e Infra-Estruturas de Defesa). Sprawa jest o tyle dziwna, że koncepcja okrętów modułowych według standardu SF 300 ostatecznie się nie sprawdziła i właśnie między innymi z tego powodu Duńczycy wycofali z linii wszystkie czternaście jednostek typu Flyvefisken.

Duński okręt wielozadaniowy typu Flyvefisken HDMS „Viben” – fot. M.Dura

Trzy duńskie okręty HDMS „Flyvefisken”, HDMS „Hajen” i HDMS „Lommen” zostały ostatecznie sprzedane na Litwę w wersji patrolowej, natomiast pozostałe znajdują się od 2010 r. w rezerwie (pomimo, że mają one średnio tylko około 20 lat).

Modułowe okręty przeżytkiem?

W okresie, gdy w duńskich siłach morskich wprowadzano standard modułów SF 300 była to swego rodzaju rewolucja w podejściu do budowy okrętów nawodnych. Wcześniej dla potrzeb sił morskich budowano bowiem okręty „specjalistyczne”, od razu przystosowane do realizowania ściśle określonych misji.

Tymczasem w połowie lat osiemdziesiątych Duńczycy zaproponowali jednostki, które miały na pokładzie zamontowane na stałe jedynie podstawowe wyposażenie natomiast wykonywanie określonych zadań zapewniano przez dostawianie czterech kontenerów misyjnych o ściśle określonych wymiarach (długość 3,5 m, szerokość 3,0 m i wysokość 2,5 m). Mogły one być montowane w czterech gniazdach, z których trzy rozmieszczono na pokładzie rufowym i jedno na pokładzie dziobowym (najczęściej przeznaczone dla armaty dziobowej). Każde z gniazd jak i modułów zadaniowych zostało zaopatrzone we wszelkie niezbędne przyłącza energetyczne, informacyjne i kontrolne.

Okręt wielozadaniowy typu Flyvefisken w wersji zwalczania jednostek nawodnych z modułami rakiet plot pionowego startu ESSM i rakiet przeciwokrętowych Harpoon – fot. M.Dura

Na potrzeby tak pomyślanego okrętu skonstruowano dodatkowo nowoczesny, uniwersalny system dowodzenia, kontroli i łączności, który bez problemu przystosowywano do realizowania zadań w zależności od zamontowanego wyposażenia. Takie podejście pozwalało po zamontowaniu odpowiednich modułów zadaniowych stworzyć okręty patrolowo-ratownicze, zwalczania okrętów podwodnych, kutry rakietowe, małe stawiacze min, niszczyciele min, trałowce oraz nawet jednostkę do zwalczania zanieczyszczeń.

Nie moduły a kontenery

Ostatecznie pomysłu nie udało się zrealizować, ponieważ o ile standard "klocków Lego" przyjął się na całym świecie, to kontenery o wymiarach zaproponowanych przez Duńczyków były zastosowane tylko w duńskich siłach morskich (np. na oceanicznych okrętach patrolowych typu Thetis).

Prace Duńczyków nie poszły jednak na marne, a ich koncepcja w odniesieniu do wyposażenia samoistnie rozwinęła się w dwóch kierunkach. W pierwszym zmieniono jedynie sposób projektowania systemów uzbrojenia by ułatwić ich montaż, utrzymanie i transport. Jednak wykonane w omawiany sposób moduły po zamontowaniu i to w ściśle określonym miejscu w rzeczywistości stawały się integralną częścią okrętów i później nie były już wymieniane. Na ogół jest to cecha np. okrętów typoszeregu MEKO.

Drugi kierunek prac dotyczył zintegrowanych modułów, które mogłyby funkcjonować nie tylko przywiązane do wskazanego okrętu, ale również samodzielnie. Co więcej w miarę upływu czasu, to co wcześniej projektowano specjalnie dla wybranego typu lub typoszeregu jednostek (MEKO, StanFlex), zaczęto montować w uniwersalnych kontenerach i budować w oparciu o komercyjne standardy i podsystemy.

Duńskie fregaty patrolowe typu Thetis przystosowane do modułów SF 300, przenoszą obecnie na burtach standardowe kontenery z wyposażeniem – fot. M.Dura

W efekcie to nie okręty są projektowane dla systemów, a systemy zaczęły być projektowane dla jednostek nawodnych. Przyszłością okazały się łatwiej dostępne i tańsze standardowe kontenery dziesięcio- i dwudziestostopowe, które wymagają tylko odpowiedniego miejsca na pokładzie oraz stworzenia łatwo adaptowalnego, okrętowego systemu dowodzenia. Tym samym decyzja, jakie zadania będzie wykonywał dany okręt nie musi być podejmowana przed rozpoczęciem jego projektowania, ale już w trakcie eksploatacji, o ile się taką potrzebę wcześniej przewidzi.

Dlatego Portugalczycy chcąc odkupić cztery okręty typu Flyvefisken prawdopodobnie nie myśleli o możliwości zmieniania ich przeznaczenia w trakcie eksploatacji, ale o uzyskaniu tanich i efektywnych okrętów patrolowych. W rzeczywistości jednostki o wyporności 480 t mogą się okazać mało przydatne w operacjach na Oceanie Atlantyckim. Tym bardziej, że nie są one wyposażone w lądowisko dla niezbędnych w działaniach patrolowych statków powietrznych - śmigłowców lub przynajmniej dronów.

Reklama
Reklama

Komentarze