- Wiadomości
Poszukiwania ARA "San Juan" wchodzą w krytyczną fazę
Argentyńskie media poinformowały, że siły poszukiwawczo-ratownicze działające na Południowym Atlantyku wykryły na dnie oceanu nieznany obiekt, którym może być zaginiony okręt podwodny ARA „San Juan”. Siły morskie Argentyny jak na razie nie potwierdziły tej wiadomości. Argentyńczycy wyraźnie zaczynają się jednak denerwować, ponieważ zgodnie z oficjalnym szacunkami właśnie dzisiaj ma zacząć brakować tlenu na pokładzie jednostki.

Informacja prasowa przekazana przed kilkunastu godzinami jest bardzo nieprecyzyjna. Wskazuje ona, że jeden z samolotów amerykańskiej marynarki wojennej wykrył nieznany obiekt na dnie oceanu, na głębokości około 70 m (300 km od wybrzeża na wysokości miasta Puerto Madryn). Media dodały jednak, że sygnał odebrał radar lotniczy co jest niemożliwe, ze względu na tłumienie fal elektromagnetycznych w wodzie. Bardziej prawdopodobne jest wykorzystanie do tego detektora anomalii magnetycznych, lub gęsto zrzucanych, aktywnych pław hydroakustycznych (pławy pasywne mogą jedynie wykrywać i namierzać obce sygnały akustyczne).
W informacji przekazano również, że w rejon gdzie znajduje się obiekt ma być bardzo szybko wysłany bezzałogowy pojazd podwodny. Ma on dostarczyć dowodów, czy na dnie wykryto zaginiony okręt podwodny ARA „San Juan”, czy też wrak jakiejś innej jednostki. Wszyscy z nadzieją patrzą teraz na duży, oceaniczny statek ratowniczy OSS „Scandi Patagonia”, na którego pokład Amerykanie już przerzucili specjalistyczny robot podwodny oraz dzwon, którym można ewakuować załogę z zanurzonego okrętu podwodnego.
OSS „Scandi Patagonia” został wybrany nieprzypadkowo, ponieważ jest on wyposażony w duży pokład roboczy, ma lądowisko dla maksymalnie dwunastotonowego śmigłowca oraz trzy dźwigi (w tym jeden o udźwigu 50 ton z głębokości 1540 m). To właśnie nim ma być opuszczony dzwon, którym można ewakuować ludzi spod wody. Mniejsze dźwigi mogą podnieść obiekty o wadze 3 i 5 ton, a więc bardzo dobrze nadają się do podnoszenia bezzałogowych pojazdów podwodnych.
Bardzo ważną rolę ma mieć również statek transportowy „Sophie Siem”. To właśnie na jego pokład przerzucono miniaturowy, ratowniczy okręt podwodny przesłany 21 listopada br. ze Stanów Zjednoczonych na argentyńskie lotniska Comodoro Rivadavia na pokładzie samolotu C-17. To właśnie „Sophie Siem” z bardzo dużym, rufowym pokładem roboczym ma być odpowiedzialny za dostawę większości, amerykańskiego sprzętu ratunkowego
Argentyńczycy wyraźnie zaczynają się denerwować, ponieważ zgodnie z oficjalnym szacunkami właśnie dzisiaj ma zacząć brakować tlenu na pokładzie okrętu ARA „San Juan”. W tym przypadku nie ma więc znaczenia, że paliwa i pożywienie na okręcie jest jeszcze na miesiąc. Najważniejsze w tej chwili jest więc dotrzeć na okręt i dostarczyć na jego pokład powietrze.
W Argentynie już zaczęto jednak stawiać pytania, czy nie zmarnowano co najmniej trzech dni, jakie upłynęły od czasu odebrania ostatniej wiadomości w środę 15 listopada br., do prośby o pomoc międzynarodową w niedzielę 19 listopada br. Tych kilkudziesięciu godzin, jakie stracono na podejmowanie prostej decyzji może teraz zabraknąć.
WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133