Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Piątkowy przegląd prasy: Kto chroni byłego szefa BOR?; Ellewar do kontroli; Cierpliwy Kreml. Chłodny Zachód

Marian Janicki. Fot. yarrok.blogspot.com
Marian Janicki. Fot. yarrok.blogspot.com

Piątkowy przegląd prasy pod kątem bezpieczeństwa:



Izabela Kacprzak, Rzeczpospolita, Kto chroni byłego szefa BOR?-  Nieprawidłowości w przygotowaniu ochrony premiera i prezydenta w Smoleńsku, potem incydent a prezydentem Komorowskim w Łucku na Ukrainie. Z kontroli szefa MSW w Biurze Ochrony Rządu w zakresie procedur ochrony najważniejszych osób w państwie wynika, że występują błędy w szkoleniu i niektórych procedurach – ujawnił we wtorek minister Bartłomiej Sienkiewicz. W BOR rozpoczęto program naprawczy, który „ma wyeliminować podobne incydenty w przyszłości". Otwarte pozostaje pytanie, kto odpowiada za ten brak profesjonalizmu. Trudno winić za to nowego szefa BOR płk. Krzysztofa Klimka, który jest na tym stanowisku dopiero od czterech miesięcy (…) W październiku 2012 r. poseł PiS Maks Kraczkowski zadał premierowi proste pytanie -czy tragiczny lot do Smoleńska posiadał status HEAD zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury z 25 listopada 2008 r. i czy taki status posiadał wcześniejszy lot premiera do Smoleńska z 7 kwietnia. Status taki (to lot najważniejszych osób w państwie – prezydenta RP, premiera, marszałków Sejmu i Senatu) nadaje za każdym razem szef Biura Ochrony Rządu i w ten sposób bierze za niego pełną odpowiedzialność. Kraczkowski poprosił także o wykaz lotów posiadających status HEAD w latach 2009-2011. Na pierwszą odpowiedź poseł Kraczkowski czekał cztery miesiące (choć prawo zobowiązuje ministra, by odpowiedział w ciągu miesiąca). W lutym tego roku wiceszef resortu spraw wewnętrznych Michał Deskur na pytania odpowiedział wymijająco – że brakuje dokumentów w sprawie lotu premiera, bo zabrała je prokuratura. MgliÅ ›cie wyjaśnił, że „będąca w posiadaniu BOR teczka nr 64 dotycząca zabezpieczenia wizyty śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w dniu 10 kwietnia 2010 r. w Katyniu zawiera m.in. pismo BOR z dnia 2 kwietnia 2010 r. do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego informujące o przewidzianym przelocie o statusie HEAD osób ochranianych przez BOR samolotem TU–154M na trasie Warszawa -Smoleńsk – Warszawa". Deskur dodał na koniec, że „szczegółowych informacji w tym zakresie może udzielić prokuratura". Jak ponad miesiąc temu ujawniła „Rz", dokument został podpisany przez ppłk. Jarosława Florczaka, zabezpieczającego wizytę (który zginął w Smoleńsku), a nie gen. Janickiego (…) Kraczkowski uznał odpowiedzi za niezadowalające i ponowił pytania. W połowie maja kolejny wiceminister MSW Marcin Jabłoński przysłał pismo z informacją o przedłużeniu terminu odpowiedzi, a pod koniec czerwca nowy szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz przesłał odpowiedź, w której napisał, że „wszelkie informacje, co do których Minister Spraw Wewnętrznych mógł się ustosunkować" zostały już podane." (…) Odpowiedź ministra Sienkiewicza całkowicie mija się z prawdą. Zdementowała ją w rozmowie z „Rz" wskazana prokuratura. - Szef BOR nie nadał statusu HEAD lotom lecącym do Smoleńska z rządową i państwową delegacją 7 i 10 kwietnia, co było zaniedbaniem (…) Janicki był jedną z kluczowych postaci w rozgrywce niedawnego ministra Jacka Cichockiego przeciw byłemu szefowi ABW Krzysztofowi Bondarykowi. - Wszystko zaczęło się, gdy Bondaryk chciał przejąć „dziesiątkę" – opowiada nam jeden z oficerów BOR. „Dziesiątka" to oddział dziesiąty Biura. Zajmuje się wykrywaniem i analizą potencjalnych zagrożeń dla ochranianych osób. Ma prawo do nakładania kontroli operacyjnej i tak naprawdę jest miniaturową służbą specjalną wewnątrz BOR. Bondaryk chciał podporządkowania go ABW. Janicki za wszelką cenę nie chciał do tego dopuścić. Zaczął szukać sojuszników i szybko ich znalazł. Pierwszym stał się szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego – Paweł Wojtunik. On również musiał chronić podległą sobie formację przed planami wchłonięcia jej przez ABW. Wspólnota interesów była oczywista i połączyła ich z jeszcze silniejszym człowiekiem. Nowo mianowany minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki właśnie rozpoczynał walkę o całkowite podporządkowanie resortowi służb specjalnych, a nie byłoby to możliwe bez złamania potęgi Bondaryka. Janicki był ministrowi potrzebny w tej rozgrywce. Mógł więc liczyć na jego ochronę – również w sprawie statusu HEAD.

Czytaj także: BOR przyznaje się do błędów

James Hider, Polska the Times, Żywe bomby, mściciele, fanatycy, świat naprawdę ma się kogo bać- Nowa gwardia Al-Kaidy to już nie Pakistan i Afganist an, ale terroryści z Półwyspu Arabskiego, Jemenu. To oni stanowią w tej chwili największe zagrożenie dla zachodniego świata (…) To tam młoda gwardia terrorystów, która nie kryje swoich związków z Al-Kaidą, doczekała się ludzi, którzy w genialny sposób potrafią konstruować wymyślne bomby. To tam, jak twierdziły już rok temu brytyjskie służby specjalne narodził się szatański pomysł, polegający na chirurgicznym umieszczaniu wcielę zamachowców ładunków wybuchowych. W ten sposób ludzie Al-Kaidy chcą się stać niewidzialni na punktach kontroli nalotniskach, bo jak na razie nie ma sposobu na wykrycie urządzeniami tak zmyślnie ukrytych bomb (…) NSA twierdzi, że przechwyciła informacje, jakie wymieniali między sobą Zawahiri i szef Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AOAP) Nasir al-Wahajszi. Z ich rozmów miało jednoznacznie wynikać, że Al-Kaida planowała spektakularny zamach terrorystyczny.O skali przedsięwzięcia świadczy fakt, że w spotkaniu na łączach wzięło udział 20 przedstawicieli liderów organizacji związanych z Al-Kaidą, m.in. nigeryjskiego Boko Haram, pakistańskich talibów, Al-Kaidy w Iraku czy Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu. Zapadła tam również ważna decyzja personalna, oto Zawahiri mianował Wahajsziego, lidera AQAP z centralą w Jemenie, swoją prawą ręką. Ma on też sprawować kontrolę nad bliskowschodnimi gałęziami Al-Kaidy (…) Jak wynika z amerykańskich raportów, w 2010 r. CIA ostrzegała, że odłam Al-Kaidy operujący z Jemenu stanowi większe zagrożenie dla bezpieczeństwa USA niż organizacja-matka w Pakistanie i Afganistanie. Ponieważ wypływowi jemeńscy duchowni odgrażali się, że wypowiedzą dżihad, jeśli w Jemenie pojawią się wojska amerykańskie czy innych zachodnich sojuszników, Ameryka i jej sprzymierzeńcy zmuszeni byli polegać na mało wiarygodnym i dbającym wyłącznie o własne interesy prezydencie Salehu, który w tej chwili koncentru je się wyłącznie na utrzymaniu stanowiska, lekceważąc coraz bardziej zdeterminowanych wrogów Zachodu.

Zobacz również: Al-Kaida nadal groźna – kolejne ambasady zamknięte

Krzysztof Losz, Nasz Dziennik, Ellewar do kontroli- Najwyższa Izba Kontroli powinna zbadać sytuację w państwowej spółce Elewarr – uważają parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości (…) W ocenie posłów, Elewarr kupuje za mało zboża od rolników i za mało za nie płaci. PiS jest zaniepokojone informacjami przekazanymi na temat Elewarru przez ministra rolnictwa Stanisława Kalembę. Szef resortu poinformował w środę, że państwowa spółka (jej właścicielem jest podlegająca ministrowi Kalembie Agencja Rynku Rolnego) skupiła od rolników 50 tys. ton zbóż, a planuje zakup kolejnych 100 tys. ton. Jednocześnie oferuje rolnikom przyjęcie od nich 350 tys. ton zbóż i rzepaku na przechowanie. Minister chwalił też Elewarr za to, że ma zabezpieczone linie kredytowe na skup zbóż i dzięki temu szybko płaci rolnikom za ziarno. Ale Janusz Wojciechowski (PiS), wiceprzewodniczący komisji rolnictwa Parlamentu Europejskiego, skrytykował ministra. Podkreślił, że spółka powinna być aktywniejsza na rynku, bo ma magazyny o pojemności 643 tys. ton, a skupiła do tej pory tylko 50 tys. ton ziarna. – Czyje zboże jest dzisiaj w magazynach Elewarru – pytał Wojciechowski. I odpowiadał, że z magazynów być może korzystają osoby i firmy, które zajmują się handlem pszenicą. – Czy to, co robi teraz Elewarr, ma na celu pomóc tym, co koszą zboże, czy ma pomóc tym, co koszą kasę.

Czytaj: Korupcja przy koncesjach na wydobycie gazu łupkowego?

 Jerzy Haszczyński, Rzeczpospolita , Cierpliwy Kreml. Chłodny Zachód- To była pierwsza od upadku Związku Radzieckiego wojna, w której wojska rosyjskie wkroczyły na teren niepodległego państwa. I są tam do dzisiaj, wspierając separatystyczne republiki w granic ach Gruzji – Osetię Południową, o którą pięć lat temu toczyła się wojna, i Abchazję (…) Sądząc po oficjalnym oświadczeniu gruzińskiego MSZ z okazji piątej rocznicy, Tblisi jest mocno rozczarowane postawą Moskwy. Gesty ze strony nowych władz, takje jak wspomniane odrzucenie bojkotu igrzysk w Soczi czy też zniesienie wiz dla obywateli Federacji Rosyjskiej – nic nie dały. Nawet gorzej. Jak stwierdził resort gruzińskiej dyplomacji, Moskwa nawet zintensyfikowała „prowokacyjną politykę, której celem jest destabilizacja Gruzji" (…) Gruzińskich polityków i ekspertów zaniepokoił rocznicowy wywiad, jakiego gruzińskiej telewizji Rustawi 2 udzielił Dmitrij Miedwiediew, premier Rosji, a w czasie wojny – prezydent. Miedwiediew całą odpowiedzialność za konflikt z 2008 roku zrzucił na Gruzinów. Miedwiediew powiedział, że nawet członkostwo w NATO państw bałtyckich mu się nie podoba (choć od prawie dekady jest fakte m). „Delikatnie mówiąc", Rosja, bardzo duży kraj z ogromnym arsenałem jądrowym, nie powitałaby z radością przyjęcia do sojuszu Gruzji. Zresztą to członkostwo nic by Gruzji nie dało – zapewnił. Najpoważniejszy argument zostawił na koniec: NATO nie pali się do przyjęcia Gruzji (…) Miedwiediew trafnie zdiagnozował sytuację. Dyskusja o rozszerzeniu NATO na Wschód zamarła. Przekonanie wszystkich członków do przyjęcia Gruzji, państwa, którego jedna piąta terytorium jest poza kontrolą władz, a jest pod kontrolą Moskwy – graniczyłoby z cudem.

Zobacz: Rosyjska militaryzacja Abchazji

(PAM)
Reklama
Reklama

Komentarze