„Granica” wyznaczona przez trzy kolejne, zwycięskie kampanie Kurdów irackich przeciw Państwu Islamskiemu jest niezwykle stabilna jak na warunki wojny toczącej się w Iraku. Jej filarem są naloty sojusznicze wykonywane na pozycje terrorystów – pisze Witold Repetowicz w specjalnej relacji z okolic Mosulu dla Defence24.pl.
Państwo Islamskie od dwóch miesięcy nie przypuściło żadnego poważniejszego ataku na pozycje frontowe Peszmergi (tj. wojsk irackiego Kurdystanu – przyp. red.) ciągnące się od granicy syryjskiej w Makhfar Umm Dżaris na północ od Szengalu i drogi prowadzącej z tego miasta przez Tel Afar do Mosulu i dalej na południe przez Pola Niniwy do granic prowincji Kirkuk, gdzie linia frontu przecina tę prowincję na wschód od Hawidżi i dochodzi do opanowanych przez siły rządowe terenów Salahaddin. Granica ta została wyznaczona przez trzy kolejne, zwycięskie kampanie Peszmergi przeciw terrorystom Państwa Islamskiego.
W grudniu Peszmerga i oddziały syryjskich Kurdów YPG wraz z oddziałami samoobrony jazydów odblokowały obleganą przez pół roku przez terrorystów górę Szengal, na której schronienie znalazły tysiące mieszkańców tego jazydzkiego miasta. Kurdowie wkroczyli wówczas również do miasta Szengal, ale nie opanowali go całkowicie i następnie wycofali się na okoliczne wzniesienia. W końcu stycznia Peszmarga przeprowadziła kolejną operację w rejonie tamy mosulskiej, wyzwalając miasto Wanke i szereg wiosek znajdujących się na północ od drogi prowadzącej z Mosulu do turkmeńskiego Tel Afar, przejściowo opanowując nawet jej odcinek. Tutaj jednak również Kurdowie wycofali się, wciąż utrzymując pozycje umożliwiające im ostrzał zarówno tej strategicznej drogi jak i samego miasta.
W ten sposób Mosul został w dużej mierze zablokowany przez Peszmergę. Terroryści w pełni kontrolują dostęp do miasta jedynie od strony południowej (w stronę zachodniej części prowincji Kirkuk i znajdującego się tam spornego – między Kurdystanem a Irakiem - miasta Hawidża). Natomiast sama tama mosulska, wybudowana na Tygrysie i znajdująca się około 35 km na północ od Mosulu, została wyzwolona jeszcze w sierpniu.
Po zajęciu tamy przez Państwo Islamskie terroryści podłożyli ładunki wybuchowe w niektórych śluzach. W przypadku wysadzenia tamy, Mosul znalazłby się 5 m pod wodą, zalałaby ona także pół Iraku, z Bagdadem włącznie. Błyskawiczne tempo operacji opanowania tego obiektu przez Kurdów zapobiegło jednak katastrofie.
Trzecia kampania została przeprowadzona w końcu marca w prowincji Kirkuk, w końcowej fazie irackiej operacji wyzwolenia prowincji Salahaddin. Bagdad i oddziały Mobilizacji Ludowej (Hashd Shaabi) chciały wówczas by Peszmerga wyzwoliła Hawidżę, ale Kurdowie ograniczyli się do odepchnięcia terrorystów od miasta Kirkuk bardziej na południowy-zachód w stronę Hawidżi.
Na początku lutego pojawiły się pogłoski, iż Państwo Islamskie chce zawrzeć rozejm z Kurdami. Trudno powiedzieć czy Kurdystan w ogóle byłby nim zainteresowany, ale zważywszy, że jednym z warunków Państwa Islamskiego było zerwanie przez Peszmergę współpracy z USA, to propozycja ta (o ile w ogóle się pojawiła) z całą pewnością była nie do przyjęcia. Sojusz kurdyjsko-amerykański trwa bowiem już od lat 90-tych i ma dla obu stron znaczenie strategiczne a nie taktyczne.
W Kurdystanie niewiele osób darzy Amerykę niechęcią, a George W. Bush cieszy się tu prawdopodobnie większą popularnością niż gdziekolwiek indziej, w tym w USA. Na Bliskim Wschodzie dominują nastroje antyamerykańskie, więc Kurdystan jest tu obok Izraela, wyjątkiem w swej wyraźnej postawie proamerykańskiej. Dla USA ma to ogromne znaczenie, nawet jeśli Biały Dom, w obawie przed rozpadem Iraku, uparcie blokuje bezpośrednie zbrojenie Peszmergi, choć niektóre państwa europejskie, w tym Niemcy (od których Kurdystan otrzymuje pociski przeciwpancerne Milan, odgrywające ogromną rolę w wojnie z terrorystami), nie mają takich oporów. Ostatnia inicjatywa w Senacie USA, która przepadła w głosowaniu stosunkiem 54-45 (większość była za, ale potrzebne było 60 głosów) świadczy jednak o tym, że Republikanie i część Demokratów chcą bardziej prokurdyjskiej polityki.
Z drugiej strony Kurdowie mają też świadomość kluczowej roli amerykańskich nalotów dla ich bezpieczeństwa. Panuje powszechna opinia, że gdyby nie interwencja powietrzna USA w sierpniu 2014 r. Erbil wpadłby w ręce terrorystów, a wielu Kurdów uważa, że mogliby oni zająć cały ich region, nawet górzysty matecznik Kurdów przy granicy z Iranem. Również teraz, po upływie roku od tamtego ataku, większość Kurdów uważa, że Państwo Islamskie jest wciąż na tyle silne, iż bez amerykańskich nalotów Erbil znów byłby zagrożony, przy czym główną przyczyną są dysproporcje w uzbrojeniu na korzyść terrorystów. Natomiast interwencja lądowa, pomijając doradców i instruktorów wojskowych, jest zbędna dla ochrony Kurdystanu, dopóki trwają naloty. Niemniej zapowiadana bitwa o Mosul może to zmienić.
16 kwietnia miał miejsce ostatni poważniejszy atak terrorystów na kurdyjską linię frontu, m.in. w rejonie Teleskof i tamy mosulskiej (linia frontu podzielona jest na odcinki o nazwie mehwar, obejmujące około 4-5 tys. Peszmergów tj. 4-5 jednostek o nazwie hez, liczących z kolei ok. 1000 żołnierzy; tutejszy mehwar ma 45 km długości od tamy mosulskiej do miejscowości Baszika). Amerykańskie naloty spowodowały jednak, iż Kurdowie z łatwością odparli atak, przy niewielkich stratach własnych. W połowie czerwca Peszmerga zdobyła informacje o kolejnym ataku planowanym przez Państwo Islamskie na kilku odcinkach w pierwszych dniach ramadanu, w związku z czym Amerykanie przeprowadzili intensywne bombardowania na linii frontu pod Teleskof oraz w mehwarze Gwer-Makhmour, kluczowym dla obrony Erbilu. Peszmerga, przy wsparciu lotniczym, uderzyła również na kilka wiosek okupowanych przez terrorystów w południowej części prowincji Kirkuk, dusząc w zarodku toczące się tam przygotowania do ataku terrorystycznego (w tym przy użyciu terrorystów-samobójców) na miasto Kirkuk. Niemniej na co dzień na linii frontu panuje spokój, przerywany jedynie systematycznymi nalotami, paraliżującymi zdolność operacyjna Państwa Islamskiego.
Teleskof znajduje się na Polach Niniwy, które obecnie w większości znajdują się pod kontrolą Peszmergi. Terroryści kontrolują tu region Bartelli. Bagdad jednak nie uznaje przyłączenia (de facto) Pól Niniwy do Kurdystanu. Ten region jest też najbardziej zróżnicowany etnicznie, gdyż mieszkają tu chrześcijanie różnych obrządków, głównie asyryjskiego-ortodoksyjnego i chaldejskiego-katolickiego, szyiccy Szabakowie (grupa etniczna blisko spokrewniona z Kurdami), jazydzi, a także Arabowie.Arabowie w tym rejonie współpracowali z Państwem Islamskim i ich wioski są teraz przeważnie niemal zrównane z ziemią (z uwagi na charakter operacji nie może to dziwić), a mieszkańcy uciekli do Mosulu. Połowa z 300-tysięcznej społeczności Szabaków znajduje się natomiast w obozach uchodźców (IDP) w irackiej, szyickiej prowincji Nadżaf, reszta zaś w obozach w Kurdystanie, gdyż ich wioski są albo w części kontrolowanej przez terrorystów albo zbyt blisko linii frontu. Natomiast jazydzi i chrześcijanie, którzy również uciekli z Pól Niniwy w sierpniu ubiegłego roku obecnie w większości wrócili do tych wiosek, które znajdują się w części kontrolowanej przez Peszmergę, choć nie do samego Teleskof (mieszkają tu katolicy chaldejscy), które znajduje się na samej linii frontu.
18 czerwca rozpoczął się muzułmański miesiąc postu – ramadan, w którym wszelkie spory i walki powinny być przerwane, jednak dla toczącej się obecnie wojny w Iraku nie będzie to miało znaczenia. Operacje, a także akcje terrorystów, będą kontynuowane nawet mimo osłabienia po obu stronach, spowodowanego tym, iż ze względu na porę roku, post w tym roku trwa od 3 nad ranem do 19.30. W tym czasie nie wolno nie tylko jeść ale również pić wody czy palić papierosów.
W najbliższych miesiącach możliwa (choć nic na nią nie wskazuje) jest nowa ofensywa kurdyjska, gdyż wciąż nie wszystkie tereny, które Kurdowie uznają za swoje terytorium, zostały wyzwolone. Dotyczy to części Pól Niniwy w rejonie Bartelli, Szengalu oraz ew. Hawidżi. W tym ostatnim wypadku jest to jednak kwestia sporna, gdyż część Kurdów uważa, iż z uwagi na stopień arabizacji tego kurdyjskiego niegdyś miasta Peszmerga nie powinna o nie walczyć. Wyzwolenie tego miasta ma jednak kluczowe znaczenie dla operacji mosulskiej, gdyż przez zachodnią część prowincji Kirkuk (Hawidża jest głównym miastem w tym rejonie) prowadzi droga z opanowanej ostatnio przez siły rządowe (w tym Hashd Shaabi) prowincji Salahaddin do Mosulu. Peszmerga zasadniczo sprzeciwia się obecności Hashd Shaabi na terenach przez siebie opanowanych, ale oddziały Mobilizacji Powszechnej są obecne na opanowanych przez Kurdów terenach prowincji Kirkuk i Diyala.
Sytuację w regionie zmieni zapewne operacja mosulska, ale z uwagi na to, iż walki w Anbarze się przedłużają, to trudno powiedzieć kiedy może ona mieć miejsce. Będzie to zresztą dodatkowo skomplikowane z uwagi na możliwe napięcia między USA i Peszmergą z jednej strony oraz Hashd Shaabi z drugiej, a także to, iż Peszmerga nie ma doświadczenia w walkach miejskich a Kurdowie z niechęcią odnoszą się do idei uczestnictwa w tej operacji.
Witold Repetowicz
Marek
To miłe, że jest ktoś, kto z tymi zbirami w Iraku sobie radzi. Miłe jest także to, że autor artykułu nie nazywa tych zwyrodnialców bojownikami, tylko pisze o nich terroryści tak jak to powinno być. Szkoda tylko, że Kurdowie nie są należycie uzbrojeni.
vvv
Jedyna realna siła ktora ma chęć do walki z muzułmańskim terroryzmem. Gdyb nie Turcja to by kontrolowali znacznie większy obszar
Aster
Ale Turcja się boi, bo "Kurdystan" to i spora część obecnej Turcji ;) Skończy się jedna wojna to zacznie następna ;/
Łukasz
Bardzo dobry artykuł. Jak często Pan jeździ do Iraku?
zaciekawiony
Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że obecnie to Iran jest państwem, które ponosi największy ciężar walki z Państwem Islamskim. Należałoby także wspomnieć, kto najbardziej wspiera sunnickich radykał. Państwem tym jest Turcja, która szkoli i uzbraja islamistów za pieniądze arabskich krajów Zatoki Perskiej.