Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Putin wyhamowuje ukraińską ofensywę?

Putin w zamian za wyhamowanie ofensywy ukraińskiej może próbować doprowadzić do szybkiego wznowienia współpracy gospodarczej z państwami UE, co pozwoliłoby w pewnym stopniu „usankcjonować” ostatni nabytek terytorialny Rosji i zminimalizować koszty ekonomiczne „kryzysu krymskiego”.

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Jeśli przyjąć konflikt rosyjsko- gruziński z 2008 roku za swoisty test poprzedzający operację krymską to szczególnie interesującymi jego elementami były: reakcja Zachodu na działania Rosji oraz następujący po niej proces normalizacji relacji gospodarczych. Proces błyskawiczny, który doprowadził do izolacji politycznej ofiary (Tbilisi) a nie napastnika (Moskwy). Mimo obietnicy członkostwa Gruzji w NATO wysuniętej podczas szczytu Sojuszu w Bukareszcie rozmowy na ten temat wstrzymano przecież po wybuchu "Wojny Pięciodniowej" na wiele lat...

 

W rosyjskiej elicie władzy, w tym szczególnie u Władimira Putina, powyższa sytuacja musiała zrodzić dwa przeświadczenia. Po pierwsze, stworzenie sytuacji, w której Kreml za pomocą militarnych środków uzyskuje kontrolę nad terytorium nominalnie należącym do innej postsowieckiej republiki odsuwa w czasie na wiele lat ryzyko jej włączenia w zachodnie struktury polityczne i militarne. Po drugie, Zachód w kontekście agresywnych działań Rosji bardzo szybko z fazy wzburzenia przechodzi w fazę pragmatycznej współpracy gospodarczej (w niektórych przypadkach doszło do tego już w kilka miesięcy po konflikcie rosyjsko- gruzińskim). Czy taki sam ciąg zdarzeń czeka nas po aneksji Krymu?

 

To wariant prawdopodobny i wychodzący naprzeciw interesom zarówno Rosji jak i państw takich jak Niemcy, Francja, Włochy (obustronne zminimalizowanie strat gospodarczych). Szkopuł w tym, że w przeciwieństwie do natowskich aspiracji Gruzji, prounijnych aspiracji Ukrainy nie udało się najprawdopodobniej na chwilę obecną zatrzymać (choć nie wiemy jak aneksja Krymu wpłynie na kształt DCFTA). Czy blokada handlowa, nowa polityka cenowa Gazpromu i szeroko rozumiane destabilizowanie sytuacji politycznej nad Dnieprem może to zmienić? Odpowiedzi na to pytanie nie znamy, ale może na to wskazywać spadająca liczebność rosyjskich żołnierzy w graniczących z Ukrainą obwodach. Warto odnotować również, że Kreml nie wykorzystał jako pretekstu do interwencji trudnej sytuacji związanej z blokowaniem przez Prawy Sektor Wierchownej Rady po zastrzeleniu jednego z jego liderów- Saszki Białego.

 

Do wyborów prezydenckich na Ukrainie zostało jeszcze trochę czasu (a więc i do implementacji części gospodarczej umowy stowarzyszeniowej z UE), tymczasem Moskwa już 1 kwietnia będzie w stanie rozpocząć efektywny nacisk ekonomiczny wymierzony w Kijów podwyższając cenę gazu oferowanego Naftohazowi do poziomu około 500$ za tys. m3 (najwięcej w Europie). Ceny dla odbiorców końcowych wzrosną zresztą dodatkowo w wyniku pożyczki jaką państwo nad Dnieprem uzyska od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jednym z warunków kredytu jest bowiem wzrost (urealnienie) opłat za błękitne paliwo uiszczanych przez konsumentów. Gazprom swoją drogą to jedynie jedna z kart jaką Kreml rozegra przeciwko nowym władzom w Kijowie. Władzom słabo umocowanym w obliczu międzypartyjnych tarć i coraz bardziej wątłego mandatu społecznego nadszarpniętego słabym tempem reform i olbrzymim niezdecydowaniem, które najpełniej objawiło się w kontekście losu ukraińskich żołnierzy na Krymie.

 

Działania ekonomiczne i destabilizacyjne Kremla wymierzone w Ukrainę wydają się mieć dziś jeszcze jedną przewagę nad rozwiązaniami militarnymi. Ewentualne zajęcie przez rosyjskie wojsko wschodniej i południowej Ukrainy ze względu na rozmiar takiej operacji przekreśliłoby (bądź drastycznie odsunęło w czasie) normalizację stosunków gospodarczych Rosji z Zachodem, a także przyniosło temu państwu kolejne poważne straty ekonomiczne. Ponadto nieefektywne działania podejmowane przez prorosyjskich dywersantów w Charkowie, Doniecku, czy Ługańsku udowadniają, że powtórzenie bezkrwawego przebiegu operacji krymskiej mogłoby się okazać na tych obszarach niemożliwe. Tym samym rosyjska armia musiałaby się zmierzyć nie tylko z oddziałami sił zbrojnych Ukrainy, ale także niechętnie nastawioną lokalną ludnością. Byłoby to zatem wyzwanie natury wojskowej jak i informacyjnej. 

 

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama