Geopolityka
Erdogan: "Historyczna decyzja". Następne referendum ws. kary śmierci?
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ogłosił „historyczne zwycięstwo” w związku z informacjami o wynikach referendum konstytucyjnego, pozwalającego formalnie rozszerzyć zakres jego uprawnień. W głosowaniu uznawane są również nieopięczetowane karty, pojawiają się też doniesienia o szeregu nadużyć.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ogłosił w reakcji na tę wiadomość, że za zmianami ustrojowymi w państwie opowiedziało się 25 mln obywateli. Zaznaczył, że Turcy podjęli "historyczną decyzję". W pojednawczym tonie, po kampanii, która zaostrzyła polaryzację tureckiego społeczeństwa, podziękował wszystkim obywatelom za zwiększenie uprawnień głowy państwa. Prezydent zwrócił też uwagę na fakt, że do jego sukcesu w referendum przyczynili się Turcy mieszkający za granicą, gdzie głosowanie odbyło się wcześniej.
Przemawiając do tłumów, jakie zgromadziły się w rodzinnym mieście Erdogana – Stambule, prezydent zapowiedział też zainicjowanie "natychmiastowej debaty" nad przywróceniem w kraju kary śmierci – piszą agencje. Erdogan nie wykluczył zorganizowania w tej sprawie kolejnego referendum, gdyby miało się to okazać konieczne. W czasie kampanii przed głosowanie wielokrotnie prezydent opowiadał się za przywróceniem kary śmierci, jeśli będą tego chcieli Turcy. Takie deklaracje wywołują sprzeciw państw zachodnich.
Referendum prowadzono również poza Turcją. Głosowania w Niemczech, Belgii, Holandii czy Francji zakończyły się wygraną zwolenników zmian w konstytucji, natomiast w Wielkiej Brytanii czy USA przeważali przeciwnicy poszerzenia uprawnień Erdogana. Na łamach Defence24.pl Witold Repetowicz wskazał, że przy głosowaniu doszło prawdopodobnie do nieprawidłowości, a przewaga głosów na "tak" jest relatywnie niewielka.
Czytaj więcej: Referendum w Turcji: Zwycięstwo i znak słabości Erdogana [ANALIZA]
Przewodniczący Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK) Sadi Guven stwierdził, że za zmianami opowiedziało się o 1,25 mln więcej głosujących. Zaznaczył, iż do przeliczenia pozostaje jeszcze 600 tys. kart do głosowania. W ocenie Komisji nie jest to jednak liczba, która zmieniłaby wynik referendum, "co pozwala już teraz stwierdzić, że zmiany, których dotyczyło głosowanie, zostały przyjęte" – dodał. Ostateczne wyniki zostaną podane do wiadomości publicznej w ciągu 10-11 dni. Przewodniczący Najwyższej Komisji Wyborczej odniósł się również do kwestii nieopieczętowanych kart do głosowania, które Komisja zdecydowała się uznać za ważne.
Wcześniej zwycięstwo w referendum ogłosił premier Turcji Binali Yildirim, powołując się na nieoficjalne wyniki głosowania. Turcja otwiera nową kartę w swej demokratycznej historii - oświadczył premier.
"Ostatnie słowo należy do narodu, a naród powiedział +tak+ w referendum" - powiedział turecki premier w siedzibie rządzącej konserwatywno-islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w Ankarze. Dodał, że wynik niedzielnego plebiscytu jest najlepszą odpowiedzią dla tych, którzy stali za nieudaną próbą zamachu stanu z 15 lipca ub.r., a także dla kurdyjskich bojowników oraz wszystkich zagranicznych sił żywiących niechęć do Turcji.
Zdaniem opozycji zaaprobowanie kart, których lokalne komisje "nie zdążyły ostemplować", podważa legalność referendum. Jednak Najwyższa Komisja Wyborcza stoi na stanowisku, że nie wpłynęło to prawomocność plebiscytu, ponieważ decyzja o uznaniu takich kart została podjęta jeszcze przed zakończeniem głosowania, a przedstawiciele partii rządzącej oraz partii opozycyjnych - obecni w komisjach w charakterze obserwatorów - podpisali odpowiednie protokoły, co jest prawnie wiążące.
Lider głównego opozycyjnego ugrupowania w Turcji, Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP), Kemal Kilicdaroglu ocenił, że w swej kampanii na rzecz zmiany systemu rządów z parlamentarnego na prezydencki przedstawiciele kół rządowych podejmowali działania "na granicy prawa". CPH zapowiadała wcześniej, że będzie się domagać ponownego przeliczenia co najmniej 60 proc. głosów.
W niedzielnym referendum - według oficjalnych wyników - 51,3 proc. Turków opowiedziało się za zmianami w konstytucji, wprowadzającymi prezydencki system rządów. Takie wyniki po przeliczeniu 99 proc. głosów podała rządowa agencja prasowa Anatolia. Według agencji wysoki odsetek poparcia dla zmian w konstytucji odnotowano w rejonie środkowej Anatolii, podczas gdy na "nie" w referendum głosowano w trzech największych ośrodkach miejskich: Stambule, Ankarze i Izmirze, oraz na zamieszkanym głównie przez Kurdów południowym wschodzie kraju.
JP/PAP
Kiks
Nie zdziwię się, że wcześniej czy później Erdogana spotka to, za czym tak bardzo optuje.