Szyiccy rebelianci Huti przeprowadzili skuteczny atak rakietowy na bazę sił koalicji dowodzonej przez Arabię Saudyjska. Baza mieści się w muhafazie (prowincji) Ta'izz nad cieśniną Bab al-Mandab w Jemenie. Skutki ataku nie są na razie potwierdzone, ale nieoficjalne informacje mówią o śmierci od 80 do około 150 żołnierzy wojsk interwencyjnych. Wśród zabitych są żołnierze z Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Maroka, Sudanu, a także z jemeńskich wojsk prorządowych. Jedną z ofiar jest saudyjski pułkownik Abdullah al-Sahyan, dowódca sił specjalnych, kolejną wysoki rangą oficer z ZEA.

To nie pierwsze takie zdarzenie podczas wojny w Jemenie. We wrześniu br. w wyniku podobnego ataku z użyciem rakiety Toczka zginęło 67 żołnierzy z ZEA, Arabii Saudyjskiej i Bahrajnu. Państwa arabskie biorące udział w interwencji zdecydowały wtedy o rozmieszczeniu w Jemenie systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych Patriot, które co najmniej kilkukrotnie przechwytywały pociski balistyczne w trakcie działań koalicji przeciwko rebeliantom Huti. Nie wiadomo jednak, czy cel obecnego ataku był w zasięgu zestawu Patriot rozmieszczonego i znajdującego się w trybie dyżuru bojowego oraz czy system został użyty.

Czytaj więcej: Rakieta balistyczna Toczka zestrzelona nad Jemenem

Do ataku doszło tuż przed zapowiedzianym przez Saudyjczyków tygodniowym rozejmem. Ma ono być gestem dobrej woli poprzedzającym rozpoczynające się rozmowy pokojowe w Genewie, których celem jest wypracowanie politycznego rozwiązania wojny domowej w Jemenie na bazie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr. 2216 z kwietnia tego roku.