Reklama
  • Przegląd prasy
  • Wiadomości

Poniedziałkowy przegląd mediów; Mamy trzy lata na przygotowania,aby uniknąć wojny; Zachód nie rozumie powagi sytuacji

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

Autor. PGZ
Reklama

Gazeta Wyborcza:„Cenckiewicz odtajnia dokumenty” „W liczącym 107 stron „raporcie cząstkowym” ogłoszonym przez Cenckiewicza i jego ludzi dużą część zajmują załączniki. Wśród nich są odtajnione dokumenty SKW i prokuratury wojskowej. Protokoły przesłuchań prokuratura odtajniła na wniosek Sławomira Cenckiewicza 29 listopada, tuż przed tym,jak on sam i pozostali członkowie komisji zostali odwołani W liczącym 107 stron „raporcie cząstkowym” ogłoszonym przez Cenckiewicza i jego ludzi dużą część zajmują załączniki. Wśród nich są odtajnione dokumenty SKW i prokuratury wojskowej. Te drugie to zapisy przesłuchań z 2017 r., gdy przed ppłk. Janem Zarosą z wydziału spraw wojskowych warszawskiej prokuratury okręgowej stanęli: Donald Tusk, były sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki, byli szefowie MON Bogdan Klich i Tomasz Siemoniak oraz szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Wszyscy oni są dziś politykami sejmowej większości. Tusk to kandydat na premiera, Cichocki kieruje Kancelarią Sejmu, zaś Klich, Siemoniak i Sienkiewicz to parlamentarzyści. W swoim raporcie komisja „lex Tusk” zawarła „rekomendację”, że żaden z nich nie powinien pełnić funkcji publicznych „związanych z bezpieczeństwem państwa”. Podstawą do takich stwierdzeń są m.in. protokoły przesłuchań Tuska i pozostałych. Prokuratura nadała im klauzulę „ściśle tajne”. Odtajnił je dopiero Cenckiewicz (dokładnie prokuratura na wniosek Cenckiewicza) 29 listopada 2023 r., czyli w dniu publicznego zaprezentowania raportu przez komisję i późniejszego odwołania jej członków. Przesłuchania były prowadzone w ramach kuriozalnego śledztwa, w którym Noskowi i Pytlowi zarzucono zbrodnię „zdrady stanu” i „nielegalne kontakty z FSB”. Gen. Pytel był nawet w związku z tą sprawą zatrzymany przez żandarmerię i doprowadzony do prokuratury w celu przedstawienia zarzutów. Śledztwo nadal trwa, choć już trzy razy generałowie dostawali z prokuratury informację, że zostało ono zakończone. Nie podawano przy tym, czy powstał akt oskarżenia, czy też postępowanie umorzono. Gdy występowali z wnioskiem o zapoznanie się z aktami, prokuratura odpisywała, że zarządzenie o zakończeniu śledztwa już nie obowiązuje i wszczęto je ponownie.Teraz - dzięki komisji Cenckiewicza - mamy okazję do zapoznania się z aktami, które są podstawą do stawiania poważnych zarzutów szefom SKW i próby wyeliminowania Tuska z życia publicznego.Przesłuchanie Tuska liczy 13 stron. Pytania stawiane przez ppłk. Zarosę mają często charakter publicystyczny, a czasem przypominają telewizyjny quiz. Generalnie prokurator zmierza do tego, by udowodnić, że były premier nie traktował rosyjskiego kontrwywiadu jako struktury wrogiej Polsce i NATO. Dowód? Takiego sformułowania (że FSB to „wroga służba”) nie ma w dokumentach wymienianych między FSB a SKW ani we wnioskach SKW o nawiązanie relacji z FSB. Na str. 6 protokołu przesłuchania Tuska płk Zarosa dopytuje: „[czy świadek może powiedzieć] ze strony służby jakiego państwa wynikało najmniejsze zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski?”. Tusk „Ogólnie rzecz biorąc, aktywność każdej służby obcego państwa stanowi zagrożenie”. Prokurator: „Co [świadek] rozumie pod pojęciem służba partnerska innego państwa”. Tusk: „Nie kojarzę takiego terminu”. Prokurator: „Co świadek rozumie pod pojęciem służba wroga”. Tusk: „Poprzez pojęcie służba wroga rozumiem służbę wroga”. Prokurator: „Jak w informacjach rocznych SKW nazywane były służby specjalne Federacji Rosyjskiej?”. Tusk „Nie wiem, ale przypuszczam, że pod nazwami własnymi”. Prokurator: „Czy wyżej wymienione służby były określane jako służba wroga”. Tusk: „Nie wiem, ale nie mogę wykluczyć”. Prokurator: „Czy w ocenie świadka FSB to służba specjalna państwa, którego doktryny obronne pozostają w opozycji do Sojuszu Północnoatlantyckiego?”. Tusk: „Wg mojej wiedzy FSB jest służbą rosyjską. Nie jestem specjalistą od doktryn wojennych, ale oczywiste jest, że w kontekście militarnym Rosja stanowi konkurencję czy wręcz wyzwanie dla NATO”.”

Reklama

Wojciech Czuchnowski: Gazeta Wyborcza:„Zdrada tajemnic i kłamstwa” „Byli szefowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego zarzucają komisji „lex Tusk” manipulacje, ale też ujawnienie tajemnic państwowych. Piszą: „Publikacja raportu osłabia powagę państwa, ma menu kontekstowe”.Byli szefowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego zarzucają komisji „lex Tusk” manipulacje, ale też ujawnienie tajemnic państwowych. Piszą: „Publikacja raportu osłabia powagę państwa, ma menu kontekstowe”.„Raport jest dokumentem wyłącznie o charakterze politycznym, a nie merytorycznym. Bezrefleksyjne i niczym innym niż interes polityczny nieuzasadnione odtajnienie i upublicznienie dokumentów stanowiących tajemnicę państwową stwarza bezprecedensowe i bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa RP” - napisali we wspólnym oświadczeniu generałowie Janusz Nosek i Piotr Pytel oraz płk Krzysztof Dusza. Trzech oficerów jest negatywnymi bohaterami raportu opublikowanego w ostatnią środę przez powołaną przez PiS komisję ds. badania rosyjskich wpływów w latach 2007-22, którą kierował Sławomir Cenktiewicz, jeden z najbliższych ludzi Antoniego Macierewicza. Raport uderza w Donalda Tuska, kandydata na premiera zwycięskiej koalicji sił demokratycznych, oraz ważnych polityków KO - byłego szefa MSW i koordynatora służb specjalnych Bartłomieja Sienkiewicza i byłego szefa MON Tomasza Siemoniaka. Opiera się na materiałach śledztwa, w którym prokuratura Zbigniewa Ziobry próbuje udowodnić, że SKW w latach 2007-15 miała groźne dla bezpieczeństwa Polski kontakty ze służbami Rosji, a Tusk i jego ministrowie się na to zgadzali.W „cząstkowym raporcie”, opublikowanym dwie godziny przed odwołaniem przez Sejm członków komisji, Cenckiewicz i jego kompani „rekomendują” (to najwyższa możliwa forma kary od komisji „lex Tusk”), by nie powierzać Tuskowi, Siemoniakowi czy Sienkiewiczowi żadnych stanowisk związanych z bezpieczeństwem państwa. Czyli w praktyce wykluczyć ich z polityki. W „Wyborczej” wielokrotnie pisaliśmy, że tezy o „zdradzie SKW” powtórzone teraz w raporcie oparte są na manipulacjach i złej woli polityków PiS, głównie ze środowiska Macierewicza. Wykorzystują oni oficjalne relacje między służbami Polski i Federacji Rosyjskie j do wytaczania najcięższych oskarżeń. Pomijają przy tym fakt, że część porozumienia dotyczyła ochrony polskich żołnierzy i wojskowych transportów, które przez Rosję miały iść do Afganistanu i Iraku. Przemilczają również, że porozumienie ostatecznie nie weszło w życie z powodu agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r.”

Paweł Kryszczak: Gazeta Polska Codziennie:„Wojsko Polskie zamawia kolejne haubice samobieżne K9” „W ubiegłym tygodniu została podpisana kolejna umowa wykonawcza pomiędzy Agencją Uzbrojenia a Hanwha Defense na pozyskanie haubic samobieżnych rodziny K9 (sześć egzemplarzy K9A1 oraz 146 K9PL) dla Sił Zbrojnych RP. Tym samym Siły Zbrojne RP będą dysponować aż 364 systemami z rodziny K9 oraz wcześniej zamówionymi 170 samobieżnymi armatohaubicami AHS Krab.. 1 grudnia została ponadto podpisana umowa ramowa dotycząca pozyskania ponad tysiąca wozów towarzyszących do haubic samobieżnych znajdujących się w wyposażeniu Sił Zbrojnych RP. Wojna na Ukrainie po raz kolejny udowodniła, jak kluczową rolę na polu walki odgrywają systemy artyleryjskie. Według ekspertów ponad 70 proc. strat wśród wojskowych wynika z ostrzału zarówno artylerii lufowej, jak i rakietowej. Widzimy przy tym bardzo duże zużycie tych cennych systemów w toku prowadzonych walk. Dlatego tak ważne jest dysponowanie potężną liczbą systemów artylerii, w tym tej lufowej, i zapasami pocisków.Więcej K9 dla Wojska Polskiego - Wyciągamy wnioski z wojny na Ukrainie. Modernizujemy wojska rakietowe i artylerię. Zgodnie z rekomendacją SGWP i DGRSZ Wojsko Polskie powinno mieć ponad tysiąc armatohaubic 155-mm. Dlatego dziś zawarto kolejną umowę wykonawczą na pozyskanie sześciu haubic samobieżnych K9AI oraz 146 w wersji IC9PL wraz z pakietem szkoleniowym, logistycznym i zapasem amunicji - napisał szef MON Mariusz Błaszczak na portalu społecznościowym X.”

Reklama

Interia.pl:„”Katastrofalne błędy Ukraińców”. Gen. Komornicki: Złamano wszystkie zasady” „Złamane zostały wszystkie elementy sztuki wojennej. W sytuacji, kiedy ukraińska armia nie posiadała określonych zdolności niezbędnych do przeprowadzenia kontrofensywy” - twierdzi generał Leon Komornicki.Zdaniem byłego wojskowego w ostatnich miesiącach Siły Zbrojne Ukrainy, politycy i państwa sojusznicze popełniły szereg błędów, które wpłynęły na brak sukcesów na froncie. Jednym z podstawowych błędów na które wskazuje były zastępca Szefa Sztabu Generalnego WP była długa przerwa w działaniach ofensywnych Ukrainy. W momencie, gdy świat przyglądał się bitwie o Bachmut, Rosja otrzymała czas na przygotowanie się do obrony terytoriów zdobytych w pierwszych tygodniach wojny. Rosyjska armia miała ponad osiem miesięcy na przygotowanie obrony. To jest coś niesamowitego, ja nie przypominam sobie w historii wojen, żeby jakakolwiek armia, która przegrała pierwsze uderzenie, pierwszy etap wojny, dostała w prezencie osiem miesięcy pauzy strategicznej, żeby mogła się pozbierać. Tak to wyglądało, jakby ktoś dał ten czas w prezencie twierdzi w Kanale Politycznym. Generał zwrócił także uwagę na działania krajów Zachodu. Politycy i wojskowi z krajów NATO przez wiele miesięcy przyglądali się sytuacji, nie dostarczając na czas pomocy. Zabrakło synchronizacji, koordynacji strategicznej ze strony Zachodu. Rosji o to chodziło, specjalnie straszono atakiem, a politycy bali się i podejmowali spóźnione decyzje. Już w kwietniu ubiegłego roku mówiłem, że jest pół roku opóźnienia, a w lutym był już to rok. Kto dostarcza na front sprzęt z opóźnieniem, ten nie daje go w ogóle. Takiego pojęcia „że będzie” na wojnie nie ma podkreśla gen. Komornicki.”

Wyborcza.pl:„Kreml wciąż poluje na „mięso armatnie” „Choć już drugi raz w tym roku armia Rosji została zwiększona, apetytu Kremla na „mięso armatnie” wcale to nie zaspokoi.Zgodnie z ogłoszonym 1 grudnia dekretem prezydenta Władimira Putina siły zbrojne Federacji Rosyjskiej mają teraz liczyć 2 209 130 ludzi, z czego 1 mln 320 tys. to żołnierze. W szeregach przybyło więc 130 tys. wojskowych. reszta (889 130) to cywilni pracownicy wojska, personel pomocniczy - jego pan Kremla nie zwiększył. Podobnie postąpił też na początku roku, kiedy podnosił liczebność armii o 170 tys. mundurowych. Liczba ludzi, jak to określają Rosjanie, „noszących pagony”, czyli wojskowych, policjantów, różnorakich służb mundurowych, sięga więc już astronomicznego pułapu 5 mln, czyli takiego, jaki był w dwa razy ludniejszym Związku Radzieckim (obecnie - 145 mln). Jeśli do tego dorzucić jeszcze 2,5 mln czynowników (oni też są zhierarchizowani wedle zasad wojskowych) i 3 mln robotników zbrojeniówki, to wychodzi, że 72 mln Rosjan w wieku produkcyjnym zatrudnionych w sektorach cywilnych musi utrzymać 10 mln funkcjonariuszy „carskich”. To ogromne brzemię, które przez dłuższy czas jest w stanie unieść tylko gospodarka żyjąca z „naturalnej renty”, czyli surowców, jakie daje przyroda, albo, jak to określił Julian Tuwim, z tego, co „im z ziemi sikło”. A z zapełnieniem szeregów do limitów wyznaczanych i raz za razem powiększanych przez Putina komendy uzupełnień mają coraz większe kłopoty. Muszą się więc zadowalać materiałem ludzkim pośledniej jakości i szukać go wśród najsłabszych, pozbawionych praw grup ludności. Najprościej skłaniać do kontraktowej służby na froncie oczywiście skazańców. Tych Rosja trzyma w łagrach, aresztach i więzieniach wielu, bo ok. 430 tys. Ale ten kontyngent jest już wydrenowany, bo więźniów, którzy nadawali się do noszenia broni, zabrali na font Jewgienij Prigożyn i ministerstwo obrony do swoich oddziałów szturmowych.Obfitą bazą pokarmową dla armii są rekordowo dziś w całej historii Federacji Rosyjskiej liczni ludzie pogrążeni w beznadziejnych długach. Banki, współpracując z komisjami uzupełnień, wskazują im kredytobiorców, którzy znaleźli się w sytuacji krytycznej. Tego, kto zgodzi się podpisać kontrakt, od razu przestają nachodzić komornicy. Wysoki żołd (pięć razy wyższy od aktualnej rosyjskiej mediany, która wynosi dziś nieco ponad 40 tys. rubli, czyli ok. 1,8 tys. zł) daje nadzieję na spłatę kredytu, a w przypadku śmierci kredytobiorcy na froncie rodzina otrzymuje odszkodowanie większe, niż - korzystnie dla swoich bliskich - poległy zarobiłby przez całe życie. Kolejnym rezerwuarem, z którego Kreml może zaczerpnąć materiał dla „maszynki do mięsa”, jak co przytomniejsi Rosjanie nazywają front, są gastarbeiterzy z byłych republik ZSRR, którzy wieloletnią ciężką pracą i kosztem licznych starań otrzymali wymarzone obywatelstwo.Teraz rozumieją, że wpadli w pułapkę, bo „matuszka Rossija”, która ich przygarnęła, dziś wygarnia swych właśnie adoptowanych synów na front, prowadząc obławy na budowach, w hotelach robotniczych czy muzułmańskich domach modlitwy.”

Reklama

Onet.pl:„Profesor Akademii Wojskowej USA podaje sześć przyczyn impasu na froncie. „Brak powodów do optymizmu” „Na froncie w Ukrainie trwa impas — przyznał to nawet głównodowodzący ukraińskich sił zbrojnych. Amerykański historyk wojskowości Frederick Kagan uważa, że pat wynika m.in. z niechęci Zachodu do dostarczania broni dla Kijowa oraz niewystarczających zdolności ukraińskiego uzbrojenia. Eksperci szacują, że Rosja produkuje obecnie siedem razy więcej pocisków artyleryjskich niż Zachód. Moskwa zaopatruje się również w Korei Północnej i z pomocą Iranu. Tymczasem Europejczycy są dalecy od spełnienia obietnicy dostarczenia Ukrainie miliona pocisków artyleryjskich do marca przyszłego roku. Historyk wojskowości z Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych w West Point ostrzega, że zmniejszenie amerykańskiej pomocy wojskowej doprowadzi do rosyjskiego zwycięstwa na polu bitwy. Frederick Kagan stwierdził, że „byłaby to katastrofa nie tylko dla Ukrainy, ale także dla NATO i Stanów Zjednoczonych”. Zima jest tuż za rogiem. Wygląda na to, że ukraińska kontrofensywa się nie powiodła. Sojusznicy Ukrainy są zmęczeni, a ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski najwyraźniej popadł w spór z głównodowodzącym ukraińskich sił zbrojnych Walerijem Załużnym.”Podobnie jak w pierwszej wojnie światowej, osiągnęliśmy równowagę poziomów technicznych, która stawia nas w sytuacji patowej” — stwierdził generał cztery tygodnie temu w eseju i wywiadzie dla brytyjskiego tygodnika „The Economist”. Załużny stwierdził, że aby przezwyciężyć ten impas, potrzebna byłaby cudowna broń, taka, jaką niegdyś był chiński proch strzelniczy.Zełenski, który walczy w Waszyngtonie i Brukseli o utrzymanie poparcia dla Ukrainy, jest wyraźnie zakłopotany otwartym brakiem optymizmu ze strony swojego najważniejszego oficera wojskowego.”Wszyscy są zmęczeni i są różne opinie”, powiedział, komentując uwagi szefa swojej armii na konferencji prasowej z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Potem jednak dodał: „Ale to nie jest pat”. Jego zastępca Igor Żółkiew był znacznie bardziej dosadny. Stwierdził on, że mówienie o impasie „ułatwia pracę agresorowi” i wywołuje „panikę” wśród sojuszników. Spór między prezydentem a najwyższym rangą wojskowym pokazuje, że jedność Ukraińców wystawiana jest na próbę.”

polskieradio.pl:„Szef BBN: aby uniknąć wojny z Rosją, kraje wschodniej flanki NATO mają 3 lata na przygotowania” „Szef BBN: aby uniknąć wojny z Rosją, kraje wschodniej flanki NATO mają 3 lata na przygotowania. by uniknąć wojny z Rosją, kraje ze wschodniej flanki NATO powinny przyjąć 3–letni horyzont czasowy na przygotowanie się do konfrontacji – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” minister w Kancelarii Prezydenta RP, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. Jacek Siewiera odniósł się w wywiadzie, opublikowanym w sobotnim „Naszym Dzienniku”, do pytania o współpracę z nową sejmową większością, która ma odmienny stosunek w wielu sprawach niż prezydent.”Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to z dotychczasowych wypowiedzi niektórych polityków oraz rozmów, jakie przeprowadziłem, odczytuję, że zasadnicze kierunki będą respektowane. Prezydent oczekuje, iż cele dotyczące kształtowania armii, zwiększania liczebności wojska oraz modernizacji nie będą radykalnie zmieniane” – powiedział Jacek Siewiera. Szef BBN odniósł się także do stwierdzenia, że opozycja, która zdobyła większość w Sejmie, twierdzi, że MON kupuje za dużo sprzętu, krytykuje zakup 500 sztuk HIMARS–ów. „Krytykowanie zakupów pod pretekstem np. tego, że producent nie dostarczył takich ilości uzbrojenia do armii USA, to chybiona argumentacja (…). Ponieważ odwołuje się do produkcji i dostaw z czasów pokoju, czyli sprzed 2022 r. Właściwe byłoby porównanie naszych zakupów do ilości wieloprowadnicowych systemów rakietowych, które zostały dotychczas zniszczone po stronie rosyjskiej i ukraińskiej. Rosjanie stracili ok. 900 sztuk takich zestawów, Ukraina ponad 500” – ocenił Siewiera. Rozmówca „Naszego Dziennika” zapytany został, jakie działania podejmie prezydent, jeśli nowy rząd po sprawdzeniu kontraktów uzna, że trzeba ograniczyć zakupy dla armii.”Nowa większość parlamentarna, która może stworzyć rząd, ma naturalne prawo do przeprowadzenie audytu i własnej oceny stanu Sił Zbrojnych. Natomiast, jeżeli ten audyt miałby prowadzić do zrywania kontraktów zbrojeniowych bez odniesienia się do rzeczywistych potrzeb armii i do planowania operacyjnego, byłby to sygnał niezwykle niepokojący. Ten kierunek na pewno spotka się z brakiem akceptacji ze strony prezydenta” – odpowiedział. Zapytany był też, czy realne jest zagrożenie, że może dojść do ataku ze strony Rosji na Pakt Północnoatlantycki, co przewidziano w raporcie Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej, więc państwa Zachodu mają 5–9 lat na przygotowanie się na jego odparcie.”Niestety tak. Ta analiza jest zbieżna z opracowaniami przygotowanymi w USA. Jednak moim zdaniem widełki czasowe przedstawione przez niemieckich analityków są zbyt optymistyczne. Jeśli chcemy uniknąć wojny, to kraje NATO znajdujące się na wschodniej flance powinny przyjąć krótszy, 3–letni horyzont czasowy na przygotowanie się do konfrontacji. To czas, w którym na wschodniej flance musi powstać potencjał będący jasnym sygnałem odstraszającym przed agresją” – podkreślił szef BBN. „Przemysł zbrojeniowy w Rosji pracuje w trybie trzyzmianowym i jest w stanie odbudować zasoby w ciągu najbliższych trzech lat” – dodał Jacek Siewiera.”

Reklama

polskieradio.pl:„”Są koszmarem dla okupantów”. Resort obrony Ukrainy chwali polskie armatohaubice Krab” „Ministerstwo obrony Ukrainy podziękowało Polsce za wspieranie jej armii w wojnie z Rosją, a przede wszystkim za dostawy armatohaubic Krab, które nazwano „koszmarem” dla rosyjskich okupantów oraz „bronią zwycięstwa”.”Dziś pragniemy wyrazić wdzięczność polskim partnerom z @MON_GOV_PL (Ministerstwa Obrony Narodowej) za nieustające wsparcie, a w szczególności za dostarczenie nam haubicy samobieżnej AHS Krab” - napisał ukraiński resort na platformie X.”Krab stał się jedną z pierwszych broni artyleryjskich kalibru 155 mm w służbie ukraińskiej armii. Haubica ta stała się także koszmarem dla okupantów w zręcznych rękach artylerzystów Ukrainy” – podkreślono.”

Wp.pl:„Brytyjczycy nie mają wątpliwości. Wskazali kluczową broń Rosjan” „Wysiłki zarówno Rosji, jak i Ukrainy, aby pokonać naziemne systemy obrony przeciwlotniczej przeciwnika, pozostają jednym z najważniejszych pól rywalizacji w trwającej wojnie - przekazało brytyjskie ministerstwo obrony. W codziennej aktualizacji wywiadowczej wyjaśniono, że po stronie rosyjskiej krytyczną i w dużej mierze skuteczną rolę odgrywa SA-15 Tor. SA-15 Tor (to kod NATO, Rosjanie posługują się nazwą 9K330 Tor) to system pocisków typu ziemia-powietrze krótkiego zasięgu. Cechuje się maksymalnym zasięgiem ok. 15 km. Jest obsługiwany przez jednostki obrony powietrznej armii rosyjskiej i wykorzystywany do ochrony pierwszej linii wojsk lądowych.Jak dodano w komunikacie brytyjskiego ministerstwa obrony, kontrastuje to z innymi systemami krótkiego zasięgu, takimi jak SA-22 Pancyr. Te ostatnie są obsługiwane przez rosyjskie siły powietrzne, które zazwyczaj chronią węzły dowodzenia, systemy pocisków ziemia-powietrze dalekiego zasięgu i bazy lotnicze.”Działając jako faktyczna pierwsza linia rozbudowanej rosyjskiej sieci obrony powietrznej na Ukrainie, SA-15 jest obecnie szczególnie wykorzystywany do przeciwdziałania ukraińskim operacjom bezzałogowych statków powietrznych. Jednym z kluczowych ograniczeń systemu w obecnej wojnie jest prawdopodobnie wytrzymałość jego załogi. Przy ustalonym przydziale tylko trzech osób do każdego systemu, jest wysoce prawdopodobne, że utrzymywanie wysokiego stanu gotowości przez dłuższy czas stanowi ekstremalny test wytrzymałości” - napisano. Historia systemu SA-15 sięga czasów ZSRR, powstał on na początku lat 80 XX w. Dzięki nowoczesnemu jak na tamte lata radarowi i wysokiemu stopniowi automatyzacji, SA-15 nadal jest w stanie zwalczać różnego rodzaju cele powietrzne - samoloty, śmigłowce, a nawet bezzałogowe statki powietrzne (UAV), pociski manewrujące i pociski kierowane. Rosjanie dokonali już kilku modyfikacji tego systemu, w 1991 r. zaprezentowali Tor-M, a później także Tor-M1 i Tor-M2. Usprawnione wersje zapewniają m.in. lepszy zasięg minimalny (w Tor-M2 wynosi on 1 km). Pociski wykorzystywane w tym rosyjskim systemie posiadają ok. 15-kilogramową głowicą bojową i osiągają prędkość ok. 900 m/s. Zastosowano tutaj gąsienicowe podwozie, dzięki czemu SA-15 pozwala na przemieszczanie się w terenie, nawet w trudniejszych warunkach.”

Reklama

Rp.pl:„”Chiny: Okręt wojenny USA wpłynął na nasze wody terytorialne” „Chińska armia oskarżyła USA o to, że okręt amerykańskiej marynarki wojennej „nielegalnie wpłynął na wody” w pobliżu rafy Ayungin, do której prawa rości sobie Pekin. Chiny uważają, że rafa Ayungin znajduje się w obrębie wód znajdujących się pod ich jurysdykcją, czyli w obrębie tak zwanej „linii dziewięciu kresek”.W 2016 roku międzynarodowy trybunał orzekł jednak, że roszczenia Chin obejmujące niemal cały akwen Morza Południowochińskiego są nieuprawnione.Rafa Ayungin znajduje się ok. 105 km od filipińskiej prowincji Palawan i leży w obrębie wyłącznej strefy ekonomicznej Filipin. „USA poważnie osłabiły pokój i stabilność w regionie” - głosi oświadczenie rzecznika chińskiej armii. Rzecznik dodał, że okręty USA celowo wpływają na Morze Południowochińskie i „poważnie naruszają suwerenność Chin”.Chiny znajdują się w sporze z kilkoma państwami Azji południowo-wschodniej (m.in. Filipinami i Wietnamem) w związku z roszczeniami do wód Morza Południowochińskiego.Rzecznik chińskiej armii poinformował, że w związku z pojawieniem się okrętu USA na wodach w rejonie rafy Ayungin Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wysłała siły morskie, aby monitorowały ruchy amerykańskiej jednostki, a chińskie siły „w tym teatrze działań są cały czas w stanie najwyższej gotowości, by zdecydowanie bronić suwerenności państwa”.”

Agaton Koziński: Wprost:„Zachód nie rozumie powagi sytuacji” ” Przesmyk suwalski jest problemem w czasie pokoju. W czasie wojny przestałby nim być. Gdyby coś naprawdę zaczęło się dziać, to POLSKIE CZOŁGI ZAJMĄ BARDZO SZYBKO OBWÓD KRÓLEWIECKI. Nie będzie z tym większego problemu - mówi GEN. RIHO TERRAS. były dowódca Estońskich Sił Obronnych, europoseł. Dlaczego ukraińska kontrofensywa nie przyniosła efektu? Oczekiwania wobec niej były wysokie. Wysokie były oczekiwania dziennikarzy. Przede wszystkim należy spojrzeć na to, jakie wsparcie otrzymała ukraińska armia. Ono było zbyt małe i pojawiło się zbyt późno. Amerykanie nie wspierają Ukrainy z całego serca. USA przez 20 lat walk w Afganistanie każdego dnia wydawały na tę wojnę 300 mln dolarów a przecież to nie była prawdziwa wojna, tylko walka z terrorystami. Teraz z radością ogłaszają 1-1,5 mld dolarów na obecną wojnę (łącznie około 60 miliardów). To nie jest poważne. A jeśli Amerykanie nie angażują się w pełni, to Europa uzyskuje usprawiedliwienie, by nie zrobić tego samego. To sprawia, że Ukraina dostaje przestarzałe uzbrojenie, poza tym dostaje je późno i w zbyt małych ilościach. Natomiast Rosja dostała wystarczająco dużo czasu, żeby zbudować długie i głębokie linie obronne.Takie linie obronne to znak rozpoznawczy rosyjskiej armii.Tak, udało im się zaminować 30 tys. km kwadratowych ukraińskiego terytorium. Jeśli rozminowy-wanie tego terenu będzie przebiegać w obecnym tempie, zajmie to 4000 lat. Na to jeszcze nakłada się specyfika współczesnej wojny. Po raz pierwszy w konflikcie na taką skalę, obie strony wiedzą, że cokolwiek zrobią, to ich przeciwnik to zobaczy. Dziś nie da się przeprowadzić żadnej tajnej operacji. Gdy tylko jedna strona próbuje użyć większej formacji, brygady lub dywizji, druga strona od razu to widzi -i natychmiast uderza w to miejsce. Właśnie taka sytuacja doprowadziła do tego, że dziś ten konflikt utknął w miejscu.Tylko jeśli ten konflikt utknął, to znaczy, że Rosja go wygrywa.Tak. Ukraińcy są w stanie utrzymać własne pozycje, ale nie są w stanie odzyskać terytoriów, które utraciły wcześniej. Właśnie dlatego linia frontu stoi w tym samym miejscu.”

Reklama

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama