Reklama
  • Komentarz
  • Opinia
  • Wiadomości

Offsetowe nowości w wykonaniu MON i o tym, o co naprawdę chodzi

W czwartek 9 października bieżącego roku miało miejsce seminarium, organizowane przez Polską Grupę Zbrojeniową pt. „Offset narzędziem ochrony podstawowych interesów bezpieczeństwa Państwa”, na którym to też miałem przyjemność wygłosić kilka zdań na temat praktycznych problemów związanych z offsetem dla przedstawicieli polskiej zbrojeniówki. 

Fot. st. chor. Adam ROIK/Zespół Reporterski Combat Camera DO SZ
Fot. st. chor. Adam ROIK/Zespół Reporterski Combat Camera DO SZ

Bardzo ciekawy był wykład Pana Generała Sławomira  Butlaka. Opowiadał w jaki sposób MON przygotowuje się do programu Wisła – obrona przeciwlotnicza oraz przeciwrakietowa średniego zasięgu w zakresie offsetu. Wyglądało na to, iż przygotowania są poważne i współpraca z krajowym przemysłem układać się powinna dobrze lub nawet bardzo dobrze. Wystąpienie Pana Generała było świetnie przygotowane. Widać było, że chce on współpracować z przemysłem, poważnie rozważa propozycje ze strony krajowych producentów. Większość  uczestników seminarium podkreślało, że możliwości offsetowe, wynikające głównie z programu Wisła i trochę z innych, stanowią ostatnią szansę na rozwój dla krajowego przemysłu po przeprowadzeniu udanej restrukturyzacji. Jeżeli omawiane działania nie zostaną zakończone pomyślnie, to przemysł obronny będzie można „zaorać”.

Pozostaje pytanie o to, czy panu Generałowi Butlakowi się uda. Istnieją pewne poważne przesłanki, że niestety może się  nie udać. W miniony wtorek uczestniczyłem w forum przemysłu obronnego USA – Polska. Ze strony politycznej wystąpienia mieli Sekretarz Stanu w MON – Pan Czesław Mroczek i Pan Ambasador USA – Steven Mull. Politycznie wypadło bardzo dobrze. Zdziwiło mnie natomiast to, że organizatorem forum jest Departament Polityki Zbrojeniowej MON, a nie ambasada – jak to jest w zwyczaju. Z przebiegu forum i rozmów kuluarowych można było łatwo wywnioskować, iż Raytheon jest pewny wygranej w przetargu na obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową. Jest jeszcze coś bardziej niepokojącego. Podczas forum mówiono tylko o współpracy w programie Narew (obrona przeciwlotnicza krótkiego zasięgu) tak jakby zwycięzca programu Wisła był już wybrany i nie było potrzeby dyskusji. Postawa koncernu Raytheon wobec przemysłu wygląda na hardą. Co prawda podpisuje on jakieś listy intencyjne, ale zdaniem większości przedstawicieli zbrojeniówki są one przygotowywane celem pokazania woli współpracy z przemysłem, a w rzeczywistości mają niewielkie znaczenie. Niestety wydaje się, iż większość struktur naszego MON utwierdza Raytheon w przekonaniu, że jest on absolutnym faworytem, który niewiele musi się starać. Polityczna presja na wybranie amerykańskiego dostawcy jest bardzo silna. Faworyt oficjalnie mówi, że planuje 50% wartości zamówienia reinwestować jako offset w Polsce. Jest to nieporozumienie, które zostało „kupione” przez media. Nie chodzi o 50% offsetu, tylko o to, że Raytheon zakłada, iż 50% zamówienia powierzy polskim firmom. Nie mówi jednak, czy chodzi o procent, który jest liczony od wartości zamówienia czy od np. ilości tzw. roboczogodzin. A przecież „tam” pracuje się 1000 godzin nad rakietą, a w Polsce 1000 godzin przy przekładaniu skrzyń i przy podwoziach do Jelcza – nie są to "równe" godziny. Tymczasem zaprzyjaźnione mrówki wędrujące po centrali koncernu szepczą, iż w pierwszych 7 latach kontraktu inwestycje w polski przemysł sięgną 3-5% wartości zamówienia, a później mogą one wzrosnąć na 20-25%. Czyżby to była prawda? W sytuacji, gdy MON prawie otwarcie deklaruje wybór dostawcy, to nie ma on motywacji do dawania polskiemu przemysłowi niczego poza minimum – wypadałoby poczytać podręczniki mówiące o prowadzeniu negocjacji. Drugi potencjalny dostawca – MBDA/Thales, poprzez najwyższe czynniki polityczne swojego kraju, proponuje produkcję istotnych elementów systemu w Polsce. Dostęp do kodów nie jest zagwarantowany, mimo że ambasador Francji raczył się wyrazić, iż w oferowanych systemach nie będzie „czarnych skrzynek”. Niemniej jednak, gdy jest się producentem to łatwiej wynegocjować z właścicielem technologii dostęp do kodów źródłowych. Podkreślam, że ze strony prawnej rekomendacja Inspektoratu Uzbrojenia nie jest wiążąca.

Niestety nie jestem optymistą i wygląda na to, że polska zbrojeniówka zostanie „zaorana”, chyba że ktoś uzmysłowi decydentom na szczeblu wyższym niż MON, że wydawanie co najmniej kilkunastu miliardów złotych bez zagwarantowania Polsce godziwego zwrotu w postaci inwestycji w polskie możliwości obronne stanowi marnotrawienie pieniędzy podatników.

Ostatnio usłyszałem od mądrego człowieka, że zakupy uzbrojenia pod względem korzyści dla kraju należy hierarchizować według następujących kryteriów poczynając od najkorzystniejszego:

  1. jest rodzima technologia, polski właściciel, polski produkt, jak również polska praca;
  2. nieco gorzej jest, gdy pojawia się obca technologia, polski właściciel, polski produkt i praca – Rosomak/Patria;
  3. obca technologia, obcy właściciel, ale produkcja w Polsce, polska praca, często polskie podzespoły – przykład inwestycja Sikorskiego w Mielcu;
  4. ...
  5. obca technologia, obcy produkt, brak możliwości modernizacji i brak polskiej pracy – zakup F-16.

Bardzo to przykre, ale mam przeczucie, że zakup systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej zostanie zrealizowany według najgorszego schematu. I to, jak mówią doświadczenia użytkowników, będzie produkt bardzo drogi w utrzymaniu, z którego eksploatacji wycofują się znacznie od nas bogatsze kraje.

Powyższe wydaje się potwierdzać kontrola projektów badawczo-rozwojowych realizowanych na potrzeby MON-u zarządzona ponoć na prośbę Pana Ministra przez Szefa Sztabu Pana Generała Gocuła. Z nieoficjalnych informacji dochodzących z MON wynika, że kontrola wykonywana jest z tezą, aby pokazać najwyższym decydentom politycznym, że polski przemysł nie jest zdolny do wyprodukowania sprzętu spełniającego potrzeby Sił Zbrojnych. Ma to ułatwić forsowanie prostych zakupów – jako pierwszy w kolejce program Wisła. Pan Generał Gocuł chciałby jak żołnierz zakupić konie, żeby wojsko miało na czym jeździć. Zapomina się jednak o tym, że konie należy karmić, czyścić i inseminować, żeby ich liczba była odpowiednia. I dodam do tego małą prawniczą uwagę. Otóż, jeżeli rzeczywiście kontrola wykaże nieefektywność przekazanych środków to mogą w przyszłości pojawić się zarzuty z kodeksu karnego. Dla przypomnienia – art. 231 i 296 KK i więcej się też zbierze. A przecież nasza dzielna prokuratura posiada w tej kwestii dużą biegłość. Zarzuty za brak nadzoru oraz lekkomyślne szastanie dotacjami, a sięgnijmy pamięcią – kto tak dużo dawał na prace badawczo rozwojowe i kto je nadzorował?


Jarosław Kruk jest partnerem zarządzającym w Kancelarii Prawniczej Kruk i Wspólnicy.  W latach 1997-2000 pracował jako radca prawny w Departamencie Prawnym MSWiA co pozwoliło mu na poznanie specyfiki funkcjonowania administracji publicznej, a zwłaszcza sfery związanej z bezpieczeństwem państwa.  W latach 2007-2010 kierował kompleksową obsługa prawną na rzecz Ministerstwa Gospodarki dotyczącą offsetu.

Wszystkie teksty autora na blogu Defence24.pl

 

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama