Reklama

Siły zbrojne

NIK alarmuje. Zbyt wiele „brzuszków” w polskiej armii [ANALIZA]

Ośrodków Sprawności Fizycznej jest zbyt mało by weszły one do codziennego szkolenia wszystkich żołnierzy zawodowych
Ośrodków Sprawności Fizycznej jest zbyt mało by weszły one do codziennego szkolenia wszystkich żołnierzy zawodowych
Autor. 2msap

Najwyższa Izba Kontroli uznała, że Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych niewłaściwie „realizowało zadania dotyczące wychowania fizycznego, współzawodnictwa sportowego oraz obozów kondycyjno-szkoleniowych”. Niestety kontrolerzy NIK nie ocenili związanej z tymi nieprawidłowościami słabej kondycji fizycznej żołnierzy. Często co czwarty nie jest w stanie zaliczyć corocznych egzaminów sprawnościowych.

Największym problemem polskich Sił Zbrojnych jest to, że opublikowana 28 czerwca 2024 roku krytyczna ocena NIK co do sprawności fizycznej polskiego wojska nie była dla nikogo zaskoczeniem. Po prostu przyzwyczailiśmy się do tego, że duża część żołnierzy spotyka się z WF-em głównie podczas corocznych (teoretycznie obowiązkowych) egzaminów sprawnościowych. Natomiast nie ma systemowego działania mającego zachęcić lub nawet zmusić wszystkich polskich żołnierzy do systematycznych ćwiczeń fizycznych. I raport NIK to potwierdził.

Reklama

Sytuacja jest o tyle dziwna, że za utrzymanie odpowiedniej sprawności fizycznej odpowiadają zarówno sami żołnierze, jak i ich dowódcy. Obowiązek ten nakłada zresztą wprost ustawa o obronie Ojczyzny, i to na pierwszym miejscu listy.

Żołnierz zawodowy jest obowiązany utrzymywać sprawność fizyczną zapewniającą wykonywanie przez niego zadań służbowych. Żołnierz zawodowy jest obowiązany na polecenie dowódcy jednostki do uczestnictwa w zorganizowanych zajęciach z wychowania fizycznego.
Rozdział 1. Art. 332, Pkt 1 i 2 ustawy o obronie Ojczyzny

Z jednej strony żołnierze zawodowi muszą więc sami dbać o sprawność fizyczną zapewniającą zdolność do wykonywania przez nich zadań służbowych. Z drugiej strony odpowiedzialni za to są również ich dowódcy, do których zadań należy m.in. „zapewnienie odpowiednich warunków do utrzymania i rozwijania sprawności zgodnie z obowiązującymi przepisami, zarówno w godzinach służbowych, jak i pozasłużbowych”.

Czytaj też

Przygotowując raport NIK sprawdziła więc zarówno to, jak ze swojego obowiązku utrzymywania kondycji wywiązują się sami żołnierze, jak i ich dowódcy. Dokument opracowano, wybierając cztery jednostki organizacyjne stanowiące swoisty przekrój Sił Zbrojnych RP i realizując „zróżnicowane zadania w obszarze wychowania fizycznego i przygotowania kondycyjnego żołnierzy”. Sprawdzany więc był sztab – a więc Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych w Warszawie, standardowa jednostka liniowa (11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej w Żaganiu), jednostka „specjalna” (6 Brygada Powietrznodesantowa w Krakowie) oraz jednostka „wsparcia działań bojowych” (3 Brygada Rakietowa Obrony Powietrznej w Sochaczewie).

Umiejętność bieganie w oporządzeniu powinno być wymaganiem nie tylko w odniesieniu do zwykłych żołnierzy – tak jak jest w Stanach Zjednoczonych. Ale bez odpowiednio prowadzonych zajęć z WF jest to niemożliwe
Umiejętność bieganie w oporządzeniu powinno być wymaganiem nie tylko w odniesieniu do zwykłych żołnierzy – tak jak jest w Stanach Zjednoczonych. Ale bez odpowiednio prowadzonych zajęć z WF jest to niemożliwe
Autor. M.Dura

Zrobiono tak specjalnie, ponieważ zgodnie z przepisami zajęcia z WF powinny być dostosowane do specyfiki zadań wykonywanych przez jednostkę wojskową. Jednostki te mogły więc realizować „zróżnicowane zadania w obszarze wychowania fizycznego i przygotowania kondycyjnego żołnierzy”. Jednak nie powinno to oznaczać jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Normy weryfikowane podczas corocznych egzaminów sprawności fizycznej są bowiem równe dla wszystkich i zależne od wieku, płci i specjalności, a nie tylko od jednostki wojskowej, w której się służy.

Reklama

Co sprawdzała NIK?

Kontrola NIK miała na celu „sprawdzenie realizacji zadań w zakresie: wychowania fizycznego, współzawodnictwa sportowego oraz obozów kondycyjno-szkoleniowych”. W czasie tej kontroli sprawdzono więc m.in.:

  • czy żołnierzom zapewniono warunki do zajęć z wychowania fizycznego, a także czy były one realizowane zgodnie z założeniami;
  • czy uczestnictwo żołnierzy DG RSZ i podległych jednostek wojskowych we współzawodnictwie sportowym zostało ograniczone w związku z epidemią COVID-19, a także ich zaangażowaniem w sytuacje kryzysowe na granicy z Białorusią;
  • czy udział żołnierzy w zajęciach sportowych wpływał na proces szkolenia wymaganego na zajmowanych stanowiskach.

Przy okazji okazało się, ilu żołnierzy ma problemy z zaliczeniem egzaminów sprawnościowych, a ilu tych egzaminów po prostu unika.

Czytaj też

Co wykryła NIK?

Generalnie rzecz biorąc, kontrolerzy NIK „negatywnie ocenili wypełnianie zadań przez Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych w zakresie wychowania fizycznego, współzawodnictwa sportowego oraz obozów kondycyjno-szkoleniowych”.

Stwierdzili oni m.in., że:

  • jednostki wojskowe podległe Dowódcy Generalnemu RSZ realizowały swoje zadania jedynie w ograniczonym zakresie;
  • nigdzie nie realizowano „obowiązkowego wymiaru zajęć z wychowania fizycznego zgodnego z rozporządzeniem Ministra Obrony Narodowej” (4 godziny tygodniowo dla żołnierzy z DG RSZ, 3 BR OP i 11 DKPanc oraz minimum 6 godzin tygodniowo dla żołnierzy zawodowych jednostek aeromobilnych z 6 BPD);
  • w latach 2020-2022 nie zapewniono żołnierzom porannego rozruchu („który powinien być elementem kształtowania nawyków codziennej aktywności, wytrzymałości marszobiegowej i propagowania zdrowego stylu życia”), obowiązkowego wymiaru zajęć z wychowania fizycznego oraz niezbędnej infrastruktury do ćwiczeń;
  • zdarzały się przypadki, że zamiast instruktorów zajęcia prowadziły osoby bez odpowiednich kwalifikacji;
  • w 2022 r. do egzaminu ze sprawności fizycznej nie przystąpiło 17% żołnierzy, a 9% otrzymało z niego oceny niedostateczne.
Reklama

Szkolenie fizyczne dla „plebsu” i „wybrańców”

Kontrolerzy NIK bardzo ogólnie podeszli do przyczyn nieprawidłowości, jeżeli chodzi o sposób prowadzenia szkolenia z wychowania fizycznego w wojsku. Wymieniając te nieprawidłowości, nie wskazali bowiem, dlaczego one w ogóle się pojawiły. Tymczasem problem ze sprawnością fizyczną wynika po prostu z lekceważącego podejścia do niej dużej części dowódców oraz żołnierzy. I to właśnie dlatego kontrolerzy NIK wskazali na brak odpowiedniej infrastruktury oraz traktowanie zajęć z WF w wojsku jako coś mniej ważnego niż szkolenie specjalistyczne.

Było to widoczne szczególnie w 11 DKPanc, gdzie aż w 43% przypadków przyczyną nieobecności na zajęciach z wychowania fizycznego było szkolenie specjalistyczne w innej grupie. Tymczasem planowanie dwóch różnych zajęć w tym samym czasie jest ewidentnym błędem, z którego wychwyceniem podczas odpraw przy tworzeniu planów nie powinno być żadnego problemu.

Bieg wahadłowy – obowiązkowy element corocznych egzaminów sprawnościowych
Bieg wahadłowy – obowiązkowy element corocznych egzaminów sprawnościowych
Autor. SGWP

To lekceważące podejście do powszechnej sprawności fizycznej było widać szczególnie podczas epidemii COVID-19. Z jednej strony, Minister Obrony Narodowej zwolnił żołnierzy zawodowych w latach 2020–2021 z egzaminu sprawności fizycznej, ograniczając również liczbę szkoleń, zajęć i ćwiczeń. Z drugiej strony, Dowództwo Generalne RSZ „organizowało dodatkowe, nieobowiązkowe zajęcia sportowe i zgrupowania kondycyjno-szkoleniowe, które stwarzały niepotrzebne ryzyko zachorowania żołnierzy”. W tego rodzaju aktywnościach brało udział około 4 % żołnierzy podległych Dowódcy Generalnemu RSZ. W przypadku pozostałych żołnierzy „nie realizowano obowiązkowego programu szkolenia fizycznego”, tłumacząc się rygorami wprowadzonymi z powodu epidemii.

Co więcej, okazało się, że wojskowi biorący udział „we współzawodnictwie sportowym” byli zwalniani z „głównych przedsięwzięciach związanych z przeznaczeniem jednostek wojskowych, w których pełnili służbę”. To, co powinno być tylko dodatkiem, stało się priorytetem. Tymczasem w odróżnieniu od sportu w wojsku nie liczą się osiągi reprezentacji, ale uśredniona zdolność fizyczna do realizacji zadań. I nawet jeżeli w danym pododdziale jest jeden mistrz w bieganiu, to ważny jest nie czas, w którym żołnierz dostanie się do wyznaczonego punktu, ale czas, w którym znajdzie się tam cały pododdział.

YouTube cover video

Co więcej, w tych zgrupowaniach kondycyjno-szkoleniowych wcale nie musiało chodzić tylko o sport. Teraz więc od wojska zależy, czy raport NIK zostanie wykorzystany do sprawdzenia rzeczywistej sytuacji, czy też będzie schowany do szafy. Kontrolerzy przyznali się np., że nie sprawdzali, czy organizowane w Siłach Zbrojnych RP zgrupowania kondycyjno-szkoleniowe miały rzeczywiście na celu:

  • „poprawę sprawności i wydolności fizycznej żołnierzy oraz nauczanie i doskonalenie wybranych umiejętności fizycznych”...
  • ...lub były „elementami przygotowującymi do współzawodnictwa sportowego”.

NIK bardzo delikatnie zwrócił uwagę, że „kierowani na te zgrupowania żołnierze zawodowi nie zajmowali stanowisk etatowych o specjalnościach wojskowych wymagających indywidualnych umiejętności jazdy na nartach”. Ponadto, „nie opracowano kryteriów, jakie powinni spełniać żołnierze zawodowi kierowani na szkolenie specjalistyczne z wychowania fizycznego, w tym wymogów stanowiących podstawę udziału w zgrupowaniach narciarskich”.

Dzięki temu od razu pojawia się podejrzenie, że tego rodzaju zgrupowania nie były dostępne dla ogółu, a jedynie dla wybranych, i to też bez jasno zdefiniowanego klucza. Według NIK w latach 2020–2022 Dowództwo Generalne RSZ zaplanowało dziesięć szkoleń uzupełniających w ramach zgrupowań kondycyjno-szkoleniowych, z których przeprowadzono osiem. Wszystkie (!) były narciarskie, zrealizowane na bazie Ośrodka Szkolenia Piechoty Górskiej w Dusznikach-Zdroju oraz Wojskowego Ośrodka Szkolenia Kondycyjnego w Zakopanem. Wzięło w nich udział 111 żołnierzy zawodowych bez przestrzegania w poszczególnych latach zasady rotacyjności uczestników.

Oczywiście może być rzeczywiście tak, że DG RSZ szkoli kadrę sportowców do ważnych zawodów narciarskich, ale wcale nie musi. I teraz powinno się to sprawdzić.

Przyczyny negatywnej oceny NIK

Efekt takiego wybiórczego traktowania obowiązków i praw był widoczny przy sprawdzaniu przez NIK wyników sprawdzianu fizycznego. Jak się bowiem okazało, nie przystąpiło do niego (choć jest obowiązkowy) około 17% żołnierzy, zaś 9% otrzymało ocenę niedostateczną. NIK za jedną z podstawowych przyczyn tych nieprawidłowości uznała „niewłaściwy nadzór Dowódcy Generalnego RSZ”, a także „brak narzędzi umożliwiających wyegzekwowanie udziału żołnierzy w sprawdzianie, w tym m.in. brak możliwości oddziaływania dyscyplinarnego na żołnierzy, którzy ze sprawdzianu sprawności fizycznej otrzymali ocenę negatywną”.

Ocena ta jest mocno chybiona i jeszcze raz potwierdza, że nie ma na razie szans, by coś w tej sytuacji się wyraźnie zmieniło. Nie chodzi bowiem jedynie o karanie żołnierzy („oddziaływanie dyscyplinarne”), ale o ich zachęcenie do ćwiczeń, w tym przykładem własnym ze strony ich przełożonych w hierarchii służbowej -dowódców czy szefów pododdziałów. A z tym nie zawsze jest tak dobrze. Określenie rzeczywistych winowajców takiej sytuacji będzie więc bardzo trudne, tym bardziej, że sprawę cały czas się ukrywa za „radośnie prowadzonymi” statystykami i sprawozdaniami.

Czytaj też

Było to widać szczególnie w przypadku Dowództwa Generalnego RSZ, gdzie w odróżnieniu od trzech pozostałych sprawdzanych jednostek nie przedstawiono NIK-owi ewidencji frekwencji na zajęciach z wychowania fizycznego pomimo obowiązku jej sporządzania, przede wszystkim w dziennikach lekcyjnych. Nie można było więc sprawdzić realizacji szkolenia programowego żołnierzy: „frekwencji, wymiaru zrealizowanych godzin, zakresu programowego zajęć oraz osób odpowiedzialnych za ich prowadzenie”.

W pozostałych jednostkach wcale nie było o wiele lepiej. Według NIK wymagana ewidencja zajęć była tam bowiem sporządzana nierzetelnie. Polegało to na przyjmowaniu „różnych zasad liczenia obecności żołnierzy”, co spowodowało powstaniu „istotnych statystycznie różnic pomiędzy frekwencją podaną przez jednostki, a tą wyliczoną przez NIK”. Kontrolerzy wskazali nawet na sytuacje, gdy „przy nieobecności na zajęciach wszystkich szkolonych żołnierzy w dokumentach ewidencyjnych wyliczona frekwencja wynosiła 40,0%–96,3%”.

Autor. NIK

Zła sprawozdawczość i planowanie są właśnie tym, co utrudnia wprowadzenie jakichkolwiek pozytywnych zmian w Siłach Zbrojnych RP. Oczywiście można np. Dowódcy Generalnemu RSZ postawić zarzut, że nie zapewnił on odpowiedniej infrastruktury do szkolenia. Ale z drugiej strony, jak można było zaplanować dla żołnierzy zajęcia „z koszykówki oraz piłki nożnej w wymiarze odpowiednio 22 i 26 godzin rocznie” w „kompleksie Warszawa – Żwirki i Wigury”, jeżeli tam nie było obiektów, które pozwalałyby na przeprowadzenie takich zajęć?

Zresztą brak infrastruktury nie jest żadnym wytłumaczeniem. Kontrolerzy NIK to zauważyli, wskazując, że w przypadku braku odpowiedniej infrastruktury w miejscu stacjonowania „jednostki korzystały z obiektów do nich nienależących na podstawie podpisanych umów”. Obecnie takich obiektów jest coraz więcej, a nic nie szkodzi, by wojsko zaczęło z nich korzystać również poza godzinami służbowymi. W raporcie NIK wskazano, że takiej możliwości nie otrzymali jednak żołnierze 3 BR OP (w dowództwie 3 BR OP oraz w czterech z siedmiu dywizjonów wchodzących w skład Brygady).

Dużą przeszkodą jest dojazd do „zewnętrznych” obiektów sportowych. Formalnie to dowódcy powinni zapewnić środek transportu do wskazanego miejsca szkolenia, jednak kontrola wykazała, że żołnierze z DG RSZ, 3 BR OP oraz 6 BPD wykorzystywali do tego własne środki transportu. Dodatkowo, takie dojazdy zajmują bardzo dużo czasu (szczególnie w zatłoczonych miastach), rzeczywiście utrudniając prowadzenie codziennego szkolenia specjalistycznego.

Tyle pozostało po torze przeszkód OSF w 3 Flotylli Okrętów w Porcie Wojennym Gdynia Oksywie
Tyle pozostało po torze przeszkód OSF w 3 Flotylli Okrętów w Porcie Wojennym Gdynia Oksywie
Autor. M.Dura

O wiele łatwiej byłoby korzystać z infrastruktury sportowej znajdującej się na terenie jednostek. Jednak od wielu lat była one niedofinansowana, a nawet likwidowana – czego najlepszym przykładem są tory przeszkód OSF (Ośrodki Sprawności Fizycznej). Wcześniej były one organizowane praktycznie w każdej większej jednostce wojskowej. Zaczęto je zamykać, najczęściej tłumacząc się ich złym stanem i względami bezpieczeństwa. Ograniczono w ten sposób rzeczywiście możliwość pojawienia się kontuzji, do których mogło dojść np. podczas bieganiu po betonowych kręgach lub lądowaniu na ruchomej kładce.

Ale w ten sposób doprowadzono również do tego, że duża część żołnierzy zawodowych nie ma w ogóle dostępu do torów przeszkód, które przecież pomagały w trenowaniu bardzo wielu zdolności i są charakterystyczne dla armii w innych krajach. Już nie ma co marzyć, by przebiegnięcie tego toru w limicie czasowym zaliczano do corocznego sprawdzianu z WF-u dla żołnierzy. A tak właśnie powinno być (i kiedyś było).

Jednak największym utrudnieniem w naprawieniu sytuacji jest to, że rzeczywisty stan systemu szkolenia fizycznego w Siłach Zbrojnych jest ukrywany za umiejętnie redagowanymi sprawozdaniami i prezentacjami. Udzieliło się to również NIK, która bez odpowiedniego komentarza zamieściła poglądowy wykaz zajęć programowanych z wychowania fizycznego (zgodny z oderwanym od rzeczywistości Rozporządzeniem ministra ON z dnia 16 czerwca 2014 r. w sprawie zajęć z zakresu wychowania fizycznego i sportu realizowanych w komórkach organizacyjnych MON oraz jednostkach organizacyjnych podległych Ministrowi Obrony Narodowej lub przez niego nadzorowanych).

Autor. NIK

Żołnierze ze „zwykłych” jednostek wojskowych musieli się nieźle ubawić, widząc wśród tych zajęć: jeździectwo, wioślarstwo, żeglarstwo, wspinaczkę i ratownictwo górskie, narciarstwo oraz walkę wręcz. Tego rodzaju zajęcia programowe są bowiem organizowane bardzo rzadko, nie w sposób ciągły (co jest niezbędne, np. w szkoleniu z walki wręcz) i tylko w wybranych jednostkach wojskowych.

I co najważniejsze, sprawność w tych dziedzinach nie mają praktycznie żadnego znaczenia przy ocenianiu żołnierzy zawodowych i planowaniu ich dalszej kariery wojskowej. Umiejętności takie jak: jazda konna, wspinaczka, żeglarstwo, nurkowanie czy bieganie na nartach nie są bowiem uwzględniane w opiniowaniu służbowym przez przełożonego, jeżeli obejmowany etat wojskowy nie wymaga indywidualnych umiejętności w takiej dziedzinie. I bardzo trudno jest doprowadzić do tego, by informacja o „sportowych sprawnościach” znalazła się w indywidualnej teczce personalnej, którą posiada każdy wojskowy.

Tymczasem żołnierze zawodowi startujący np. w triatlonie, trenujący strzelectwo sportowe, biegający na nartach, czy nawet samodzielnie uczący się obsługi mikrodronów powinni być promowani zgodnie z zasadą: „im więcej umiesz, na tym więcej zasługujesz”. Umiejętność wspinania się z wykorzystaniem sprzętu alpinistycznego, nawet nie wymagana etatem, może być bowiem przydatna podczas służby, w tym bojowej, chociażby podczas walki w wmieście lub w górach. Z kolei zasady nurkowanie wpojone podczas typowych kursów PADI mogą uratować życie w przypadku konieczności ratowania się w wodzie.

To całoroczne szkolenie decyduje o sprawności żołnierzy

Problem polega na tym, że wymagałoby to zmiany mentalności w podejściu do wychowania fizycznego, jak również w sposobie zachęcania żołnierzy do utrzymania kondycji. W tej chwili to coroczny egzamin z WF stał się najważniejszym celem i to on stanowi podstawę do oceny sprawności wojskowych w czasie ich służby. Dlatego w zaleceniach NIK dla ministra Obrony Narodowej był jedynie wniosek o „przygotowanie i wprowadzenie rozwiązań umożliwiających skuteczne egzekwowanie udziału żołnierzy w egzaminie ze sprawności fizycznej oraz motywowanie ich do jego zaliczenia”.

Natomiast nikt nie zastanawiał się, dlaczego podczas testów w 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu aż 710 osób nie zaliczyło sprawdzianu sprawności fizycznej (a więc 13% ogółu sprawdzanych). Zresztą sytuacja tam jest o wiele gorsza, ponieważ 20% wojskowych w ogóle nie przystąpiło do egzaminu, więc liczba żołnierzy mogących nie spełniać kryteriów sprawności prawdopodobnie przekracza 25% (nikt pewny wyniku egzaminu nie unikałby go).

Uginanie ramion raz roku na egzaminie wcale nie pokazuje poziomu sprawności fizycznej w wojsku
Uginanie ramion raz roku na egzaminie wcale nie pokazuje poziomu sprawności fizycznej w wojsku
Autor. 10BKpanc

Równie myląca może być statystyka w Dowództwie Generalnym RSZ. Pozornie jest tam niezła sytuacja, ponieważ tam testów nie zaliczyły tylko 4 osoby, czyli 0,8% ogółu sprawdzanych. Jednak w przypadku DG RSZ aż 28% kadry nie podeszło do egzaminu, w dużej części prawdopodobnie ze względu na możliwość niespełnienia norm. Liczba żołnierzy mogących nie spełniać kryteriów sprawności tam również może przekraczać 25%.

Oczywiście jeżeli ktoś nie zaliczył WF-u, w tym np. poprzez nieobecność, to nie należy go od razu karać, ale trzeba opracować sposób, by tę sytuację naprawić (np. przez dodatkowe zajęcia z instruktorem) i ten sposób wdrożyć. Bez takiego podejścia może bowiem pojawić się problem z pozyskaniem ludzi do niektórych specjalności. Przykładowo, Wojsko Polskie chce, by do służby przychodzili również bardzo dobrzy informatycy. W dużej części są to ludzie spędzający więcej czasu przed komputerem niż na torze przeszkód. Trudno jest więc wymagać, by od razu przebiegli OSF i 3 km w czasie wymaganym w ich grupie wiekowej.

Zresztą tu wcale nie chodzi jedynie o zaliczanie egzaminów WF raz w roku, ale o całoroczne szkolenie. By je zorganizować, potrzebne są nie tylko plany, ale również odpowiednie premiowanie za bardzo dobre wyniki w testach sprawnościowych. Może więc nadszedł czas, by ponownie nadać odpowiednią rangę Wojskowej Odznace Sprawności Fizycznej, łącząc ją z premią finansową za osiągnięcia i dodatkowe umiejętności sportowe.

Problem w tym, że duża część dowódców sama unika testów fizycznych, zaliczając je jedynie na najniższą ocenę, i to bez zaangażowania. Ci ludzie na pewno nie dopuszczą, by żołnierze rzeczywiście dbający o sprawność fizyczną byli za to premiowani, ponieważ mogłoby to im przeszkodzić w kolejnych awansach. I w ten sposób koło się zamyka.

Reklama

Komentarze

    Reklama