Reklama

Technologie

Amunicja naprowadzana laserowo. Czy polski „bóg wojny” pozostanie ślepy?

Od kliku lat polski przemysł prezentuje w swojej ofercie amunicję naprowadzaną laserowo, która nie jest jednak zamawiana przez MON. Fot. M.Dura
Od kliku lat polski przemysł prezentuje w swojej ofercie amunicję naprowadzaną laserowo, która nie jest jednak zamawiana przez MON. Fot. M.Dura

Zawarty w 2016 roku ze spółką MESKO kilkuletni kontrakt na dostawę 1300 rakiet i 420 wyrzutni przeciwlotniczych zestawu bliskiego zasięgu „Piorun” to dobry przykład, jak przez właściwe decyzje Ministerstwo Obrony Narodowej może zapewnić polskiemu przemysłowi stałe finansowanie, a polskiej armii nowoczesne systemy uzbrojenia. W podobny sposób powinno się również podejść do zamówienia opracowanej w Polsce amunicji naprowadzanej laserowo oraz podświetlaczy laserowych. W przeciwnym przypadku polski przemysł straci zdolność do produkcji, a zakupy trzeba będzie zrealizować za granicą, w ramach pilnej potrzeby operacyjnej.

Umowa podpisana przez Inspektorat Uzbrojenia z firmą MESKO S.A. 20 grudnia 2016 roku zakładała dostawę do 2022 roku za 932 milionów złotych: 420 wyrzutni i 1300 rakiet przenośnych, przeciwlotniczych zestawów rakietowych „Piorun” (klasy MANPADS). Dzięki tak zawartemu kontraktowi przemysł ma możliwość realizacji z odpowiednim wyprzedzeniem procesu zakupów komponentów, utrzymywania co najmniej do 2022 roku całego ciągu produkcyjnego (z zatrudnieniem), jak również kontynuowania badań i dalszego rozwoju potrzebnych technologii.

Decyzja podjęta przez MON w 2016 roku ma również pozytywny wpływ na wojsko, które otrzymuje bardzo potrzebne system uzbrojenia nie doraźnie, w trybie alarmowym, w ramach jednorazowych zakupów, ale systematycznie i dużymi partiami. Przyśpieszy to i usystematyzuje modernizację sił przeciwlotniczych polskiej armii, jak również uprości później eksploatację zestawów „Piorun”. Nie będzie ich bowiem trzeba np. modernizować lub wycofywać bardzo dużymi partiami, a będzie można ten proces rozłożyć na lata.

image
Przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy Piorun. Fot. M.Dura

Pośrednim, pozytywnym efektem takiego podejścia Ministerstwa Obrony Narodowej są nowe zdolności, które przemysł uzyskuje realizując wieloletnie zamówienia. Ich wykorzystanie będzie jednak możliwe tylko wtedy, gdy pojawią się kontrakty zawarte w taki sam sposób, jak w przypadku „Piorunów”. Dobrym tego przykładem jest amunicja precyzyjna naprowadzana laserowo, której produkcja może bardzo szybko zostać uruchomiona w Polsce. Decyzja MON w tej sprawie nadal nie została jednak podjęta.

Po co polskiej armii amunicja precyzyjna?

Doktryna połączonego wsparcia ogniowego (Joint Fire Support) zakłada skoordynowane i zintegrowane użycie wszystkich rodzajów uzbrojenia, w tym przede wszystkim broni precyzyjnej lotnictwa, marynarki wojennej oraz wojsk lądowych. W Polsce ta doktryna nie jest jednak powszechnie wdrażana, a w nierakietową amunicję precyzyjną nadal są wyposażone tylko Siły Powietrzne. I nic nie wskazuje na to, by coś w tej sytuacji mogło się szybko zmienić.

Ta ocena dotyczy również uzbrojenia rakietowego. Teoretycznie poza lotnictwem posiadają je zarówno Marynarka Wojenna, jak i Wojska Lądowe (po wprowadzeniu: rakiet przeciwokrętowych RBS-15 na małych korwetach typu Orkan, rakiet przeciwokrętowych NSM w Morskiej Jednostce Rakietowej oraz zakupieniu systemu „ziemia-ziemia” HIMARS). Wsparcie ogniowe za pomocą bardzo drogich pocisków, wyspecjalizowanych w zwalczaniu nowoczesnych okrętów (RBS-15 i NSM), powinno być jednak traktowane jako ostateczność i tylko w odniesieniu do bardzo ważnych, nieruchomych obiektów. Natomiast ilość i koszt kupionych rakiet HIMARS na pewno nie pozwoli na ich powszechne wykorzystanie do bezpośredniego wspierania walczących jednostek Wojsk Lądowych.

Takie zadanie można wykonywać obecnie jedynie z pomocą artylerii precyzyjnej, jednak stosującej pociski: jak najtańsze, dostępnej w jak największej ilości i najlepiej produkowane w kraju. Ponieważ nie ma szans, by Polska uzyskała pełną autonomię w produkowaniu amunicji naprowadzanej za pomocą GPS, polski przemysł skupił się na amunicji naprowadzanej laserowo.

Pocisk tego rodzaju po odpaleniu nakierowuje się na cel najpierw inercyjnie, a w końcowej fazie na promieniowanie laserowe z „oświetlacza”, odbite bezpośrednio od tego celu. By było to możliwe, już w czasie lotu odstrzeliwana jest owiewka nosowa (odsłaniając czujnik promieniowania laserowego). Zadaniem specjalistów i systemów naprowadzania jest wprowadzenie takich samych kodów sygnału laserowego w „oświetlaczu”, jak w pocisku oraz włączenie „oświetlacza”, gdy ten pocisk znajduje się 2-3 km od atakowanego celu.

Jak się okazuje polski przemysł jest w o tyle dobrej sytuacji, że posiada zarówno możliwości zaprojektowania jak i uruchomienia produkcji tego rodzaju amunicji. Nie jest to jednak w Polsce uważane za priorytet.

image
Przyrząd dalmierczo-rozpoznawczy APDR w wariancie wykorzystywanym w Wojskach Lądowych – z dalmierzem, ale bez zintegrowanego, laserowego podświetlacza celu. Fot. M.Dura

Tymczasem tylko amunicja precyzyjna pozwala na jak najszybsze zniszczenie wskazanego obiektu, jak najmniejszym kosztem i przy jak najbardziej ograniczonych stratach ubocznych (warunek koniczny podczas działań prowadzonych np. w rejonie zurbanizowanym). Oczywiście w Wojskach Lądowych wprowadzono specjalność wysuniętego obserwatora artyleryjskiego WOA. Jednak w odróżnieniu od specjalistów JTAC (wysuniętych nawigatorów naprowadzania lotnictwa) i członków Taktycznych Zespołów Kontroli Obszaru TACP (Tactical Air Control Party) w Siłach Powietrznych, działalność polskich WOA praktycznie niczym nie różni się obserwatorów w czasie II wojny światowej – poza środkami łączności i obserwacji. W odróżnieniu od JTAC nie są więc oni wyposażani w „oświetlacze” laserowe (laser target designator), a w większości przypadków jedynie w artyleryjskie przyrządy dalmierczo-rozpoznawcze APDR w wersji dysponującej wyłącznie dalmierzami laserowymi.

image
Naziemny laserowy oświetlacz celów GLTD III będący na wyposażeniu specjalistów sił powietrznych z Taktycznych Zespołów Kontroli Obszaru TACP. Fot. M.Dura

Jest to o tyle logiczne, że polska artyleria lufowa nie posiada amunicji naprowadzanej laserowo (w tym nowe samobieżne armatohaubice „Krab” kalibru 155 mm i samobieżne moździerze „Rak” kalibru 120 mm), a wieloprowadnicowe zestawy rakietowe ognia salwowego takie jak WR-40 „Langusta”, BM-21 „Grad” i RM-70 nadal wykorzystują tylko niekierowane pociski rakietowe (kalibru 122 mm). A przecież dla wszystkich tych systemów ogniowych można w Polsce opracować i wyprodukować amunicję precyzyjną. Można również uruchomić produkcję podświetlaczy laserowych, których konstrukcja pozwala obecnie zarówno na wskazywanie celu dla bomb i rakiet, jak też dla pocisków artyleryjskich i moździerzowych.

image
Produkowane w Polsce niekierowane pociski rakietowe M-21 FENIKS HE można przerobić siłami polskiego przemysłu na amunicję kierowaną. Fot. M.Dura

Oczywiście jest prawdą, że amunicja precyzyjnego rażenia (APR) jest znacznie droższa od standardowych pocisków. Tą cenę rekompensuje jednak z nawiązką większa celność. Analizy wykazały, że 16 pocisków precyzyjnego rażenia pozwala na uzyskanie takiego samego efektu jak 800 nowoczesnych, standardowych pocisków kalibru 155 mm. Automatycznie daje to możliwość ponad dziesięciokrotnego skrócenie czasu wykonania zadania, dzięki czemu po zakończeniu prowadzenia ognia, zestawy rakietowo-artyleryjskie mogą szybciej opuścić stanowisko ogniowe uciekając przed kontrostrzałem.

Mniejsze zużycie amunicji to również mniejsze koszty zabezpieczenia logistycznego (związane np. z przechowywaniem pocisków i ich dostarczaniem do walczących baterii) oraz mniejsze straty uboczne po stronie przeciwnika (co ma szczególnie istotne znaczenie podczas misji ekspedycyjnych i działań obronnych na własnym terytorium). Amunicja precyzyjna jest przy tym wielokrotnie tańsza w działaniu od precyzyjnego uzbrojenia rakietowego lub „ataku lotniczego” i z tego powodu może być powszechnie wprowadzana i wykorzystywana nawet do wspierania działań najmniejszych pododdziałów. Dodatkowo jest trudniejsza w zwalczaniu.

To właśnie dzięki tym cechom amunicja precyzyjna jest często uznawana za taktyczną broń odstraszania. Przeciwnik mający świadomość obecności pocisków naprowadzanych laserowo musi bowiem działać ostrożniej i wolniej, a to daje więcej czasu na zorganizowanie skutecznej obrony. Dodatkowo wykorzystując powszechnie wprowadzane „oświetlacze laserowe" Polska może liczyć na natychmiastowe wsparcie lotnictwa NATO, które dokonywałoby precyzyjnych uderzeń na cele wskazywane przez polskich żołnierzy. Dotarcie pomocy ze strony jednostek lądowych NATO będzie wymagało o wiele więcej czasu.

image
Naziemny laserowy oświetlacz celów GLTD II z Przenośną Kamerą Podczerwieni SeeSpot III będące na wyposażeniu specjalistów sił powietrznych z Taktycznych Zespołów Kontroli Obszaru TACP. Fot. M.Dura

Amunicja precyzyjnego rażenia APR 155

Zaawansowane prace nad amunicją precyzyjnego rażenia w Polsce rozpoczęły się formalnie dopiero w 2009 r. To właśnie wtedy konsorcjum składające się z Wojskowej Akademii Technicznej, Zakładów Mechanicznych MESKO S.A. i Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowego Telesystem - Mesko Sp. z o.o. Sp. z o.o. z Lubiczowa pod Warszawą zaproponowało ówczesnemu dowódcy Wojsk Lądowych wprowadzenie na uzbrojenie amunicji artyleryjskiej naprowadzanej laserowo:

  • pocisków: kalibru 120 mm dla moździerzy;
  • pocisków kalibru 122 mm dla haubic 2S1 Goździk;
  • pocisków kalibru 152 mm dla haubicoarmat Dana;
  • pocisków kalibru 155 mm dla haubicoarmat Krab.

We wrześniu 2012 r. spółka Telesystem – Mesko otrzymała zamówienie od ZM MESKO na przeprowadzenie trzech prac badawczo-rozwojowych, które dotyczyły:

  • laserowej głowicy śledzącej dla amunicji kalibru 120 mm moździerza Rak (APR 120);
  • laserowej głowicy śledzącej dla amunicji kalibru 155 mm haubic Krab i Kryl (APR 155);
  • laserowego podświetlacza celu (LPC) dla obu tych systemów artyleryjskich.

W celu przyśpieszenia programu i ze względu na brak doświadczeń w projektowaniu tego rodzaju pocisków założono, że bazą dla nich będzie amunicja opracowana już na Ukrainie. W przypadku APR 155 zastosowano pewne rozwiązania i ideę działania z pocisku artyleryjskiego „Kwitnik” spółki Progress (według Rosjan był on opracowany na bazie rosyjskiego pocisku 30F39 „Krasnopol”, według Ukraińców było zupełnie odwrotnie). Inna sytuacja była w odniesieniu do pocisku moździerzowego APR 120 naprowadzanego laserowo, który nie miał swojego odpowiedniego na Ukrainie. Z tego powodu był on opracowywany od początku przez polskich inżynierów i ukraińskich specjalistów z zakładów Łucz.

image
Ukraiński pocisk artyleryjski naprowadzany laserowo „Kwitnik-E”. Fot. M.Dura

Takie prace projektowe były również potrzebne w przypadku APR 155, ponieważ jak się okazało „tylko” trzymilimetrowa różnica pomiędzy kalibrem 155 mm (jakie mają polskie armatohaubice Krab) i 152 mm (do jakiego był przygotowywany „Kwitnik” na Ukrainie) przekładała się na przeciążenia większe nawet o kilka tysięcy G. Ukraińscy inżynierowie musieli więc przeprojektować swój pocisk (optymalizując m.in. rozkład mas oraz aerodynamikę) i odsprzedali Polsce dokumentację amunicji już dla kalibru 155 mm. Dokumentacja ta obejmowała również projekt głowicy naprowadzającej, co świadczy o wadze, jaką Ukraińcy przywiązują do współpracy z polskim przemysłem.

O ile jednak sama „mechanika” pocisku mogła zostać zaadoptowana w „docelowym” APR 155, to polscy konstruktorzy i inżynierowie nie skorzystali z ukraińskich rozwiązań jeżeli chodzi o ogólnie pojętą „elektronikę” pocisku, pozostawiając tylko ogólny zamysł systemu naprowadzania. Dzięki tym zmianom, już polskie, cyfrowe systemy elektroniczne mogą np. absorbować kody natowskie (czego w ukraińskich pociskach z wiadomych powodów nie można było robić). O wadze sukcesu polskich konstruktorów może świadczyć fakt, że doświadczony w tej dziedzinie, ukraiński przemysł nadal nie ucyfrowił swoich głowic naprowadzania. Tymczasem Polacy zmienili również całkowicie układ optyczny i detektory, zbudowali własnego „autopilota”, jak również zupełnie obok opracowali, oparty na krajowych doświadczeniach, laserowy podświetlacz celu.

Efekty tych działań zostały później sprawdzone - początkowo na Ukrainie, ponieważ Polska nie posiada stanowisk testowych sprawdzających układy przy przeciążeniach o wartości 10000 G (a więc takie, jakie działają na pocisk kalibru 155 mm). Już podczas pierwszych prób okazało się, że polskie, cyfrowe rozwiązania bez problemu przetrwały badania, co wzbudziło zdziwienie i podziw doświadczonych, ukraińskich specjalistów.

Podobnym sukcesem były faktyczne strzelania poligonowe. Prototypowe pociski APR 155 mm były m.in. wystrzelone 18 listopada 2016 r. na odległość ponad 15,3 km. Pomimo bardzo silnego, ponadnormatywnego wiatru udało się nimi trafić w cel o rozmiarach 2x2 m z odchyleniem 0,3 m i 0,6 m od punktu celowania (podświetlacz znajdował się 500 metrów od celu). Wykorzystywano wtedy jeszcze ukraińską, półaktywna głowicę naprowadzająca 9E421 - współpracującą z polskim podświetlaczem celu LPC-1 w tzw. trybie neutralnym.

image
Naprowadzany laserowo pocisk artyleryjski APR 155 kalibru 155 mm. Fot. M.Dura

Wersja operacyjna pocisków APR 155 ma już jednak otrzymać opracowaną i przebadaną strzelaniem polską, programowalną, cyfrową głowicę samonaprowadzającą, wraz z krajowym układem detekcji. Pozwoli to na zastosowanie wiązki kodowanej, zgodnie z normami NATO. Firmy uczestniczące w programie jeszcze w 2018 r. składały deklarację, że będą gotowe do uruchomienia produkcji seryjnej jeszcze w 2020 roku.

Zgodnie ze standardowym podziałem kompetencyjnym w tego rodzaju pracach, wykonaniem elementów głowicy naprowadzającej „współdziałającej” z laserem zajmuje się Centrum Rozwojowo Wdrożeniowe Telesystem-Mesko natomiast wykonawcą części napędowej pocisku i głowicy bojowej jest spółka MESKO. Paliwo dla dodatkowego napędu opracowała spółka GAMRAT, natomiast ośmiokilogramowy ładunek materiału wybuchowego – spółka NITRO-CHEM. Całość ma ważyć około 48 kg i mieć zasięg planowany ponad 20 km.

Amunicja precyzyjnego rażenia APR 120

Na nieco dalszym etapie prac rozwojowych w polskim przemyśle znajduje się amunicja precyzyjna APR 120 przeznaczona przede wszystkim dla samobieżnego, automatycznego moździerza „Rak”. Pocisk o wadze 16,8 kg, długości 800 mm i średnicy 120 mm w wersji „przeciwpancernej” ma służyć do precyzyjnego niszczenia celów opancerzonych na maksymalnej odległości do 8 km atakując je z górnej półsfery (opancerzenie części stropowej wież i korpusów podwozi wozów bojowych jest najczęściej najsłabsze). Z tego powodu APR 120 posiada jednostopniową głowicę z wkładką kumulacyjną z osiągami „satysfakcjonującymi” stronę wojskową. Rozpatrywana jest również możliwość zbudowania odłamkowo-burzącej wersji tego pocisku.

Prace konstrukcyjne w przypadku APR 120 były trudniejsze niż w przypadku APR 155, który został oparty na już „latającej” amunicji ukraińskiej kalibru 152 mm. Tymczasem APR 120 był od początku opracowywany przez polskich i ukraińskich specjalistów. Przy czym strona polska wzięła na siebie zaprojektowanie części „elektroniki” w układzie przednim granatu, natomiast Ukraińcy mieli się zająć sterowaniem.

Początkowo próbowano wprowadzić rozwiązanie podobne do układu aerodynamicznego naprowadzania w linii wizowania wykorzystywanego w bombach lotniczych. Próby wykazały jednak, że przeszkodą dla tego rodzaju układu jest ograniczona długość pocisku (do około 800 mm), który zgodnie z założeniami polskiej armii musiał się zmieścić do „automatu” ładowania moździerza Rak.

image
Naprowadzany laserowo pocisk moździerzowy APR 120 kalibru 120 mm. Fot. M.Dura

Polacy zaproponowali więc opracowanie projektu układu naprowadzania opartego o układ inercyjny, w którym to pocisk stał się sam pewnego rodzaju „żyroskopem” i w którym „unieruchomiono” układ optyczny (ze zmianą jego konstrukcji). Pocisk APR 120 stał się w ten sposób polsko – ukraińskim opracowaniem, który nie ma swojego odpowiednika na świecie. Jedynie Izrael informował o posiadaniu amunicji moździerzowej strzelanej w ten sposób (nie wyposażonej w żyroskop, a sterowanej „elektronicznie”), w której jednak w odróżnieniu od polskiego rozwiązania specjalnie zatrzymuje się rotację pocisku.

W APR 120 udało się nie tylko ustabilizować lot, ale również nakierować go w kierunku światła laserowego. Jeżeli polsko-ukraiński układ naprowadzania przejdzie teraz pozytywnie serię testów ogniowych w już gotowych pociskach, to będzie można rozpocząć produkcję moździerzowej amunicji naprowadzanej laserowo nawet w 2021 roku.

Przeciwpancerny pocisk rakietowy „Pirat”

Kiedy w Polsce powstała koncepcja budowy lekkiego (ręczny sposób użycia), naprowadzanego laserowo przeciwpancernego pocisku rakietowego „Pirat” to zakładano, że ma on wypełnić lukę między granatnikami i pociskami przeciwpancernymi Spike. Bardzo ważna miała być również stosunkowo niska cena.

Nad nowym zestawem uzbrojenia przeciwpancernego pracuje zespół, w skład którego wchodzą: MESKO S.A. (jako główny wykonawca), Centrum Rozwojowo Wdrożeniowe Telesystem-Mesko oraz Wojskowa Akademia Techniczna. Przy czym w pracach wykorzystano doświadczenia ukraińskiej spółki KKB Łucz przy rozwijaniu przeciwpancernych pocisków kierowanych R-3 systemu „Korsar” oraz implementowano rozwiązania wprowadzone w bloku naprowadzania przeciwlotniczego przenośnego zestawu rakietowego „Grom”.

image
Ukraiński przeciwpancerny zestaw „Korsar” z pociskiem kierowanym R-3. Fot. M.Dura

Ta implementacja była konieczna, ponieważ pocisk systemy „Korsar” zalicza się do klasy „beamriderów”, a więc rakiet naprowadzanych w wiązce laserowej LOSBR (Line-Of-Sight Beam Riding). „Pirat” ma być natomiast naprowadzony na promieniowanie laserowe odbite od celu, pochodzące od oświetlaczy laserowych. O ile więc w przodzie ukraińskiej rakiety R-3 jest prekursor, to w mającym podobny korpus „Piracie” znajduje się tam głowica naprowadzająca. Zgodnie z założeniami pocisk „Pirat” ma ważyć około 10,1 kg, mieć średnicę 107 mm i długość 1180 mm. Będzie on przenoszony i przechowywany w kontenerze o wadze około 3,4 kg.

Dotychczasowe badania poligonowe wykazały, że maksymalny zasięg „Pirata” to około 2,5 km (czas lotu to tylko 12 s). Obecnie prace skupiają się na pocisku z kumulacyjną głowicą przeciwpancerną o wadze około 2,5 kg, która ma potwierdzoną testami przebijalność 500 mm RHA (nadaje się więc do niszczenia starszych typów czołgów, bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych). W wersji docelowej „Pirat może być produkowany także z głowicą odłamkowo-burzącą oraz termobaryczną. Zgodnie z założeniami ma to być pocisk przystosowany również do użycia z wykorzystaniem podświetlania celu z bezzałogowych aparatów latających.

Pomimo, że prace nad samą wyrzutnią są jeszcze w toku spółka MESKO deklarowała, że jest w stanie uruchomić seryjną produkcję zestawu „Pirat” w 2020 roku. Jak na razie nie ma jednak oficjalnych zamówień na to uzbrojenie ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej.

image
Przeciwpancerny pocisk rakietowy Pirat. Fot. M.Dura

Oświetlacze laserowe gotowe do wdrożenia

Polska jest krajem, w którym przemysł nie tylko prowadzi prace nad amunicją naprowadzaną laserowo, ale również opracował polski podświetlacz laserowy, który pozwala dodatkowo: na mierzenie odległości od celu (dzięki wbudowanemu dalmierzowi laserowemu o zasięgu do 20 km), na określanie własnego położenia (w oparciu o system GPS), na dwukierunkową wymianę informacji z centrum dowodzenia i systemem kierowania ogniem (z możliwością przesyłania informacji o stanie urządzenia i namiarach na cel oraz zdalnego sterowania pracą systemu z centrum dowodzenia) oraz na określanie azymutu i elewacji celu (dzięki możliwej współpracy z goniometrem).

Urządzenie to zostało opracowane przez Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowe Telesystem - Mesko i przygotowane do produkcji pod nazwą Laserowy Podświetlacz Celu LPC-1. Jak na razie całość mieści się w prostopadłościennej obudowie o rozmiarach: wysokość - 126 mm, szerokość - 377 mm, głębokość - 258 mm i samodzielnie waży 9,7 kg. CRW Telesystem – Mesko deklaruje jednak możliwość zbudowania bardziej kompaktowego i lżejszego urządzenia – zależnie od wymagań zamawiającego.

image
Opracowany w Polsce laserowy podświetlacz celu LPC-1. Fot. M.Dura

Układ podświetlania LPC-1 jest oparty na laserze neodymowo-yagowym (Nd:YAG), pracującym na fali o długości 1,064 μm, którego sygnał jest kodowany, składając się z odpowiednio rozsuwanych w czasie impulsów o długości 15± 5 ns (przez co tylko on może być „odczytany” przez głowicę nakierowywanego pocisku). Przy czym programowanie sekwencji impulsów PRT (Pulse Repetition Time) może być zgodnie z dokumentem standaryzacyjnym NATO STANAG 3733. Odbywa się to zdalnie - z centrum kierowania ogniem, albo ręcznie (przez operatora) - z wykorzystaniem trzech cyfrowych pokręteł na płycie tylnej urządzenia (na podstawie informacji przekazanej drogą radiową).

Wymienne moduły celownicze (luneta celownicza, kamerę dzienna, termowizyjna lub noktowizor) są montowane na zewnętrznych szynach montażowych (typu Picatinny - zgodnych z dokumentem STANAG 2324) natomiast samo kontrola  urządzenia odbywa się tylko z wykorzystaniem wbudowanego wyświetlacza OLED (który informuje dodatkowo o sposobie sterowania zdalnym/ręcznym) oraz zobrazowuje dane pomiarowe).

Czy powszechne wprowadzenie amunicji precyzyjnej do polskiej armii jest w ogóle możliwe?

Uruchomienie programu wyposażania polskich sił zbrojnych w amunicję naprowadzaną laserowo wymaga takiego samego podejścia, jakie MON ma w odniesieniu do przenośnych, przeciwlotniczych zestawów krótkiego zasięgu „Piorun”. Oczywiście pociski naprowadzane laserowo są wielokrotnie droższe od standardowych, ale trzeba pamiętać, że APR to tak naprawdę rakiety: z własnym napędem i systemem naprowadzania.

Wprowadzenie ich do wojsk nie musi jednak odbywać się poprzez jednorazowy zakup wielkiej partii amunicji, ale systematyczne wprowadzanie kilkuset pocisków rocznie (minimum dwustu), co utrzyma moce produkcyjne i da zakładom przemysłowym możliwość dalszego rozwijania dostarczanego systemu uzbrojenia. Pozytywne efekty takiego działania widać w przypadku pięcioletniego kontraktu w sprawie „Piorunów”. Decyzja MON pozwoliła bowiem polskim zakładom zbrojeniowym przygotować i rozplanować produkcję, co automatycznie zmniejszyło jej koszty.

Podobne oszczędności można uzyskać w przypadku wieloletniego zamówienia amunicji precyzyjnej naprowadzanej laserowo. W porównaniu do rozwiązań zachodnich tego typu pociski będą na pewno kilkakrotnie tańsze, a w osiągach jeżeli nie lepsze, to na pewno nie gorsze. Programy APR i „Pirat” to dodatkowo źródło technologii, które można w przyszłości zaadoptować w zupełnie nowych programach.

Przekładem jest układ IMU z granatów moździerzowych APR 120, który można wykorzystać jako podstawę do opracowania każdego innego pocisku. Według polskich inżynierów może być on precyzyjniejszy od tego układu, jaki zastosowano w lądowych, amerykańskich zestawach HIMARS. W taki sposób postąpili specjaliści z Biur Konstrukcyjnych „Łucz” i „Piwdiennie”, którzy po opracowaniu pocisku moździerzowego, wprowadzili podobne rozwiązania w systemie rakietowym „Wilcha” („Olcha”), zbudowanym na bazie wyrzutni BM-30 „Smiercz”. Uzyskali w ten sposób system precyzyjnego rażenia kalibru 300 mm (naprowadzanego według nawigacji satelitarnej).

W taki sam sposób można teraz postąpić w przypadku polskich wyrzutni rakietowych ognia salwowego kalibru 122 mm. Istnieje przecież blok sterów kalibru 155 mm, dla kalibru 120 mm (z moździerza) i dla kalibru 70 mm (dla Pirata). Ich zaadoptowanie może pozwolić np. na szybkie opracowanie pakietu modernizacyjnego dla pocisków rakietowych odłamkowo-burzących 122 mm „Feniks” HE tworząc z nich broń precyzyjną, podobną jeżeli chodzi o celność, a niewątpliwie tańszą od rakiet systemu HIMARS. W podobny sposób postąpił np. izraelski koncern Rafale opracowując zestaw modernizacyjny EPIK (Electro-Optical Precision Integration Kit) dla amunicji 122 mm.

image
Zestaw modernizacyjny EPIK (Electro-Optical Precision Integration Kit) opracowany przez izraelski koncern Rafale pozwala na przerobienie rakiet niekierowanych kalibru 122 mm na amunicje precyzyjną. Fot. M.Dura

Polska ma dodatkowo możliwość wyboru sposobu naprowadzania. Może bowiem wykorzystać system laserowy, jak również na podczerwień. Taki rozwój można zacząć np. w odniesieniu do pocisków APR 155 wydłużając go i dodając silnik marszowy. Pocisk armatni zmieni się w ten sposób w precyzyjny pocisk rakietowy o zasięgu zależnym od zastosowanego silnika (którego opracowanie leży w możliwościach polskiego przemysłu). Polska armia otrzymałaby w ten prosty sposób odpowiednik np. pocisków przeciwpancernych Hellfire o nieco mniejszym zasięgu (około 5 km).

Na bazie technologii wypracowanych w trakcie programu „Pirat” można również dopracować rakietę przeciwlotniczą krótkiego zasięgu PK-6 zaprojektowaną przez Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowe Telesystem-Mesko, wraz ze spółką MESKO S.A. oraz zmodernizować rakiety „Piorun”, w taki sposób by mogły one przechwytywać cele już w trakcie lotu. Obecnie „Pioruny muszą bowiem „widzieć” obiekt ataku przed opuszczeniem wyrzutni. W możliwości polskiego przemysłu jest jednak wstępne naprowadzanie rakiety po starcie realizowane np. w wiązce laserowej (metodą LOSBR).

Teoretycznie taki zestaw już istnieje np. w mobilnych zestawach „Poprad”. Są one bowiem wyposażone w system obserwacji (radar wstępnego wykrycia, kamery, system śledzenia obiektów) pozwalający na doprowadzenie pocisku w wiązce laserowej do momentu włączenia w nim własnej głowicy naprowadzania. Daje to np. możliwość przejścia przez chmury, ponieważ promieniowanie laserowe może być mocniejsze. Problemem nie jest także „zgubienie” w locie wiązki laserowej LOSBR, ponieważ wtedy pocisk automatycznie włącza swoją głowice i rozpoczyna skanowanie przestrzeni w poszukiwaniu celu. Takie rozwiązanie nie tylko zwiększa zasięg działania, ale poprawia również skuteczność ataku.

image
Przykładowa wieloelementowa struktura detekcyjna rakiety przeciwlotniczej naprowadzanej na podczerwień opracowana i wykonana w Polsce. Fot. Telesystem-Mesko

Jeżeli do tego wprowadzi się w „Piorunach” multispektralną głowicę naprowadzania, która już została opracowana i badana w Telesystem-Mesko (głowicę taka podobno wprowadzili Rosjanie w zestawach klasy MANPADS – „Wierba”), to uzyskany zostanie zupełnie nowy system uzbrojenia, który rzeczywiście nie będzie miał swoich odpowiedników na świecie. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że prace nad bardzo trudną do zakłócenia głowicą multispektralną osiągną w tym roku w Polsce poziom szósty.

Do wykorzystanie tego potencjału wystarczyłaby analiza możliwości polskiego przemysłu, opracowanie uwzgledniającego te zdolności planu modernizacji Wojsk Lądowych oraz realizacja zakupów w ramach takich kontraktów, jakie zawarto na dostawę zestawów „Piorun”.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (39)

  1. pomz

    Mogliby takiego "EXCALIBUR a" zrobić w kalibrze 122 dla np Goździków...

  2. Dalej patrzący

    Wyścig toczy się nie tylko o APR i jej zasięg. Chodzi o środki pozycjonowania, o jak najdalsze rozciągniecie pozahoryzontalnie sieciocentrycznego C4ISR - na krawędzi przez skalowalne chmury dronów. Same pozycjonery winny być jednym z priorytetów. Zwłaszcza laserowe - dotyczy to mocy i wysokich zakresów pasma częstotliwości. Oczywiście chmury dronów z własnymi precyzyjnymi środkami bojowymi do oślepiania/wymiatania środków plot i do samoobrony klasy C-RAM [MHTK]. Oraz jako wysunięta plot [w zasadzie konieczny program Pioruna przenoszonego przez drony - ale i śmigłowce]. Sumując - drony w sieciocentrycznej chmurze wymiatają korytarz wejścia w podstawę operacyjna nieprzyjaciela, neutralizują go za pomocą WRE i za pomocą środków precyzyjnych jego sensory i systemy plot. Dzięki rozpoznaniu i identyfikoacji i spozycjonowaniu celów - Kraby i Kryle mogą [maksymalnie do 150 km z amunicją strumieniowa Nammo drugiej generacji - dostępnej wg koncernu za 5 lat] dokonać precyzyjnej wilkoskalowej projekcji siły, niszcząc środki bojowe, logistyczne i C4ISR nieprzyjaciela. Czyli chodzi o to, by np.każdy z 250 Krabów i Kryli wystrzelił w ciągu 8 minut pełną jednostkę ognia rzędu 40 pocisków - czyli 10 tys pocisków - dla pełnej neutralizacji podstawy operacyjnej nieprzyjaciela na kierunku białoruskim. W przypadku Kaliningradu można ocenić potrzebę ok 150 Krabów i Kryli dla pełnej neutralizacji obwodu - przez 6 tys pocisków APR - celem jego zajęcia. Te dwa ataki - tj. chmur dronów i amunicji precyzyjnej - muszą mieć pełne przykrycie obrony przeciwrakietowej, przeciwlotniczej i C-RAM naszej A2/AD Tarczy Polski - SILNIEJSZEJ od połączonego bastionu stref A2/AD w Kaliningradzie i na Białorusi. Zresztą - bez A2/AD Tarczy Polski nie ma JAKICHKOLWIEK możliwości operacyjnych Wojska Polskiego po pierwszych kwadransach konfliktu. Mówię o stanie za 5 lat - gdy Rosja wprowadzi sieciocentryczne systemy S-500 [zasięg zgniatający i wymiatający całą Polskę - bez cieni radarowych - dzięki sieciocentrycznej kontroli radarowej przez radary pozahoryzontalne, samoloty A-100 i A-50U, drony klasy Ochotnika, subsatelity i satelity] i nowe S-350, a także sieciocentrycznie zmodernizuje S-400. Nie mówiąc o zmodernizowanych Iskanderach i kalibrach i zupełnie nowych Cyrkonach 9 Mach. Priorytetem PMT i jego główna zasadniczą korektą [a raczej zupełnie nowa wersją PMT] winno być zbudowanie A2/AD Tarczy Polski - przeciwrakietowej i przeciwlotniczej, saturacyjnej, SILNIEJSZEJ od A2/AD Rosji, sieciocentrycznej - i SUWERENNEJ. Oczywiście w powyższym scenariuszu neutralizacji Kaliningradu i podstawy operacyjnej na Białorusi potrzeba ok. 16 tys pocisków APR. Czyli [licząc silnie preferowaną licencyjną produkcję wielkoseryjną - ca 300 tys zł za pocisk] - sama APR dla takiej operacji kosztowałaby ca 5 mld złotych. Ale - względem sił konwencjonalnych nieprzyjaciela oznaczałoby to - w razie agresji nieprzyjaciela - zasadnicza i rozstrzygającą likwidację sił nieprzyjaciela. Plus nakrycie szczelną obroną naszej saturacyjnej całoobszarowej A2/AD Tarczy Polski -[z kontrolą buforów wokół Polski] - plus głowice asymetrycznego odstraszania dla operacji specjalnych - i dany agresor zaniecha ataku na Polskę już w fazie planowania - jako ataku nieopłacalnego w kalkulacji koszt-efekt. Na tym polega prawdziwe strategiczne odstraszania - i prawdziwa suwerenność - gwarantowana własnymi siłami zbrojnymi. Koszt APR [z zapasem 2 jednostek ognia] dla Krabów i Kryli należałoby skalkulować na poziomie ca 12 mld zł. Koszt 120 Krabów i 280 Kryli [moim zdaniem lepszych, bo zdecydowanie bardziej mobilnych] to ok 12 mld zł [część - jak Kraby - już zakontraktowana]. Koszt głowic strategicznego odstraszania w operacjach specjalnych można skalkulować w zakupie pod stołem na ok. 10 mld zł. Plus budowa A2/AD Tarczy Polski - wraz z WRE, z dronizacją i siecicoentrycznym rozciągnieciem C4ISR - to już koszt rzędu 120 mld zł. Koszt rozciągnięcia A2/AD na podwodne zdronizowane 4 linie blokadowe na Bałtyku to ok. 10 mld zł. W TAKICH warunkach resztę przyszłych nakładów na PMT można anulować. Dotyczyłoby by to Wilka, Kruka, Harpii, Borsuka, Orki, Miecznika itp. rzekomo "koniecznie niezbędnych programów" - straszliwie kosztowonych [np. sam Borsuk to ca 30 mld zł] - realizowanych wg zatwierdzonego przez hegemona PMT 2013 - dla budowy niesuwerennej armii ekspedycyjnej na rzecz wypełniania zobowiązań hegemona. W przypadku sił pancernych należałoby pozostawić tylko Leo 2 PL, zaś wszystkie Twarde i T-72 przerobić na mniej lub bardziej zmodernizowane ciężkie BWP z ZSSMU [najtaniej - do wykonania nawet w warunkach warsztatowych - przez zdjęcie armaty z oporopowrotnikiem, wyrzucenie magazynu karuzelowego i opróżnienie magazynów dennych, wyrzucenie SKO itd - zaślepienie otworów i danie luków desantowych w dnie i w tyle wieży]. BWP-1 przerobić na rakietowe niszczyciele czołgów z pozahoryzontalnymi kppanc [preferowane szybkie Brimstone], na transportery piechoty, na mobilne stanowiska moździerzy, itd. Plus APR dla Raków [kolejnych 8 dywizjonów może być na podwoziu Twardego] - i doposażenie WP to ca 20 mld zł. Ca 184 mld zł - z tego część już opłacona. Czyli - do 2030 - jest realnie osiągalna pełna suwerenność Polski gwarantowana zbrojnie - bez "łaski" hegemona" i jego Wielkiego Brata. Z dużym wsadem technologicznym [na poziomie podstawowym to byłaby baza dla Przemysłu 4.0 - także cywilnego] - opartym o zakupy inwestycyjne poza MONem - przez ministerstwa od przemysłu, infrastruktury, rozwoju, cyfryzacji, innowacji itd. Plus rozwiniecie geotermii głębokiej HTR [35 TWt mocy cieplnej i 5 TWe mocy elektrycznej przy pełnym wykorzystaniu - do 2030 można realnie [oczywiście przy poważnym potraktowaniu tematu] równolegle uruchomić ok 420 GWt mocy cieplnej i 60 GWe mocy elektrycznej, żeby zapewnić suwerenność energetyczna Polski] - pełną suwerenność energetyczną i wyparcie dostawców paliw kopalnych z Europy - plus surowce strategiczne ziem rzadkich [oraz tytan i wolfram] Skarbca Suwalskiego - czyli lewar kapitałowy i marchewka dla kontrolowanych strategicznie inwestycji bezpośrednich high-tech na terenie Polski - i WTEDY Polska, prócz pełnej suwerennej obrony i suwerennej polityki - dokonuje skoku po 2030 do G10. Szczególnie, gdy nasilająca się wojna handlowa i pewnie walutowa spowoduje wzrost walut krajów dysponujących zasobami realnymi - jak Polska. Chiny na pewno - po przekroczeniu skalkulowanego progu konfrontacji wojny handlowej - najpierw podniosą drastycznie ceny surowców ziem rzadkich koniecznych dla high-tech [głównie lantanowce], a potem, w kolejnym etapie, wprowadza selektywne embargo. Tak jak nasze kluczowe położenie na styku Heartlandu i Rimlandu Eurazji [pomost bałtycko-karpacki] jest nasza karta geostrategiczną, tak i masowa czysta i niewrażliwa na na ciosy geotermia głęboka - [czego nie sposób powiedzieć o gazoporcie i naftoporcie] - jak i Skarbiec Suwalski - to są nasze aktywa realne na ciężkie czasy - żeby PRZETRWAĆ. Żadnego z tych aktywów nie możemy dać sobie wyrwać - a wszystkie muszą być dla NAS [i tylko dla nas] uruchomione - jeżeli mamy przetrwać nadchodzącą globalną konfrontację za ca 1,5 dekady, gdzie silni bezpardonowo będą "prawem pięści" połykali i likwidowali słabych... Na razie wszystkie ww aktywa Polski są zagrożone wrogim przejęciem z tytułu bandyckiej hucpy 447. Notabene - dopiero po uzyskaniu pozycji suwerennego państwa - i członka G10 - można mówić o realnej egzekucji odszkodowań 875 mld dolarów za II w.św. od Niemiec. Jeżeli natomiast pozwolimy na przechwycenie kluczowego geostrategicznie terytorium pomostu bałtycko-karpackiego i na przejecie KONTROLI nad tym obszarem i jego zasobami - to kto inny, dobrze usadowiony w Waszyngtonie i na Kremlu, niby w naszym imieniu, po wrogim przejęciu ex-Polski dokona egzekucji tych odszkodowań - ale na swoje konto. Gra dla nas idzie o wszystko - i o mienie - i o PRZETRWANIE.

    1. Varan

      Nie umiem dokładnie ocenić trafności działań wzmacniających naszą obronność. Zakładam że autor Dalej Patrzący wie co mówi gdy chce budować obronę opartą o Kryle i Kraby. Ale w pełni podzielam pogląd że najpierw musimy osiągnąć suwerenność militarną (obecnie nie ma tego dążenia) a po drodze dojdziemy do suwerenności gospodarczej by przejść do ofensywy, jak rozumiem w obszarach polityki i dyplomacji by wyrwać Niemcom a być może także ruskim odszkodowania wojenne wraz z odsetkami. Tak, taki program działania by mi odpowiadał. Ale to politycy w pierwszym rzędzie musza mieć wizję oraz chęci i jaja by taki program zrealizować. PiS to jest tylko atrapa takiego myślenia. Potrzeba by kogoś na miarę Piłsudskiego, a może nawet kogoś większego.

    2. j25

      Szanowny Varanie (fajna ksywka), umówmy się co do jednego, tych tekstów pana Patrzącego Dalej, czy jak mu tam, nie warto czytać, bo ten facet robi nam tu okresową prasówkę z ogólno dostepnych periodyków obronnych, sądząc zapewne, że ma do czynienia z ludźmi na swój sposób ograniczonymi i na ogół niesprawnymi intelektualnie, tak jak on sam. ON JEST SUPER. Są tacy ludzie i my ludzie normalni nie mamy na to wpływu, bo to zjawisko obiektywne. Trudno, trzeba się z tym pogodzić i tolerować. Co do reszty Twoich spostrzeżeń PEŁNA ZGODA z wyjątkiem Niemiec. Pozdrawiam.

  3. Normalny

    Zasadniczo niezwykle pozytywny artykuł. Gdyż pokazuje zupełnie przyzwoite możliwości polskiego przemysłu obronnego. Dodam w obszarach trudnych technologicznie i wymagających nowatorskiego podejścia. BRAWO!!! Tak trzymać. Pozostaje natomiast jedna niezwykle trudna bariera do pokonania, a może wręcz "nie do pokonania"?? Ta bariera to oczywiście Inspektorat Uzbrojenia! Instytucja historycznie nieudolna i niewydolna, w sposób niezwykle skuteczny opóźniajaca wprowadzanie do WP wszystkiego co nowoczesne, a "nie daj Bóg" wyprzedzające naszych potencjalnych przeciwników!! Bo czymże innym jak nie "dbaniem o niski poziom uzbrojenia" w WP jest NIE kupowanie dla WP sprzętu lub opóżnianie lub takie kupowanie by zysk/skuteczność był jak najniższy!?? Lista brakow i zapoźnień jest b.długa i się wydluza, ale MON ma się świetnie, dostają podwyżki, awanse, nagrody, medale!! Coś tu chyba jednak nie gra!!

    1. Kupczyk

      Na dzisiaj polski przemysł ma problem z terminową produkcją konwencjonalnej amunicji...

  4. ito

    Prosiłoby się opracowanie głowicy z kamerą jako detektorem- wtedy realne staje się postawienie przez Raki skutecznej zapory przeciw czołgom w odległości 6- 7 km przed własnymi wojskami. Oczywiście wymaga to prowadzenia pocisku przez operatora- ale może on sobie siedzieć w ciepełku wśród swoich, a nie na jakiejś wysuniętej grzędzie 500 m od celu. Jeśli dodać kontrolę obszaru przez rozpoznawcze bezzałogowce kompanii (przy takiej ilości wozów dowodzenia z przewożeniem ich nie powinno być problemów) bezpieczeństwo obsług i możliwości Raków wzrosłyby skokowo. A piszę o Rakach bo przeciążenia w pocisku moździerzowym są wielokrotnie mniejsze niż w haubicznym i stworzenie głowicy optycznej, która je wytrzyma powinno być znacznie łatwiejsze. A w razie sukcesu zastosowanie w feniksach też powinno być możliwe.

  5. MAZU

    "Nie ma szans, by Polska uzyskała pełną autonomię w produkowaniu amunicji naprowadzanej za pomocą GPS" DLACZEGO ?????

    1. Jacek

      Bo system GPS nie jest polski tylko amerykański i do korzystania z jego wojskowej wersji potrzebujemy kodów od Amerykanów.

    2. Gustlik

      Sojusznik nie daje kodów do wojskowej precyzji. Nie mają zaufania do naszych "generałów".

    3. Extern

      Akurat tu nie potrzeba żadnych kodów tylko znajomości algorytmu korekcji specjalnie przez Amerykanów wprowadzanych rozjazdów sygnału. Problem w tym że jak Amerykanie zechcą mogą wprowadzić inne planowe zakłócenia które spowodują drastyczny spadek precyzji odczytów.

  6. trochę sceptyczny

    A co z jakością tych wyrobów z Meska itp? Czy można im zaufać, powierzyć swe życie podczas odpalania?

    1. Extern

      Mesko od początku produkcji np. Gromów zrobiło ich już co najmniej 2,5 tysiąca z czego co najmniej z tysiąc odpalono już przy okazji różnych ćwiczeń. Spektakularnych bum z tą "petardą" w rękach raczej nie było ale z tego co słyszałem to zdarzały się problemy z zimnym startem które jednak poza ewentualnym zabrudzeniem spodni nie spowodowały innych strat wśród operatorów.

  7. Ryszard53

    od amerykanów będą na pewno: droższe, trudniej dostępne i niekoniecznie sprawne w godzinie "W" i oczywiście w ilościach nie od nas zależnych A w wypadku naszych potrzebny jest chłop z zimną głową ale i z jajami !!!!!!

    1. Eeetam

      Wszyscy Rosjanie się cieszą widząc komentarz w stylu: "Izrael sprzeda kody" albo "Amerykanie nam wyłączą"!!! Co za brednie!

    2. Extern

      Niestety nie brednie, w dobie broni inteligentnej jest to niestety bardzo realne ryzyko z którym liczą się wszystkie poważne kraje. Oczywiście takie ryzyko lekcjo ważą sobie kraje nie poważne, dlatego np. Irackie radary Francuskiej produkcji nie widziały samolotów koalicji które nie niepokojone dzięki temu przez Iracką OPL bombardowały sobie co chciały, wszystkie sztaby armii Irackiej gdzie były drukarki importowane z USA zostały zbombardowane, a wszystkie Gruzińskie drony produkcji Izraelskiej które wystartowały, zostały przez Rosjan zestrzelone gdyż Rosjanie oczywiście przypadkiem znali ich aktualne pozycje.

  8. Dalej patrzący

    Kupić licencję z prawem rozwoju APR półaktywnie naprowadzanej dalekiego zasięgu Leonardo Vulcano-Dardo - dla zakresu 76-155 mm. I rozwijać. To tak za darmo podpowiedź dla MON, IU, WITU itd.

    1. Alois

      Zawsze podziwiam twój entuzjazm i optymizm. Bądź jednak realistą, kupić licencje na TEN pocisk?? I hm... rozwijać?? MON miałby tym się zająć, ten MON który nie chce kupić Feniksów do Langusty i głowic tandemowych do RPG7 opracowanych przez WITU? Żaden z ministrów MON nie zdołał uzbroić w rakiety ppanc Mi24, zintegrować Spike z Rosomakiem, czy kupić kevlarów dla piechoty! A ty marzysz o Vulcano??? A rozwijać miałoby może PGZ które mając 80 mln dotacji nie potrafi skończyć bezzałogowej wieży dla Roska/Borsuka?? Bardzo chciałbym żebyśmy mieli Vulcano, ale to na 100% niemożliwe z "tym" IU/MON-em.

    2. Dalej patrzący

      Ja nie marzę. To tylko kwestia przekroczenia krytycznego rozziewu między kompetencjami i działaniami KONIECZNYMI, a obecnie symulowanymi. Im większy rozziew - tym silniejsza korekta. Najpierw polityków w wyborach, a potem decydentów MON, IU, WITU - po merytorycznej weryfikacji. Ważniejsze jest co innego: że mamy REALNY potężny potencjał dla skoku w wartości bojowej WP. I na pokazywaniu tego rozziewu i pokazywaniu pożądanego stanu docelowego trzeba się skupić i nie odpuszczać - zwykła zasada tzw. metaplanu. Nie słomiany zapał, typowy w naszym narodzie, za to potrzebna cierpliwość i spokojna konsekwentna determinacja.

    3. Alois

      Korekta polityków? Przy frekwencji w wyborach 35%?? Zmiana decydentów MON i IU?? Mamy czwartego ministra na przestrzeni 20 lat. Czy coś w "systemie" drgnęło? Nawet Macierewicz, niby "mocny" człowiek Prezesa, a nie zrobił porządku w MON nim "ktoś" go odsunął by w MON "było jak było"!! "Ktoś za tym stoi, i to mocno usadzony, z plecami lub" teczkami z hakami"!! Nie widzę innej przyczyny, dla której "dba się" by Leony, Kraby, Raki były bez amunicji, by nie było granatnikow ppanc, by Rośki robiły za "spajkobusy", a NDR nie miał rozpoznania pozahoryzontalnego. Żeby drony artyleryjskie trafiały do WOT, nasza artyleria pozostawała ślepa i głucha, nowoczesne Langusty nie miały kupionych gotowych przecież Feniksów o zasięgu 42km i były jak proca - bo pozbawione od lat wozów dowodzenia!! Ileż ja dałbym, żeby ten twój pomysl zmian został zrealizowany!!

  9. hmm

    Co z tego że pocisk ma tyle i tyle zasięgu, jak w pobliżu celu muszą być operatorzy z oświetlaczami laserowymi oraz łącznością. Pytanie jak szybko lokalizuje się obecnie nadajniki radiowe i czy takie metody nadają się do odparcia zmasowanego natarcia czy może raczej do wojny pozycyjnej. W ogóle to jest technologia na miarę lat 80-tych, obecnie za podobne pieniądze można zrobić pocisk z kamerą analizującą obraz i samodzielnie wykrywającą cel, z opcją naprowadzania półaktywnego laserem lub zdalnym sterowaniem TV.

    1. Eryk

      Wymienisz nazwę takiego wdrożonego już przez kogoś pocisku?? Chętnie o tym poczytam!

    2. hmm

      To o czym piszę to nic innego jak zaawansowany pocisk "odpal i zapomnij" dalekiego zasięgu. Dla Ciebie istnieje tylko to co kto inny już wyprodukował? Bo dla mnie istnieje to co jest w zasięgu dzisiejszych możliwości technicznych. Przez zastosowanie (poza zapalnikiem) elektroniki z półki samochodowej lub przemysłowej (często to ten sam standard co MIL tylko bez certyfikatu) da się radykalnie obniżyć cenę i umożliwić masową produkcję. Oczywiście nie dokonają tego jakieś siermiężne organizmy przyzwyczajone do wieloletniego "gonienia króliczka" lecz odpowiednio zmotywowane i posiadające zdolnych ludzi prywatne firmy, które w Polsce mamy, a które od wojska trzymają się z dala bo mają wyrobioną wcześniej opinię że to zbiurokratyzowany do niemożliwości (pomijając inne patologie) "dom wariatów".

    3. Extern

      Nie mamy w naszym wojsku nawet tych "prostych" pocisków naprowadzających się na laser a ty piszesz o broni "odpal i zapomnij"? Zresztą nie zapominaj że te inteligentne pociski też trzeba wystrzelić przynajmniej w okolice celu bo pociski artyleryjskie tylko lekko potrafią skorygować swój tor lotu, więc i tak jakiś zwiad np. w postaci obserwatora czy zwiadu lotniczego jest potrzebny.

  10. donner

    i tak zbudowano Ukraincom za darmo naprowadzanie INS do ich rakiet Wilga a teraz w poczuciu dobrze spelnionego obowiazku mozna kupowac nastepne DMO Himarsa bezoffsetowo i z gorszym INS za to sojuszniczym. Wszystko w sytuacji w ktorej Polska dysponuje wlasnymi technologiami rakietowymi i jak widac wlasnym naprowadzaniem INS.

    1. Davien

      Donner, Ukraina ma własne systemy INS/GPS znacznie lepsze od polskich wiec to raczej my od nich możemy sie uczyc.

    2. Covax

      ". Przekładem jest układ IMU z granatów moździerzowych APR 120, który można wykorzystać jako podstawę do opracowania każdego innego pocisku. Według polskich inżynierów może być on precyzyjniejszy od tego układu, jaki zastosowano w lądowych, amerykańskich zestawach HIMARS. W taki sposób postąpili specjaliści z Biur Konstrukcyjnych „Łucz” i „Piwdiennie”, którzy po opracowaniu pocisku moździerzowego, wprowadzili podobne rozwiązania w systemie rakietowym „Wilcha” („Olcha”), zbudowanym na bazie wyrzutni BM-30 „Smiercz”.

  11. MOM

    Po co nam polska amunicja precyzyjna jak możemy kupić amerykańską.....

    1. Zniesmaczony

      Pytanie tendencyjne. Problemem jest że a) nie mamy dziś żadnej precyzyjnej amo, b) MON nie lubi kupować niczego dla WP, c) MON w szczegolnosci chętnie uniemożliwia zakup czegokolwiek naprawdę podnoszacego nasze zdolności bojowe, d) MON kupując stara się tak kupić by efektywność zakupu była jak najniższa. Przykładów powyższego jest na Def24 sporo. Zatem tak czy owak dzięki MON twoje pytanie jest bezprzedmiotowe.

  12. Nec

    Może to drogie rozwiązanie ale jak stać na konia to i na bat. Kraby, Langusty i Raki to potężny wydatek dla ubogiego kraju, więc skoro już się wykosztowaliśmy na ich stworzenie to trzeba je zasilić

    1. Zniesmaczony

      Tylko ze nasz MON tego nie wie! Oni uważają np. że jak już kupili haubice czy moździerze to już pociski są niepotrzebne wszak amunicji do Krabow/Raków MON nie kupił!!! Po drugie jak już mamy zupełnie niezły system Topaz i to na 500 pojazdach to MON wstrzymał zakupy kluczowego elementu rozpoznania dla Topaza czyli zintegrowanych z Topazem dronow FlyEye!! No po prostu miodzio. No i wstrzymanie zakupów radarów artyleryjskich Liwiec. Tak oto MON nadzwyczaj skutecznie unieszkodliwia w Polsce nawet nasz najlepszy sprzęt w WP!!! I dlatego też Kryle to wojsko dostanie może za 10 lat!!

  13. nLL

    Z treści artykułu wynika, że Pirat i APR 120 nie mają głowic tandemowych do zwalczania pojazdów opancerzonych z ERA, bo na miejsce prekursora wstawiono głowicę naprowadzającą. Jak w takim razie możliwe było umieszczenie głowic tandemowych w Spik'ach? Tam też głowica naprowadzająca jest na stożku pocisku i to całkiem sporych rozmiarów. Czy czasem w przyszłości nie przyjdzie się przekonstruować oba pociski, także te części aerodynamiczne, aby poprawić osiągi głowic bojowych? Co do laserowego podświetlacza celów LPC-1 to wyglada nieco topornie. Jeżeli traktować go jako demonstrator technologii, jest w porządku, ale do seryjnej produkcji to musiałby mocno schudnąć gabarytowo i masowo.

    1. Davien

      Spike ma zupełnie inna głowicę niż Pirat. Jest to głow3ica IIR a nie półaktywna na odbite światło laserowe, jest to tez pocisk większy od Pirata a precursor jest zaraz za głowica IIR.

    2. Covax

      A wiesz kto produkuje glowice kumulacyjną spike i na jakiej lini i z jak bardzo otwarta licencja ? A wiesz kto prowadzi badania nad wykorzystaniem grafenu do wkładek kumulacyjnych ? Polecam wpisac w google "spike warhead" przełaczyc na grafike i pierwszy rysunek pokazuje ze głowica jest zaraz za seekerem i blokiem elektroniki ;-)

    3. Davien

      Panei Covax nie wiem co ma wspólnego twój tekst z moim ale ci wyjaśnie: Głowca IIR panei Covax to zupełnie inna głowica niz półaktywna laserowa a o tym pisałęm. Po drugie panei covax za głowicą IIR i elektronika jest prekursor, za nim silnik a dopiero własciwa głowica kumulacyjna. A teraz umieśc to w Piracie:))

  14. Ciekawy

    "Analizy wykazały, że 16 pocisków precyzyjnego rażenia pozwala na uzyskanie takiego samego efektu jak 800 nowoczesnych, standardowych pocisków kalibru ..." poproszę o linka do takich analiz. wynika z powyższego, że 1 pocisk precyzyjny pozwala uzyskać efekt wystrzelenia 50 pocisków standardowych. czy praktyka potwierdza takie analizy?

    1. Koil23

      Może chodziło o bezpośrednie trafie w cel?

    2. Ha

      Odszukaj sobie np. dane nt pocisków z PGK. Tylko one dają wzrost celności o circa 400%!

    3. Ex

      CEP pocisków z PGM to nawet do KILKU raptem metrów. Mało???

  15. Gts

    Izraelski koncern to nie Rafale, a Rafael. Pozatym głośno był o problemach z piorunem w czasie produkcji. Jurgen, bardzo interesujące pytanie.

    1. jurgen

      na tyle interesujące pytanie, że już nie jest widoczne - ciekawe nie ?

    2. MenVis

      W naszym klimacie raczej sie nie dowiemy kto tam dysponuje prawami do produktu i gdzie ewentualnie zostały sprzedane.

  16. Łukasz

    i hop sa sa i tro la la, idziemy przez życie w podskokach

    1. TU-154M

      wieki mijają, a ty się trzymasz odwieczna polska głupoto ;)))

  17. Wojciech

    Wiedziałem, że jak nasi coś wymyślą to musi być skucha. Kto normalny używa jeszcze starych YAG-ów? Cały świat już dawno przeszedł na lasery fibrowe. Prostsza konstrukcja 100x bardziej odporna na wstrząsy, zmiany temperatury i inne uszkodzenia mechaniczne a do tego 10x mniejszy pobór mocy. I do tego lżejsza.

    1. Razparuk

      Jak przedmiot zamówienia jest robiony X lat z perturbacjami to są "efekty". Poza tym nie mam wŁAsnej bazy komponentowej...to jest problem. W elektronice NIE istniejemy

    2. Wojciech

      W przypadku podświetlaczy nie musimy istnieć. Kupuje się od Chińczyków albo Amerykanów 1000 laserów fibrowych o określonych parametrach (przy takim zamówieniu każdy producent zrobi szyte na wymiar) i do magazynu. 1000 sztuk wystarczy na całą wojnę i jeszcze zostanie. Czy musimy uruchamiać produkcję rezystorów SMD żeby skonstruować jakąś elektronikę? Nie, kupujemy w sklepie albo zamawiamy w hurtowni. To samo z laserami, optyką, itd. To nie są produkty zakwalifikowane jako podwójnego przeznaczenia więc można kupić nawet na Ali.

    3. Spoko.

  18. As

    A to nie chodzi o to żeby faktycznie przemysł utracił resztę zdolności ?

    1. Popular Economist

      Tak było za poprzedniej władzy. Jak np. OBRUM w Gliwicach niemal skończył Andersa, to pewien sabotazysta szybko podpisał umowę o współpracy z BAE na CV90 i cały potencjał Andersa i OBRUM poszedł na śmietnik. Dzięki temu nie mamy ani Andersa ani Cv90!! Ot tak się niszczy zdolności i całe zakłady. Tak padła też stocznia w Szczecinie. Swego czasu bodaj 5-ta stocznia w świecie, poprzednia władza nie dała gwarancji bankowej stoczni, ta nie dostała kredytu obrotowego i mając nawet pakiet zamówień na kolejne 4 lata... zbankrutowala nie mogąc nawet kupować na bieżąco realizowaną produkcję.

  19. SimonTemplar

    Mesko miało już jakiś czas temu opracować i wdrożyć skuteczną amunicję ppanc do Leopardów i co, jakoś nic nie słychać w tej sprawie. Skoro tego nie są w stanie zrobić, to dajcie sobie na luz z precyzyjną amunicją artyleryjską bo po 10 latach badań i wydaniu setek milionów powiedzą, że ciężko im coś zrobić.

    1. Covax

      Panie SimonTemplar: Amunicja czolgowa ppanc czyli APFSDS-T - to już naprawde Top metalurgi. Spieki wolframu muszą pękać samoostrząc się (ścinanie adiabatyczne). W 2016r zaczelismy budować linie do rdzeni wolframowych, a mamy 50 lat opożnienia w tym temacie. Na chwile obecna Pz.531 II gen ma przebijalność coś ponad 600 RHA na 2000m ( polecam pogrzebać na stonie witu) Mesko to "tylko" producent amunicji a nie instytut badawczy ;-)

    2. SimonTemplar

      Badania nad amunicją i jej parametrami są nieodłącznym etapem na wstępie jej projektowania i wdrożenia do produkcji. Zdumiewa mnie jednocześnie argument późnego zastosowania linii do rdzeni z wolframu bo chyba się zgodzimy, że akurat ten typ amunicji będzie skuteczny z zastosowaniem rdzeni wolframowych lub uranowych więc chyba to nie najlepiej świadczy o zakładzie, skoro podstawową technologię do produkcji podstawowej amunicji wprowadza z takim opóźnieniem?

    3. Ciekawski

      Bo to myślisz że to zakład "wprowadza nową technologię"???? Bo niby dyrektor nagle się obudzi w środku nocy i blysnie intelektem: od jutra wprowadzamy nową technologię??? Wiesz ty w ogóle co to znaczy wprowadzić w zakładzie "nową" technologię??

  20. Rex

    Po "przygodach" z Gromem nic dziwnego, że tym razem MON chce zaczekać na na opracowanie gotowego produktu wraz z przejściem prób końcowych. Do tego czasu powinno być finansowane jako projekt B-R.

    1. Ha ha

      I bez rzekomych "przygód" MON to ZAWSZE czeka. MON uwielbia czekać. Główną strategią MON jest ZAWSZE czekanie. Są mistrzami czekania. I osiągnęli dzięki temu mistrzostwo i perfekcję w OPÓŹNIANIU. Żaden projekt nie został zrealizowany na czas. Nigdy!!! Jak poczytasz o ogłaszaniu przez MON dialogu to ZAWSZE jest tam wzmianka w rodzaju że.... IU/MON nie wyklucza WYDŁUŻENIA terminu.... albo że dla "odmiany":.... zastrzega sobie prawo do przedłużenia procedury....!!!

  21. Dno

    Widzę, że zazdrościmy Rosjanom produkowania cytuję: "nowy system uzbrojenia, który rzeczywiście nie będzie miał swoich odpowiedników na świecie"

    1. Jeśli wiele rozwiazań jest opatentowanych lub na ich zastosowanie nie mamy bazy komponentowej...

    2. Zniesmaczony

      Dobrze widzisz ale co z tego? Przez " hamulcowych" w MON /IU wszystko co nowoczesne czeka, czeka, czeka na np. dostosowanie do właśnie zmienionych wymagań IU. Po pół roku, góra w rok - MON zarząda kolejnej zmiany koncepcji, cała robota pojdzie do kosza a wojsko? Dalej czeka!!! Pewnie że zazdrościmy, bo oni co chwila coś nowego dostają, nawet jeśli jest chwilowo niedopracowane. Ale już coś mają, ćwiczą taktykę, zdobywają doświadczenie, gdy my WCIĄŻ czekamy na tę wreszcie dopracowaną i wreszcie zaakceptowaną przez IU/MON ostateczną wersje!! Przyklad: system minowania narzutowego. Opracowano gąsienicowego Krotona. MON zaraz potem zażądał kołowego 6x6! Wiec gąsienicowy Kroton - do kosza. Wojsko znowu czeka. Opracowano Baobab 6x6, i co? Nic. Bo MON zmienił właśnie zdanie i Baobab TERAZ ma być 8x8. Więc wojsko ZNÓW CZEKA! I tak "w koło Macieju"! I dlatego np. nad nowym BWP debatujemy od 1992!!! Wtedy to właśnie MON uznał po raz pierwszy, że potrzebujemy nowego BWP!!! Ale do dziś NADAL nasi jeżdżą w blaszankach bwp1.

  22. Podbipieta

    A JA SIĘ STALE PYTAM O AMMO KASETOWE..Technologia jest ( i wdrożona dla 98 mm a przetestowana dla 122 i 152 )) i dalej nic...

    1. dropik

      kasetówka nie wymaga naprowadzania więc to nie na temat ;)

    2. Razparuk

      Zależy na jakim dystansie...

    3. dropik

      może być i tak ale ogólnie po to sie kasetówki robi żeby razić cele wielkoobszarowe nie jedną a całą salwą (to bardziej głowica dla rakiet).

  23. Okręcik

    420 wyrzutni Piorun i po 3 rakiety na wyrzutnię na 200 żołnierzy?! Przynajmniej jedna wyrzutnia na pluton, jeśli już nie na drużynę!! A laserowe podświetlacze tej wielkości są nie wygodne, a nowoczesne pojazdy mają ich detektory, a tym samym skuteczność amunicji tak naprowadzanej nie jest znów aż tak duża. Sprawdza się gdy między przeciwnikami występują dysproporcje techniczne np. USA -Afganistan czy Irak. Ale owszem przydałaby się nam i taka amunicja.

    1. dropik

      powiem więcej. wystarczyłoby : 250-300 wyrzutni. I tyle chciało wojsko , ale najlepszy z ministrów chciał wiecej

    2. Kolo

      Cel oświetla się laserem w ostatniej fazie lotu pocisku, tak by przeciwnik, nawet po wykryciu, nie miał możliwości ucieczki.

    3. dropik

      co za brednie. w ostatniej chwili... operator ma liczyć czas jak po błysku pioruna ? skąd ma wiedzieć kiedy kraby wstrzeliły i ile sekund będą lecieć i przechwytywać sygnał lasera?

  24. Covax

    Pan Maksymilian zapomniał jeszcze dodać projekt pod tytulem „Laserowy system korekcji lotu dla bomb lotniczych”. Które własnie Dezamet klepie i maja być oblatane na dniach ( czerwiec/lipiec).

    1. Razparuk

      Program zostanie wywalony do kosza.

    2. Covax

      Ależ to oczywiste, bo niby z czym to zintegrujemy ? su 22 bedziemy sie golic. A z F16 mozemy tylko zintegrować fakture dla LM

    3. Davien

      Covax alez LM by je pewnie zintegrował z wielka chęcią, w końcu to nie oni ale my bysmy płacili duże pieniadze za coś co najwyzej kopiuje system Paveway i to zapewne sporo gorzej. No ale po wywaleniu grubych milionów miałbys polskie bomby:))

  25. Igor

    Gdyby w MONie pracowały naprawdę mądre głowy, to pchnęłyby polską zbrojeniówkę na nowe tory. Polecałbym zainteresować się najnowszymi amerykańskimi laserami o zmiennej długości/częstotliwości fali - taki odpowiednik radaru GaN o zmiennej częstotliwości fali (radar tzw. "szepczący"). W przypadku radarów zmiana częstotliwości odbywa się tak szybko, że rosyjski (i nie tylko) sprzęt odbiera to jako "naturalny szum radiowy". Nie do wykrycia, a przynajmniej baaardzo trudne. Podobnie jest z laserami. Gdybyśmy takie ustrojstwo wprowadzili w naszej armii dokonalibyśmy milowego skoku w jakości uzbrojenia. A Rosjanie długo jeszcze będą bezbronni na taką przewagę technologiczną (brak technologicznych możliwości przeciwdziałania). Taaak, pomarzyć dobra rzecz :-)

Reklama