Estonia chętna na „atomowe” F-35

Piątkowe naruszenie przestrzeni powietrznej Estonii przez uzbrojone rosyjskie MiGi-31 najwyraźniej przelało czarę goryczy w NATO, uruchamiając lawinę dalszych reakcji.

Poniedziałkowe nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ to tylko jedna z kilku pośrednich konsekwencji, które spotkały Federację Rosyjską w związku z kolejnym naruszeniem przez nią przestrzeni powietrznej innego kraju. We wrześniu NATO dwukrotnie uruchomiło Art.4 Traktatu Waszyngtońskiego, a od 12 września rozpoczęło misję Eastern Sentry (Wschodnia Straż), która ma na celu militarne wzmocnienie wschodniej flanki sojuszu.

Zmianie uległ też język, w którym komunikuje dziś Sojusz Północnoatlantycki. We wtorek 23 września odbyła się Rada Północnoatlantycka, podczas której sojusznicy jasno wyrazili gotowość do zestrzeliwania rosyjskich obiektów naruszających przestrzeń powietrzną NATO. Chwilę potem Sekretarz Generalny NATO Mark Rutte potwierdził to słowami: „(…) Najpierw oceniamy sytuację. Ale jeśli zajdzie taka potrzeba, zrobimy to, co konieczne”.

Okazuje się, że rosyjskie działania mogłyby przynieść jeszcze bardziej konkretne zobowiązania, choć w tym przypadku sprawa może być bardziej skomplikowana. O jakiej sytuacji mowa? Z informacji uzyskanych przez „The Telegraph” wynika, że władze Estonii są skłonne gościć u siebie wyposażone w broń jądrową brytyjskie samoloty F-35A. Zainteresowanie takim rozwiązaniem miał wyrazić minister obrony tego bałtyckiego kraju, Hanno Pevkur. Czy taki scenariusz jest jednak możliwy? Na ten moment niewiele na to wskazuje. Jak wskazuje „The Telegraph”, źódło powiązane z brytyjskim wojskiem miało stwierdzić, że „nie ma potrzeby posiadania zdolności strategicznych w pozycji taktycznej w Estonii”. „Samoloty F-35A pełniłyby raczej rolę czynnika podburzającego niż odstraszającego, a ponadto byłyby narażone na wysokie ryzyko w przypadku pierwszego uderzenia Rosji” – czytamy.