Reklama

Geopolityka

Grecko-turecki "incydent z dwiema fregatami"?

Fot. seligmanwaite - Greek Navy Ship Malonas Bay - RhodesUploaded by Alaniaris, licencja CC BY 2.0, commons.wikimedia.org
Fot. seligmanwaite - Greek Navy Ship Malonas Bay - RhodesUploaded by Alaniaris, licencja CC BY 2.0, commons.wikimedia.org

Wokół tureckiej misji badawczej we wschodniej części Morza Śródziemnego zdążyły już narosnąć spore napięcia i to w różnych konfiguracjach międzynarodowych. Przy czym, cały czas należy zdawać sobie pytanie, jak długo wszystkim stronom rozgrywki starczy umiejętności do sprawnego zarządzania kryzysem. Wydarzenia wokół niewyjaśnionego jeszcze w pełni „incydentu z dwiema fregatami” z środy nakazują bowiem zauważyć, że wprowadzenie na dany akwen dużych sił (morsko-powietrznych) może skutkować czymś wysoce nieprzewidywalnym i jednocześnie niebezpiecznym. 

Pojawiają się informacje, że w środę miało dojść do incydentu związanego z koncentracją sił morskich Turcji i Grecji, wokół kontrowersyjnej misji badawczej tureckiego statku Oruç Reis. W środę miało mieć miejsce zderzenie greckiej fregaty „Limnos” z turecką fregatą TCG Kamalreis. Zauważa się przy tym, że jednostka grecka mogła doprowadzić do silnych uszkodzeń po stronie okrętu tureckiego. Wszystko miało (według niepotwierdzonych informacji) odbyć się w pobliżu Kastelorizo czyli najdalej na wschód zamieszkana wyspa Grecji na Morzu Śródziemnym, położonej 3 km od południowych wybrzeży Turcji.

Pochodzenie informacji o zdarzeniu jest przypisywane greckiemu portalowi Armyvoice.gr. Jego dziennikarze mieli sugerować, że najpierw turecka fregata próbowała wpłynąć przed okręt grecki. Kapitan tego ostatniego pozwolił na ten manewr i gdy Turcy znaleźli się do niego prawą burtą miał nakazać wręcz staranowanie tureckiej fregaty. W mediach tureckich mowa jest jednak o czterech rannych po stronie greckiej.

Trzeba jednak zachować dużą dozę ostrożności w formułowaniu jednoznacznych opinii, gdyż dotychczasowe relacje grecko-tureckie przyzwyczaiły nas do ich wymiaru propagandowego oraz starć informacyjnych. To ostanie stało się nader widoczne wraz z rozwojem domeny cyber i mediów społecznościowych.

Trzeba jednak zauważyć, że grecki sztab generalny miał zaprzeczyć temu, iż takie zdarzenie miało miejsce. Lecz greccy dziennikarze wskazują na dość niejednoznaczne dementi po stronie sztabu i resortu obrony oraz unikanie jednoznacznego wyjaśnienia, do czego mogło tak naprawdę dojść w rejonie tureckich badań sejsmicznych. Co ciekawe, sama fregata „Limnos” pojawiła się później na wspólnych ćwiczeniach morskich z francuskimi okrętami – fregatą La Fayette oraz śmigłowcowcem Tonnerre. Wykonane wówczas zdjęcia mają wskazywać, że potencjalnie to właśnie grecki okręt miał wyjść bez uszczerbku z możliwej kolizji z jednostką turecką.

W czwartek, w wymianę zapewnień o możliwej reakcji w przypadku ataku drugiej strony włączył się prezydent Turcji. Recep Tayyip Erdogan zaznaczył bowiem, że atakujący Oruç Reis (i zapewne jego jednostki pomocnicze, operujące w tym rejonie) zapłaciliby za to wysoką cenę. Sugerując, że strona turecka podjęła już niezbędne działania wobec wysyłanych wobec jej misji badawczej ostrzeżeń. Przy czym, brak jest jednoznacznych informacji o jaką pierwszą odpowiedź chodzi Turkom. Albowiem, ani Grecja, ani Turcja nie wskazują na konkretny, oficjalnie potwierdzony incydent w przestrzeni pomiędzy Kretą i Cyprem.

Prezydent Turcji nie zapomniał przy tym przestrzec Grecji, aby nie dała się wpędzać w spiralę niebezpiecznych działań przez państwo, które nie ma nawet wybrzeża we wschodniej części Morza Śródziemnego (oczywiście chodzi o Francję). Ankara tak odpowiedziała na twarde stanowisko francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, zapowiadające czasowe wzmocnienie obecności w spornym rejonie i wsparcie strony greckiej.

(JR)

Reklama
Reklama

Komentarze