Reklama

Polityka obronna

Tajne dokumenty brytyjskiego ministerstwa obrony znalezione na przystanku

Fot. Royal Navy - Defence Images, OGL v1.0, commons.wikimedia.org
Fot. Royal Navy - Defence Images, OGL v1.0, commons.wikimedia.org

Tajne dokumenty brytyjskiego ministerstwa obrony, dotyczące m.in. misji okrętu HMS Defender na Morzu Czarnym i brytyjskiej obecności wojskowej w Afganistanie, znaleziono na przystanku autobusowym w hrabstwie Kent - podała w niedzielę stacja BBC News.

Prawie 50 stron dokumentów znaleziono we wtorek wcześnie rano w zawilgoconej stercie za przystankiem autobusowym w Kent. Osoba, która je znalazła, skontaktowała się z BBC, gdy zdała sobie sprawę z ich poufnej treści. BBC jest zdania, że dokumenty, które obejmują e-maile i prezentacje w PowerPoint, pochodzą z biura wysokiego rangą urzędnika ministerstwa obrony. Rząd oświadczył, że śledztwo zostało wszczęte. Rzecznik ministerstwa obrony powiedział, że jeden z pracowników zgłosił utratę poufnych dokumentów obronnych, dodając: "Byłoby niestosowne, aby komentować dalej".

Jak podaje BBC News, w jednym zestawie dokumentów omawiana jest prawdopodobna reakcja Rosji na przepłynięcie okrętu przez ukraińskie wody u wybrzeży Krymu w środę, a drugi szczegółowo opisuje plany ewentualnej brytyjskiej obecności wojskowej w Afganistanie, po tym jak zakończy się tam operacja NATO prowadzona przez USA.

Dokumenty dotyczące niszczyciela HMS Defender pokazują, że ministerstwo obrony brało pod uwagę agresywną odpowiedź Rosji w odpowiedzi na to, co określiło jako "nieszkodliwy przepływ przez ukraińskie wody terytorialne", z zakrytymi działami i helikopterem w hangarze.

W środę ponad 20 rosyjskich samolotów i dwa statki straży przybrzeżnej śledziły okręt, który przepłynął około 19 km od wybrzeża Krymu. Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło, że w związku z wpłynięciem HMS Defender na rosyjskie wody okręt patrolowy oddał strzały ostrzegawcze, a samolot zrzucił bomby w pobliżu niszczyciela, ale rząd brytyjski zaprzeczył, by oddane zostały strzały ostrzegawcze i podkreślił, że okręt znajdował się na wodach ukraińskich, a nie rosyjskich.

Jak pokazują dokumenty, misja HMS Defender była przedmiotem dyskusji na wysokim szczeblu jeszcze w poniedziałek, a urzędnicy ministerstwa obrony spekulowali na temat reakcji Rosji, jeśli okręt przepłynąłby w pobliżu Krymu. Wynika z nich, że w kwaterze głównej sił zbrojnych omawiano dwa warianty trasy - jeden z nich opisano jako "bezpieczny i profesjonalny bezpośredni tranzyt z Odessy do Batumi", w tym krótki odcinek przez "system rozgraniczenia ruchu" (TSS) w pobliżu południowo-zachodniego cypla Krymu, a zgodnie z drugim HMS Defender przepłynąłby z dala od spornych wód.

Reklama
Link: https://sklep.defence24.pl/produkt/wojska-specjalne-federacji-rosyjskiej/
Reklama

Pierwsza trasa, jak stwierdzono na jednym ze slajdów, "zapewniłaby możliwość zaangażowania się na rzecz rządu ukraińskiego... na terenie, który Wielka Brytania uznaje za ukraińskie wody terytorialne". Nakreślono trzy potencjalne odpowiedzi Rosji, od "bezpiecznej i profesjonalnej" do "ani bezpiecznej, ani profesjonalnej".

Z kolei druga trasa pozwoliłaby uniknąć konfrontacji, ale wiązałaby się z ryzykiem przedstawienia sytuacji przez Rosję jako dowodu na to, że "Wielka Brytania się boi/ucieka", co pozwoliłoby Rosji twierdzić, że Wielka Brytania ostatecznie zaakceptowała roszczenia Moskwy do wód terytorialnych wokół Krymu.

Jak wskazuje BBC, dokumenty znalezione w Kent potwierdzają, że przejście przez TSS było wykalkulowaną decyzją rządu brytyjskiego o okazaniu wsparcia dla Ukrainy, pomimo możliwego ryzyka z tym związanego.

Większość ze znalezionych dokumentów jest oznaczona jako "oficjalne poufne", co jest stosunkowo niskim poziomem poufności, ale jeden z dokumentów, zaadresowany do prywatnego sekretarza ministra obrony Bena Wallace'a ma znacznie wyższy stopień tajności i przedstawia wysoce poufne zalecenia na temat brytyjskiej obecności wojskowej w Afganistanie, po zakończeniu operacji NATO, obecnie kończącej się w następstwie decyzji prezydenta USA Joe Bidena o wycofaniu sił amerykańskich.

Z racji potencjalnego zagrożenia dla stacjonującego w Afganistanie personelu wojskowego, jakie mogłoby spowodować ujawnienie tych informacji, BBC nie omawia treści znalezionych dokumentów.

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze (7)

  1. Igor

    To pewnie taka sama akcja, jak z tym ciałem angielskiego oficera znalezionego u wybrzeży portugalskich z rzekomymi planami lądowania bodajże w Norwegii, w czasie II WŚ. Kolejna akcja dezinformacyjna, mająca pokazać, że Anglicy niczego się nie boją i są przygotowanymi na każdy scenariusz :-) Tak rozmawiają ze sobą wywiady państw :-)

  2. Wawiak

    Pytanie, czy te dokumenty zgubiono, czy "zgubiono" i jest to nieoficjalnym sygnałem dla Putina, że w kulki może sobie lecieć tylko do pewnego momentu.

  3. Steve

    Coś wygląda to na kontrolowany przeciek. Zbyt dużo tu zbiegów okoliczności.

  4. okrym

    Prowokacja jak ze Skripalem, się nie udała i nastepny raz to bedzie koniec pływania anglików. Nie pomoze nawet i nato.

  5. Fanklub Daviena i GB

    Nie wiem kiedy Wielka Brytania zdziczała (pewnie wtedy jak wprowadzili 13 lat więzienia za odmowę podania policji hasła lub kluczy szyfrujących), ale dawniej był tam przepis, że jak do cywila, który nie jest członkiem administracji państwowej, trafiła informacja tajna bez aktywnego udziału tego cywila w celu jej pozyskania i ten cywil odmówił złożenia przysięgi na zachowanie tajności, to informacja przestawała być tajna i nic cywilowi nie można było zrobić za jej ujawnianie... :D

  6. Interesujące

    Te dokumenty chyba celowo zgubione i odnalezione i przekazane BBC :) skoro w takim ładnym świetle przedstawiają Wielką Brytanię. Popłynęli niebezpieczną trasą aby nie ustąpić, że Krym stał się ruski Brawo. Wielka Brytania majestatycznie zdjęła rękawiczkę i Putin dostał przysłowiowego arystokratycznego lordowskieo plaskacza :)

  7. Raf

    Tacy bohaterowie koło Krymu przeplyneli. O joj. A w sierpniu 39 naciskali na Polskę żeby zrezygnowała z mobilizacji. We wrześniu nie zrobili nic, żeby pomóc Polsce, a potem kazali płacić za pobyt polskich żołnierzy na ich terytorium.

Reklama