Reklama

Siły zbrojne

Rosyjski radar widzi pół Europy

"Antena" stacji pozahoryzontalnej Kontener - fot. mi.ru
"Antena" stacji pozahoryzontalnej Kontener - fot. mi.ru

Radar pozahoryzontowy o zasięgu 3 tysięcy kilometrów został oficjalnie włączony do systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Federacji Rosyjskiej. Stacja znajdująca się w miejscowości Kolkino, w środkowej Rosji, jest w stanie śledzić statki powietrze aż do duńskiej czy holenderskiej przestrzeni powietrznej. Jest to pierwsza uruchomiona stacja systemu 29B6 Kontener, którą zmodernizowano na osobiste polecenie ministra obrony Rosji Siegieja Szojgu.

Jak stwierdził szef ministerstwa obrony, radar ten umożliwia Rosji lepszą kontrolę i śledzenie "sytuacji na zachodzie". Sama stacja powstała w 2002 roku i dotąd działała jako jednostka badawcza, jednak w ostatnich miesiącach została zmodernizowana i oficjalnie wprowadzona do służby operacyjnej 2 grudnia 2013 roku. Pełne możliwości i integrację z systemem obrony przeciwlotniczej stacja w Kolkino ma osiągnąć za dwa lata.

Kolejny "Kontener" jest budowany obecnie na Dalekim Wschodzie i ma rozpocząć funkcjonowanie w 2018 roku. Docelowo całe terytorium Federacji Rosyjskiej i znaczna przestrzeń poza jej granicami ma się znaleźć w polu działania sieci radarów tego rodzaju. Jest to jeden z elementów warstwowego systemu rosyjskiej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. 

Stacja radiolokacyjna systemu pozahoryzontalnego 29B6 Kontener to ogromna instalacja, złożona z niemal 150 masztów antenowych, systemu transmisji danych, potężnych nadajników, kompleksu zasilania i stanowisk kontrolnych. System jest zdolny nie tylko wykrywać pociski balistyczne czy inne zagrożenia poruszające się na dużych wysokościach, ale też niemal cały ruch powietrzny w odległości do 3 tys. kilometrów. Wykorzystuje w tym celu zjawisko odbicia fal radiowych od jonosfery aby śledzić obiekty latających poza horyzontem. 

 Poprawnie działająca stacja Kontener w Kolkino będzie w stanie śledzić niemal cały ruch powietrzny i wykryć samolot startujący np. z holenderskiej bazy wojskowej. W polskiej przestrzeni powietrznje w praktyce nie ukryje się przed nią żadna maszyna o skutecznej powierzchni odbicia (SPO) dwuosobowej awionetki lub większej. 

 

Reklama

Komentarze (5)

  1. Artwi

    Janes podał, że ten radar jest radarem bistatycznym, z ok. 250km separacją części nadawczej i odbiorczej. Oznacza to, że ma doskonałe zdolności wykrywania "stealth" (na układach bistatycznych "stealth" jest widoczny nawet bardziej niż maszyny "normalne", bo większa niż na normalnych maszynach część wiązki jest odbijana w innych kierunkach niż antena opromieniowująca!) oraz doskonałą, niespotykaną wcześniej w radarach OTH, precyzję w lokalizacji celów. Co do zniszczenia takiego radaru, to wyłączając broń jądrową i problem z wtargnięciem na taką odległość w system obrony Rosji, wcale to nie jest takie proste. Elektronika i centrum obróbki sygnału jest zapewne daleko od anten i dobrze chronione i ukryte. A sama antena z uwagi na rozmiary jest trudna do zniszczenia w całości, natomiast takie maszty mają stosunkowo małą powierzchnię, dość trudną do trafienia, są stosunkowo łatwe do naprawy lub wymiany, a niska częstotliwość sprawia, że przy ich montażu nie jest wymagana wielka precyzja czy zaawansowane strojenie. Jeśli w pobliżu są składowane prefabrykowane maszty zapasowe, to pewnie skutki nalotu da się usunąć w godzinę, czyli wielokrotnie szybciej niż np. rozstawienie baterii Patriot... Zakłócanie też nie jest proste, bo aparatura musiałaby mieć anteny o rozmiarach stosownych do fal tej długości i stosowną moc. Nie ma też rakiet antyradiacyjnych z głowicami pracującymi na tak niskich częstotliwościach.

  2. Sejsmo

    Radary pozahoryzontalne mają zalety, ale i wady. Same rozmiary tego "radaru" wskazują, że zależało Rosjanom na elektronicznym sterowaniu wiązką UHF (tak podejrzewam) w poziomie. W pionie rozróżnianie pewnie ma/miałby żadne (typowy odległościomierz - stacja ostrzegająca). W razie konfliktu ten radar przestanie istnieć w pierwszej jego godzinie (ze względu na "wybitną" mobilność). To samo dotyczy odporności na zakłócenia aktywne i naturalne (np. jonizacja powietrza). Nie traktowałbym tego kuriozum jako czegoś innego niż laboratorium w odpowiedzi na podobne eksperymenty Amerykanów. Już łatwiej byłoby ten "radar" zastosować do badań nad możliwościami podsłuchu danego terytorium, zbierania i segregacji sygnałów, analizy pasywnej pola EM, stosowania zakłóceń, itp.

  3. Scooby

    Wystarczy przestawić na tą częstotliwość nasz nadajniki analogowe .. . technologia z 1939 ....

  4. Jan Sztorm

    Trzeba kupować F-35 który ma SPO wróbla.

    1. Artwi

      Załamuje mnie, że tyle się pisze o stealth, a dalej są nieuki wierzące, że F-35 czy F-22 mają "SPO wielkości wróbla", gdy tymczasem po pierwsze SPO zależy w 85% od kształtu, a po drugie od częstotliwości. Gdy fala radiowa jest dłuższa od niuansów kształtu, to wymyślne kształty nie mają ŻADNEGO znaczenia dla stealth, bo fala radiowa ich "nie widzi". W takim zakresie jak pracują radary pozahoryzontalne F-35 czy F-22 mają praktycznie takie samo SPO jak awionetka i radar nawet "nie wie" że to leci "stealth" a nie zwykły samolot "znafco" bo te "niewidzialne" widzi równie dobrze!

    2. Scooby

      Jan Sztorm albo 3000 o średnicy 3 m balonów powlekanych metalową folią .

  5. Scooby

    ADM-160 MALD od F-16 też rozróżnia ?

Reklama