Reklama

Polityka obronna

Rosjanie straszą Tomahawkami w krajach bałtyckich

Fot. Mass Communication Specialist 2nd Class William Collins III/U.S. Navy
Fot. Mass Communication Specialist 2nd Class William Collins III/U.S. Navy

Po decyzji USA o zawieszeniu udziału w układzie INF oraz odwetowej, podobnej decyzji Kremla, rosyjskie państwo podsyca atmosferę histerii wokół tej kwestii. Przykładem są wypowiedzi dotyczące rzekomego rozmieszczenia przez Amerykanów broni rakietowej w krajach bałtyckich. Nikt takiego pomysłu ze strony USA nie przedstawiał, co nie przeszkodziło rosyjskim generałom i politykom straszyć, że Amerykanie wycofują się z INF po to, by bez przeszkód rozmieścić na Łotwie i Litwie oraz w Estonii pociski mogące zagrozić samej Moskwie.

Rosyjska państwowa agencja informacyjna TASS zacytowała 7 lutego wiceministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Riabkowa, mówiącego, że rosyjscy dyplomaci i wojskowi zrobią wszystko, co w ich mocy, aby uniemożliwić rozmieszczenie pocisków rakietowych USA w krajach bałtyckich. Riabkow ostrzegł, że taka konsekwencja wyjścia USA z Układu INF (rozmieszczenie broni średniego zasięgu w krajach bałtyckich) może doprowadzić do zburzenia europejskiego bezpieczeństwa na długie dekady. Również agencja TASS cytowała wcześniej generała Wiktora Jesina, doradcę dowódcy Rosyjskich Rakietowych Sił Strategicznych (atomowy arsenał lądowy), byłego szefa sztabu tego rodzaju sił zbrojnych FR. Jesin powiedział, że jeśli Amerykanie rozmieszczą w krajach bałtyckich pociski balistyczne średniego zasięgu, będą one zdolne osiągnąć Moskwę w trzy do czterech minut. Generał uważa za przesądzone jest rozmieszczenie rakiet amerykańskich w najdalej na wschód wysuniętych krajach NATO. Nie wyklucza, że mogą to być nie pociski balistyczne, ale manewrujące rakiety Tomahawk – te, zdaniem generała, dosięgłyby Moskwy w ciągu godziny.

Należy oczekiwać kolejnych tego typu wypowiedzi ze strony zwłaszcza rosyjskich generałów. W ich interesie jest bowiem nakręcanie wyścigu zbrojeń. A więc trzeba straszyć amerykańskimi rakietami u granic Rosji. Z dniem 2 lutego administracja Donalda Trumpa rozpoczęła procedurę wyjścia z układu zawartego w 1987 roku. Warunek postawiony Moskwie jest jasny: strona rosyjska ma pół roku (tyle czasu mija od notyfikacji wyjścia z układu do momentu wejścia w życie takiej decyzji) na powrót do przestrzegania układu. Oczywiście Moskwa tego nie zrobi, bo na uzbrojenie jej armii już trafiły pociski rakietowe 9M729 Nowator, które łamią INF. Więc Putin także 2 lutego ogłosił, że i Rosja wstrzymuje swój udział w traktacie INF.

Reklama

Komentarze (9)

  1. Davien

    Niuniu, a po kiego USA ma budowac nowe pociski jak nie bawią sie w rakiety sredniego zasięgu odpalane z ladu. Szybciej opracuja nową wersje pocisków do MLRS o znacznie większym zasiegu, bo manewrujacych maja pod dostatkiem na okretach . Natomiast teraz beda mogli zaczac opracowywanie nowych rakiet o zasięgu większym od 500km czego nie mogli robic przy INF. Jakbys tez panie NIuniu nie zauwazył USA w kwestii pocisków manewrujacych idzie w broń konwencjonalną, maja taka przewage w ICBM-ach/SLBM-ach ze stac ich na wyposazenie częsci Tridentów w głowice taktyczne. Co do kryzysu kubańskiego, to była desperacka zagrywka Chruszczowa majaca zmienic równowage sił w Europie bo Rosjanie nie mieli najmniejszych szans na odpalenie chocby jednej z tych prymitywnych rakiet( długi, kilkunastogodzinny proces tankowania) pod okiem USA. Natomiast głównym motywem podpisania INF było przerażenie ZSRS kiedy odkryli ze BGM-109G i Pershingi II sa dla nich niemozliwe do przechwycenia i to ZSRS prosił o podpisanie INF.

  2. Stirlitz

    Nie wiem dlaczego w Moskwie ten płacz z powodu Tomahawków? Przecież podkreślają na każdym kroku, że ich Panciry zestrzeliły wszystkie Tomahawki w Syrii. Jakoś nie spójne są ich wersje. Może boją się, że gawrony im zakłócą namierzanie tomków ;)

  3. Niuniu

    Rosjanie mają rację. Wyjście USA z INF nie ma sensu jeśli amerykanie nie zakładają zbudowania analogicznej broni a jak już ją będą mieli to kto im zabroni rozmieszczać jej na terenie dowolnego kraju NATO? Warszawa tylćko nogami przebiera na taką okazję. A sprawa jest istotna ze względu na czas uderzenia takiej broni w centa decyzyjne przeciwnika. 3-4 min do zniszczenia Moskwy i Leningradu. Rosja nie ma jak na to odpowiedzieć. A tym co to lekceważą przypomnę reakcję USA na rozmieszczenie rosyjskich rakiet na Kubie. Prawie skończył się III wojną światową. A przecież z Hawany do Waszyngtonu jest dalej niż z Rygi do Moskwy. W erze przeciwstawnych sobie mocarstw atomowych najważniejsze jest niedopuszczenie do wybuchu wojny między nimi bo jej skutek będzie zabujczy (dosłownie) dla ludzkiej cywilizacji. Obecność broni jądrowej w zasięgu kilku minut od strategicznego celu przeciwnika niweluje możliwość zatrzymania automatycznego kontruderzenia w przypadku stwierdzeni przez systemy ostrzegania użycia danej broni przeciwnika. Ryzyko przypadkowego lub sprowokowanego wybuchu wojny jądrowej staje się wyjątkowo wysokie. I to było najważniejszym motywem podpisania układu INF.

  4. Ja

    Reagan by umieścieścił i nie martwił się co ktoś powie. A swoją drogą to jak to jest że rosja chce decydować o tym co ma być lub nie w innych suwerennych państwach.

  5. Davien

    Dziś jeszcze nie,ale jak osiądą w bazach na terenie polski , to tak będą instalować nie tylko te ,ale I inne z atomem ...

  6. Polish blues

    Kiedy Iskandery zagrażają bezpośrednio Warszawie, to jest ok. Kiedy na odwrót - to jest nie fair! Podoba mi się ta taktyka.

  7. pinokio

    bo i tak bedzie,zreszta nie musza rozmieszczac juz je maja na niszczycielach na baltyku pismaku.

  8. Michnik

    Ruscy jak zwykle mają problem... Przecież zawsze mogą rozmieścić swoje rakiety równie blisko Waszyngtonu... Nie widzę problemu... Ich dyplomacja jest taka sprawna w sianiu propagandy więc niech teraz się wykaże i przeciągnie np. Kanadę do swojego sowieckiego bloku... Powodzenia. P.S. Jakie ma znaczenie posiadanie paktów jeżeli nikt, a szczególnie ruscy ich nie przestrzegają.

  9. Stary Grzyb

    "Rosjanie straszą Tomahawkami"? Chyba miało być "Moskwa trzęsie portkami przed Tomahawkami", bo dobrze pamięta, jak Tomahawki i Pershingi 2 skutecznie przyczyniły się do likwidacji Sowietów. Co do samej idei rozmieszczenia amerykańskich pocisków samosterujących dalekiego zasięgu, oczywiście najlepiej z głowicami nuklearnymi, w krajach Europy Środkowej, to jest ona absolutnie słuszna i oby jak najprędzej i na dużą skalę została zrealizowana. Wiadomo doskonale, że terytorium kraju sojuszniczego, na którym stacjonują amerykańskie rakiety z głowicami atomowymi, będzie przez USA bronione podobnie, jak terytorium samych Stanów Zjednoczonych, a zatem znika obecna sytuacja strategicznej nierównowagi, kiedy np. w Polskę wycelowane są liczne rosyjskie rakiety nuklearne, a z terytorium Polski żadna adekwatna odpowiedź nadejść nie może, gdyż odpowiednich rakiet brak. Gdyby się pojawiły, to natychmiast i bez śladu skończyłyby się kremlowskie rojenia o "uderzeniach deeskalacyjnych", czyli o atakach atomowych na kraje nie dysponujące możliwością zadania (samodzielnie lub z amerykańskim sojusznikiem) atomowego ciosu odwetowego - a warto pamiętać, że putinowska bolszewia już ćwiczyła uderzenia atomowe na Warszawę czy Sztokholm. Krótko mówiąc, oby jak najprędzej koszmary rosyjskiej generalicji się ziściły, w postaci zmasowanego rozmieszczenia przez USA współczesnych wersji Cruise'ów i Pershingów w krajach Europy Środkowej.

Reklama