Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Brytyjczycy chcą zmodernizować ukraińską marynarkę wojenną

Fot. Ministerstwo Obrony Ukrainy
Fot. Ministerstwo Obrony Ukrainy

Wielka Brytania zaproponowała Ukrainie budowę w lokalnych stoczniach kutrów rakietowych według brytyjskiego projektu, godząc się nie tylko na pełny transfer technologii, ale również na jego sfinansowanie długoterminową, niskooprocentowaną pożyczką. Jeżeli program zostanie zrealizowany, to nastąpi rewolucyjny skok w możliwościach uderzeniowych ukraińskich sił morskich jak również w zdolnościach ukraińskiego przemysłu stoczniowego i zbrojeniowego.

Jednym z celów październikowej wizyty prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Wielkiej Brytanii ma być uzyskanie pomocy w odbudowie ukraińskiej marynarki wojennej – i to w jej części uderzeniowej. Brytyjczycy są bowiem gotowi wyposażyć siły morskie Ukrainy w nowoczesne kutry rakietowe, które nie tylko będą mogły bezpiecznie działać na Morzu Czarnym i Morzu Azowskim, ale będą również zgodne ze standardami NATO.

Ukraińcom zaproponowano dodatkowo, by większość tych jednostek była budowana w ukraińskich stoczniach, co ma obniżyć koszty i wesprzeć przemysł lokalny – w tym również przez transfer technologii. Kolejną zachętą dla przyjęcia tej propozycji ma być udzielenie na ten cel przez rząd brytyjski długoterminowej pożyczki, pozwalającej dodatkowo zmodernizować dwie nowe, ukraińskie bazy morskie. Zrealizowanie brytyjskiego projektu skokowo zwiększy więc możliwości uderzeniowe ukraińskich sił morskich, które od aneksji Krymu w 2014 roku całkowicie utraciły zdolność siłowego reagowania na coraz bardziej agresywne działania Federacji Rosyjskiej.

image
Ukraiński kuter patrolowy „Nikopol” typu Gurza-M. Fot. Ministerstwo Obrony Ukrainy

O brytyjskiej propozycji stało się głośno już pod koniec sierpnia br. za sprawą wywiadu udzielonego przez Wadyma Prystajkę - ambasadora Ukrainy w Wielkiej Brytanii dla „Jewropiejskoj prawdi”. Wyraził on nadzieję na otrzymanie od Brytyjczyków „realnej pomocy wojskowej, pomocy w rozwoju sił zbrojnych”. Ujawnił on już wtedy, że chodzi o „znaczący kontrakt na śmiercionośną broń - nie tylko jej nabycie, ale i produkcję na Ukrainie”.

Dziennikarze zajmujący się później późniejtym tematem odkryli, że negocjacje w tej sprawie są już na etapie końcowym i to właśnie m.in. w tym celu w połowie sierpnia br. na Ukrainie przebywał brytyjski sekretarz obrony Ben Wallace. Co więcej, rozmowy w tej sprawie miały się zacząć już pod koniec 2019 roku i w 2020 roku, pomimo pandemii, odbyło się kilka wizyt brytyjskich ekspertów oceniających możliwości ukraińskiego przemysłu stoczniowego i zbrojeniowego.

Pośpiech jest duży, ponieważ kulminacyjnym momentem negocjacji ma być wizyta prezydenta Zełenskiego w Wielkiej Brytanii w pierwszej dekadzie października 2020 roku. Już wiadomo, że to właśnie wtedy ma zostać podpisana duża ukraińsko-brytyjska umowa handlowa, która nie tylko wesprze Ukraińców, ale przy okazji poprawi również polityczną i gospodarczą pozycję Wielkiej Brytanii w Europie, niewątpliwie osłabioną po Brexicie. Brytyjczycy muszą bowiem szukać swojego nowego miejsca poza Unią Europejską i Ukraina może im w tym pomóc.

Ukraińskie media zwracają przy tym uwagę, że to nie Zełenski podpisze przygotowywane obecnie dokumenty, ponieważ umowa ma być międzyrządowa. Jednak ukraiński prezydent nada jej odpowiednią rangę, tym bardziej, że jest on naczelnym dowódcą sił zbrojnych Ukrainy. A umowa „wojennomorska” na budowę kutrów rakietowych będzie wtedy prawdopodobnie również gotowa.

Po co Ukrainie „moskity”?

Kutry rakietowe zaproponowane przez Wielką Brytanię nie bez powodu zostały już nazwane „moskitami”. Nie są to bowiem jednostki, które są w stanie zapewnić panowanie na morzu (nie mając wystarczająco silnej obrony przeciwlotniczej), ale mogą stwarzać bardzo uciążliwe „przeszkody” przeciwnikowi np.: bez problemu czasowo przerywając morskie linie komunikacyjne, chroniąc własne, słabiej uzbrojone jednostki pływające lub nie dopuszczając do przeprowadzenia operacji desantowej.

Wzorem dla Ukraińców są w tej sprawie Norwedzy i Szwedzi, którzy niewielkimi, szybkimi i trudnowykrywalnymi okrętami rakietowymi wspartymi wyrzutniami nadbrzeżnymi oraz lotnictwem zorganizowali system obrony własnego wybrzeża. Dodatkowo jest to stosunkowo tanie rozwiązanie, pozwalające na samodzielne odparcie ewentualnej agresji.

image
Ukraińskie ćwiczenia dowódczo-sztabowe „Sztorm 2018”. Fot. Ministerstwo Obrony Ukrainy

Ukraińcy zdają sobie bowiem doskonale sprawę, że nie mogą w tym względzie liczyć na zbyt dużą pomoc ze sił morskich NATO. Przeszkadzają w tym chociażby umowy międzynarodowe, które nie pozwalają na przebywanie na Morzu Czarnym „nie miejscowych okrętów” przez okres dłuższy niż 21 dni. Oczywiście tuż po aneksji Krymu próbowano organizować tzw. obecność rotacyjną ze względu na duże ryzyko przeprowadzenia operacji desantowej – szczególnie w rejonie Morza Azowskiego. Jednak od 2016 roku ta obecność okrętów NATO wyraźnie się zmniejsza i Ukraina, jak widać wyciągnęła z tego daleko idące wnioski.

Jednym z nich jest uznanie, że bez nowoczesnych okrętów rakietowych ukraińskie siły morskie są praktycznie bezsilne w przypadku agresywnych działań Federacji Rosyjskiej na morzu. Miało to podobno zostać nawet zawarte w strategii rozwoju ukraińskich sił morskich, która zakłada w działaniach typowo bojowych wykorzystanie trzech klas jednostek pływających.

Pierwszą z nich są niewielkie, szybkie okręty patrolowe. Planuje się pozyskanie do ośmiu takich jednostek, których zadaniem ma być przede wszystkim patrolowanie rejonów przybrzeżnych i morskiej strefy ekonomicznej oraz ochrona i konwojowanie statków.

image
Przybycie do portu w Odessie dwóch eks-amerykańskich kutrów straży przybrzeżnej typu Island, które służą w ukraińskiej marynarce wojennej jako okręty patrolowe „Słowiańsk” (P190) i Starobilsk” (P191). Fot. mil.gov.ua

Ukraińcy chcą dodatkowo wprowadzić do szesnastu kutrów desantowo-szturmowych, które szybko byłyby w stanie reagować na agresywne działania w strefie przybrzeżnej mając zdolność wysadzania na piaszczystym wybrzeżu do dwudziestu żołnierzy piechoty morskiej. Ostatnim rodzajem okrętów mają być właśnie kutry rakietowe, których według wstępnych szacunków powinno być osiem.

image
Amerykański kuter desantowo-szturmowy Mark VI. Fot. Joshua Scott/U.S. Navy

Czytaj też: Amerykańskie kutry dla ukraińskiej straży przybrzeżnej

W zdobyciu pierwszych dwóch klas jednostek pływających chcą pomóc Amerykanie. Dostarczą oni bowiem Ukrainie:

  • szybkie kutry patrolowe typu Island (o wyporności 168 ton, długości 34 m, szerokości 6,4 m, poruszające się z prędkością 29,5 w o zasięgu 3300 Mm, autonomiczności 5 dób i uzbrojeniu składającym się z jednego działka Mk38 kalibru 25 mm oraz dwóch karabinów maszynowych 12,7 mm);
  • szybkie kutry desantowo-szturmowe/patrolowe typu Mark VI (o wyporności 72 tony, długości 25,8 m, prędkości powyżej 35 węzłów, miejscem dla około dwudziestu osób oraz uzbrojeniu składającym się z dwóch zdalnie sterowanych wieżyczek artyleryjskich MSI Seahawk A2 wyposażonych w dwie armaty Mk 44 Bushmaster II kalibru 30 mm oraz zamontowanych na burtach czterech podstawach, na których mogą zostać umieszczone karabiny maszynowe lub lekkie, automatyczne granatniki).

Porozumienie zawarte z Wielką Brytanią całkowicie zamknęłoby najważniejsze potrzeb okrętowe ukraińskiej floty wojennej i to dlatego spotkało się na Ukrainie z tak dużym zainteresowaniem – tym bardziej, że Brytyjczycy zgodzili się pomóc zbudować tyle okrętów, ile będzie potrzebowała ukraińska marynarka wojenna – a więc osiem.

Z nieoficjalnych źródeł ukraińscy dziennikarze wywnioskowali dodatkowo, że dwa pierwsze okręty w serii mają być zbudowane w jednej z brytyjskich stoczni przy udziale specjalistów z Ukrainy. Kolejne jednostki mają już jednak powstawać w wyznaczonych przez Ukraińców własnych zakładach stoczniowych, według technologii i projektu dostarczonego przez Brytyjczyków i przez już wyszkolonych stoczniowców.

Brytyjczycy postawili przy tym jeden bardzo ostry warunek kategorycznie nie chcąc się zgodzić, by nowe okręty powstawały w stoczni w Mikołajowie, która jest częścią „Smart holdingu” Wadima Nowińskiego, a więc jest kontrolowana przez rosyjskich właścicieli.

Pomimo tego brytyjska propozycja jest bardzo atrakcyjna, biorąc pod uwagę fakt, że podpisana niedawno umowa na budowę dwudziestu szybkich kutrów patrolowych FPB 98 Mk 1 z francuską stocznią OCEA zakłada budowę na Ukrainie tylko 25% zamówionych jednostek pływających. W przypadku Brytyjczyków ma być ich aż 75%. Dodatkowo ta samodzielność w wydaniu brytyjskim ma dotyczyć nie tylko budowy kadłubów, ale również montażu systemów uzbrojenia i ich integracji – przy pomocy brytyjskich specjalistów.

Pomoc Wielkiej Brytanii ma dotyczyć również finansowania całego projektu. Brytyjczycy mieli podobno zaproponować Ukraińcom dziesięcioletnią pożyczkę w wysokości 1,25 miliarda funtów (około 1,4 miliarda euro). Suma ta powinna wystarczyć na pokrycie dużej części kosztów całego programu z przebudową (lub nawet budową) ukraińskich baz morskich włącznie. Ukraina po zajęciu Krymu utraciła bowiem swój najważniejszy port wojenny w Sewastopolu z całym zapleczem logistycznym i szkoleniowym. Pozostał oczywiście duży port w Odessie, ale nie może on być jedynym zabezpieczeniem dla ukraińskiej marynarki wojennej.

To właśnie dlatego Ukraina podjęła się ambitnego zadania budowy dwóch baz morskich w Oczakowie nad Morzem Czarnym oraz w Berdiańsku nad Morzem Azowskim. Brytyjskie pieniądze pozwoliłyby przystosować te porty do standardów NATO, a więc do łatwego przyjmowania okrętów sojuszniczych w razie, gdyby zaszła taka konieczność. Wielkość brytyjskiej pożyczki będzie jednak zależała od własnego wkładu, jaki Ukraina będzie mogła wyłożyć na modernizację własnej marynarki wojennej.

Jakie będą ukraińskie „moskity”?

Na obecnym poziomie utajnienia negocjacji najmniej wiadomo, jakie mają być przyszłe ukraińskie kutry rakietowe. Brytyjczycy mieli podobno zaproponować Ukrainie kilka wariantów jednostek pływających, różniących się wielkością, wypornością, prędkością i wyposażeniem (w tym uzbrojeniem). Jednak to Ukraina ma docelowo określić, jakich kutrów rakietowych oczekuje i czym one mają dysponować.

I znowu ukraińscy dziennikarze uzyskali nieoficjalne informacje, że rozpatrywany był przede wszystkim okręt o długości około 50 m, wyporności około 400 ton i prędkości dochodzącej nawet do 50 węzłów. Jak na razie nie przedstawiono jednak żadnego konkretnego wzorca, więc w różnych mediach stawia się na różne okręty. Najwięcej osób uważa, że bazą dla projektu ukraińskich „moskitów” będą kutry rakietowe typu Barzan, które w latach dziewięćdziesiątych zbudowano dla Kataru w stoczni Vosper Thornycroft (obecnie wchodzącą w skład koncernu BAE Systems). Jednostki te powstały z kolei w oparciu o projekt 56-metrowych kutrów patrolowych budowanych dla Kenii i Omanu.

Okręty typu Barzan mają długość 56 m, szerokość 9 m, zanurzenie 2,5 m, wyporność 380 ton, prędkość 35 w i zasięg 1800 Mm (przy prędkości 12 w). Stałą załogę stanowi 35 osób w tym siedmiu oficerów. Uzbrojeniem tych niewielkich jednostek jest dziobowa armata OTO Melara 76 mm/62 Super Rapid, osiem rakiet przeciwokrętowych typu MM40 Exocet, stanowisko strzeleckie Sadral dla sześciu rakiet przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu Mistral, autonomiczny, siedmiolufowy system artyleryjski Goalkeeper kalibru 30 mm oraz dwa ciężkie karabiny maszynowe kalibru 12,7 mm.

W rzeczywistości Barzany to jednostki o starej koncepcji, w których z naturalnych względów nie ma wprowadzonych najnowszych osiągnięć jeżeli chodzi np. technologię stealth, systemy obserwacji czy systemy obliczeniowe. Dlatego Ukrainie zostanie najprawdopodobniej zaproponowane coś zupełnie nowego.

Jak na razie Ukraińcy zakładają, że każdy ich przyszły „moskit” ma kosztować wraz z uzbrojeniem od 46 do 62 milionów funtów. Taka cena może być jednak trudna do osiągnięcia, ponieważ przyszłe kutry rakietowe mają być wyposażone m.in. w osiem rakiet przeciwokrętowych, które na Zachodzie kosztują nawet około 3 milionów funtów. Tak więc ponad połowa zakładanej sumy poszłaby tylko na dostawę tego rodzaju uzbrojenia rakietowego.

image
Opracowana na Ukrainie rakieta przeciwokrętowa R-360 Neptun może być po przerobieniu podstawowym uzbrojeniem przyszłych, ukraińskich kutrów rakietowych. Fot. Ukroboronprom

Tymczasem jak na razie zakłada się, że tylko 20% z sumy przeznaczonej na budowę kutrów rakietowych ma trafić do brytyjskich dostawców. Może to oznaczać, że najdroższe w umowie rakiety przeciwokrętowe będzie miał dostarczyć ukraiński przemysł zbrojeniowy. Najczęściej wskazuje się przy tym na opracowane przez Ukraińców pociski R-360 Neptun, które w lipcu 2020 roku przeszły z powodzeniem testy w ramach prób nadbrzeżnego systemu rakietowego RK-360MC Neptun.

Obecnie są one jednak dostępne tylko w konfiguracji przygotowanej do startu z wyrzutni lądowych. Prace nad wersją morską rakiet R-360 oczywiście trwają, ale do ich zakończenia rozpatrywana jest również opcja zakupu dla nowych kutrów również pocisków z zagranicy – w tym szwedzkich typu RBS15. I w tym przypadku swoją pomoc deklarują jednak Brytyjczycy, którzy proponują integracje na „swoich” okrętach ukraińskiego uzbrojenia również dzięki dostarczonej przez nich wiedzy i technologii.

Ukraińcy uzyskaliby w ten sposób nie tylko nowe jednostki pływające, ale również dostęp do rozwiązań rakietowych – wprowadzając ich pociski „Neptun” na zupełnie nowy poziom generacyjny.

Reklama

Komentarze

    Reklama