Reklama

Siły zbrojne

Poszukiwania "sprawcy" wtargnięcia na wody Szwecji. Rosja w tajemnicy buduje okręty podwodne?

  • Fot. Bill Ingalls/NASA
  • <p>Fot. mil.ru</p>

Szwedzi przedstawili dowody, że obiekt który naruszył ich wody terytorialne w połowie października br. to mały, rosyjski okręt podwodny. Problem jest w tym, że Rosjanie nie mają na swoim uzbrojeniu tej klasy jednostek pływających – przynajmniej oficjalnie.

Cała afera rozpoczęła się, gdy w czwartek 16 października br. szwedzkie służby nasłuchu radiowego przechwyciły korespondencję radiową na rosyjskiej częstotliwości alarmowej prowadzoną z wód terytorialnych Szwecji. Od razu rozpoczęło się wielkie poszukiwanie, w którym wzięły udział zarówno szwedzkie okręty, jak i statki powietrzne. W międzyczasie udało się określić, że łączność była prowadzona pomiędzy Obwodem Kaliningradzkim a nadajnikiem znajdującym się na obszarze Archipelagu Sztokholmskiego.

Podejrzenie padło od razu na Rosjan, tym bardziej, że w pobliżu szwedzkich wód terytorialnych w tym czasie przebywał tankowiec NS „Concord" - pływający pod banderą liberyjską, ale należący do firm rosyjskich. Automatycznie nasuwało się więc podejrzenie, że jednostka mogła być zakamuflowaną bazą dla miniaturowych okrętów podwodnych.

Szwedzi przedstawiają dowody

Szwedzi podeszli do sprawy bardzo poważnie i pomimo, że poszukiwania nic nie dały - dalej kontynuowali dochodzenie. Dlatego kiedy 14 listopada w czasie konferencji prasowej przedstawiono wyniki analiz, prezentował je sam Naczelny Dowódca Szwedzkich Sił Zbrojnych Sverker Göranson w obecności premiera Szwecji oraz innych wysokich rangą dowódców.

Z zebranych dowodów według Szwedów wyraźnie wynika, że wody terytorialne zostały naruszone przez mały okręt podwodny. Göranson nie mógł potwierdzić przynależności państwowej wykrytej jednostki, ale wszystko wskazuje na to, że należała ona do Rosji. Co więcej istnieją poszlaki, że na wodach terytorialnych Szwecji mogło przebywać w tym czasie więcej rosyjskich obiektów podwodnych.

Göranson bez ogródek zakomunikował: „Wszystkie inne wytłumaczenia zostały wyeliminowane. Nie ma żadnej wątpliwości. Szwecja była obiektem dużego i nieakceptowalnego aktu naruszenia suwerenności przez obce siły”. Dla Szwedów było to o tyle bulwersujące, że zdarzenie miało miejsce na ich wodach w pobliżu Sztokholmu.

Przedstawiono trzy dowody na obecność okrętu podwodnego. Pierwszy (ale nie najważniejszy) przyniosła analiza zdjęcia wykonanego przez jednego ze Szwedów na akwenie Archipelagu Sztokholmskiego. Wykazała ona, że niewyraźny obiekt na wodzie nie mógł być płynącą nawodną jednostką pływającą, ponieważ układ fal i ślad na wodzie jest wtedy zupełnie inny. W tym przypadku natomiast mamy prawdopodobnie do czynienia z takim samym efektem, jaki powstaje przy napełnianiu zbiorników balastowych w czasie zanurzania okrętu podwodnego. Sfotografowana jednostka poruszała się przy tym z prędkością około jednego węzła i ukryła się pod wodą zaraz po zrobieniu zdjęcia.

O wiele ważniejszym dowodem są skany obrazu sonarowego przedstawiające długi ślad pozostawiony najprawdopodobniej przez przesuwający się po dnie mały okręt podwodny. Analizowane fotografie zostały wykonane przez sonar obserwacji bocznej wykorzystywany przez jedną ze szwedzkich korwet w czasie poszukiwań. Dzięki specjalnej obróbce sygnału akustycznego daje on bardzo wyraźny obraz dna morskiego o dużej rozdzielczości, na którym widoczne są nawet pojedyncze kamienie. Szwedzi zwracają uwagę jednak przede wszystkim na długą „rynnę” wyrytą w piasku, która mogła powstać tylko w wyniku przesuwania się w tym miejscu obiektu podwodnego.

Ślad okrętu podwodnego na dnie w pobliżu Sztokholmu – fot. Swedish Armed Forces

By wyjaśnić proces analizy Szwedzi do zdjęcia dołączyli również szkic wskazujący dokładnie to, co jest charakterystyczne dla „ciągnącego” się po dnie okrętu. Za taką teorią przemawia również rzadka dla tego rodzaju operacji specjalnych aktywność radiowa, która wskazywała na wyraźne kłopoty, z jakimi zmagała się jednostka w tym miejscu. Istnieje nawet teoria, że okręt podwodny po prostu „przykleił” się tam do dna i nie można go było stamtąd ruszyć bez wyczerpania zapasu akumulatorów. Kolejnymi dowodami mają być zeznania mieszkańców wysp Archipelagu Sztokholmskiego, którzy wyraźnie widzieli nieznany obiekt wynurzający się spod wody.

Göranson przedstawiając te teorie wspomniał również, że są poszlaki, iż w tym miejscu był co najmniej jeszcze jeden „intruz” podwodny. Jednak nie chciał prezentować więcej dowodów publicznie, ponieważ są one niejawne. Ich opublikowanie pokazałoby, jakie możliwości mają szwedzkie systemy obserwacyjne, a to nadal powinno zostać tajemnicą.

Co Rosjanie rzeczywiście mają na uzbrojeniu?

Specjaliści podkreślają, że w całej tej sprawie nie jest ważne, że "coś" weszło na wody terytorialne Szwecji, ale jaka to była jednostka. Jeżeli bowiem prawdą jest, że były to małe rosyjskie okręty podwodne to znaczy, że Rosji udało się ukryć prowadzenie bardzo trudnego i kosztownego programu zbrojeniowego. Co więcej zrobili to na Bałtyku, a więc na obszarze, który jest jednym z najbardziej obfotografowanych i spenetrowanych na świecie.

Pomimo tajemnicy, jaką otoczono pozostałe dowody, szwedzkie media dotarły do teorii, że na wodach Szwecji przebywał jeden mały okręt podwodny o długości około 28-30 m współpracujący z miniaturowym pojazdem podwodnym o długości około 10 m. Wcześniej wspominano o możliwości posiadania takiego sprzęty przez rosyjskie wojska specjalne, ale jak dotąd nie udało się zebrać dowodów, że jest to prawdą.

Rosyjski koncern Rosoboronexport w swojej ofercie na Euronaval 2014 pokazał projekty czterech okrętów podwodnych, które pasowałyby do dowodów zebranych przez Szwedów:

  • okrętu podwodnego typu P-130 (wyporność 130 t, długość 31 m, szerokość 3,2 m);
  • okrętu podwodnego typu P-170 (wyporność 170 t, długość 30 m, szerokość 4,7 m),
  • okrętu podwodnego typu Piraniya (wyporność 220 t, długość 28,2 m, szerokość 4,7 m);
  • okrętu podwodnego typu Piraniya-T (wyporność 245 t, długość 32,4 m, szerokość 4,7 m).

Małe okręty podwodne, które mogłyby być uczestnikami wydarzeń na wodach szwedzkich – fot. Rosoboronexport

Najmniej prawdopodobne jest, by na wodach szwedzkich pojawiła się Piraniya, czyli mały okręt podwodny projektu 865. Dwie takie jednostki zostały już bowiem wybudowane, wprowadzone do linii w latach 1988-1990 i wycofane w 1999 r. Oficjalnie zostały one wysłane do Kronsztadu, gdzie miały zostać pocięte na złom, ale nie można teraz wykluczyć, że je po prostu zakonserwowano i później ponownie doprowadzono do użytku.

piranya glowne
Model małego okrętu podwodnego typu Piraniya-T – fot. M.Dura

Inaczej jest ze zmodernizowanym projektem jednostek 865 - Piraniya-T (prezentowana na wystawie Euronaval 2014 w Paryżu w modelu) oraz okrętami P-130 i P-170 (reklamowane w materiałach informacyjnych koncernu Rosoboronexport).

Szczegóły budowy tych trzech jednostek nie są oczywiście znane, ale znamienne jest, że do wszystkich zastosowano ten sam opis ogólny, wskazując między innymi na zastosowanie materiałów kompozytowych i stopu tytanu. Miałoby to zapobiec wykryciu jednostek przez bariery magnetyczne, powszechnie wykorzystywane w systemach obrony portów.

Rosyjski pojazd do transportu nurków prezentowany w Paryżu w 2014 r – fot. Rosoboronexport

Nadal również pozostaje sprawa miniaturowych okrętów podwodnych o długości około 10 m. O pracach nad tego typu jednostkami Rosjanie w ogóle milczeli, a w materiałach rosyjskich na Euronaval 2014 pojawiło się jedynie zdjęcie pojazdu do transportu nurków bojowych, który swoim kształtem przypominał jednak sprzęt produkowany na początku lat osiemdziesiątych (w tym w Polsce w ramach projektu Błotniak). Jeżeli coś zbudowano później – na pewno wyglądało już inaczej.

Polski pojazd do transportu nurków Błotniak prezentowany w Muzeum MW w Gdyni – fot. M.Dura

Jak się więc okazuje poszukiwanie "sprawców" naruszenia wód terytorialnych Szwecji jest problemem nie tylko dla Sztokholmu. Jeżeli bowiem rzeczywiście Rosjanom udało się ukryć budowę serii małych okrętów podwodnych, oznacza to że są oni zdolni do realizowania dużych, trudnych projektów zbrojeniowych bez żadnej kontroli świata zewnętrznego.

Reklama

Komentarze (15)

  1. fumfell

    "są oni zdolni do realizowania dużych, trudnych projektów zbrojeniowych bez żadnej kontroli świata zewnętrznego." no po prostu prawie ze śmiech spadlem z krzesła. Ten portal jest lepszy niż giwera

  2. asd

    Gdzie są fachowcy od rosyjskiego uzbrojenia, którzy twierdzą, że ruski sprzęt jest beznajdziejny?

    1. czarnomorskie samotopy

      bo się od dna nie mógł odkleić?

    2. Marek

      Sadzisz, że na przykład szwedzki Gotland nie mógłby wykonać Rosjanom podobnego numeru? Obawiam się, że mógłby. Co więcej mógłby to zrobić przez nich nie zauważony i na dodatek bez bazy w pseudo cywilnym tankowcu. U 212 mógłby zrobić taki numer też.

  3. rolo

    szwecja do nato?zielone ludziki robia podchody?zamiast meczyc sie starymtankowcem , przydaja sie im mistrale

  4. rudi

    hmm, jednego nie mogę zrozumieć. Jak to możliwe że nie można było namierzyć prymitywnego ruskiego OP choćby nawet był miniaturowy ? Na tak małej głębokości ? A teraz dopiero Szwedzie pokazują jakieś ślady po dużej jaszczurce na dnie :)

    1. chateaux

      Niedostatki wiedzy z calym szacunkiem. Plytkie wody, jak baltyk, wbrew obiegowej opinii sa idealnym akwenem dzialan dla okretow podwodnych. Maja biwiem te wlasciwosc, ze fala akustyczna nie "tonie" w nich lecz wielokrotnie odbija sie miedzy dnem a powierzchnia morza, jak pilka ping pongowa miedzy rakietkami. W efekcie, na ekranach monitorow szukajacego okretu podwodnego sonaru, powstaje kompletny hchaos, jeden wielki szum, w ktorym bardzo trudno jest zlokalizowac cokolwiek. Z tego tez powodu, na wody plytkie opracoeuje sie soecjalne torpedy ZOP jak amerykanskie Mk 50 i 54, czy "europejskie" MU90 Impact, z specjalnym systemem komputerowym i oprogramowaniem zdolnym di rozpoznawania obiektów wlasnie w takim trudnym srodowisku wód zielonych.

  5. Wojtekus

    Tu chodzi o to aby przerzucic agentow sabotarzu przed atakiem czyli takich to zielonych ludzikow. Nie trzeba ich wielu i wszedzie tylko w strategicznych miejscach. Uszkodzenie statkow naszej marynarki wojennej w porcie czyli tam gdzie one sa podczas pokoju daje wrogowi przewage.

  6. Are

    Dzięki za ciekawy artykuł. Dla mnie interesującą kwestią jest odpowiedź na pytanie a po co Rosjanom tego typu działania? Sprawdzanie możliwości obronnych Szwecji? Rozgrywki między różnego rodzajami personami w sferach militarnych by coś udowodnić vel zdobyć fundusze, wpływy, przewagę nad konkurentami? Pokazanie światu że z Rosją trzeba się liczyć, jeśli nie szanować to przynajmniej się bać nieobliczalnego sąsiada? Bo na pewno nie wywołanie mobilizacji społecznej wokół idei dozbrajania Szwecji z przyłączaniem do NATO włącznie. A tego rodzaju wniosek wydaje się przy znanych faktach jedynie zasadny.

    1. Przeor

      To raczej nie o sprawdzenie Szwedów chodzi. Pamiętajmy, że jedyna droga z Bałtyku na Ocean to cieśniny duńskie. Bałtyk jest bardzo trudnym akwenem do sonarowania poprzez wielowarstwowość wód. Dawno się tym nie zajmowałem ale jeśli dobrze pamiętam mamy tu do czynienia z warstwami nie tylko różnej gęstości ale wręcz słodkiej wody na pewnej głębokości. Po to by cokolwiek wyprowadzić na Atlantyk, jak ktoś wspominał z jezior, trzeba przez to przepłynąć.Może po prostu się zgubili na co wskazuje kurs okrętu ratowniczego.A kwestia po co im takie okręty - kto powiedział że nieznani sprawcy nie mogą działać na morzach a zielone ludziki pojawiać się wraz z przypływem ? Nie jestem rusolfilem ale warto przypomnieć sobie skąd pochodzą najlepsi szachiści - a to cały czas ta sama partia - tylko pionki o tym nie wiedzą...

  7. 504

    No a co z Łoszarikiem?

  8. marek

    Rosjanie majac takie doswiadczenie i mozliwosci, byli by glupi nie majac OP tej , czy innej miniaturowej jednostki. Druga sprawa to TO, ze Szwecja ma cos dziurawy system obrony wybrzeza, nagle nie ma nic przeciw czlonkowstwu w Sojuszu ( upraszczam temat).....nagle lotnictwo NATO sie "psuje", na misje obrony krajow baltyckich lataja albo nasze, w sumie niezmodernizowane MiGi lub wysluzone przedzlomowe f16, f18 nieuzbrojone Eurofightery, a Rafaelki po paru dniach zamieniaja sie na Miraze.....i co "lepsze" bazuja w Polsce......sorry, dokraczcie sobie reszte, ja juz mzm dreszcze.! Pamietajcie sama ladna miska jesc nie daje, historia sie powtarza, bo ludzie od zarania maja te same charaktery

  9. Radek

    Re: "Rosji udało się ukryć prowadzenie bardzo trudnego i kosztownego programu zbrojeniowego. Co więcej zrobili to na Bałtyku, a więc na obszarze, który jest jednym z najbardziej obfotografowanych i spenetrowanych na świecie.". Niemcy w czasie II Wojny Światowej testowali broń podwodną i szkolili załogi na jeziorach Pomorza (np. na Drawsku). Rosjanie mają tyle jezior śródlądowych wystarczajaco dużych i głębokich do testowania takich miniaturowych OP, że ukrycie takiego programu rozwojowego powinno być dla nich bardziej niż łatwe.

    1. piknik

      popieram, uważam że autor przecenia trudności w ukryciu takiego programu, szczególnie że technologię do produkcji tego typu sprzętu Rosjanie mają już dawno

  10. Maczer

    Prosty temat - sprawdzić gdzie pływają i zaminować. Odechce im się zabawy w ciuciubabkę.

  11. Jam to

    Pewnie przemytnicy. Albo wieloryb przycupnął na dnie.

  12. asd

    ruski sprzęt taki słaby niby... Ich potencjał militarny jest silniejszy niż nie jednej armii NATO i tylko USA mogą się z nimi równać

    1. Maczer

      Ich potencjał jest więszy niż dowolnej, europejskiej armii i mniejszy niż europejskiego NATO. Całe NATO przygniata Armię Czerwoną. Nie licząc broni ABC ale jej użycie oznacza, że wszyscy przegrali.

    2. daz

      to maszyny z lat 60 70 i 80 jakies 90 % tego jest w radzieckiej armi jedy co ruskie moga zrobic to zalac nas tym zlomem albo pieprznac atomowke jesli nie zrobia tego 2 a nie zrobia to maja marne szanse w konfrontacji z nato zostali by wyslani na zlom :) na 100% JR xD

  13. rych

    słodki ten błotniak :)

  14. Gość

    Myślę że do obrony wód przybrzeżnych takie nowej generacji błotniaki, to całkiem niezły pomysł.

  15. Callus

    Skoro takie dobre te małe okręty (30 m) , że nawet Szwedzi ich nie namierzyli to po prostu trzeba to kupić i tyle? Zastąpią Kobbeny. No ale nas stać na cuda z rakietami manewrujacymi po 450 kg każda głowica.

Reklama