Reklama

Geopolityka

Netanjahu straszy nuklearnym Iranem. Iran odpowiada groźbami.

Beniamin Netanjahu- fot. marucha.wordpress.com
Beniamin Netanjahu- fot. marucha.wordpress.com

16 września br. premier Izraela Benjamin Netanjahu, na antenie amerykańskich telewizji, ostrzegł, że za 6, 7 miesięcy Iran będzie o krok od budowy bomby atomowej. Tymczasem dowódca irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji zagroził rozpętaniem regionalnego konfliktu w przypadku izraelskiego ataku.



Premier Izraela powiedział, że za ok. pół roku Iran będzie dysponował wystarczającą ilością "średnio wzbogaconego uranu" do budowy bomby. Netanjahu swoimi wystąpieniami w amerykańskich talk-showach w niedzielny poranek potwierdza, że chce skłonić prezydenta Obamę do bardziej stanowczych, siłowych rozwiązań kryzysu z Iranem. 

Jego zdaniem, jedynym sposobem, żeby nie dopuścić do budowy bomby przez Teheran jest wyznaczenie czerwonej linii, punktu którego przekroczenie oznaczałoby nieuchronnie zbrojną interwencję (w zeszłym tygodniu taka prośba została odrzucona przez prezydenta Obamę). Porównał również mentalność irańskich władz do mentalności tłumów, które atakują amerykańskie ambasady.

Z drugiej strony dowódca irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji, gen. Mohammad Ali Jafari na konferencji prasowej, zagroził Izraelowi i Stanom Zjednoczonym zmasowanym ostrzałem rakietowym w przypadku ataku na Iran. Ataki odwetowe miałby przeprowadzić Iran wraz z sojusznikami na cele w Izraelu i bazy amerykańskie w rejonie Zatoki. Ponownie pojawiła się groźba zamknięcia cieśniny Ormuz. Generał określił że odpowiedź Iranu będzie jasna. Nic nie zostanie z Izraela. Potwierdził również po raz kolejny obecność irańskich doradców w Syrii.

Podsumowując, trwa wojna izraelsko - irańska na polu retoryki. Izrael stara się wpłynąć na Stany Zjednoczone, by te zdecydowały się na użycie środków militarnych. Iran usiłuje pokazać, że dysponuje skutecznymi środkami odstraszania potencjalnego agresora.

Administracja Obamy z kolei kontynuuje swoją politykę wobec Bliskiego Wschodu, mimo ostatnich wydarzeń w Libii i innych muzułmańskich krajach. Jak określiła to Susan Rice, ambasador USA przy ONZ - ciągle jest czas na dyplomację i sankcje wobec Iranu. Powiedziała również, że w długoterminowym interesie Stanów Zjednoczonych leży prawo arabskich społeczeństw do posiadania rządów wybranych w demokratycznych, wolnych wyborach - Rice odniosła się tu do krytyków "arabskiej wiosny", która pokazuje obecnie swoją ciemną stronę.

(MMT)
Reklama

Komentarze

    Reklama