Reklama

Geopolityka

List Mursiego do Peresa, którego nie było?

Wczoraj, 31 lipca br. izraelskie i niektóre egipskie media w godzinach popołudniowych opublikowały list, który rzekomo prezydent Egiptu wysłał do prezydenta Izraela. Kilka godzin później rzecznik Mursiego oświadczył, że takiego listu nie było…


List prezydenta Muhammada Mursiego miał być odpowiedzią na pismo jego odpowiednika Szymona Peresa, w którym izraelski polityk gratulował członkowi Bractwa Muzułmańskiego wyboru na najwyższy urząd w Egipcie i składał mu życzenia z okazji nadejścia świętego dla muzułmanów miesiąca postu - Ramadanu.


Jak napisał izraelski Haaretz, list Mursiego datowany na 15 lipca br., został przekazany przez dyplomatę - pracownika ambasady Egiptu w Tel Awiwie na ręce doradcy wojskowego Peresa. Co ciekawe, sam dokument napisany jest po angielsku, zawiera błędy i stanowi załącznik do listu egipskiej ambasady.  Zagadkę stanowi już sama droga, na której dokonano przekazania listu między głowami państw. Wątpliwości budzi też strona językowa pisma - Mursi orzymał przecież staranne wykształcenie w Stanach Zjednoczonych. Poza tym, dlaczego list z 15 lipca dostarczono dopiero 31 lipca?


Sama treść listu nie jest szczególnie kontrowersyjna w obliczu powtarzanych przez obóz prezydencki i ludzi z kierownictwa partii Wolność i Sprawiedliwość stwierdzeń o tym, że Egipt chce pokoju z Izraelem.



"Mam nadzieję, że dołożymy wszelkich starań aby skierować proces pokojowy na Bliskim Wschodzie z powrotem na właściwe tory w celu osiągnięcia bezpieczeństwa i stabilności dla wszystkich narodów regionu, w tym narodu Izraela"

W treści znalazły się również podziękowania za życzenia Peresa z okazji Ramadanu.


Mimo tego, kilka godzin po publikacji domniemanego listu prezydenta Mursiego, jego rzecznik Yaser Ali zaprzeczył fakt wysłania listu do Peresa i oświadczył, że:



"Wszystko co ukazało się w mediach izraelskich i na niektórych egipskich stronach internetowych na temat  listu nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości"

Co ciekawe, jak pisze Haaretz w kolejnym artykule nt. sprawy, również wysocy oficjele egipscy w Kairze poinformowali o liście ambasadę Izraela w stolicy Egiptu. Dodatkowo, otrzymanie listu od Mursiego zostało potwierdzone przez Peresa na jego oficjalnym koncie na Twitterze.


Czyżby obóz prezydenta Egiptu obawiał się zbyt pro-izraelskiego wizerunku? Czy komuś zależy na kreowaniu takiego, bez wiedzy i zgody Mursiego?


W zgodność takiego wizerunku z rzeczywistością na pewno wierzy, a przynajmniej tak wynika z jego wypowiedzi, Sekretarz Obrony Stanów Zjednoczonych Leon Penetta, który również we wtorek, 31 lipca spotkał się w Kairze z prezydentem Muhammadem Mursim i przewodniczącym egipskiej Najwyższej Rady Sił Zbrojnych marszałkiem Muhammadem at-Tantawim. Panetta pochwalił współpracę obu panów i wyraził przekonanie, że uda im się przeprowadzić demokratyczne reformy:



"Jestem przekonany, że prezydent Mursi jest niezależnym człowiekiem, szczerze przywiązanym do przeprowadzania demokratycznych reform w Egipcie. (...) Prezydent Mursi i marszałek Tantawi utrzymują bardzo dobre relacje i działają wspólnie w jednym celu."

Leon Panetta rozmawiał z Egipcjanami, podobnie jak wcześniej z Tunezyjczykami, na temat walki z zagrożeniem terrorystycznym, a także sposobach stabilizacji sytuacji na Synaju. Dał również do zrozumienia, że amerykańska pomoc wojskowa dla Egiptu o wartości 1,3 mld dol. zostanie utrzymana.


W związku z powyższym, dementi rzecznika mogło być jedynie próbą ułaskawienia bardziej radykalnego elektoratu Mursiego, pośród którego pojawiały się głosy wzywające do nieuznawania państwa Izrael, czy poddania Traktatu Pokojowego z 1979 r. pod głosowanie w referendum. W kontekście politycznym Egiptu, słowa Panetty mogły być "niedźwiedzią przysługą" dla Bractwa.


Trzeba pamiętać, że polityka bliskowschodnia w dużej mierze oparta jest na emocjach, a sytuacja może się zmieniać jak w kalejdoskopie.















(MMT)

Reklama

Komentarze

    Reklama