Reklama

Geopolityka

Jemen: Przygotowania do generalnej kontrofensywy przeciwko rebeliantom

Demonstracja w stolicy Jemenu, Sanie w 2011 roku. Fot. Email4mobile/Wikimedia Commons/CC BY SA 3.0.
Demonstracja w stolicy Jemenu, Sanie w 2011 roku. Fot. Email4mobile/Wikimedia Commons/CC BY SA 3.0.

W miniony weekend wiceprezydent, a jednocześnie premier uznawanego przez społeczność międzynarodową rządu Jemenu, Khaled Bahah, odbył roboczą wizytę w Adenie. Przylot tuż po powrocie z wizyty w Arabii Saudyjskiej do strategicznego miasta portowego, a zarazem bastionu sił wiernych prezydentowi Abd Rabbuh Mansur Hadiemu, miał na celu odbycie kilkugodzinnej konferencji z dowódcami i liderami lokalnych frakcji politycznych, głównie sunnickich. Wedle niepotwierdzonych informacji saudyjskich, może potwierdzać to, że wojska lojalne prezydentowi Hadiemu szykują się do generalnej kontrofensywy przeciwko milicjom Huti/Ansarullah podległym Abdelowi-Malek al-Houthi oraz siłom wiernym rodzinie Salihów.

O portowe miasto trwają zaciekłe walki pomiędzy siłami obalonego rządu, a formacjami Huti/Ansarullah, wspomaganymi przez jednostki wierne rodzinie Salihów. Obecnie Aden jest w dużej części zniszczony długotrwałym ostrzałem artyleryjskim, bombardowaniami oraz walkami ulicznymi, a jedynie infrastruktura rafinerii oraz portu pozostaje w miarę sprawna.

Symbolicznemu przybyciu premiera oraz innych dygnitarzy do Adenu miało towarzyszyć przerzucenie na południe państwa ok. 1500-3000 żołnierzy spoza Jemenu. Chodzi najpewniej o przeszkolonych w innych państwach Jemeńczyków, jak i - być może -również żołnierzy najemnych oraz wojskowych z państw arabskich, biorących dotychczas udział w koalicji pod wodzą Arabii Saudyjskiej. W zeszłym miesiącu media irańskie, powołujące się na źródła Huti/Ansarullah, sugerowały, że na południe Półwyspu Arabskiego trafili już najemnicy z Senegalu, opłaceni przez władze saudyjskie. W adeńskim porcie oprócz nowych żołnierzy pojawił się także nowy sprzęt bojowy. Uzbrojenie i wyposażenie przysłały najprawdopodobniej Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska. Obie strony jemeńskiego konfliktu potwierdziły, że do Adenu na statkach przypłynęło średnie oraz ciężkie uzbrojenie, a także znaczne ilości amunicji. Wspomina się o czołgach, artylerii, systemach rakietowych, pojazdach opancerzonych. Niepotwierdzone informacje sugerują, że chodzi także o nowoczesne czołgi Leclerc produkcji francuskiej, które obsługują czołgiści ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich lub najemnicy. Już od dłuższego czasu w nielicznych przekazach medialnych z rejonu walk widać było, że lojaliści używali - oprócz klasycznych czołgów produkcji radzieckiej - m.in. nowoczesnych kołowych pojazdów opancerzonych, wyposażonych chociażby w panele chroniące przed granatnikami RPG-7. W nowym rzucie sojuszniczych dostaw w Adenie miały pojawić się również pojazdy M-ATV.

Wedle doniesień saudyjskich, wojska wierne prezydentowi Hadiemu szykują się do generalnej kontrofensywy. Jej pierwszym celem mają być miasto Ta`iz, o które toczą się również zacięte walki, oraz cała strategicznie ważna prowincja Marib. Oczywiście, finalnie lojaliści dążą do odbicia z rąk Huti/Ansarullah oraz rodziny Salihów stołecznej Sany. Planowane uderzenie ma być koordynowane z prowadzoną cały czas przez koalicję pod wodzą Arabii Saudyjskiej operacją bombardowań Jemenu. Jeden z dowódców jemeńskich miał nawet stwierdzić, że stolica zostanie odbita nawet w przeciągu 15 dni. Trudno realnie ocenić tego rodzaju stwierdzenia, szczególnie iż główne trasy prowadzące na północ zostały dokładnie zaminowane przez bojowników Huti/Ansarullah. O zaciętości walk toczonych na lądzie świadczą informacje, że Huti/Ansarullah cały czas przerzucają nowe oddziały na południe państwa. Sugeruje to ponoszenie znacznych strat zarówno na froncie adeńskim, jak i w walkach o Ta`iz.

Lider Huti/Ansarullah Abdel-Malek al-Houthi nie traci wiary zwycięstwo swoich milicji. W niedawnym przemówieniu wezwał swoich zwolenników do dalszej walki z najeźdźcami. Stwierdził przy tym, że do Jemenu trafiają obecnie terroryści zarówno z Państwa Islamskiego (Da`ish), jak i Al-Kaidy, wspierani przez Arabię Saudyjską oraz Izrael. Jednocześnie jego „niespodziewany” sojusznik, były prezydent Ali Abdullah Salih, oskarżył obecnego prezydenta Hadiego o zdradę i doprowadzenie do wrogości pomiędzy Jemeńczykami i Saudyjczykami. I nie chodzi nawet o działania wokół Adenu, czy też bombardowania ale o ciągłe walki na granicy pomiędzy oboma państwami. Arabia Saudyjska, pomimo koncentracji sił zbrojnych, nie jest w stanie powstrzymać jemeńskiej infiltracji swojego terytorium. W nocy z soboty na niedzielę milicje jemeńskie miały zaatakować i - być może - nawet zająć bazę Al-Jalah w saudyjskiej prowincji Jizan. Po raz kolejny z terytorium północnego Jemenu w stronę Arabii Saudyjskiej miały zostać również wystrzelone pociski rakietowe (być może SCUD`y). Szacuje się, że nawet 50 z nich skierowano na bazy wojskowe w regionach al-Ma`atan, al-Madba, Qoraf al-Sheikh czy al-Radif. Brak jednak danych o skuteczności jemeńskich ataków. W trakcie walk granicznych Saudyjczycy mieli ponieść również znaczne straty w ludziach i sprzęcie. Z niepotwierdzonych informacji wynika, że Jemeńczykom udało się zniszczyć trzy wozy bojowe piechoty typu Bradley.

Podczas gdy sytuacja w Jemenie nadal pozostaje wielce niestabilna, Egipt przedłużył okres swojej obecności wojskowej w strategicznie ważnej cieśninie Bab el-Mandeb. Okręty egipskie mają chronić żeglugę przez przynajmniej kolejne sześć miesięcy ale Rada Obrony Narodowej w Kairze wskazała możliwość dalszego kontynuowania operacji wojskowej w rejonie.

Dr Jacek Raubo

Reklama

Komentarze (1)

  1. Anty Rusek

    Czy ktoś wie o co w tym wszystkim chodzi?

    1. Marek

      Pamiętać warto, że ZAWSZE jak nie wiadomo o co chodzi, to na bank chodzi o kasę(władzę). Reszta, czyli różnej maści nacjonalizmy, religie i historyczne krzywdy, to kwestie 2-3 rzędne.

    2. Urko

      Nie jest to tak bardzo skomplikowane jak się wydaje. Trzeba zacząć od tego, że wcześniej były 2 Jemeny, Północny i Południowy - i tu jest pierwszy problem, bo fizycznie logiczniejsze nazwy byłyby "północno-wschodni" i "południowo-zachodni". W dużej części aktualne waśnie są z tym powiązane za sprawą różnic wyznaniowych. Druga sprawa - po zjednoczeniu Jemenu prezydentem został, popierany przez Arabię Saudyjską - Salih. Aktualnie popierany prezydent - Hadi był jego wice. Salih bardzo gorliwie, wręcz przesadnie wypełniał misję niszczenia Zajdyzmu (z którego powstał później ruch Huti ) - w których Saudowie, czyli Sunnici widzą "odszczepieńców" od wiary, szczególnie niebezpiecznych, ponieważ to odmiana Szyizmu najbliższa "jedynie właściwej" wersji Islamu. Ponieważ jednak skompromitowało to go w oczach opinii międzynarodowej, Saudowie zmusili go do oddania władzy. Nie poszło to zresztą gładko, Salih między innymi został wysadzony w powietrze...Przeżył, ale jako ciężko ranny i później wymagający długiej rehabilitacji, musiał dać za wygraną, gdy robiono mu trudności z leczeniem ( w Arabii Saudyjskiej i USA ). Gdy się w końcu wykurował, a USA uznały że nie jest już niebezpieczny, więc i godny uwagi i został wydalony z tej oazy demokracji, postanowił wrócić na swoje stare miejsce. O dziwo, okazało się, że nadal ma zwolenników w Jemenie, w tym połowa służb specjalnych zadeklarowała lojalność staremu prezydentowi i nowemu rebeliantowi w jednym. Do tego sprzymierzył się z ruchem Huti, który wcześniej tak gorliwie zwalczał, że jest nawet odpowiedzialny za śmierć ich założyciela - Husajna al-Huti i rodzonego brata przywódców Abdula i Jaha al-Huti-ch ...

Reklama