Reklama

Geopolityka

Jak Szwecja znalazła się na krawędzi wojny atomowej [ANALIZA]

Szwedzcy żołnierze pilnujący z brzegu sowiecki okręt podwodny „S-363”. Fot. Marinemuseum/Digitalmuseum/CC BY SA 4.0.
Szwedzcy żołnierze pilnujący z brzegu sowiecki okręt podwodny „S-363”. Fot. Marinemuseum/Digitalmuseum/CC BY SA 4.0.

Minęła czterdziesta rocznica wejścia na skały na szwedzkich wodach terytorialnych radzieckiego okrętu podwodnego „S-363”. Incydent ten mógł wywołać poważny konflikt międzynarodowy z użyciem broni jądrowej włącznie i był dowodem na permanentne penetrowanie wybrzeży Szwecji przez marynarkę wojenną Związku Radzieckiego.

Kiedy 27 października 1981 roku o godz. 19.57 na skały Zatoki Gåsefjärden koło Karlskrony wszedł sowiecki okręt podwodny „S-363” mało kto zdawał sobie sprawę, że północna Europa stanęła na skraju wojny, w której może zostać użyta również broń atomowa. Na szczęście rozsądne działanie władz szwedzkich, jak również wola współpracy ze strony Sowietów zażegnały konflikt pomimo, że kilkakrotnie sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli.

Szwedzi musieli być naprawdę zaskoczeni, gdy blisko ich brzegów na skałach Gåsefjärden dostrzegli wynurzony, przechylony okręt podwodny. Początkowo w Szwecji nikt nie wiedział, z jaką jednostką mają do czynienia, dlatego określono ją jako „U 137” i taka nazwa jest często wykorzystywana w materiałach historycznych. Rozpoznano natomiast, że na szwedzkich wodach terytorialnych bezprawnie znajduje się radziecki okręt podwodny projektu 613 (według NATO typu Whiskey).

Była to jednostka o wyporności podwodnej 1347 ton z napędem diesel-elektrycznym. Teoretycznie nie było więc groźby skażenia akwenu po ewentualnym uszkodzeniu reaktora atomowego. Jak się jednak później okazało, na pokładzie „S-363” były prawdopodobnie torpedy z głowicami jądrowymi o mocy porównywalnej z bombą zrzuconą na Nagasaki w 1945 roku. Co gorsza Rosjanie otrzymali rozkaz, by przy siłowej próbie zajęcia ich okrętu przez Szwedów wysadzić okręt, przy okazji niszcząc wszystko w promieniu kilku kilometrów.

Napięcia nie łagodziła sytuacja międzynarodowa w regionie związana ze strajkami związku zawodowego „Solidarność” w Polsce oraz wielkimi manewrami „Zapad-1981” w których wzięło udział ponad 100 tysięcy sowieckich żołnierzy. Szwedzi uważnie obserwowali te wydarzenia odnotowując wyraźne zwiększenie aktywności sowieckiego lotnictwa i marynarki wojennej.

Nie prowokacja ale „operacja szpiegowska”

Nie wiadomo co było przyczyną wejścia okręt podwodny „S-363” na skały Gåsefjärden. Przypuszcza się, że już od dawna sowieckie jednostki wielokrotnie penetrowały szwedzkie wybrzeże, próbując w gąszczu wysp i płycizn znaleźć bezpieczne przejścia, znane na co dzień jedynie szwedzkiej marynarce wojennej. Winę zrzucono później na sowieckiego oficera nawigacyjnego, jednak przyczyną kolizji ze skałą mogła być równie dobrze awaria jednego ze znaków nawigacyjnych na torze wodnym, którą Szwedzi zauważyli kilka dni przed wypadkiem.

Jego braku nie dostrzegł natomiast dowodzący rosyjskim okrętem komandor Anatolij Guszczyn, co ostatecznie mogło doprowadzić do zejścia ze szlaku. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Rosjanin musiał działać bardzo ostrożnie, płynąc kilka kilometrów od szwedzkich stanowisk baterii nadbrzeżnych (m.in. w Torumskär).

Po wydarzeniach z 1981 roku Szwedom udało się zresztą odtworzyć ruch okrętu podwodnego „S-363” (m.in. poprzez analizę ruchu radiowego). Okazało się, że sowiecka jednostka brała udział w ćwiczeniach „Zapad-81”, następnie wróciła do swojej macierzystej bazy w krajach bałtyckich, gdzie wydano jej rozkaz udania się wzdłuż wybrzeża Polski, po drodze zabierając amunicję jądrową. Ostatecznie Rosjanie pobrali zapasy w NRD by rozpocząć patrolowanie północnego Bałtyku na wschód od Bornholmu.

image
Fot. Marinemuseum/Digitalmuseum/CC BY SA 4.0.

Zadanie zmieniło się 24 października 1981 roku, gdy Szwedzi przechwycili dwie sowieckie depesze sygnałowe dla dowódcy „S-363”. Szwedzkie służby analizy nie przyznały, że odszyfrowały te informacje. Obecnie wiadomo, że rozpoczęła się wtedy wielka operacja szpiegowska, której celem było zebranie danych o najnowszej torpedzie zwalczania okrętów podwodnych typu 42, którą opracowano w Szwecji dla własnych sił ZOP. Rosjanie prawdopodobnie dowiedzieli się, że w okolicach Karlskrony 27 października miały się rozpocząć testy tego systemu uzbrojenia z udziałem dwóch ciężkich helikopterów Typu 4 (dwuwirnikowe) z 13. dywizjonu śmigłowców oraz okrętu podwodnego HSwMS „Neptun” typu Näcken/A14 (o wyporności podwodnej 1150 ton).

Chcąc zdobyć dane na temat tej nowej torpedy, a nie znając miejsca testów, sowiecka marynarka wojenna zorganizowała zadaniową grupę okrętową, w której działały prawdopodobnie trzy średnie okręty podwodne i co najmniej jeden miniaturowy okręt podwodny. Wszystkie te jednostki nie mogły płynąć cały czas w zanurzeniu ze względu na skomplikowaną, szwedzką linię brzegową, usianą wyspami, zatokami i podwodnymi skałami. Dlatego działano w nocy, często się wynurzając, uruchamiając silniki diesla i zapalając światła nawigacyjne, tak by z brzegu uznano, że ma się do czynienia z jednostką rybacką.

Należy również pamiętać, że ówczesne systemy radarowe były analogowe i nie zapewniały automatycznego śledzenia wykrytych obiektów nawodnych. Dodatkowo radarów brzegowych było niewiele i nie zapewniały one nadzoru wewnątrz archipelagu Karlskrona. Były to też stacje radiolokacyjne nieodporne na zakłócenia aktywne, o czym już niedługo przypomnieli Szwedom Sowieci. „S-636” płynął więc skrycie do godziny 19.57 dnia 27 października 1981 roku, ,a więc do momentu, gdy wszedł na skalną mieliznę niedaleko baterii Torumsskär.

Ponad 14 godzin na podniesienie alarmu

Na początku sowiecka załoga próbowała samodzielnie ściągnąć swój okręt ze skał. Najpierw próbowano cofania na silnikach elektrycznych, uruchamiając jedną, a później obie śruby. Gdy to się nie udało, o godzinie 20.35 włączono silniki diesla, nie tylko zwiększając moc, ale przede wszystkim doładowując akumulatory przed spodziewaną ucieczką w zanurzeniu. Operacja zakończyła się fiaskiem i Sowieci zrozumieli, że Szwedzi już niedługo wykryją ich obecność.

O godzinie 21.00 sowiecki okręt wysłał więc meldunek sytuacyjny ze swoją pozycją, co ciekawe popełniając błąd w odległości wynoszący około 3,5 kilometra. Automatycznie przerwana została również operacja szpiegowska, a znajdujący się w pobliżu sowiecki, miniaturowy okręt podwodny odpłynął na południe, gdzie został podjęty z wody przez asekurujący go okręt rozpoznawczy „Muna”. Meldunek radiowy w pobliżu własnych granic nie wywołał jednak alarmu w szwedzkich służbach nasłuchu radiowego.

image
Moment przesłuchania dowódcy sowieckiego okrętu podwodnego na szwedzkim okręcie patrolowym. Fot. Marinemuseum/Digitalmuseum/CC BY SA 4.0.

Stojący na skałach „S-363” został dostrzeżony bardzo szybko przez miejscowego rybaka o godzinie 22.00, jednak informację o tym przekazano do bazy morskiej w Karlskronie dopiero następnego dnia - 28 października o godzinie 09.54. O godzinie 11.12 szwedzka łódź patrolowa „Smyge” potwierdziła, że sowiecki okręt podwodny typu Whiskey utknął na wojskowym akwenie ochronnym w pobliżu zdalnie aktywowanego pola minowego. Osiemnaście minut później o całej sytuacji wiedział już dowódca szwedzkich sił zbrojnych oraz sztab obrony regionu.

Szwedzi blefują i wygrywają pierwsze starcie

Tak naprawdę Szwedzi nie wiedzieli, co teraz mają robić z nieznanym okrętem. Początkowo nie dowierzano w przekazywane z Karlskrony informacje, a później zastanawiano się jak zareagować na sowieckie, jawne naruszenie prawa morskiego. Co gorsza bardzo szybko pojawiła się informacja o zbliżającym się do zatoki Gåsefjärden sowieckim zespole „ratunkowym”, w skład którego wchodziły: niszczyciel rakietowy „Obrazcowyj” projektu 61 (według NATO typu Kashin), niszczyciel projektu 56 (według NATO typu Kotlin), dwie korwety rakietowe projektu 1234 typu „Owod” (według NATO typu Nanuchka), dwie fregaty projektu 50 typu „Gornostaj” (według NATO typu „Riga”) oraz nieznana ilość holowników.

Sytuacja zaczynała być napięta, ponieważ na niektórych sowieckich jednostkach miały się znajdować pododdziały piechoty morskiej i wojsk specjalnych Floty Bałtyckiej. Obecnie już ustalono, że zadaniem tej ekspedycji było wejście na pokład „S-363”, ściągnięcie go ze skał i odholowanie na wody międzynarodowe. Wtedy jednak tego nie wiedziano, uznając, że te tak szybko i doraźnie zorganizowane przez Flotę Bałtycką siły, mają zastraszyć Szwedów i nawet siłowo zająć część ich wysp.

Szwedzki rząd postanowił za wszelką cenę bronić integralności terytorialnej swego kraju i podniósł gotowość bojową artyleryjskich baterii nadbrzeżnych, których armaty nakazano wycelować w kierunku nadpływających, sowieckich okrętów (około godziny 19.00 28 października). Jak się jednak okazało nie było to wcale takie proste. Cięcia finansowe wyłączyły bowiem z gotowości większość elementów szwedzkich baterii nadbrzeżnych i dopiero teraz zaczęto je szybko uruchamiać. Oczywiście nie można było ogłosić mobilizacji, by nie zaostrzać sytuacji. Zaczęto więc improwizować obsadzając istniejące, starsze elementy baterii personelem ściąganym z całej Szwecji.

image
Fot. Marinemuseum/Digitalmuseum/CC BY SA 4.0.

Wykorzystano również fakt że na leżącym kilkadziesiąt kilometrów dalej poligonie ogniowym Torhamna był testowany zupełnie nowy element obronnego systemu nadbrzeżnego, mobilna bateria z dalmierzem laserowym (wtedy była to zupełna nowość), systemem telewizyjnym i nowej generacji radarem wskazywania celów – odpornym na zakłócenia stawiane przez przeciwnika. Szwedzi najszybciej jak mogli przerzucili tą jednostkę w okolice Tjurkö i pomimo, że same armaty nie były rozstawione i nie rozciągnięto linii łączności, to nakazano włączyć radarowy system kierowania ogniem.

Udało im się to zrobić dokładnie na 15 minut przed wejściem sowieckich okrętów na szwedzkie wody terytorialne, dając Sowietom złudzenie, że system obronny jest o wiele bardzie rozbudowany niż w rzeczywistości. Kiedy dystans do granicy szwedzkich wód terytorialnych wynosił już tylko 700 m, szwedzki dowódca obrony rejonu zrobił coś, czego formalnie nie wolno mu było uczynić. Nakazał bowiem, by radar zaczął pracować na częstotliwościach zarezerwowanych na czas wojny.

Blef się powiódł, ponieważ dowodzący sowiecką operacją na niszczycielu „Obrazcowyj” admirał Alieksiej Kalinin, znajdując się zaledwie 400 m do granicy szwedzkich wód terytorialnych, wysłał meldunek do dowództwa Floty Bałtyckiej, że Szwedzi są gotowi do otwarcia ognia z prośbą o instrukcje. Odpowiedź była krótka: „Nic nie rób” i 30 sekund po przełączeniu szwedzkiego radaru na częstotliwości bojowe sowieckie okręty zwolniły, a później się zatrzymały (około godziny 21.00 28 października 1981 roku). Dało to Szwedom kilka bezcennych godzin na przygotowanie się do obrony. I szwedzkie siły zbrojne tego czasu nie zmarnowały.

II starcie rosyjskiego niedźwiedzia ze szwedzkim jeżem

Sowieci stracili efekt zaskoczenia, ale nie zrezygnowali. O godzinie 2.30 w dniu 29 października anulowano rozkaz wstrzymania działań i o 3.00 miał się rozpocząć tak naprawdę atak zbrojny na szwedzkie terytorium. W międzyczasie Szwedom udało się jednak całkowicie uruchomić nową baterię ciężkiej artylerii w Tjurkö. Dodatkowo zgromadzili siły lądowe na sąsiednich wyspach, podciągnęli swoje okręty oraz postawili w stan gotowości bojowej własne lotnictwo. I Rosjanie zaczęli zdawać sobie sprawę, że siłowe zajęcie wysp może się nie udać.

W uspokojeniu sytuacji nie pomogła informacja o wykryciu przez szwedzki śmigłowiec ZOP innego sowieckiego okrętu podwodnego w okolicach Utklippan, ma wodach terytorialnych Szwecji. Potwierdzili to później rybacy, którzy wskazali, że była to taka sama jednostka jak „S-363”. Dodatkowo Rosjanie skierowali w kierunku swojego unieruchomionego okrętu podwodnego holownik oceaniczny, na którego spotkanie już na szwedzkich wodach terytorialnych popłynął działający w pobliżu okręt podwodny HSwMS „Neptun”. Szwedzi zablokowali też wejście do zatoki Gåsefjärden wysyłając tam stary, ale za to duży lodołamacz „Thule” o wyporności 2200 ton.

Obie strony stanęły naprzeciwko siebie teoretycznie gotowe do konfrontacji. Jednak to Szwedzi bardziej zdawali sobie sprawę, w jak niebezpiecznej sytuacji się znaleźli. Jeszcze 29 października, na miejsce, gdzie stał na skałach „S-363”, przybyło dwóch specjalistów z agencji badań obronnych FOA (Försvarets forskningsanstalt). Pływając skrycie na jednym z kutrów szwedzkiej straży przybrzeżnej wokół sowieckiego okrętu, swoimi miernikami zbadali poziom radioaktywności i stwierdzili obecność Uranu 238 na wysokości prawoburtowej, górnej wyrzutni torpedowej.

image
Fot. Marinemuseum/Digitalmuseum/CC BY SA 4.0.

Mogło to oznaczać, że część sowieckich torped jest uzbrojona w głowice atomowe, co zresztą po wielu latach potwierdził były oficer polityczny okrętu Wasilij Biesiedin. Przyznał on również, że załoga miała zdetonować te ładunki jądrowe, gdyby Szwedzi podjęli próbę siłowego opanowania okrętu. Na pokładzie „S-363” mieli się również znajdować sowieccy nurkowie bojowi ze Specnazu – prawdopodobnie z zadaniem przechwycenia nowej, szwedzkiej torpedy, gdyby taka okazja się pojawiła. Szwedzi stanęli więc przed groźbą wywołania konfliktu atomowego tuż przy swoim wybrzeżu.

III starcie - dyplomatyczne

Na szczęście dla wszystkich na „prężeniu muskułów” się skończyło. W piątek 30 października 1981 r. do akcji wkroczyli bowiem politycy – i to najwyższych szczebli. W wyniku dochodzenia prowadzonego na miejscu potwierdzono obecność broni atomowej na pokładzie „S-363” o czym powiadomiono oficjalnie rząd 3 listopada 1981 roku. Co więcej, ówczesny premier Szwecji Thorbjörn Fälldin poinformował o tym fakcie opinię publiczną na specjalnej konferencji prasowej zorganizowanej 5 listopada 1981 roku. Prawdopodobnie było to również wyjaśnienie, dlaczego zgodzono się pomóc sowieckiemu okrętowi podwodnemu w opuszczeniu szwedzkich wód terytorialnych, bez żadnych konsekwencji.

To ustępstwo było efektem woli współpracy władz sowieckich, które zgodziły się wziąć udział w dochodzeniu. Na jednym ze szwedzkich okrętów został nawet przesłuchany dowódca „S-363”, któremu na ten czas zagwarantowano nietykalność przy obecności sowieckich dyplomatów. Szwedzi mieli też możliwość zapoznania się z dziennikiem okrętowym oraz zapisami z przyrządów nawigacyjnych (które jak się okazało nie były dokładne).

W czasie nieobecności dowódcy na pokładzie okrętu podwodnego doszło jednak do najbardziej niebezpiecznego momentu w czasie całego zdarzenia. Nastąpiło bowiem załamanie pogody i załoga „S-363” wysłała sygnał o niebezpieczeństwie. Szwedzi obawiali się, że sowieckie dowództwo może wysłać okręty na pomoc, a nie mieli dokładnego obrazu sytuacji nawodnej. Sztorm utrudnił bowiem bardzo mocno obserwację szwedzkim posterunkom obserwacyjnym, których radary były dodatkowo zakłócane aktywnie przez znajdujące się niedaleko, sowieckie okręty nawodne.

Nie można się więc dziwić, że w Szwecji wszczęto alarm, gdy w tych złych warunkach nagle dostrzeżono dwie niezidentyfikowane jednostki pływające, przekraczające granicę wód terytorialnych na wysokości Karlskrony. Powiadomiony o tym premier Szwecji Thorbjörn Fälldin wydał wtedy sławny rozkaz „Utrzymać granicę” („Håll gränsen”). Ogłoszono alarm bojowy w jednostkach brzegowych (artylerii nadbrzeżnej oraz stacjach minowych) i wysłano w powietrze samolot rozpoznawczy oraz samoloty szturmowe z nowej generacji rakietami przeciwokrętowymi. Napięcie trwało około pół godziny do czasu, aż samoloty nie wyjaśniły, że do Szwecji nie zbliżają się sowieckie okręty bojowe, ale dwa niemieckie statki handlowe z ładunkiem zboża.

Kryzys zażegnano ostatecznie 6 listopada 1981 roku, gdy z pomocą szwedzkiego holownika okręt podwodny „S-363” został ściągnięty ze skał, odholowany na wody międzynarodowe i przejęty tam przez okręty ratownicze sowieckiej Floty Bałtyckiej.

Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze (43)

  1. Kuba

    Będąc w Karlskronie można oglądać w tamtejszym muzeum tą radziecką łódź podwodną. Jest to więc replika?

    1. Obserwator Przyrody.

      W karskrońskim muzeum można oglądać wycofany z użytku stary szwedzki okręt podwodny. Nie jest to ani oryginalny radziecki okręt, ani jego replika. A tak zupełnie z innej strony, to 10 lat temu po wystawie poświęconej temu zdarzeniu oprowadzał nas weteran tamtych dni. I opowiadał, jak to już po rozpadzie ZSRR do Szwecji przyjechał z wizytą (całkowicie prywatnie ) kapitan tamtego Whiskacza. I jak to się skończyło. A powiem tylko że marzeniem tego kapitana było kupić sobie Volvo. :-D

  2. afgan

    ta tradycje zlych okretow rosyjskich kontynuowal pozniej angielski okret podwodny udajac "zlych rosjan". No i co? przez taki teatr udalo sie szwedom wmowic, ze rosjanie ich ciagle "penetruja" i dlatego musza sie zbroic i najlepiej wejsc do nato

  3. Robert

    Jestem w tym wieku, że wszystko to pamiętam. Polskojęzyczne media musiały jakoś tę sytuację naświetlić, bo przecież ZSRR był krajem miłującym pokój. Więc najpierw mówiono o awarii okrętu na wodach międzynarodowych i zbrodniczych działaniach Szwecji mających na celu przejęcie okrętu . Potem, kiedy z Wolnej Europy można było się dowiedzieć, gdzie radziecki okręt wszedł na skały, podawano, że Szwedzi chcą naruszyć prawo międzynarodowe a radziecki okręt zszedł z kursu w wyniku błędu nawigacyjnego. Biedne komunistyczne media wiły się jak piskorz. Jako, że akurat trwała polityczna odwilż, ludzie bez krępacji z wielką satysfakcją opowiadali sobie jak to cudo radzieckiej myśli technicznej wprzęgnięte w tryby światowego postępu w ramach walki o pokój na całym świecie utknęło na skałach o rzut kamieniem od największej bazy marynarki wojennej Szwecji. Dla ZSRR była to kompletna porażka propagandowa w każdym wymiarze. Przede wszystkim obalała popularny wśród zachodniej lewicy mit, że Związek Radziecki nie prowadzi żadnych aktywnych działań wobec innych Państw a jedynie się broni przed "imperialistami". Trudno byłoby uwierzyć, że Szwecja realnie zagrażała atomowemu mocarstwu. Nikt nie dopuszczał też myśli, że realne jest rozwinięcie się tej sytuacji w konflikt militarny. Oczywiście nie twierdzę, że nie było to możliwe, tylko jakie panowały nastroje. Osobiście pamiętam, że byłem bardzo zawiedziony poddaniem się Szwedów, którzy bezwarunkowo spełnili wszystkie żądania strony radzieckiej. Dziś na to patrzę trochę inaczej.

    1. Pim

      Tak też to pamiętam. Medialnie było to słabiutkie.

    2. Ech

      Tu sie zgadzam. Amerykanie w prowagandzie sa duzo lepsi. Nawet jak wybijali Indian to robili to w samoobronie. Gdy okupwali Afganistan to w odrozniniu od ZSRR tez w samoobronie i dla pokoju. W gadce sa mistrzami.

    3. wert

      podlicz ilość ofiar okupacji jankesów i sowietów. Jeden cytat: Aleksander Ruckoj, pułkownik lotnictwa i późniejszy wiceprezydent sowietów: "Jakiś kiszłak do nas strzela i kogoś zabija. Wysyłam kilka samolotów i z tego kiszłaka nic nie zostaje. Po spaleniu kilku kiszłaków nikt do nas nie strzela". I jedni i drudzy zabijali afgańczyków jednak sowieci robili to na masową i nieporównywalną skalę. Liczba zabitych po stronie afgańskiej sięgnęła 1,5-2 mln ludzi, ponad 90 proc. cywilów; 2-4 mln zostało rannych. Gospodarka Afganistanu leżała w ruinie. Z kraju uciekło 5 mln osób. Przy tych liczbach straty sowieckie były śmiesznie niskie - 15-30 tys. zabitych i kilkadziesiąt tysięcy rannych. Na kraj zrzucono z samolotów 20 milionów min przeciwpiechotnych, w tym tzw. miny motylkowe, które wyglądały jak zabawki i przyciągały uwagę dzieci. Armia sowiecka zatruwała ujęcia wody i stosowała broń biologiczną oraz napalm i biały fosfor. Sowieci dopuszczali się licznych zbrodni wojennych, stosując terror na masową skalę - pacyfikowali całe wsie, mordowali ludność cywilną, do zdobywania informacji stosowali okrutne tortury, których ofiarą padały RÓWNIEŻ dzieci.

  4. Davien

    Po rosyjskim zostałby jedynei pogiety wrak i finito.

  5. Buczacza

    Okręt podwodny w wyniku niekompetencji osiadł na mieliźnie. W trakcie wykonywania misji. W stosunku do kraju neutralnego. Okręt wyposażony w broń masowego rażenia. Rozkaz wysadzić okręt!!! Co z tego że skażony zostanie jakiś kraj. Kogo to obchodzi. Przecież nie ruskich. A teraz wyobraźcie sobie taką sytuację tylko w drugą stronę. Na koniec myślicie, że tam za żelazną kurtyną. Coś się zmieniło... Tak za żelazną kurtyną bo właśnie jesteśmy świadkami powstawania takiej kurtyny. Proces myślowy i intelekt rosjan swego czasu nakreślił gen Patton. Nic się nie zmieniło. Kompletnie nic.

    1. Ech

      Gupty gadasz. W druga stronę czyli okręt usa na terenie np jugoslawi (neutraly ale komunistyczny ) oczywiście broni atomowej by nie dali przejąć. Prędzej amerykanie tajniakiem dostrcza np izraelowie czy teraz australii niż będą przestrzegać zasad

    2. Buczacza

      Gupty możesz jeszcze raz. Tym razem po polsku.

    3. Ech

      Jesli chcesz pokazac "odwartona sytacje" to uzyj kraju neutralnego JUGOSLAWI i USA. A nie jak zrobiles "co by bylo gdyby USa utknelo w ZSRR" - kfestja logiki

  6. kodeks

    Rosja w łamaniu prawa międzynarodowego nie ma analogów w świecie

    1. a

      No daleko jej do czołówki

    2. bredzisz. jest na pierwszym miejscu a później długo nikt

    3. tak

      Kto zbombardowal Belgardzki szpital? A przy okazji doslanala niezawdna bronia ambasade Chinska? Moze to byla zemsta za zestrzelenie niewidzalnego samoltu?

  7. amerykański stek bzdur

    Bandycki naród amerykanów, który zaświnił zubożonym uranem kilka krajów które napadł, ma czelność coś wypominać Rosji, że rozważała zniszczenie tego okrętu he he, świat powinien w końcu zrobić porządek z bandyckim narodem amerykanów, tak jak z III Rzeszą.

    1. Pim

      Związak Radziecki zaświnił połowę kuli ziemskiej opadem po detonacji Car Bomby. Nie wspominając o dziesiątkach próbnych wybuchach na Nowej Ziemi i Kazachstanie. Zaświnił kawał swojego kraju w wyniku katastrofy Kysztymskiej. Zaświnił morze w wyniku awarii "nie mających analogów na świecie" okrętów podwodnych i zatapiania zużytych reaktorów w morzu. Zaświnili kawał swojego kraju i kawał Europy po opadzie w wyniku katastrofy w Czarnobylu. Więc kolego matiuszka Rosija to jest dopiero specjalista od świnienia.

    2. wert

      my w Polsce mamy zdanie odmienne dlatego dążymy do zrobienia porządku z bandycką sowiecką dziczą.

    3. Davien

      Istotnie dawno świat powinien zrobić porzadek z sojusznikiem III Rzeszy czyli bandycka i ludobójczą Rosją.

  8. Slayer

    Co mnie obchodzi Szwecja :-/ Gdzie są zamówienia na okręty podwodne dyletanci :-/

    1. Gosciu

      Dokładnie.

  9. ansuz

    Każdy taki artykuł i każda książka o ZSRR utwierdza mnie w przekonaniu, że WIELKIM błędem Zachodu było wspieranie Ruskich, podczas IIWŚ. Należało wesprzeć Niemców i raz na zawsze zakończyć istnienie tego bandyckiego kraju. Błędy potem się mszczą przez dekady, lub nawet wieki.

    1. Cuuv

      Pomoc i jednym i drugim byłaby błędem. Zamiast po rusku, byłby niemiecki ale obowiązkowy.

    2. Kiks

      Gdyby Piłsudski dogadał się z Hitlerem prawdopodobnie ruskich by już nie było. Niewiadomą było co z Polską po tym.

    3. a

      i Polaków też tak jak zachodu

  10. jonsson

    Nie znałem tego incydentu, słyszałem o innym podobnym ale już z ,, naszych czasów" o ściganiu przez Szwedów łodzi rosyjskiej. Rzeczywiście niewiele brakowało od ostrego strzelania, NATO na pewno by tego ataku na neutralną Szwecję nie podarowały

    1. Tej rosyjskiej co się okazała być holenderską?

  11. Kiks

    Ruscy to jednak nieudacznicy :D.

  12. Fan desantu z Pn koreańskich An2

    Ruski op poszedł by na dno jak kamień, a nie tylko uszkodził zbiorniki balastowe, w dodatku z całą, lub częścią załogi. Bo jeśli w czymś związanym z op przodujecie to w liczbie utraconych, bo straciliście więcej op z napędem atomowym niż reszta Świata razem wzięta.

  13. Andrettoni

    Rosjanie mieli dosyć ostre podejście do montowania głowic jądrowych, nawet na pociskach przeciwlotniczych... za to jako ciekawostkę podam, że w ramach entuzjazmu nowymi technologiami Podczas II wojny światowej w Niemczech produkowano pastę do zębów o nazwie Doramad. Zawierała niewielkie ilości radioaktywnego toru. Producent przekonywał, że zapewni on siłę i ochronę zębów i dziąseł. Zapewne bakterie nie miały szans przeżyć... Rosjanom chyba jeszcze zostały resztki tego entuzjazmu, bo dalej wieżą w małe taktyczne ładunki, które "prawie nikogo nie zabiją". Broń precyzyjna w wersji rosyjskiej. To widać zresztą w całej broni rakietowej ZSRR. Mają lecieć szybko i wybuchać mocno - najlepiej w celu, ale to bez znaczenia, bo eksplozja i tak sięgnie... Czy nasz pocisk trafił w w lotniskowiec na Morzu Śródziemnym? Tak jakby. Co oznacza tak jakby, czy lotniskowiec dalej płynie? Raczej już nie płynie, bo nie ma Mroza Śródziemnego. Może ciut przesadzam, ale nie co do mentalności.

    1. Tak

      A pociski do abramsow z zubozobym uranem znasz .?

    2. Piotr

      Co ma zubożony uran do broni jądrowej?

    3. w.

      pewnie nie jest radioaktywny :)

  14. historiaPL

    Morał z tej historii - nie drażnić niedźwiedzia, i być ugodowy - może wykorzystać broń "A" . Ba - gdybyśmy posiadali taką "pigułkę", to by nas szanowano - oczywiście skrót myślowy, ale coś w tym szaleństwie świata jest.

    1. Levi

      Czytanie ze zrozumieniem to zapomniana sztuka. Szwedzi pokazali gotowosc do odparcia ataku i doprowadzili ruskow to bycia przesluchiwanymi.

    2. A może raczej wzorem Szwecji czas na sterowane pola minowe na morzu?

  15. AA

    Szkoda ze nikt nie zadał sobie pytania co by się stało gdyby okręt podwodny jednego z państw zachodnich utknął na wodach terytorialnych ZSRR ? Odpowiedź jest prosta zostałby zajęty lub zniszczony a załoga w miarę możliwości wzięta żywcem aby wydobyć z nich informacje Niestety zachód zawsze cackał sie z moskalami i tak zostało im do dzisiaj ba pozwalają nawet aby ich samoloty nie tyle naruszały przestrzeń powietrzną co przelatywały nad terytorium krajów NATO lub wspomnianej w artykule Szwecji zamiast od razu tak przywalić by następnym razem moskale bali się nawet pomyśleć o podobnych numerach

    1. a

      A nic by się nie stało. Kto by ryzykował konflikt nuklearny.

    2. Davien

      Jak widać Rosja ciagle tego chce jak za czasów ZSRS patrząc na wpisy twoje i tobie podobnych;0

    3. Np. Chruszczow? Np Breżniew? Listę można ciągnąć

  16. wiarus

    No cóż, jeszcze jeden przykład: jak niewiele trzeba, aby zbieg wypadków doprowadził świat na krawędź konfliktu jądrowego. Jeden głupi ruch, jedna błędna /lub głupia/ decyzja i buum, wracamy do poziomu neandertalczyków.

    1. Rain Harper

      Nieprawda, nie ma tylu głowic.

    2. Pelna zgoda, jednak mielismy w zeszlym wieku wiecej takich sytuacji. Mam nadzieje, ze zdrowy rozsadek jednak wygrywa.

    3. Haha

      Wracamy? Patrząc na działania "pokojowej" Rosji to oni poziom neandertalczyków już d a w n o osiągnęli.

  17. Ok bajdur.

    "zdalnie aktywowane pola minowe" mhmmm Czy na naszym wybrzeżu coś takiego jest możliwe?

    1. Davien

      A co za problem. Od dawna pola minowe sa zdalnie aktywowoane i dezaktywowoane z ladu.

    2. Ok bajdur.

      Ale czy takie jesteśmy w stanie postawić ? Nie chodzi mi o kilkanaście sztuk ale o realną osłonę wybrzeża.

  18. yaro

    Artykuł napisany jako odpowiedź na kolejną plamę jaką dał seawolf który przyrąbal w skały pod wodą uszkadzając m.in. zbiorniki balastowe i musiał na powierzchni wlec się do bazy w Guam gdzie zostanie prowizorycznie naprawiony. To już drugi seawolf który ma takie zdarzenie co świadczy, że te podobno najbardziej zaawansowane pod względem elektroniki okręty mają z nią potężny problem. Z trzech dwa przyrąbały w skałę a to świadczy, że coś z tą elektroniką na tych OP jest nie tak.

    1. Chateaux

      A niby na czym polegała ta plama, skoro uderzył w nieznaną i na zadnych mapach nieoznaczoną podwodną górę? Mógłbyś popisać się elokwencją i wyjaśnić?

    2. Tyle w temacie

      Była tak nie znana ze wszyscy poza Amerykanami wszyscy wiedzieli

    3. yaro

      Na tym, że nie wiedział gdzie i jak płynie.

  19. Michas

    Kolejny dowod, ze z Sowietami i ogolnie z narodami na wschod od nas, sprawdza sie najlepiej sila. Tak, sila a nie kulturalne i dyplomatyczne ble ble ble. Zreszta, juz Jarema Wisniowiecki mowil ze na ludy wschodnie najlepiej dziala piesci i wychodzenie z pozycji sily.

    1. Miśbieluch

      Wiśniowiecki złem jakie innym ludziom uczynił, przerósł nie jednego ludobójcę w historii tego Świata.

    2. a

      Z nami niestety też, rządzić dobrze potrafimy tylko pod obcym butem a najlepiej wychodzi nam służenie innym

    3. Polak

      Sowietów nie ma od 30 lat zacznie żyć realistycznie a nie grami komputerowymi

  20. oli

    Ciekawe co spotkało komandora Anatolija Guszczyna po powrocie do ZSRR. Ktoś zna jego dalsze losy?

    1. Patryk

      Jeśli naprawdę był to błąd nawigatora, to pewnie zebrał tylko opr.

    2. LeninAmatorDzieci

      Znając wschodnią dzicz, pewnie nie były wesołe.

    3. chateaux

      Żyje, nie spalili go w piecu hutniczym, ma się dobrze, i udziela wywiadów amerykanskim kanałom telewizyjnym na temat tego incydentu. Nie stwierdzając tego wprost, sugeruje amerykanski bądź brytyjski sabotaż, w którym kazdy z trzech głownych systemów nawigacyjnch po kolei odmawia posłuszeństwa

  21. Levi

    Bardzo dobry i na czasie artykul.

  22. Tony

    Mam takie pytanie. Jak to jest, że Rosję to lubią tylko podpłaceni trolle? Nikt normalny miłością do nich nie pała. A to przecież kraj, który wyzwolił (?) połowę Europy, miłuje pokój, wszystkim chcący pomóc, Słowianie...

    1. antyUSA

      Amerykanów też nikt nie lubi, oprócz opłaconych trolli janowskich, żeby lizaki dupę USA. Tyle że tutaj nie ma się co dziwić, bo polityka USA niczego dobrego światu nie przyniosła, bo tylko wojny i nieporozumienia. Ale czego oczekiwać od zbrodniczego kraju, dla którego liczy się nie ludzkie życie, tylko dolar.

  23. Herr Wolf

    Szwecja wykonała 5-6 prób jądrowych!

    1. Herr Wolf

      Ta.. pińcet.

    2. Dark

      I? A wiesz że polska też to robiła i to w miastach na testowych reaktorach oraz razem z Rosjanami? W pewnych miejscach

    3. Gott

      No i ???

  24. Dalej patrzący

    Czyli najpierw "utrzymanie pozycji" środkami gotowymi do akcji, a potem - dzięki temu - przygotowanie pozycji do rozgrywki politycznej. Ważna lekcja do odrobienia dla naszych decydentów wojskowych i politycznych w zakresie współdziałania "ręka w rękę" - w pełnym zrozumieniu przez. Sama akcja zasobami militarnymi bez przekazania pałeczki politykom - nic nie daje. Wymagane jest zrozumienie przez decydentów wojskowych celów politycznych - przy jednoczesnym pełnym zrozumieniu przez polityków ograniczeń środków wojskowych. Politycy nie mają jak siadać do stolika negocjacyjnego - jeżeli nie mają najpierw zapewnionej twardej pozycji negocjacyjnej przez aktywa wojskowe. I wojskowi i politycy muszą w takiej bardzo wymagającej i drażliwej sytuacji opierać się o real - a nie chciejstwo. Twarde stąpanie po ziemi - zero "ideologicznego" podejścia - tylko realistyczne cele i priorytety - i pełna koncentracja na PROCEDURALNYCH działaniach i wynikach, a nie na DEKLARATYWNYM gadaniu i "chciejstwie" i "dobrych intencjach". Decyduje i za to w pełni odpowiadam - własną głową - to musi być przepracowane do końca wśród decydentów wojska i polityki.

  25. Ech

    Dział historia nie analiza.a z tym ze rosjanie chcieli zająć wyspę to juz poplynol autor

Reklama