Reklama

Siły zbrojne

Biden odwraca decyzję Obamy. Bazy na zachodzie Europy zostają

Nowe pojazdy JLTV w bazie Coleman Barracks.  Fot. U.S. Army
Nowe pojazdy JLTV w bazie Coleman Barracks. Fot. U.S. Army

Amerykańskie siły zbrojne pozostaną w kilku bazach w Belgii i Niemczech, z których wycofanie zaplanowała jeszcze administracja Baracka Obamy.

Pod koniec ubiegłego tygodnia U.S. Army Europe and Africa poinformowała, że utrzyma obecność w sześciu lokalizacjach na zachodzie Starego Kontynentu, z których planowano wycofanie, a kolejna zostanie przekazana siłom powietrznym. To odwrócenie decyzji podjętych jeszcze przez administrację Obamy w roku 2010 w odniesieniu do Coleman Barracks w rejonie Mannheim i w 2015 roku w stosunku do pozostałych baz.

Wspomniane instalacje będą więc nadal wykorzystywane przez Amerykanów, a nie zostaną zwrócone rządom Belgii i Niemiec, jak było to przewidywane wcześniej. Od 2018 roku Pentagon zlecił komórkom US Army Europe and Africa analizy. W ich wyniku uznano utrzymanie tych instalacji za niezbędne z uwagi na „rosnące wymagania na teatrze europejskim”.

Chyba najbardziej „widowiskowym” obiektem, jaki ma zostać utrzymany, są koszary Coleman w rejonie Mannheim. Są one bowiem elementem programu Army Prepositioned Stock, w ramach którego w Europie w kilku lokalizacjach składowany jest sprzęt m.in. dla około dwóch brygad pancernych, jednostek artylerii, obrony przeciwlotniczej i szeroko pojmowanego wsparcia (logistycznych, wsparcia dowodzenia).

Baza w Coleman jest przy tym, jak podkreślono, zlokalizowana w pobliżu infrastruktury transportowej (drogowej, kolejowej, żeglugi śródlądowej), dzięki czemu może być wykorzystywana w sposób elastyczny. Możliwe, że część sprzętu przechowywanego w Coleman trafi do Powidza, gdy trwająca budowa bazy APS zostanie ukończona. Najprawdopodobniej nie oznacza to jednak rezygnacji z infrastruktury w Niemczech. Przeciwnie – będzie ona potrzebna m.in. po to, by utrzymać możliwości przyjmowania przechowania i utrzymania sprzętu oraz przerzutu wojsk z tym związanego.

Inne lokalizacje dotyczą infrastruktury koszarowej, magazynowej, ale też przeznaczonej dla personelu administracyjnego, czy wręcz rekreacji personelu (m.in. koszary im. Pułaskiego w Kaiserslautern).

Decyzja o utrzymaniu lokalizacji w Niemczech i Belgii stanowi czytelny dowód na to, że amerykańska administracja – pomimo koncentrowania coraz większej uwagi na Pacyfiku – zamierza utrzymać, a w pewnych obszarach nawet zwiększać obecność wojskową w Europie. Przypomina się też, że kilka miesięcy temu sekretarz obrony Lloyd Austin ogłosił decyzję o rozmieszczeniu w Niemczech kilkuset dodatkowych żołnierzy, tworząc wielodomenową grupę bojową (Multi-Domain Task Force), bazującą w dużej mierze na odtwarzanej od 2018 roku 41. Brygadzie Artylerii.

Jest też pewnym paradoksem, że proces który doprowadził do utrzymania wspomnianych baz na zachodzie Europy rozpoczął się za administracji Trumpa, a kończy za Bidena. Poprzedni prezydent zwiększał wydatki obronne, do pewnego momentu także stałą obecność wojskową w Europie (dowodem jest wspomniana 41. Brygada). Jednakże, po zwolnieniu sekretarza obrony gen. Mattisa i kluczowych doradców jak John Bolton, opowiadających się za zaangażowaniem w NATO zapowiedział wycofanie dużej części wojsk. Po zmianie w Białym Domu kurs na wzmacnianie obecności w Europie, przynajmniej w niewielkim zakresie, jest jednak kontynuowany.

Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama