Reklama

Geopolityka

Afganistan – szansa czy pułapka dla Chin?

Fot. ISAF/Flickr/CC BY 2.0
Fot. ISAF/Flickr/CC BY 2.0

Chiny, podobnie jak Iran czy Rosja, były niechętne obecności militarnej USA w Afganistanie. Obecnie jednak krytykują zbyt szybkie ich zdaniem wycofywanie się Amerykanów. Pekin obawia się, że przejęcie władzy przez talibów umożliwi dżihadystom z Islamskiego Ruchu Wschodniego Turkiestanu przeprowadzanie ataków w prowincji XInjiang. Niedawno rzecznik talibów zapewnił wprawdzie, że Chiny to „przyjazny kraj” i chińskie inwestycje będą chronione, ale nie wyklucza to innych scenariuszy.

Chiny są jednym z sześciu sąsiadów Afganistanu, i choć granica chińsko-afgańska jest bardzo krótka i przebiega wysoko w górach, a przejście graniczne od dawna nie funkcjonuje, to jest to niewątpliwie ważny czynnik wpływający na relacje chińsko-afgańskie. Kraj ten jest dla Pekinu ważny z dwóch powodów.

Po pierwsze jego położenie geograficzne oraz zasoby naturalne sprawiają, że jest on łakomym kąskiem dla Chin, po drugie umocnienie się islamskiego ekstremizmu w tym kraju stanowi dla nich poważne zagrożenie z uwagi na sytuację w chińskiej prowincji Sinciang, zamieszkanej przez muzułmańskich Ujgurów. Chiny od lat stosują skrajnie represyjną politykę wobec kilkunastomilionowej, muzułmańskiej mniejszości ujgurskiej zamieszkującej Sinciang (zwany też Wschodnim Turkiestanem) i alergicznie reagują na wszelką krytykę w tym zakresie.

Ujgurzy, którzy są pochodzenia turkijskiego, niewiele mają wspólnego z Chinami. Dopiero w XVII w. ich tereny znalazły się pod rządami chińskich cesarzy i to z obcej, mandżurskiej dynastii Qing. Po jej upadku w 1912 r. podejmowane były próby proklamowania niepodległości Wschodniego Turkiestanu, co jednak skończyło się ostatecznie niepowodzeniem po przejęciu władzy w Chinach przez komunistów. Obecnie władze chińskie starają się zniszczyć kulturową odrębność Ujgurów poprzez kolonizację tej prowincji przez Chińczyków Han, zmieniając w ten sposób regionalną demografię. Wywołuje to opór Ujgurów, przybierający czasem charakter działalności terrorystycznej.

Odpowiedzią Chin są masowe represje, tworzenie obozów koncentracyjnych i ostre przepisy ograniczające swobodę religijną. Islam jest bowiem fundamentem odrębności Ujgurów i dlatego postrzegany jest przez Pekin jako zagrożenie. Paradoksem jest jednak to, że Chiny jednocześnie utrzymują bardzo dobre relacje z większością państw muzułmańskich, neutralizując w ten sposób krytykę swej antyislamskiej polityki wewnętrznej. Współpraca gospodarcza odgrywa w tym układzie rolę marchewki, a brak tolerancji na poruszanie kwestii ujgurskiej – kija. Warto przy tym zwrócić uwagę, że o ile liczne państwa muzułmańskie (np. Turcja, Katar, Arabia Saudyjska) dokonują eksportu radykalnego islamu w Europie, finansując różnego rodzaju organizacje, meczety, szkoły etc. o tyle w przypadku Chin jest to całkowicie wykluczone i jest to akceptowane przez świat muzułmański.

Co więcej, kraje muzułmańskie, w tym w szczególności Turcja i Pakistan, uczyniły z oskarżeń o islamofobię oręż w walce na arenie międzynarodowej, ale nigdy nie odnoszą ich do Chin, całkowicie koncentrując się na Zachodzie.

W kontekście Afganistanu i kwestii ujgurskiej szczególnie istotne są relacje Chin z trzema krajami muzułmańskimi (w tym dwoma sąsiadami Afganistanu): Turcją, Iranem i Pakistanem. Turcja przez wiele lat była patronem sprawy ujgurskiej ze względu na popularny w Turcji panturkizm widzący we Wschodnim Turkiestanie wschodnie kresy wielkiego świata tureckiego. Jeszcze kilka lat temu pobrzmiewało to silnie w wypowiedziach samego Recepa Tayyipa Erdogana.

Co więcej, Turcja zaczęła przerzucać dżihadystów ujgurskich do Syrii, wykorzystując ich tam do walki z Assadem. Pogorszenie relacji Turcji z Zachodem oraz fatalna sytuacja ekonomiczna w tym kraju spowodowały jednak wzrost zainteresowania Ankary współpracą z Pekinem, zwłaszcza zaś udziałem w projekcie „Pasa i Szlaku” (BRI). Erdogan doskonale wiedział, że wszelka ingerencja w sprawę ujgurską pogrzebie relacje z Chinami więc nabrał wody w usta, choć w tym samym czasie Pekin zaostrzył swoje prześladowania i wiele „islamofobicznych” krajów Zachodu zaczęło mówić o ludobójstwie. Turcja obecnie stara się zawrzeć z USA układ dotyczący dalszej kontroli nad lotniskiem w Kabulu przez jej siły. Ostatnio pojawiła się też koncepcja, by lotnisko to ochraniali syryjscy najemnicy, wiec teoretycznie mogliby to być też walczący tam Ujgurzy, choć takie rozwiązanie jest mało prawdopodobne, gdyż Pekin odebrałby to jako wrogi akt. Niemniej w kontekście stanowczego sprzeciwu talibów wobec dyslokacji tureckich oddziałów w Afganistanie i relacji turecko-chińskich, a także faktu, że tureccy żołnierze lub najemnicy mieliby bronić lotnisko przed atakami talibów, z którymi Chiny chcą się dogadać, to cała układanka niezbyt się składa w jedną całość.

Warto dodać, że Chiny, Turcja mają jeszcze jednego wspólnego sojusznika w regionie tj. Pakistan, który w dodatku jest sponsorem talibów. Przedłużanie wojny nie jest przy tym w interesie Chin, więc mogą one na pewnym etapie uznać, że lepiej, by lotnisko wpadło w ręce talibów i przekonać do tego swych tureckich sojuszników. Kluczowe znaczenie w kontekście Afganistanu i kwestii ujgurskiej mają jednak relacje pakistańsko-chińskie.

Pakistan jest krajem, w którym wpływy ekstremistów islamskich są bardzo silne, definicja „bluźnierstwa” jest bardzo szeroka i regularnie dochodzi do antyzachodnich zamieszek inicjowanych oskarżeniami o „ataki na islam”. Nie dotyczy to jednak prześladowań islamu w Chinach. W tym wypadku cała pakistańska elita polityczna, z premierem włącznie, unika tematu ujgurskiego jak ognia, podkreślając, że Chiny są bliskim sojusznikiem Pakistanu. Jest to oczywiście prawda, zważywszy na to, że oba kraje mają wspólnego wroga: Indie oraz na to, że Pakistan jest kluczowym państwem z punktu widzenia Pasa i Szlaku. Od 2013 r. realizowany jest program infrastrukturalny o nazwie Chińsko-Pakistański Korytarz Ekonomiczny (CPEC) obejmujący inwestycje o wartości 62 mld USD.

Warto przy tym dodać, że strategiczny szlak komunikacyjny prowadzący z Chin do Pakistanu i dalej przez Iran na Zachód, prowadzi przez wysokogórskie przełęcze, przechodząc przez Sinciang, a następnie pakistańską część Kaszmiru, czyli terytorium spornego między Pakistanem i Indiami. Co więcej, droga ta nie jest najkrótszym połączeniem Chin z Iranem, gdyż takie prowadziłoby przez Afganistan. W tym kontekście Afganistan stanowi w pewnym sensie konkurencję dla Pakistanu. Chiny wprawdzie w ostatnich latach zaczęły zwiększać swoje zaangażowanie ekonomiczne i inwestycyjne w Afganistanie, a od 2007 r. interesują się afgańskimi zasobami naturalnymi niemniej niestabilność tego kraju, toczące się walki z talibami oraz obecność Amerykanów, ograniczały możliwość ekonomicznej ekspansji Pekinu. Stawka jest przy tym bardzo duża, gdyż wartość zasobów naturalnych Afganistanu (przede wszystkim miedzi i żelaza) oceniana jest na min. 1 miliard USD. Przeszkodą dla Chin było również bardzo duże zaangażowanie inwestycyjno-handlowe Indii w Afganistanie, które wraz z USA naciskały na rząd Ghaniego, by nie rozwijał współpracy z Chinami. Np. w 2016 r. Indie i USA zablokowały plany Afganistanu włączenia się w plany BRI i CPEC.

Wycofanie się USA likwiduje te bariery i otwiera możliwość wznowienia rozmów na temat włączenia Afganistanu w BRI i CPEC, niemniej potencjalnie może rodzić też nowe wyzwania i zagrożenia. Nie jest żadną tajemnicą, że Pakistan jest głównym sponsorem talibów i bez jego wsparcia nie byłyby możliwe tak wielkie sukcesy obecnej ofensywy przeciwko siłom rządowym. Np. szpitale w Kwecie są obecnie przepełnione talibami rannymi w starciach z siłami rządowymi. Pakistan jest więc dla Chin kluczowym partnerem jeśli chodzi o porozumienie z talibami, którzy ze swej strony również nie mogą ignorować sojuszu pakistańsko-chińskiego. Dlatego nie dziwi niedawna wypowiedź rzecznika talibów Suhajla Szahina, który nazwał Chiny „przyjaznym krajem” i podkreślił, że talibowie będą ochraniać chińskie inwestycje, a także podkreślił, że talibowie zamierzają przestrzegać zobowiązania zawartego w porozumieniu w Dosze, dotyczącego tego, że nie dopuszczą do tego, by Afganistan był bazą dla ataków na inne państwa i w szczególności dotyczy to ETIM i Chin.

Z drugiej strony wygląda na to, że Chiny (przynajmniej obecnie) nie zamierzają omijać Pakistanu w swej współpracy z Afganistanem. Dlatego nie ma mowy o budowie bezpośredniego połączenia Chiny-Afganistan, ale raczej o włączeniu Afganistanu w projekty CPEC i budowie łącznika Kabul – Peszawar. Problem w tym, że póki co w Kabulu wciąż rządzi Aszraf Ghani, a nie talibowie i to z nim Pekin prowadzi rozmowy na te tematy.

Oczywiście Chiny utrzymują i to od lat również kontakty z talibami, ale zniknięcie wspólnego wroga (USA) i kontynuacja wojny między rządem w Kabulu a talibami może stanowić wyzwanie dla planów Pekinu i być testem dla relacji między Chinami i talibami. Tymczasem nie ulega wątpliwości, że władze w Kabulu otwierając się na współpracę z Chinami, oczekują od nich nie tylko wzajemnych korzyści ekonomicznych, ale – przede wszystkim – wypełnienia próżni bezpieczeństwa po wycofaniu się USA. Ewentualne militarne wsparcie Chin dla Kabulu oznaczałoby jednak uznanie ich przez talibów za wroga. Chiny mogą oczywiście również starać się przy pomocy Pakistanu doprowadzić do negocjacji między talibami a Kabulem, jednakże przy obecnych sukcesach talibów niewiele wskazuje na to, by ci poważnie podchodzili do jakiegokolwiek kompromisu, dążąc do przejęcia pełni władzy siłą. Warto przy tym zaznaczyć, że o ile sukcesy ofensywy talibów od maja są imponujące, to wciąż nie przejęli oni kontroli nad żadnym z głównych miast. Wprawdzie w ostatnich tygodniach doszło do tymczasowej penetracji przez oddziały Talibów takich miast jak Kandahar, Mazari Szarif czy Kunduz jednakże afgańskie siły specjalne, póki co zdolne są do odpierania tych ataków. Warto też pamiętać, że siły Talibów nie są niewyczerpane, a obecna ofensywa toczona jest dużym kosztem w zasobach ludzkich tej organizacji.

Tymczasem przedłużanie się wojny w Afganistanie nie jest w interesie Chin, które w takiej sytuacji nie będą w stanie zrealizować swoich planów. Wzmacnianie władz w Kabulu, przy braku szans na kompromis z Talibami oraz bez bezpośredniego zaangażowania militarnego Chin, którego celem byłoby pokonanie Talibów, nie jest zatem w interesie Pekinu. Opowiedzenie się po stronie Kabulu mogłoby też doprowadzić do „odwrócenia sojuszy”. Indie nie ukrywają, że również rozmawiają z Talibami, dążąc do zagwarantowania, iż nie będą oni wspierać islamskich terrorystów w Kaszmirze. Z wypowiedzi Szachina wynika zresztą, że nie będą i nie jest to wcale dobra wiadomość dla Pakistanu, a pośrednio również dla Chin. Indie przy tym starają się grać na nacjonalistycznych emocjach Afgańczyków, a warto pamiętać w tym kontekście o pretensjach terytorialnych Afganistanu wobec Pakistanu. Obecna granica to tzw. linia Duranda, wytyczona przez Brytyjczyków w 1893 r. i nigdy nieuznana przez Afganistan jako granica międzypaństwowa. Dzieli ona bowiem terytoria etniczne, w tym w szczególności Pasztunów stanowiących trzon Talibów.

Reklama
Reklama

Prochiński zwrot Kabulu połączony z bezpośrednim lub pośrednim wsparciem Chin dla obecnych władz afgańskich mógłby doprowadzić do taktycznego wsparcia dla Talibów, a w szczególności antychińskich frakcji takich jak ETIM ze strony Indii czy nawet USA. Oczywiście nie jest przesądzone czy w imię interesów geopolitycznych USA byłoby gotowe na taki dość ryzykowny krok, nie można jednak tego wykluczyć, zwłaszcza gdyby wojska chińskie znalazły się na terytorium afgańskim, co z perspektywy Talibów jest przekroczeniem „czerwonej linii”. Tymczasem już teraz w mediach chińskich wspomina się o takiej możliwości. Co prawda miałoby to dotyczyć ograniczonego terytorium tj. korytarza wakchańskiego oraz terenów, na których operuje ETIM, ale mogłoby to bardzo szybko okazać się pułapką wciągającą Chiny w coraz większe zaangażowanie i tworząc ryzyko takiej samej ostatecznej porażki, jaką poniósł najpierw ZSRR, a obecnie USA.

Otwarte lub ciche wsparcie Talibów przez Chiny w celu jak najszybszego rozstrzygnięcia wojny byłoby dla Pekinu również ryzykowne. Otwarta jest bowiem kwestia wiarygodności obecnych deklaracji talibów. Wprawdzie Pakistan ma na nich ogromny wpływ jednakże nie są oni obecnie tak monolitycznym ruchem jak w latach 90., gdy na ich czele stał charyzmatyczny Mułła Omar. Z drugiej strony nic nie wskazuje na to by talibowie w jakikolwiek sposób złagodzili reguły, według których zamierzają rządzić. Z raportów wynika również, że nie zerwali bliskiej relacji z Al Kaidą oraz innymi ugrupowaniami terrorystycznymi takimi jak np. ETIM. Obecne deklaracje mogą zatem służyć uśpieniu czujności państw potencjalnie zagrożonych takich jak właśnie Chiny czy również Iran (warto pamiętać, że w poprzednim okresie rządów talibów w Afganistanie było ono postrzegane przez szyicki Iran jako zagrożenie), tak by nie udzieliły one wsparcia obecnemu rządowi w Kabulu i nie zablokowały siłowego przejęcia władzy.

Tymczasem jeśli talibowie wygrają, a następnie umocnią się, to ich stanowisko może ulec zmianie. Wówczas bowiem wywieranie na nich nacisku przez podmioty zewnętrzne, w tym nawet Pakistan, będzie znacznie trudniejsze, nawet zważywszy na chińską ofertę współpracy gospodarczej. Sojusznicy z Al Kaidy czy ETIM, a potencjalnie również konkurenci z Państwa Islamskiego, nie znikną. Siły ETIM w Afganistanie oceniane są obecnie na ok. 500 osób, skoncentrowane głównie w prowincjach Badachszan, Kunduz i Tachar, mając w ten sposób bezpośredni dostęp do korytarza wakchańskiego łączącego Afganistan z Sancingiem. ETIM współpracuje przy tym z dwoma nielegalnymi pakistańskimi ugrupowaniami dżihadystycznymi tj. Laszkare Islam i Tehrike Taliban Pakistan.

Warto też pamiętać, że talibowie nigdy nie zdołali opanować korytarza wakchańskiego w czasie swoich rządów w Kabulu. Można mieć też wątpliwości czy takie grupy jak ETIM podporządkują się decyzjom ewentualnego rządu talibów w sprawie nieatakowania innych państw, w tym w szczególności Chin, i jakie ten rząd będzie miał narzędzia do wyegzekwowania tego, zwłaszcza jeśli pojawią się zewnętrzni sojusznicy. Szczególnie groźna dla realizacji chińskich planów będzie rozbicie Afganistanu na terytoria kontrolowane przez różne ugrupowania, w tym zarówno wrogie wobec Talibów czy AL Kaidy jak i o charakterze dżihadystycznym, choć również niekoniecznie podporządkowujące się decyzjom kierownictwa talibów.

W tym kontekście warto pamiętać o różnych interesach lokalnych watażków, w tym biznesie narkotykowym. W okresie pierwszych rządów talibów zwalczali oni produkcję opium jako haram i jeśli teraz znów będą chcieli wdrożyć taką politykę, to uderzą w interes wielu swoich sojuszników, którzy mogą w związku z tym okazać swoje niezadowolenie. Warto też pamiętać, że już po śmierci Mułły Omara doszło do rozłamu wśród talibów i powstania rozłamowej grupy pod przywództwem Muhammada Rasula, a w styczniu 2015 r. proklamowano również powstanie Wilajatu Chorasan Państwa Islamskiego, i choć obie grupy nie okazały się dotąd zbyt poważną konkurencją dla głównego nurtu talibów to próby pozbycia się niewygodnych sojuszników takich jak ETIM w celu ochrony interesów innych, niemuzułmańskich państw takich jak Chiny, może wiele w tym zakresie zmienić.

Reklama

Komentarze (25)

  1. taka prawda

    "USA złamały warunki porozumienia zTalibami i od kilku dni bombią Talibów. Poza Kabulem USA mają swoich żołnierzy jeszcze tylko w Camp Dwyer więc niewiele ryzykują."

  2. Gulden

    Ech,wesoło tam mają ci afgańczycy.Jak nie anglicy im tam chcą zaprowadzić porządek,to rosjanie.Jedni wchodzą,drudzy wychodzą-przyszła pora na amerykanów,pobiegali sobie parenaście lat po górach,i się zwijają do siebie.Obecnie chcą tam wparadować kitajce.I turcy na doczepkę.Co zrobić,takie miejsce na globie.A ci jak tam żyją,tak żyją.Choć naokrągło są posyłani do nieba,w sumie Bóg raczy wiedzieć z jakiego powodu.Ciekawe czy ktoś robił jakieś wyliczenia,przez ile lat oni tam mieli względny pokój,czy choć powszechne zawieszenie broni.Z trzeciej strony to miejsce jest strategicznie,handlowo i co za tym idzie gospodarczo ważne,leży na niesamowicie ważnym szlaku przesyłu towarów.I kto na tym trzyma kontrolę,ten wyjdzie na swoje pod kątem pełnej kieszeni.

  3. re

    Chinczycy jako jedyni dadza rade gdyz w przeciwienstwie do Rosjan nie narzucaja systemu politycznego a w przeciwienstwie do Amerykanow nie zachowuja sie jak slon w skladzie porcelany nie rozumiejac mozaiki kulturowej i spolecznej Afganistanu. Dla Chinczykow islam nie jest zagrozeniem i nie zamierzaja narzucac Afganczykom niczego obcego, biznes jest biznesem i sprawy religijne mozna wykorzystac do swoich celow jako biznesowy lewar. Strach przed Ujgoroami to nie strach przed islamem a przed grupa etniczna ktora nie daje sie kontrolowac - islam jest tlem ale stanowi tu cos co spaja grupe etniczna. Chinczycy nie przesladuja Ujgurow z powodu wyznania, z tego samego powodu nie tworza koncesjonowanego kosciola katolickiego ktory nie uznaje zwierzchnosci Papieza w Rzymie. Co zrobia Chinczycy ? Zaczekaja na wynik rozgrywki wchodzac z infrastrukturalnymi projektami juz teraz. Taliban jesli ma sie utrzymac musi znalezc silnego protektora moga byc nim tylko Chiny. Generalnie flirt Chinczykow z islamem jest zabojczy dla Rosji i jej miekkiego podbrzusza a w drugim rzedzie dla szyickiego Iranu.

    1. Chyżwar dawniej Marek

      Wiesz czemu Ujgurzy nie dają się kontrolować? Bo podobnych do nich trudno kontrolować. Bynajmniej nie z powodów etnicznych. Słyszałeś o Ruchu Wschodniego Turkiestanu? To tacy goście podobni do Talibów albo Islamskiego Ruchu Uzbekistanu, którzy lubią radykalny islam i chcą szariatu.

  4. Robotnikfabryczny

    Pewni chinczycy to "aniołki pokoju" i bezineresownie "pomagaj"

  5. Filip

    Być może USA zostawiła ten burdelik do posprzątania właśnie Chinom. Nawet jeśli będą niechętne to jednak nowy jedwabny szlak (Belt & Road initiative) może prowadzić przez tereny częściowo zapalne i będzie potrzebować stosownej opieki i kontroli. Jeśli zaczną tam plądrować pociągi z towarami to Chiny będą zmuszone zainterweniować. No i można być pewnym, że będą punktowane przez państwa ogólnie pojętego oponenta czyli zachodu i krytykowane, cokolwiek by zrobiły w danej sytuacji. Zrobią to co powinny dla dobra Chin (rzecz naturalna, że każde państwo dba o swój interes) Zachód ten sam, który z resztą wykorzystywał te tereny i ludzi, zmieniając ich w swego rodzaju bombę zegarową, która wściekłością może wybuchnąć komuś innemu w twarz. Wściekłością na państwa zachodu ale wybuchającą w czyjąś inną twarz dodać należy. Więc wycofanie się wojsk USA być może jest takim swego rodzaju fortelem. Przy okazji widać potrzebują ich gdzieś indziej, bo część tego sprzętu pewnie trafi do magazynów i na poligon w Polsce.

  6. No skąd

    Chiny, nikogo nie bombardują. Inwestują, modernizują. To jest wielka różnica

    1. lizol

      I edukują. Na przykład Ujgurów w obozach koncentracyjnych.

    2. trzcinq

      Ale tego nie rozumieją a nie wiedzieć czemu w Polsce do głosu doszło grono trolli które próbuje wcisnąć nam kit że ChRL jest złem! Tymczesem tononi stworzyli ChRL z rządzy pieniądza ktory nadal nie śmierdzi na zachodzie Europy a nawet USA.

    3. Benia

      Zobacz co zrobili z krajami Azji południowo wschodniej i gospodarką wodą tego regionu.

  7. trzcinq

    Chiny Rosja a może Ghana? Jakie to ma znaczenie? W Afganistanie Rosja i USA nie mają żadnych zwolenników a jedynie społeczeństwo pamiętające okupacje.

  8. Chiny.

    Czy tym razem jest inaczej i czy III wojna światowa ma wybuchnąć, a wschodnia Ukraina zostanie użyta jako wyzwalacz tej pożogi? Czy różne wypowiedzi Władimira Putina w różnych momentach dają nam wystarczająco solidną podstawę, abyśmy mogli zgadywać, co będzie dalej? Czy istnieje trzecie, typowo irytująco rosyjskie podejście do rozwiązania tej sytuacji, w którym Rosja wygrywa, nikt nie umiera, a wszyscy na Zachodzie drapią się po głowach? Stan ukraińskiego wojska jest podobny do wszystkiego, co obecnie znajduje się na Ukrainie – do stanu kolei, elektrowni, rurociągów, portów, fabryk (te nieliczne, które pozostały) – połatany zastój z czasów sowieckich. Żołnierze to przeważnie nieszczęśliwi, zdemoralizowani poborowi i rezerwiści.

    1. Anty Ruski Troll

      Chyba mowisz o armi ukrainskiej z poczatku wojny, obecnie ich armia wyglada calkiem inaczej, lepiej zroganizowana, dowodzona. Nie ma sie co poddawac RUSKIEJ propagandzie bo przeciez o to im chodzi zebysmy mysleli jak to jest tam zle i to wszystko nie ma sensu. Ukraina walczy o swoja niepodleglosc, o to zeby wyrwac sie z Rosyjskiej strefy wplywu, chca byc wolni. Trzeba ich w tym wspierac i zrobic wszystko zeby ruska propaganda nie mydlila nam oczu

    2. fifi

      Nam nie mydli.Bo mamy na to ....

  9. Uzux

    Witek nie martw się o chinczykow.

    1. andys

      Tez mam takie wrażenie, że Chińczycy dadzą sobie radę w dowolnej sprawie - gospodarczej, politycznej oraz militarnej.

    2. Draskur

      To masz złe wrażenie, w dyktaturach media i bezpieka wszystko ukrywają, zwłaszcza cierpienie i zbrodnie na ludności. Poczytaj jak ukrywano i manipulowano informację o gułagach. Demokracja to jedyny system gdzie media są niezależne i patrzą władzy na ręce b będąc bezpiecznikiem społeczeństwa. Inie pisczie o polskiej demokracji bo jest martwa od 5 lat.

    3. No skąd

      Naprawdę wierzysz w wolne Media? Wyrazy współczucia

  10. Komentator

    USA wojnę z Afganistanem przegrały z kretesem i aby osłodzić sobie gorycz porażki trwa zastanawianie się komu by ten gorący kartofel podrzucić. Problem w tym, że góry oddzielające Afganistan od Chin to teren nie dla Talibów a himalaistów. Co do Rosji, to oddziela ją od Afganistanu kilka państw i dystans podobny jak z Afganistanu do Izraela. A może ani Rosja ani Chiny nie zaczną tam kolejnej wojny, a Talibowie rozpoczną marsz na Jerozolimę.

    1. Wania

      Rosja też już sobie połamała kręgosłup, bo jakby jej system upadł po Afganistanie. Bilans ofiar też robi wrażenie. Rosja - prawie 15.000, USA 2.500 żołnierzy. Rosja na pewno wejdzie do Afganistanu, ale ekstremizm i zalew narkotyków mogą do niej szybko dojść.

    2. Fanklub Daviena i GB

      A USA nie lamentuje, że "upada porządek światowy" (czyt. dyktat amerykański)? :D

    3. No skąd

      Kamizelki kuloodporne, mówi ci to coś? Wtedy ich nie było.

  11. zimny kubek

    Naiwne straszenie, Chiny wyciągają wnioski, więc nie wejdą zbrojnie do Afganu tylko będą z nimi handlować. każdego da się kupić. Pewnie, że chcieliby jankesów w Afganie bo zamorskie wojenki kosztują oraz absorbują siły i tylko o to chodzi. Reszta to tylko zwykła propaganda i dezinformacja. A tym co tak wielbią Chiny niech sobie poczytają Orwella, albo pamiętniki z czasów bolszewicko-faszystowskich. Otwierają oczy.

  12. Gabo

    Ciekawy artykuł. Otóż fakt jest taki, że Talibowie na razie dopóki nie przejęli władzy w Afganistanie i nie umocowali swojej władzy to oczywiście deklarują pokojowe relacje z sąsiednimi państwami. Jednak fakt też, jest taki, że kluczowy dla Chin Tadżykistan, mobilizuje część swoich 20 tysięcy rezerwistów do pilnowania granicy z Afganistanem. Zaś fakt jest taki, Talibowie jeszcze nie przejęli władzy. A jak przejmą władze to nad zniszczonym wojną państwem i wyniszczonym społeczeństwem. Przejęcie władzy przez Talibów to wzięcie odpowiedzialności za władzę i oczekiwania ludzi do polepszenia ich bytu. I tutaj nie będzie chętnych do dawania ogromnych sum pieniędzy na polepszenia warunków życia dla mieszkańców Afganistanu. Talibowie zaś mają niewykształcone i fanatyczne kadry do administracji, które zwyczajnie nie są wstanie podjąć wyzwań jakie przed nimi stawia współczesny świat. Jedynym wyjściem dla Talibów będzie zatem kolejna zwycięska wojna. I tutaj najlepszym celem jest Tadżykistan i pomoc tamtejszym islamistom. Tadżykistan ma słabe siły wojskowe i jest sąsiadem Chin. Tutaj Chiny mają zatem wybór. Czekać na w zasadzie nieuniknione i przejęcie władzy przez Talibów, którzy będą chcieli zająć Tadżykistan, prędzej czy później... czy też wesprzeć rząd w Kabulu i odciągnąć część swojej uwagi od spraw Pacyfiku. Chiny też mogą rozmawiać z Pakistanem aby ten zaprzestał wspierać Talibów, aby uzyskać jakąś równowagę sił w Afganistanie. Jednak wątpliwe jest czy Pakistan ustąpi. Jedno jest pewne USA wycofując się z Afganistanu wiedzieli co robią... ponieważ już teraz Chiny muszą obserwować rozwój sytuacji w Afganistanie i nie mogą się tak koncentrować na Pacyfiku i Tajwanie.

  13. tagore

    Chińskie dywagacje nie na czasie ,Turcja już tam jest.

  14. gru

    Chińczycy będą teraz wspierać eksport terroryzmu z Afganistanu na Zachód.

    1. gru

      gru. Powody obrony swoich obywateli doprowadziły do krótkiego ​​konfliktu w regionie Osetii Południowej, który rozpoczął się 8 sierpnia 2008 r. i trwał zaledwie tydzień, pozostawiając Gruzję skutecznie zdemilitaryzowaną. Rosja wkroczyła, a wojska Gruzji uciekły, Rosja skonfiskowała niektóre z bardziej niebezpiecznych zabawek wojennych i wyjechała. Papierowi wojownicy Gruzji, ich konsultanci z NATO i izraelscy trenerzy ocierali nawzajem łzy. Wszelkie sugestie uzbrojenia i wyposażenia Gruzinów od tego czasu spotykały się z jękami i przewracaniem oczami.

    2. easyrider

      To oczywiste. Chiny są strategicznym rywalem Zachodu. Islam jest zagrożeniem zarówno dla Zachodu jak i dla Chin. Skoro mogą napuścić na siebie obu wrogów to dziwnym byłoby, gdyby tego nie uczynili.

  15. codyancks

    Co oni w tym Afganistanie widzą!!??? No przecież tam są ogromne bogactwa naturalne w ziemi zakopane !!! To dlatego zginął geodeta z Krakowa !! Ale jak bereciarze naleśnikowi maja wykopać te bogactwo jak oni pisać i czytać nie umieją !!?? Chyba Chińczyk przyjdzie i to zrobi z "korzyścią" dla obu stron !!!

    1. tak

      Co to znacz z ciekwawosci "bereciarze nalesnikow?"?

    2. Oppositionsführer Tusk

      Geodeta zginął w Pakistanie.

    3. Ramon

      To był " geodeta" taki slogan dla ludu my nie mamy agientów

  16. Fanklub Daviena i GB

    Tą "straszliwą politykę" względem Ujgurów to widzą tylko USA, Australia, przydupasy tych krajów i ich propagandziści jak red. Repetowicz. Natomiast kraje islamskie, jak np. Arabia Saudyjska, Iran, Turcja, Pakistan twierdzą PUBLICZNIE, że żadnych prześladowań Ujgurów nie ma i krzywda im się nie dzieje. Komu będą wierzyć Talibowie, nawet zakładając, że ich będzie obchodzić co się dzieje w dalekich krajach - krajom islamskim czy red. Repetowiczowi? Ale cieszę się, że propagandziści USA trochę zeszli na ziemię i z "nieuniknionej wojny chińsko-rosyjskiej o Syberię" przeszli na odrobinę bardziej prawdopodobną (co nie oznacza, że realną) "wojnę chińsko-talibską o Ujgurów"... Tylko nie wiem czy to przejaw zmądrzenia propagandzistów (wariant optymistyczny), czy tylko zniecierpliwienia czekaniem, bo na tą zapowiadaną "wojnę chińsko-rosyjską o Syberię" to już dzieci propagandzistów musiałyby znowu czekać... :D

    1. Ech

      Prawda ze na forum ONZ Praw Czlowieka 23 kraje potemipilo CHiny (17 to kraje NATO + Australia, ISlandia .. Albania) z koleii 50 karajow, w tym kraje Islamskie poparly Chiny. Wygda to jakby NATO szykowalo sie do kolejnej woljny pod pretekstem walki o zycie muzemanow w Chianch i wpadzania tam demokaracji. NATO po zabiciu ok 3 milionow ludzi w krajach Islamskich (Irak Afganstan, Syria, Libia) teraz postawia walczyc o demokracje w CHinach:) STrzez nas panie Boze przed ta wojna o demokracje. Ale fregaty juz zamowine...

    2. CBG

      Oczywiście że nie widzą. Chiny wyciągnęłyby poważne konsekwencje ekonomiczne za takie "widzenia" wobec tych krajów, a mają z nimi całkiem poważne plany gospodarcze. Za to bardzo chętnie widzą tzw. islamofobię w krajach zachodnich, bo te za "widzenia" nie wyciągają konsekwencji, tylko przepraszają, i obiecują poprawę. Widać o co chodzi? Że do twardych graczy się nie smęci o żadnych islamofobiach czy prawach człowieka bo ich to nie obchodzi i tylko się za coś takiego oberwie po gospodarce, i obie strony to rozumieją.

    3. Me

      Mistrz obiektywizmu się znalazł

  17. Ech

    Wczoraj w Pakistanie byl zamach na autobus z Chinczykami. Chyba 5 zginelo, w prasie Chinskiej oburzenie. Rzad Pakistaniski zapowda znalezienie sprawcow. Swoja droga USa potrafia tak zmieniac sojusze (np szkolic Talibow przeciwko ZSRR, walczyc z Talibami w 2021, by potem z nimi sie ukladac przeciwko Chinczykom) Albo walczyc z Komunistrczna Partia Wietnamu by potem wspierac komunistow Wietnamskich aby tylko Ci nie lubili Chin. Albo walczuc o demokracje za pomoca Arabii Saudtjskiej i najelszego zamordyzmu jaki istenie na Ziemie bo wyniki wyborow w Iranie czy Iraku im sie nie podbaja. Lub wspieranie obcinaczy glow w Syrii po to by walczuli z Assadem. Tylko ktos naiwny moze uwazac ze to chdzi o demokracje.

    1. ofihdesn

      chodzi o interesy, które pomagają podtrzymać demokrację. Z Wietnamem na przykład chodziło o powstrzymanie rozlewu radzieckiego komunizmu na Azję. W polityce zagranicznej zawsze na pierwszym miejscu jest interes, a jak ktoś myśli że "bo nas lubią" to chyba z Księżyca spadł. Ważne, żeby powodować, żeby mocaratwo jak np. USA miało interes w tym by Polska była niepodległa.

    2. Ech

      W USa tez slaba demokracja. Np prezdent TRUMP zostal zablokwany na FB, i Twietzre co spowdwalo ze przegral wybory (w ten sposb komunikowal sie z wybrcami) A wiec to firmy medialne decduja tam kto rzadzi kto komyu wywaluje wojne itp. Gdyby ta demokracja prwadzila do Pokoju - mialo by to sens. Ale prwadzi co ciagych wojen. Z jakegos powadu kraje demokrayczne ciagle wywaluja wojny - nawet dyktatury na tym tle sa bardziej lagodne. Sam popatrz. Kiedy Chiny ostanio mialy wojne a kiedy Usa i demokracje ? CHiny 50 lat temu, USa w ciaz ma kilak wojen na raz. JEst to tak niesamowite. To jak zdezenie golabka pokoju (Chiny) z krwiozerczym system. Jesli ktos analizuje bez emocji i obiekwnie to az wstyd ze stajemy po stronie takego kraju.

    3. Ech

      AHa, co do Zimniej Wojny, owszem -wtedy mialo to sens chyba - teraz Zimna Wojna sie skonczyla i mozna w koncu ustalic zycie na Ziemi na innych zasadach. I tu USa moglo by sie spawdzic. W Koncu pokazac jak zamiast ciaglych wojen ustala prawdziwa demokracje i prawdzwe rozmowy a nie dyktat. Niesty tego nie umieja:(

  18. fofd

    przydało by się, żeby teraz Chiny się pobabrały w Afganistanie, ale zapewne nie są tacy głupi

  19. Milutki

    I w jaki sposób Turcja eksportuje radykalny islam, który element tureckiego islamu poza granicami Turcji jest radykalny? Sam fakt posiadania meczetów to radykalizm? Ujgurzy przyjeżdżali do Syrii wstępując do różnych walczących organizacji , Turcja ich nie sprowadzała, sami przyjeżdżali. Turcja pomaga Ujgurom na różne sposoby, m.in pozwala na imigrację, wspiera kulturę ujgurską, niestety nie może zaangażować się w pełną pomoc polityczną. Turcja musi utrzymywać dobre relacje z Chinami aby nie być skazaną na USA i UE. Zachód postepuje obłędnie w sprawie Ujgurów, krytykują Chiny ale nie chcą dać realnej pomocy, nie zwrócą się też do Turcji o współpracę aby chociaż nie wzrosło znaczenie Turcji. Zachód miesza się w wewnętrzne sprawy Turcji, gra rolę obrońcy mniejszości i opozycji politycznej, to i Turcja nie pozostaje dłużna i domaga się ochrony mniejszości na Zachodzie nagłaśniając przypadki islamofobii. Chiny są zbyt dużym państwem aby Talibowie i jakikolwiek obrót spraw w Afganistanie im zaszkodził . Jeżeli nasilą się ruchy powstańcze w Chinach to Chiny nasilą działalność terrorystyczną i zdławią problem. Destabilizacji Afganistanu daje wręcz korzyści dla Chin. Sąsiednie kraje Azji Środkowej pozbawione są dodatkowego wyjścia na ocean (na świat) i rola Chin jest większa , państwa Azji Środkowej zacieśniają współpracę z Chinami jako przeciwwagę dla Rosji i rezygnują z wpływów USA które są daleko i nie mają dostępu do Azji Środkowej. Gdyby Azja Środkowa dostała dodatkowe wyjście na ocean przez Afganistan i Pakistan ten układ polityczny by się zmienił na niekorzyść Chin

    1. ciekawy

      Czyli sygnały o wysyłaniu przez Turcję syryjskich radykałów do walki z Ormianami czy Libijczykami to zaprzeczenie eksportu radykalizmu?

    2. Bartek 1

      Jednym z dobrych efektów wzrostu znaczenia Chin ( króry oczywiście sam z siebie nie jest dla na dobry) jest osłabianie przez nie, krajów sąsiadujących z Europą i będących dla nas zagrożeniem, czyli Rosji - ekonomiczna aneksja Syberii i Turcji - wyrzucenie na śmietnik panturkizmu Azjii Środkowej. Możecie gadać ile chcecie ale wasze realne wpływy kończą się w Baku i nigdy nie zastąpicie tam Rosji bo Chiny wam na to nie pozwolą ( i my też).

    3. Milutki

      Do Libii wysłani zostali najemnicy za pieniądze i motywacją tych ludzi były pieniądze, tak samo robi USA W innych krajach a dla lepszego imidżu swoich najemników nazywa prywatnymi kontraktorami , Rosja też tak robi. Tureccy najemnicy bronili tam Libijczyków. Do Armenii Turcja nie wysłała żadnych najemników, to są zmyślone bajki .

  20. easyrider

    Zarówno Turcja jak i Pakistan doskonale rozumieją zasadę sformułowaną przez Kazimierza Górskiego - tak się gra, jak przeciwnik pozwala. Wiedzą, że Zachód jest podatny na ich bełkot o "islamofobii" więc go nim atakują. Na Chinach to nie robi wrażenia, bo Chiny po prostu pilnują swoich interesów a islam we własnych granicach prawidłowo rozpoznają jako śmiertelne zagrożenie. Zresztą w dłuższej perspektywie, to zagrożenie będzie narastało, nawet będąc na zewnątrz i nawet Chiny będą musiały się z tym zmierzyć. Dlatego z talibami Chińczycy mogą mieć jedynie taktyczny rozejm. Do czasu kiedy będzie to służyło interesom obu stron. Zasoby naturalne, które są w Afganistanie, są cenne ale ta cena jest wymierna. Na pewno nie na tyle wysoka, by uzasadniała zaangażowanie militarne. Chyba, że ktoś zdecydował się sięgnąć po środki ostateczne i zlikwidować to gniazdo szerszeni. Ale na to nie są gotowe nawet Chiny. Niestety.

    1. Milutki

      W Chinach oprócz Ujgurów mieszka dwa razy tyle Chinczyków Hui wyznających islam i nie ma mowy o śmiertelnym zagrożeniu, Chińczycy nie czytają opinii polskich myślołków. Zachód, szczególnie Francja i USA, wypowiadają się o obronie mniejszości i opozycji politycznej w Turcji to Turcja wypowiada się w obronie mniejszości w Europie mówiąc o islamofobii, zasada wzajemności.

    2. aa

      gdyby chinczyk chcial wejsc do afganistanu to nie pitolilby sie jak kraje demokratyczne z wioskami gdzie chowali sie talibowie i skad mieli zaplecze, zrownac z zemia, wybic wszystkich chlopow , i po problemie

    3. easyrider

      Mało mnie interesuje islam, jego problemy i zdanie Turcji. Interesuje mnie Polska. Wyłącznie. A interesy innych państw tylko wówczas gdy są zbieżne z polskimi interesami. Bełkot o islamofobii wciskaj w Tel Avivie. My po prostu mamy uzasadnione obawy przed ekspansjonistyczną, totalną ideologią, którą należy traktować jako wrogą. Chiny doskonale to wiedzą i dlatego wypleniają ją u siebie.

  21. troll leśny

    Jest jeszcze jeden czynnik, który utrudnia Chińczykom pełnoskalowe zaangażowanie militarne, to demografia :) I nie chodzi o checheszki w stylu "wyślą kompanię - 3 mln żołnierzy". Od wielu lat państwo chińskie prowadziło politykę jednego dziecka, jeśli dodamy do tego tradycyjną opiekę dzieci nad starymi rodzicami, to się okazuje, że jakiekolwiek straty (a te w Afganistynie by były!) będą nieakceptowalne przez społeczeństwo chińskie. Chińskie władze na pewno biorą to pod uwagę i może również i stąd wynika obecny brak zaangażowania armii chińskiej gdziekolwiek

    1. Gosc

      Na calym swiecie stosunek liczebnosci kobiet do mezczyzn jest >1. W Chinach wspolczynnik ten wynosi <1. Dokladnie oznacza to tyle, ze kobiety zyja dluzej od mezczyzn, zatem ich liczebnosc jest pozornie wieksza. W Chinach, przez dlugi okres czasu para malzonkow musiala wybrac czy przy jednym dziecku beda mieli chlopca, czy dziewczynke. Dziewczynki czesto byly poddawane aborcji. Zyjacy mezczyzni zatem znacznie przewyzszaja liczbe wszystkich Chinek. To idealna sytuacja dla poboru rekruta. Oczywiscie Chiny moga zaczac importowac zony dla tych Chinczykow.

    2. gnago

      ? To niezadowoleni stracą całkowicie punkty a to oznacza śmierć cywilną i ekonomiczną

    3. Akurat mają właśnie nadwyżkę poborowych bo ta polityka nie była równomierna co do płci.

  22. lizol

    Ruscy mieli Afganistan w miarę opanowany, dopóki nie pojawiły się stingery z którymi nie potrafili sobie poradzić. Teraz Afganistan nie ma takiej broni. Wejdą tam ruscy z chińczykami, zaczną rzezie w swoim stylu i opanują Afganistan. Tym właśnie różnią się Rosja i Chiny od USA. I to im daje ogromną przewagę, bo leją z góry na straty wśród cywili. Liczyli się cel, a nie ilość wymordowanych ludzi. Na dodatek nie potrzebują do tego super sprzętu. Wystarczą te ich bombowce, które będą operować z wysokiego pułapu i zaorzą cały ten Afganistan z Talibami i ich przeciwnikami włącznie.

    1. Gosc

      Wiele lat temu gorzyste jaskinie byly penetrowane amerykanskim bombami do burzenia bunkrow zelbetonowych na duzych glebokosciach. Watpie czy Amerykanie tak bardzo roznia sie od czlowieka radzieckiego czy chinskiego.

    2. viper

      Ale to już było, a i jakieś stingery zawsze się znajdą.

    3. x95

      Ruscy nie wejdą do Afganistanu. Odrobili tę lekcję i nie dadzą się wciągnąć w taką bezperspektywiczną wojnę. A jak wejdą Chiny, to będzie to kolejne mocarstwo (po Anglii, Rosji, USA), które poległo w Afganistanie.

  23. asek

    Wynika z tego ze Afganistan zaatakuje Rosje Chiny i wedłuc "zachodnich demokratów" jeszcze kogos , którego trudno dla nich wskazać.

  24. DoDo

    Surowce -słowo klucz. Biliony do wzięcia ...chińska armia od dekad nie walczyła w otwartym konflikcie i od dekad ,na masową skalę nie testowała bojowo swojego uzbrojenia. Wejście Chińczyków do Afganistanu dało by amerykanom ze dwa lata na poukładanie sobie pewnych spraw w głowie. Dlaczego góra dwa lata nie nie jak w przypadku USA dwie dekady ?! Model wojny azjatyckiej oznacza wymordowanie wszystkich zdolnych do noszenia broni (patrz II Czeczeńska), lub spacyfikowanie ich w obozach koncentracyjnych (filtracyjnych/przejściowych czy jak ten eufemizm zwał...). Chińczycy mają takie możliwości ilościowe, że jednemu Afgańczykowi, mogą przydzielić pięciu policjantów i żołnierzy, którzy będą go nadzorowali. Talibowie chyba to rozumieją. To nie Rosja i nie Ameryka...razem wzięte.

    1. Przecież Chińczycy są już po rozmowach z talibami, po co walczyć?

    2. sdasdasdasd

      Chińczycy nigdzie nie zamierzają wchodzić.

    3. Farnak

      Chiny mają możliwości i zasoby by poradzić sobie z większością zagrożeń , jedyny argument dla którego nie wiążą się z konflikt to argument ekonomiczny. Poczekajmy jeszcze parę lat i cała układanka się ułoży.

  25. Piotr

    Dobry,analityczny artykuł z wieloma niewiadomymi, ciężko to będzie poukładać,interesy polityczne ,gospodarcze , narodowościowe i etniczne, granice niestabilne, każdy chce coś ugrać, a w tle surowce, Afgańczycy muszą uważać, aby ich złoża nie padły łupem tych co im niby chcą pomóc, a sojusze ChRL,Pakistanu, Indii,Iranu,Rosji, Turcji w każdej chwili mogą ulec zmianie, to piękny kraj, widziałem tylko zdjęciach, należy im życzyć spokoju i aby kierowali się rozumem, a przy tym zachowali ostrożność w rozmowach z tymi państwami które wymieniłem.

Reklama