Reklama

Siły zbrojne

Dzień Zwycięstwa na Placu Czerwonym: subiektywny przegląd rosyjskiego arsenału

  • Fot. Staff Sgt. Jorge Intriago / Wikimedia Commons
    Fot. Staff Sgt. Jorge Intriago / Wikimedia Commons

Zgodnie z tradycją w kolejną rocznicę zwycięstwa nad faszystowskimi Niemcami w Moskwie zorganizowano defiladę wojskową. Wzięło w niej udział ponad 11 000 żołnierzy, około 150 pojazdów i 69 statków powietrznych. 

Zgodnie z rozkazem rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu na cześć bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w Moskwie i wybranych rosyjskich miastach oddano salut artyleryjski. Głównym punktem uroczystości była jednak defilada wojskowa na Placu Czerwonym w Moskwie, która jak zwykle rozpoczęła się dokładnie o godz. 10.00 czasu moskiewskiego.

Defiladę prowadził minister Obrony Rosji Siergiej Szojgu. Warto zaznaczyć, że podczas przeglądu pododdziałów lektor wskazując, czym wyróżnili się prezentowani żołnierze mówił o ich przygotowaniu do działań na Dalekiej Północy:

„Zgodnie z planem szkolenia bojowego pododdziały powietrzno - desantowych wojsk po raz pierwszy w historii wykonali masowy desant w warunkach anormalnie niskich temperatur na "Półwyspie Nowosybirskim" i dryfującej, polarnej stacji Borneo”.

To symbol coraz poważniejszego zaangażowania Rosji w Arktyce.

Pojazdy kołowe „Tajfun”

Największe zainteresowanie jak zwykle wzbudził przejazd kolumny pojazdów. Podobnie jak w zeszłym roku tak i teraz defiladę pojazdów rozpoczęła kolumna opancerzonych, wielozadaniowych samochodów terenowych GAZ-2975 Tigr. I tym razem „Tygrysy” były bez kamuflażu z zamontowanymi granatnikami i karabinami maszynowymi (chociaż bez malowanych wcześniej czerwionych gwiazd na masce i bokach). Według opisu lektora są one na wyposażeniu pododdziałów rozpoznawczych chociaż prezentowane pojazdy nie miały żadnych systemów obserwacji technicznej.

W odróżnieniu do defilady z 2013 r. po Tigrach przejechały w szyku rozwiniętym „stare” opancerzone transportery kołowe BTR-80, które nie pasowały do pozostałych – w miarę nowych systemów prezentowanych na Placu Czerwonym. Wytłumaczenie można było usłyszeć w opisie lektora, który wskazał, że należały one do 810 samodzielnej brygady piechoty morskiej Floty Czarnomorskiej:

„W składzie tej brygady służą mieszkańcy Krymu i Sewastopola. Na pojazdach rozwinięto flagi „Republiki Krymu, Floty Czarnomorskiej i miasta bohatera – Sewastopola”.

A więc to właśnie ci ludzie zajęli zbrojnie Krym.

BTR-80 to pojazdy, które w wojskach rosyjskich (choć nie we Flocie Czarnomorskiej) wymienia się na transportery BTR-82A z już nowoczesnymi wieżyczkami uzbrojonymi w armatę 2A72 30mm, w karabin maszynowy 7.62 oraz optoelektroniczny system kierowania ogniem. Ale te wozy w defiladzie jechały dopiero w drugiej kolejności - w kolumnie wystawionej przez wojska lądowe. W pokazie pojazdów kołowych tak naprawdę nowością był tylko przejazd dziesięciu opancerzonych, sześciokołowych samochodów ciężarowych odpornych na ostrzał broni strzeleckiej i wybuchy min o nazwie „Tajfun”. Jest to pierwsza w Moskwie prezentacja tych maszyn, które mają wejść na uzbrojenie dopiero w tym roku.

Pojazdy gąsienicowe – „Chryzantema S” i Tor-M2U

Za Tajfunami na Placu Czerwonym pojawiły się pojazdy gąsienicowe. Tak jak w ubiegłym roku przemarsz zaczęły znane czołgi T-90A (w takiej samej wersji jak w 2013 r.), a po nich prezentowane po raz pierwszy (nie było ich w 2013 r.), wielozadaniowe samobieżne systemy rakietowe „Chryzantema-S” (9K123/9М123) przeznaczone do zwalczania czołgów, niewielkich jednostek nawodnych oraz niskolecących celów powietrznych. Ich uzbrojeniem jest 15 kierowanych pocisków rakietowych 9М123/9М123-2 o zasięgu do 6000 m. Są one na uzbrojeniu rosyjskiej armii od listopada 2012 r.

Artylerię lufową reprezentowały jedynie haubice samobieżne 152 mm MSTA-S, które lektor scharakteryzował identycznie jak w 2013 roku:

„Pozwalają efektywnie niszczyć obiekty i siłę żywą przeciwnika”.

Co ciekawe defilował ten sam pododdział jak w ubiegłym roku – dowodzony przez majora Nikołaja Wasiliewa.

Później nastąpiła już zmiana. W 2013 r. za MSTA-S paradowała kolumna pojazdów artylerii przeciwlotniczej z zestawami rakietowymi średniego zasięgu 9K37M2/9K317 Buk-M2, później wyrzutnie rakiet S-400M i kołowe, przeciwlotnicze zestawy rakietowo – artyleryjskie Pancir-S1. Teraz za haubicami MSTA-S przejechała bateria mobilnych, taktycznych wyrzutni rakiet balistycznych Iskander-M, jakby Rosjanie chcieli wyraźnie pokazać, że należą one do artylerii, a nie są częścią wojsk strategicznych.

Później przejechały pododdziały reprezentujące wojska przeciwlotnicze. Po raz pierwszy w kolumnie pojawił się samobieżny, rakietowy zestaw przeciwlotniczy Tor-M2U. Sam system Tor (o zasięgu 12 km) wprowadzono na uzbrojenie w 1986 r., ale w tym roku zaprezentowano już jego nową wersję m.in. z nowym radarem obserwacji wstępnej. Za zestawami Tor jechały już prezentowane wcześniej systemy Buk-M2, kołowe zestawy przeciwlotnicze Pancir-S1, a później wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych dalekiego zasięgu S-400.

Kolumnę pojazdów podobnie jak rok wcześniej zamknęła defilada trzech wyrzutni rakiet balistycznych Topol-M.

Parada lotnicza – Mi-35

Później rozpoczęła się parada lotnicza, w której wzięło udział 69 statków powietrznych a więc o jeden więcej niż w 2013 r. Tradycyjnie paradę zaczęło pięć transportowych śmigłowców: 1 Mi-26 i 4 Mi-8. Później przeleciało 5 bojowych śmigłowców Mi-28 cztery Ka-52 oraz 4 Mi-35 (wcześniej nie były one prezentowane).

Dalej zgodnie z tradycją paradował jeden samolot transportowy An-22 Antei, jeden An-124 Rusłan, jeden samolot wczesnego ostrzegania radiolokacyjnego A-50 oraz lecące w ciasnym szyku (odległości ok. 200 m) trzy samoloty transportowe Ił-76. Za nimi leciały jak zawsze 4 samoloty myśliwskie MiG-29, chociaż tym razem lektor wyraźnie zaznaczył, ze chodzi o wersję SMT. Dalej były prezentowane cztery „ciężkie, przechwytujące myśliwce” MiG 31, cztery bombowce taktyczne Su-24M oraz cztery myśliwce bombardujące Su-34.

Ciężkie lotnictwo bojowe poprzedzał jak zwykle pokaz tankowania w powietrzu: samolotu Ił-78 i bombowca ponaddźwiękowego Tu-160, później przeleciały trzy stare, turbośmigłowe bombowce strategiczne Tu-95 i trzy nowsze, odrzutowe bombowce ze zmienną geometrią skrzydeł Tu-22M3.

Dalej tradycyjnie nastąpił przelot szyku 10 samolotów Su-34, Su-27 i Mig-29, „nowa” formacja „klin” utworzona przez 5 samolotów Su-25, a całą defiladę zakończył przelot sześciu samolotów Su-25MP, które ciągnęły za sobą smugi dymu w kolorach flagi rosyjskiej.

Co się zmieniło w samej defiladzie?

„Widoczną” nowością w odniesieniu do większości poprzednich defilad była obecność w paradzie żołnierzy w mundurach polowych i hełmach. Najbardziej „bojowo” wyglądał pododdział 16 brygady specjalnego przeznaczenia w oporządzeniu, które według lektora nie mają swoich odpowiedników na świecie. Tego rewolucyjnego oporządzenia jednak tak naprawdę nie było widać, natomiast wszyscy komandosi nieśli karabiny snajperskie, ale oceniając kolbę - jedyny dobrze widoczny element tej broni - to tym uzbrojeniem nie ma się co chwalić.

Podobnie ubrana była również kolumna desantowców z 217 spadochronowo- desantowego pułku. Oni też byli ubrani w mundury polowe, mieli na sobie kamizelki taktyczne, ale w zestawie od dawana wykorzystywanym na zachodzie oraz byli uzbrojeni w jedną z wersji Kałasznikowa.

W tym wszystkim tak naprawdę nowością był sam klimat parady. W Moskwie Putin nie wspomniał o wydarzeniach na Krymie, ale zewnętrzni obserwatorzy wszędzie widzieli efekty tego, co Rosjanie zrobili i robią na Ukrainie. Nawet pokazanie przez telewizję RT małego chłopca ubranego w czapkę marynarską z napisem „Odessa” musiało zostać odebrane z podtekstem politycznym, a nie z uśmiechem jaki się pojawia na widok dziecka.

Defilada nie wzbudzała w tym roku ciekawości, ale przede wszystkim grozę. I nie chodzi to u odstraszanie, czyli coś do czego powinna służyć armia w demokratycznych państwach, ale o obawę całego regionu przed rosyjską agresją. Armia FR jest teraz bowiem odbierana jako siła gotowa do napaści – i to bez jakiegoś konkretnego powodu. Na szczęście poza Moskwą sytuacja w siłach zbrojnych Rosji już nie jest taka piękna.

Widać to było po przemarszu na Placu Czerwonym liniowych, a nie pokazowych pojazdów BTR-80 Floty Czarnomorskiej oraz w defiladzie zorganizowanej dla prezydenta Rosji w Sewastopolu. W tym przypadku to bowiem Władimir Putin defilował przed ustawionymi w linii, na kotwicach i cumach dwunastoma starymi, ale za to wielkimi okrętami.

Nie zmienia to jednak faktu, że Rosja zawsze jest groźbą dla całego świata. Z tym, że by to pokazać nie trzeba tresować 11000 żołnierzy by przemaszerowali przed kamerami, ale puścić pieszo po Placu Czerwonym jedynie prezydenta Putina, za to niosącego teczkę z kodami atomowymi.

Reklama

Komentarze (8)

  1. Fryc

    A my Polacy nie odrobiliśmy jakiejkolwiek lekcji historii. Armię mamy małą, przygotowaną na misję stabilizacyjną i posiadającą stary sprzęt. Pytanie, czy to wystarczy? Przy naszym położeniu geograficzno-politycznym powinniśmy zbroic sie jak Izrael. Ale jak zwykle straciliśmy czujność i liczymy na sojusze.

    1. Piotr

      Oczywiście, że tak. Masz 100% racji. W naszym położeniu powinniśmy wzorować się na Izraelu. Gdyby Polska miała nigdzie oficjalnie nie potwierdzoną broń jądrową to byłby to zupełnie wystarczający element odstraszania. Jesteśmy w takiej odległości od stolic naszych potencjalnych wrogów, że nikt nie zaryzykowałby wymazania swojej stolicy z mapy świata - nawet gdyby w odwecie miał nas obrócić w pył. To po prostu byłoby nieopłacalne.

    2. Mandaryn

      Już ucichły echa ukraińskie i rząd zapomina o wszystkim. Cała elita nie myśli o zmianie strategii, o dozbrojeniu armii, o przywróceniu poboru i szkoleniu żołnierzy (także na wypadek walki partyzanckiej). Lekcja nie odrobiona.

  2. A_S

    Wrażenie by nie zrobiły też zwykłe ciężarówki z kontenerami, które mogły by tam uczestniczyć w defiladzie, a przecież w nich Rosjanie w bandycki sposób chcą ukrywać wyrzutnie rakiet. Jestem zdania, ze pokazywać się powinno to o czym i tak wiedzą obce służby. W Polsce na defiladach możemy pokazywać wszystko, bo u nas mam wrażenie obce służby wiedzą wszystko jako pierwsze.

  3. pól źartem ,pól serio ale z prawej flanki

    Rosjanie wychwalaja swoja armie pod niebiesie - prezentujac światu nawet defilujace staroźytne BTR-y ; a nasz Pan Zwierzchnik wprowadzajac nowa ,świecka tradycje wychwala na swych marszach co najwyźej polskie wyroby cukiernicze pod postacia czekoladowych orlów...

  4. Miroo

    Hmmm... Chiny się bardzo cieszą z głupoty rosjan - podskakują i angażują się na zachodzie gdzie nic im nie grozi i sami rosjanie robią sobie z zachodem problemy... tymczasem chińczycy konsekwentnie budują swoją potęgę.. dwaj potencjalni wrogowie chin - rosja i usa angażują się przeciwko sobie to cieszy chińczyków... oni pierdółkami się nie zajmują.... nie rozpaczają jak na giełdzie spadki, nie tracą czasu na religie, nie tracą czasu na kłótnie i rozważania tylko budują, budują i budują...

  5. KornelPL

    Stare okrety? Dlaczego nigdy nie uslyszalem tego o ponad 30 letnich lotniskowcach i okretach podwodnych USA? Panowie Redaktorzy/ Wlasciciele Portalu. Ja rozumiem polska racje stanu i przesmiewanie 'wroga' ale troche obiektywizmu.

    1. wienie

      a dlaczego nie mogą być 30 letnie skoro w nich elektronika i systemy są najnowocześniejsze na świecie w przeciwieństwie do FR gdzie najnowszej generacji czołgi w najbogatszej wersji są na stanie może w ilości kilkaset a najnowsze myśliwce nawet nie zostały zamówione....

    2. Maczer

      Oczywiste jest ze 30letni Nimitz lub Triconderoga ma wiekszy potencjal od 30 letniej Moskwy...

  6. laki

    Nie pokazali nic szczególnego , oprócz Tajfuna , Chryzantemy i Msty m2 , ciągle pokazują starego T-90A pokazali by coś nowego w rodzaju MTB Armata , Kurganiec 25 , Bumerang ciekawe kiedy je pokażą.

    1. Realista

      I frytki do tego! A tak na powaznie - starego T-90A? Nie przypominam sobie by na zachodzie istniala jakas nowsza konstrukcja (moze poza Leclerciem).

    2. Mirek

      Kurgańca mieli pokazać w tym roku. Jak widać znowu nie wyszło. Ale "kto winowat" tam już nie pytają, bo wiadomo, za wszystkie nieszczęścia odpowiadają "amery" i "banderowcy".

  7. buba

    Podsumowanie piękne Panie Maksie :)

    1. Realista

      Raczej zalosne. Nigdy nigdzie nie widzialem okreslenia ze wojsko (jakiekolwiek ktore organizuje defilady chinskie,japonskie francuskie) sie "tresuje".

    2. buba

      Proszę czytać ze zrozumieniem, tzn. sarkazmy, przenośnie, cynizmy, itp

  8. KornelPL

    W Polsce za to zolnierzy sie nie 'tresuje' i defilad nie ma.

    1. prześmiewca

      Nie wiem czy są defilady i czy jest kogo tresować - w zeszłym roku byłem w Krakowie na pewnym pogrzebie: z WIELKIM TRUDEM udało się zebrać przysługującą wartę honorową, ale np. orkiestry wojskowej to już nie - sezon urlopowy... :-P

Reklama