Reklama

Geopolityka

Chwilowy spokój w Sudanie, czyli ropa naftowa czyni cuda

Wojska mają zostać wycofać ze strefy przygranicznej zwaśnionych krajów (Internet)
Wojska mają zostać wycofać ze strefy przygranicznej zwaśnionych krajów (Internet)

Sudan i Sudan Południowy od 14 marca zaczną wycofywać swoje oddziały wojskowe ze strefy zdemilitaryzowanej utworzonej w strefie przygranicznej pomiędzy tymi państwami. O tej decyzji poinformował w piątek w Addis Abebie były prezydent Republiki Południowej Afryki a obecnie Przewodniczący Unii Afrykańskiej - Tabo Mbeki, który zaangażował się w mediacje pomiędzy zwaśnionymi stronami. „D-day jest wyznaczony na 10 marca. Porozumienie nakazuje wydanie natychmiastowych rozkazów (dotyczących wycofania) do dnia D-day plus cztery dni”. Pełna demilitaryzacja strefy ma się zakończyć 5 kwietnia.



Były to pierwsze rozmowy w tej sprawie od dwóch miesięcy. Wcześniejsze negocjacje prowadzone w styczniu br. w Addis Abebie pomiędzy prezydentem Sudanu Omar Hassan al-Bashir i Południowego Sudanu Salva Kiir nie przyniosły żadnego efektu.

Niestety nie wiadomo jak długo utrzyma się to zawieszenie broni. Sztuczny podział Sudanu na Sudan i Sudan Południowy nie rozwiązał bowiem żadnych problemów pomiędzy poszczególnymi regionami, a raczej je pogłębił. Tym bardziej, że sporna prowincja koło Heglig jest bogata w złoża ropy naftowej, do których prawa przypisują sobie obie strony. Dodatkowo podział ten skomplikował proces eksploatacji złóż tego surowca, których duża część znajduje się na terenie Sudanu Południowego, natomiast większość rurociągów i infrastruktury niezbędnej do jego eksportowania znajduje się w Sudanie.

 CZYTAJ TAKŻE: Sudan naruszył sankcje ONZ. „Niedozwolone wykorzystanie broni zakupionej od Rosji i Białorusi”

Konflikt trwa praktycznie od momentu, gdy 9 lipca 2011 roku Sudan Południowy proklamował niepodległość i pięć dni później jako 193 członek, został przyjęty w skład Organizacji Narodów Zjednoczonych, a 28 lipca 2011 roku do Unii Afrykańskiej. Pogłębia go również niestabilna sytuacja nowego państwa, trapionego przez bunty wojskowe oraz konflikty plemienne. Nie bez winy był sam Sudan, który nie chciał wycofać wojska z zaanektowanego regiony Abyei, czego efektem są ciągłe walki graniczne, zbrodnie wojenne (np. masakra etniczna w Piborze pomiędzy 31 grudnia 2011 a 2 stycznia 2012, gdzie zginęło 3000 osób) oraz exodus cywili. Nie pomogło nawet wysłanie przez ONZ kontyngentu sił stabilizacyjnych (UNFISA). Pomimo podpisanego 10 lutego 2012 r. paktu o nieagresji, już dwa miesiące później Sudan ogłosił, że jest w stanie wojny z Sudanem Południowym.

 CZYTAJ WIĘCEJ: Starcia w Sudanie i Sudanie Południowym, Dżuba ogłasza plany budowy własnego rurociągu do eksportu ropy

Obecne porozumienie daje szanse na załagodzenie sporów, ale pod warunkiem, że wysiłki nad uspokojeniem obu stron nie ustaną. Inaczej już za kilka miesięcy wszystko wróci do „wojennej” normy. Nadzieja tylko w tym, że konflikt przerywa dostawę ropy naftowej, a to zawsze wywołuje nerwową reakcję wielkich tego świata. O wiele bardziej niż terroryzm, czy łamanie praw człowieka.

Maksymilian Dura
Reklama

Komentarze

    Reklama