Reklama

Siły zbrojne

Białoruś wyremontuje bułgarskie Su-25 [KOMENTARZ]

Fot. Krasimir Grozev/CC BY-SA 3.0
Fot. Krasimir Grozev/CC BY-SA 3.0

Białoruskie 558. Lotnicze Zakłady Remontowe są jedynym oferentem w przetargu na remont i wydłużenie resursów floty 14 bułgarskich samolotów szturmowych Su-25 (10 jednomiejscowych Su-25K i 4 dwumiejscowych Su-25KUB). Wartość oferty wynosiła pierwotnie 159 mln euro, podczas gdy zaplanowany budżet na ten cel opiewał na około 25 mln euro z opcją podwojenia w szczególnych okolicznościach. Limitem jest jednak 50,8 mln euro, czyli 99 mln lewa, gdyż kontrakty od 100 mln lewa wzwyż wymagają aprobaty parlamentu.

Analiza przetargów związanych z bułgarskimi kontraktami zbrojeniowymi, w szczególności dotyczącymi lotnictwa, przypomina śledzenie fabuły brazylijskiej telenoweli. Dobrym przykładem była tasiemcowa historia remontu i planowanej modernizacji myśliwców MiG-29, która doprowadziła na stanowisko prezydenta byłego dowódcę sił powietrznych Bułgarii Rumena Radewa, ale była też związana z upadkiem rządu. W historii tej pojawiał się również polski wątek, gdyż po rezygnacji z rosyjskiego dostawcy (i przed powrotem do tej opcji), remonty silników  Bułgarzy realizowali wraz z zakładami WZL nr 2 i WZL nr 4.

Równie ciekawie rozwijał się pierwszy przetarg na następcę tych maszyn, który zakończył się zwycięstwem oferty szwedzkiego myśliwca Saab Gripen, ale został anulowany przez rząd Bojko Borysowa, w którym przeważali zwolennicy używanych F-16 z Portugalii. Efektem było ponowne rozpisanie przetargu. Dziś procedura trwa z udziałem jeszcze szerszego spektrum oferentów, zarówno maszyn fabrycznie nowych jak i używanych.

Obecnie w Bułgarii jet prowadzone również inne interesujące postępowanie, dotyczące wydłużenia resursów i bliżej niesprecyzowanej modernizacji 14 znajdujących się jeszcze w służbie maszyn szturmowych Su-25. W 1985 roku rozpoczęto dostawy tych maszyn, których w szczytowym okresie było 40, ale większość została skanibalizowana lub sprzedana. Na przykład 10 bułgarskich Su-25 trafiło w 2012 roku do Gruzji. Planowany resurs dla tego płatowca to 20 lat, dlatego Bułgaria, której nie stać na zakup odpowiedniej liczby maszyn aby zastąpić zarówno MiGi-29 jak i Su-25, zdecydowała się na wydłużenie resursu tych drugich i doprowadzenie floty ponownie do gotowości operacyjnej.

Jest to tym bardziej pilne, że podobnie jak w przypadku MiGów, liczba maszyn w służbie mocno odbiega od liczby zdolnych do lotu. Obecnie z 14 będących na stanie Su-25 jedynie 4 mogą wzbić się w powietrze.

image
Fot. Bulgarian Air Force

Złożone planowanie przetargu, czyli polityka i technika

W sierpniu 2018 roku ministerstwo obrony Bułgarii rozpisało przetarg na wydłużenie resursów, remont i wsparcie eksploatacji „floty samolotów szturmowych Su-25”. Celem jest wydłużenie (przekroczonego już dziś co najmniej o 10 lat) resursu maszyn z 20 do 40 lat z opcją prolongacji o kolejną dekadę. Plan jest wiec wymagający, a jego celem jest utrzymanie samolotów w służbie do lar 2029-2030. Planowany budżet na ten cel był dość skromny i określono go pierwotnie na 41 mln lewa, czyli około 21 mln euro. Jednak w „szczególnych okolicznościach” minister obrony Bułgarii Krasimir Karakaczanow przyjął możliwość zwiększenia budżetu nawet do 99 mln lewa (50 mln euro). Skąd ta suma? Otóż wydatki przekraczające 100 mln lewa muszą być zatwierdzone przez parlament, wymagają więc uzyskania większości w tym gremium. Zwiększenie środków do sumy mniejszej niż 100 mln może zrealizować sam Karakaczanow, o ile uzyska aprobatę Rady Ministrów. Ale to nie jedyne ograniczenie z jakim musi się on borykać.

Do tego typu prac niezbędne są licencje i dokumentacji którymi nie dysponuje Avionams. Ich uzyskanie może zabrać 2-3 lata, a my nie możemy czekać. (Su-25 – przyp. red.) To nie jest Żyguli, które można oddać do mechanika w każdej wiosce. To jest sprzęt lotniczy.

Krasimir Karakaczanow, minister obrony Bułgarii

Już na wstępie określono więc, że prac nie są w stanie zrealizować krajowe, bułgarskie zakłady lotnicze Avionams, gdyż nie posiadają odpowiednich licencji i dokumentacji technicznej dla tak kompleksowych prac. Przywrócenie Su-25 do służby to przy tym kwestia nagląca. Jak dramatycznie oświadczył minister Karakaczanow – Niewykorzystywanie samolotów, które mogłyby latać jeszcze 10 lat byłoby zbrodnią. Jednocześnie jednak szef resortu obrony podkreślił, skomplikowanie i koszty tego planu.

Ostatecznie w ramach przetargu ministerstwo wysłało zapytania ofertowe do dwóch podmiotów zagranicznych, które dysponują niezbędnymi kompetencjami w zakresie remontów i innych prac na płatowcach Su-25. Były to Russian United Aircraft Corporation do którego obecnie należy firma Suchoj, producent samolotów Su-25 oraz białoruskie 558. Lotnicze Zakłady Remontowe w Baranowiczach, które od czasów ZSRR prowadziły prace serwisowe na maszynach tego typu.

Kosztowne remonty na Białorusi

We wrześniu 2018 roku okazało się, że Rosjanie z UAC nie raczyli w ogóle odpowiedzieć na zapytanie ofertowe, tak więc jedynym potencjalnym realizatorem niezbędnych prac na bułgarskich samolotach szturmowych jest białoruski zakład. Przedstawiona we wrześniu oferta dotycząca remontów głównych i obsługi technicznej Su-25 opiewała na zawrotną sumę 132 mln euro, czyli ponad 258 mln lewa netto. Wraz z podatkiem VAT dawało to łącznie około 159 mln euro (261 mln lewa). Była to suma ponad pięciokrotnie przekraczająca planowany budżet i grubo ponad dwukrotnie środki, o jakie Karakaczanow mógłby się zwrócić do Rady Ministrów. Dodatkowo oferta zawierała też opcję na 6 proc. wzrost ceny w latach 2019-2022. Pojawiły się więc plotki o planowanym ograniczeniu remontów do niesprecyzowanej liczby samolotów, rozłożeniu prac na kilka tur lub ograniczaniu zakresu prac.

Co ciekawe, analiza treści przetargu ujawniła również, że niemożliwe jest anulowanie go w związku z przekroczeniem wartości środków planowanych w budżecie na remont całej floty Su-25. Jako maksimum określono sumę, jaką może przeznaczyć instytucja zamawiająca za zgodą Rady Ministrów. Tak więc sytuacja była mocno skomplikowana. Prowadzone we wrześniu negocjacje z 558. Lotniczymi Zakładami Remontowymi doprowadziły do znacznego zredukowania ceny, przy zdecydowanym utrzymaniu przez stronę bułgarską wymogu, aby umowa obejmowała całkowity koszt prac dla 14 samolotów Su-25 i 28 silników R-95Sz stosowanych do ich napędu.

image
Fot. Bulgarian Air Forces

Ostatecznie wartość umowy ramowej, której zatwierdzenie nastąpiło 23 października, wyniosła 73,6 mln euro brutto, czyli 143 mln lewa z podatkiem VAT. Jest to maksymalna kwota, jaka może zostać osiągnięta w ramach czteroletniego programu remontów. Co istotne, zawarto jedynie umowę ramową, tak więc realizację poszczególnych zadań można będzie rozpisać w ramach odrębnych porozumień, nie przekraczających limitu środków jakimi może dysponować ministerstwo obrony. Umożliwi to realizację kontraktu poza kontrolą parlamentu. W wyniku tej umowy Bułgaria ma mieć zapewnioną eksploatację samolotów Su-25K i Su-25KUB co najmniej do roku 2028. W tym okresie wsparciem eksploatacji, a więc serwisem i dostawami części zamiennych będą się zajmować białoruskie zakłady.

Jak widać z tego przykładu, eksploatacja posowieckiego sprzętu przez kraje należące do NATO to istotny, kosztowny i często politycznie złożony problem. Jest to szczególnie trudne w przypadku sprzętu lotniczego, w zakresie którego liczba posiadających kompetencje i uprawnienia podmiotów jest bardziej ograniczona niż np. w zakresie sprzętu pancernego. Jest to istotny argument za rezygnacją z takiego sprzętu, o ile krajowe lub sojusznicze zakłady nie mogą wspierać jego dalszej eksploatacji. Z drugiej strony jest to też sygnał o złożoności sytuacji polityczno-militarnej Bułgarii, która od kilku wieków pozostawała w sieci militarnych, politycznych i kulturowych związków z Rosją a później ZSRR. Jest to kwestia wpływająca na sytuację w całym regionie, ale też drobny sygnał o skomplikowaniu sytuacji na wschodniej flance NATO, które często umyka analizom geopolitycznym i militarnym.

Reklama

Komentarze (16)

  1. BieS

    @aaron meller liczba przejętych z NVA do Luftwaffe MiGów-29 wynosiła 24 egzemplarze (w tym 4 w wersji UB). 2 bojowe egzemplarze o numerach taktycznych 29+20 i 29+21 oraz dwa szkolno-bojowe UB o numerach 29+22 i 29+25 przydzielono w 1990 roku do bazy doświadczalnej WTD-61 w Manching, gdzie sprawdzano ich użyteczność i możliwość dalszej eksploatacji. Pozostała część floty "Smokerów" została przeniesiona z Preschen do Laage, ze względu na zbyt bliską odległość do polskiej granicy (nota bene wszystkie jednostki lotnicze NVA poza Laage i Holzdorf były zlokalizowane w odległości kilku lub klikunastu kilometrów od polskiej granicy: Cottbus, Rothenburg, Preschen, Drewitz, Marxwalde i Peenemunde). Przeprowadzono daleko idącą modernizację w ramach dostosowania tych samolotów do działań w NATO zmodernizowano je (a jak, to przeczytasz w moim komentarzu pod artykułem "Nocna katastrofa MiG-29. Loty zawieszone, przyczyny bada komisja" w Defence.24). Później stworzono mieszaną bazę w Laage z F-4F i MiG-29, gdzie Phantomy odgrywały rolę myśliwców "dalekobieżnych", a MiGi "frontowych działaczy". Wtedy w Luftwaffe działały dodatkowo jednostki myśliwskie obrony powietrznej na F-4F (JG - Jagt Geschwader) 71 i 74 w bazach Wittmundhafen i Neuburg. Poza tymi jednostkami były jeszcze JaboG (Jagtbomben Geschwader) 35 i 36 (Pferdsfeld i Rheine-Hopsten), które również latały na F-4F. Łacznie Phantomów w 1989 roku w wersji F-4F było 154 egzemplarzy, do tego 77 w wersji RF-4E w bazach AG 51 Bremgarten i AG 52 Leck (AufklarungsGeschwader) i 8 w wersji F-4E w USA w 35 Tactical Training Wing w George AFB. Ostatnią jednostką wyposażoną w Phantomy była JG71 z Wittmundhafen - w 2013 roku zastąpiły je EF2000. Uważam, że rola MiGów-29G I GT w Luftwaffe byłe wielce skromna. Wyeksploatowano je do granic możliwości w czasie testów w Manching i w lotach bojowych w Laage. Później okazały się zupełnie niepotrzebne w Luftwaffe. Natomiast Polskie Siły Powietrzne przejęły je w ilości 23 egzemplarzy, z czego nie wiele nadawało się do lotu. Jedną eskadrę lotnictwa taktycznego z trudem, bo wraz z uzupełnieniem stanu do 16 sztuk samolotami z Mińska Mazowieckiego stworzono w Malborku, gdzie od kilku dni po katastrofie pod Pasłękiem MiGi znowu latają. Taka była była historia MiGów w Luftwaffe.

  2. aaron meller

    @obserwator Mało prawdopodobne aby to był powód. Raczej nie wchodziło w grę blokowanie miejsca dla Eurofightera. Przy eksploatacji F-4F, a poźniej samolotu generacji 4 i pół (moja własna ocena Tajfuna - sorry ;)) nie sądzę, że koszty utrzymania MiGów-29 była jakaś drastyczna.

  3. skąd się biorą fakenewsy?

    @dim - takie internetowe informacje o fatalnym stanie lotnictwa pojawiały się również nt. Francji, a jakoś od lat działa ono na misjach bojowych i w Syrii i Afryce i nie ma informacji o katastrofiach czy odwołanych operacjach. Stan sprzętu na Zachodzie jest raczej odwrotnie proporcjonalny do liczby takich fake newsow, podczas gdy na Wschodzie jest odwrotnie proporcjonalny do deklaracji polityków.

  4. obserwator

    Co zrobili Niemcy po przejęciu ogromnej ilości radzieckiej produkcji sprzętu w 1990? Prawie wszystkiego się pozbyli, z wyjątkiem Migów-29 które były kilka lat eksploatowane w ramach air policing, po czym stwierdzono, że samolocik może i efektowny ale strasznie kosztowny w utrzymaniu. Odstąpiono je Polsce, która wzięła je "z pocałowaniem ręki" (ZSRR upadło, legenda działa) i od tego czasu tu pochłaniały kolejne miliardy. W utrzymywaniu tego sprzętu nie ma ani trochę racjonalnego myślenia...

  5. obserwator

    Polskiego takiego jednego Tu-154 też Białoruś remontowała...

  6. dim

    @"Taka prawda" - żeby się Pan tylko nie zdziwił ile jest faktycznie gotowych do boju, powiedzmy w ciągu 24 godzin, nowoczesnych samolotów, śmigłowców, czołgów, łodzi podwodnych itp w "krajach bogatych". Zwykle od zera do kilku sztuk. Wieść niesie, że podczas rosyjskiej inwazji na Krym Niemcy byliby w stanie postawić w faktyczną gotowość 7 samolotów bojowych. A ile op mieli w gotowości rok temu, podczas manewrów Zapad ? Nawet celowo je wszystkie powyłączali z możliwości użycia. Na wszelki wypadek, kiedyś mówiło się nawet "by oszwabić".

  7. dim

    LLd - nie czytałem tej umowy i Ty także nie. Ale jako drobny przedsiębiorca, stale serwisujący pewne systemy, to co przeczytałem tu rozumiem raczej jako wyłączność na dostawy części zamiennych. Wytrzasnąć je w prawidłowej jakości mam ja, jako zleceniobiorca. Niemniej zapłaci za nie oczywiście właściciel samolotów. I oczywiście razem z moją marżą.

  8. Taka prawda !

    Z Bułgarii taki członek NATO jak z Polski, Rumunii, Litwy, Łotwy, Estonii, Chorwacji i jeszcze paru innych "biedaków" Na papierze sprzętu od groma, a w rzeczewistości sam posowiecki nic niewarty złom. Taka prawda !

  9. LLd

    "Ostatecznie wartość umowy ramowej, której zatwierdzenie nastąpiło 23 października, wyniosła 73,6 mln euro brutto z podatkiem VAT. W wyniku tej umowy Bułgaria ma mieć zapewnioną eksploatację samolotów Su-25K i Su-25KUB co najmniej do roku 2028. W tym okresie wsparciem eksploatacji, a więc serwisem i dostawami części zamiennych będą się zajmować białoruskie zakłady." To jest dużo? 5 mln EUR za 10 lat serwisu i dostaw części zamiennych dla 14 samolotów? bo ja uważam że tanio jak barszcz.

  10. pragmatyk

    Trzeba w końcu spojrzec prawdzie w oczy ,ze nie można w nieskończonośc przedłużać resursów samolotów ,także w Polsce ,gdyż grozi to tragicznymi skutkami ,to nie samochód ,ktory zatrzyma sie na poboczu ,dobrze żeby o tym wiedzieli także politycy z lewa i prawa.

  11. hym108

    To z Bialorusia trudniej sie negocjuje niz np z USA? Zeszli przeciez z ceny ponad dwukrotnie.

  12. hym108

    To z Bialorusia trudniej sie negocjuje niz np z USA? Zeszli przeciez z ceny ponad dwukrotnie.

  13. Nsnsnsn

    Wyeksportujmy do nich nasze know-how co do faz analityczno-technicznych !

  14. JÓZEK

    haha ...Unia Europejska NATO........swoisty "folwark zwierzęcy" Orwella ..gdzie wszyscy są równi a niektórzy równiejsi......cóż Bułgaria poszła za pieniądzem....i się teraz okazuje że musi zapłacić dwa dukaty by dostać dukata..

  15. Józuś

    Nie ma to, jak remont zamka w drzwiach zlecić złodziejowi.

  16. Michnik

    Jedyny sposób to przekazywanie używanego, wysłużonego sprzętu przez NATO takim państwom, za przysłowiowe 1EURO i ewentualnie jakąś partycypację w kosztach ich remontów. Jak USA (a może inni) się w ten sposób nie szarpnie to nie widzę innej możliwości wyjścia z tego pata. Nawet jeżeli teoretycznie ten sprzęt miałby tyle samo lat to przynajmniej serwisowanie go byłoby łatwiejsze i pod ręką. No i oczywiście bez tej przyjemności polegania na sowietach i negocjacjach politycznych z nimi... To samo tyczy się Serbii i krajów ościennych. To byłaby najlepsza inwestycja polityczna ostatnich 30 lat jaką mógłby zrobić Zachód. Wiele to by nie kosztowało, a byłoby świetnym narzędziem integrującym obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Ruscy tej metody używają od lat, w celu przeciwnym, aby do tego nie doszło i niestety mają ciągłe sukcesy...

Reklama