Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Ekspresowy program „Orka” w rosyjskiej Flocie Bałtyckiej?

Fot.mil.ru
Fot.mil.ru

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że na Bałtyku ćwiczą dwa nowe okrętu projektu 636.3 typu „Warszawianka”. Komunikat ten jest o tyle niepokojący, że według Rosjan są to okręty należące obecnie do Floty Bałtyckiej, chociaż wcześniej zostały przydzielone do Floty Oceanu Spokojnego. Pozostaje więc pytanie, czy władze na Kremlu rzeczywiście, nagle postanowiły w ten sposób wzmocnić swoje siły podwodne właśnie na Bałtyku?

Testy okrętów podwodnych projektu 636.3 typu „Warszawianka” prowadzone na Morzu Bałtyckim nie są dla nikogo zaskoczeniem. Jednostki te są bowiem budowane w stoczni „Admirałtiejskije wierfi” w Sankt Petersburgu i dlatego swoje próby stoczniowe i państwowe realizują na najbliższym, dostępnym akwenie morskim. Tak było również z siódmą i ósmą „Warszawianką”: „Pietropawłowsk-Kamczatskij” (B-274) i „Wołchow” (B-603), które w oparciu o Bałtyk zostały sprawdzone oraz przyjęte do Wojennomorskowa Fłota kolejno: 25 listopada 2019 r. i 24 października 2020 r.

Od samego początku zakładano, że wejdą one w skład Floty Oceanu Spokojnego. I rzeczywiście obie te jednostki otrzymały oficjalny przydział do 19. Brygady Okrętów Podwodnych stacjonującej w Zatoce Małyj Uliss koło Władywostoku, gdzie miały wzmocnić sześć wykorzystywanych tam, ponad dwudziestoletnich okrętów podwodnych projektu 877 typu „Pałtus”. Komunikat ministerstwa obrony Rosji z 1 kwietnia 2020 roku wskazuje jednak wyraźnie na coś innego.

Zaznaczono w nim bowiem, że „w ramach realizacji zadania szkoleniowego Ł-2 załogi dwóch okrętów podwodnych projektu 636.3 z napędem spalinowo-elektrycznych Floty Bałtyckiej rozegrały pojedynek u wybrzeży Obwodu Kaliningradzkiego, podczas którego trenowały atakowanie i kontratakowanie na symulowany okręt podwodny wroga przy użyciu systemów uzbrojenia i systemów hydroakustycznych”.

Reklama
Reklama

Obie jednostki działały w bardzo podobny sposób. „Pietropawłowsk Kamczacki” miał przeprowadzić poszukiwanie okrętu podwodnego przeciwnika, którego podgrywał „Wołchow”. W tym celu „Pietropawłowsk Kamczacki” miał skrycie przybyć na miejsce ćwiczeń, zająć pozycje ogniową, zaatakować „wroga” z wykorzystaniem torpedy i wykonać manewr uniku przed kontruderzeniem. Zadaniem „Wołchowa” było wykryć atak, uniknąć „torpedy” jak również wykonać kontratak. Oba okręty podwodne realizowały swoje zadanie bez wiedzy o przeciwniku, z takimi samymi szansami na sukces.

Resort obrony Rosji wyjaśnił dodatkowo, że „zadanie Ł-2 jest integralną częścią programu szkolenia okrętów podwodnych sprawdzając zdolność do wykonywania zadań przewidzianych w czasie ćwiczeń bojowych oraz w różnych sytuacjach operacyjnych i taktycznych”.

Komunikat rosyjskiego ministerstwa obrony pozornie w niczym nie odróżnia się od innych informacji o szkoleniu jednostek pływających Wojenno-Morskiej Floty poza jednym szczegółem – przynależnością „Warszawianek”. Resort obrony wyraźnie w nim bowiem wskazał, że „Wołchow” i „Pietropawłowsk Kamczacki” należą do Floty Bałtyckiej. Natomiast nigdzie nie umieszczono wskazówki, że obie te jednostki zostały przydzielone do Floty Oceanu Spokojnego.

Sprawa jest bardzo poważna, ponieważ chodzi o najnowszą wersję okrętów podwodnych projektu 636.3, które mają być lepsze od sześciu jednostek tego projektu, wprowadzonych wcześniej w skład Floty Czarnomorskiej. Ministerstwo obrony ujawniło, że dwie najnowsze „Warszawianki” zostały dodatkowo wyciszone, mają zaktualizowany system nawigacji inercyjnej, najnowszy system BIUS (zarządzania informacją bojową) oraz zmodernizowany system uzbrojenia rakietowego i torpedowego.

image
Fot.mil.ru

Dzięki tym zmianom okręty podwodne projektu 636.3 można skutecznie wykorzystywać do zwalczania celów nawodnych i podwodnych, stawiania min morskich, prowadzenia rozpoznania jak również zwalczania celów lądowych. Na Bałtyku pojawiły się bowiem wielozadaniowe okręty podwodne, które mają na swoim uzbrojeniu również rakiety manewrujące 3M14 systemu „Kalibr”, atakujące obiekty nawet w odległości ponad 2000 km. Co więcej start tych rakiet może nastąpić skrycie, spod wody i to z pozycji ogniowej zajętej na wiele dni naprzód. Okręty podwodne mogą bowiem przebywać na morzu przez 45 dni i bez wynurzenia przepłynąć dystans ponad 400 Mm.

Błąd czy specjalne działanie propagandy Kremla?

Oczywiście zawsze istnieje możliwość, że służby prasowe resortu obrony popełniły nieświadomie lub świadomie błąd, tym bardziej, że komunikat o bałtyckich „Warszawiankach” ukazał się 1 kwietnia. Wskazywałby na to także przedruk tej informacji w rosyjskiej agencji Interfaks. W tym z kolei komunikacie nie wskazywano, jak w przypadku ministerstwa, na przynależność obu okrętów do Floty Bałtyckiej, a jedynie na to, że news został napisany przez służby prasowe tej floty. Interfaks zaznaczył dodatkowo, że „Pietropawłowsk-Kamczacki” i „Wołchow” to okręty podwodne zbudowane dla Floty Pacyfiku, które wykonują zadania na Bałtyku przed przeniesieniem się do bazy Floty Oceanu Spokojnego.

Ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej mogło więc popełnić błąd, ale być może zrobiło to świadomie i wcale nie z powodu Prima Aprilis. Zastanawia przede wszystkim sam fakt wyboru Bałtyku do przeprowadzenia zadania „Ł-2”. Zadanie to jest bowiem odbierane nie przez same okręty, ale przez sztab brygady – a ten dla obu „Warszawianek” teoretycznie znajduje się we Władywostoku - nie w Bałtijsku. Oczywiście Flota Bałtycka zabezpiecza standardowo badania państwowe budowanych w Sankt Petersburgu okrętów, jednak nie jest od przyjmowania zadań dla jednostek z innych flot.

image
Fot.mil.ru

W przypadki „Wołchowa” można by to jeszcze zrozumieć, ponieważ został on wprowadzony do służby dopiero 24 października 2020 r. Z różnych powodów (np. zalodzenie Oceanu Arktycznego lub epidemii koronawirusa) okręt ten mógł więc zostać pozostawiony na Bałtyku przez kilka miesięcy i dopiero później być przerzucony na Daleki Wschód. W przypadku „Pietropawłowska Kamczackiego” sprawa jest już jednak inna, ponieważ on z kolei został przekazany oficjalnie do Floty Oceanu Spokojnego 25 listopada 2019 r. Trudno jest więc przypuszczać, że przez półtora roku trzymano tą jednostkę na Bałtyku, by tu właśnie zabezpieczał zadanie Ł-2 dla „Wołchowa”.

Komunikat resortu obrony mógł więc być sygnałem dla państw zachodnich, że w razie potrzeby okręty podwodne projektu 636.3 mogą się znaleźć na Morzu Bałtyckim i to praktycznie natychmiast, bez konieczności ich specjalnego zamawiania. Załogi „Warszawianek” są do tego przygotowywane, znają akwen i wiedzą jakie na nim panują warunki hydrometeorologiczne. Jest mało prawdopodobne, by skorzystano w tym przypadku z sześciu starszych okrętów podwodnych projektu 636.3 z Floty Czarnomorskiej, ponieważ są one tam Rosjanom bardzo potrzebne.

Mniej zamieszania przyniesie natomiast przegrupowanie na Bałtyk „Warszawianek” z Floty Oceanu Spokojnego. Jak na razie są to tylko dwa okręty, ale w Sankt Petersburgu już zwodowano (26 marca 2021 roku) dla Dalekiego Wschodu trzecią taką jednostkę („Magadan”/B-602), czwarta jest budowana („Ufa”/B-588), a położenie stępki pod dwie kolejne („Możajsk” i „Jakuck”) ma nastąpić w 2021 roku.

Jeszcze w marcu 2021 roku dowódca rosyjskiej marynarki wojennej admirał Nikołaj Jewmienow potwierdzał, że cała ta seria sześciu jednostek projektu 636.3 „będzie zbudowana i przekazana w skład Floty Oceanu Spokojnego do 2024 r.” Komunikat resortu obrony z 1 kwietnia 2021 roku pokazuje jednak, że wcale tak być nie musi. Tak już raz zresztą było, gdy dwa okręty rakietowe projektu 21631 typu „Bujan-M” z Floty Czarnomorskiej („Zielonyj Doł” i „Sierpuchow”) z rakietami manewrującymi systemu „Kalibr”, nagle pojawiły się w Bałtijsku (w październiku 2016 roku) i zostały wprowadzone na stałe do Floty Bałtyckiej.

I wszyscy ci którzy uważają, że Marynarka Wojenna RP nie musi posiadać lotniczych i okrętowych sił zwalczania okrętów podwodnych, powinni o tym pamiętać.

Reklama

Komentarze

    Reklama