Reklama

Geopolityka

Afrykański boom demograficzny – przyczyny i konsekwencje dla Europy [OPINIA]

Fot. Ferdinand Reus via Wikipedia.com/CC BY-SA 2.0
Fot. Ferdinand Reus via Wikipedia.com/CC BY-SA 2.0

Tempo przyrostu ludności w Afryce zależy od wielu czynników i jedynie dobre ich zrozumienie może pozwolić na poszukiwanie właściwych rozwiązań problemu. W przeciwnym razie Europa stanie przed dylematem egzystencjalnym. Jak na razie jednak nie podejmuje się odpowiednich środków, jest to częściowo spowodowane polityczną poprawnością, częściowo zaś dążeniami do korzyści ekonomicznych - pisze Witold Repetowicz.

W debacie publicznej panuje skłonność do utożsamiania afrykańskich migrantów przybywających do Europy z muzułmanami. Wynika to po części z nierozdzielania problemu migracji z Afryki i z Bliskiego Wschodu. W 2014 r., zanim ruszyła milionowa fala z Turcji, niektóre media nazywały „syryjskimi uchodźcami” afrykańskich migrantów ekonomicznych z Afryki. Tymczasem oba zjawiska są zupełnie odrębne, a migracyjny kierunek środkowo-śródziemnomorski (Libia-Włochy), a także zachodnio-śródziemnomorski (Maroko-Hiszpania) nie ma nic wspólnego z przyjmowaniem uchodźców. Część zachodnich komentatorów utożsamiała jednak afrykańskich migrantów z uchodźcami z bliskowschodnich stref działań wojennych, co miało na celu skłonienie opinii publicznej w Europie do większej przychylności w przyjmowaniu tych pierwszych.

Czytaj też: Europa - Afryka. Zderzenie demograficzne [ANALIZA]

Warto jednak uzmysłowić sobie, że związek między religią a przyrostem naturalnym, choć istnieje, to nie stanowi głównej determinanty. Analizując porównawczo zależność między współczynnikiem dzietności a wyznawaną religią widać wprawdzie wyższą wartość wśród subsaharyjskich muzułmanów, ale wśród subsaharyjskich chrześcijan jest ona i tak znacznie wyższa niż u muzułmanów w Afryce Płn., gdzie średnia wynosi 3,2 dziecka na kobietę.

Tylko sześć (spośród 48) krajów subsaharyjskich ma niższy współczynnik dzietności, przy czym faktycznie, wszystkie te kraje nie są muzułmańskie – tzn. muzułmanie nie stanowią w nich ani większości, ani znaczącej mniejszości. W Afryce subsaharyjskiej jest 11 krajów, które w większości zamieszkują muzułmanie, cztery kraje w których proporcje między muzułmanami a chrześcijanami są wyrównane i pięć krajów, w których mniejszość muzułmańska stanowi co najmniej 25 proc. populacji.

Wg raportu Pew Research w 2010 r. chrześcijanie stanowili 63 proc. mieszkańców Afryki Subsaharyjskiej, a muzułmanie – 30 proc., przy czym wg prognoz w 2050 r. proporcje te zmienią się – 58,5 proc. do 35 proc. Jest to zmiana wyraźna lecz nie jest ona szokująca. Współczynnik dzietności dla muzułmanów subsaharyjskich oceniany jest na 5,6, podczas gdy dla chrześcijan wynosi 4,5. Co więcej, cztery kraje o najwyższym współczynniku to kraje, które zamieszkują w większości muzułmanie: Niger, Somalia, Mali, Czad (w tym kraju muzułmanie stanowią niewiele ponad połowę), jednak wśród kolejnych sześciu miejsc jest tylko jeden kraj z większością muzułmańską (Gambia) i jeden z proporcjonalną liczbą zamieszkujących go chrześcijan i muzułmanów (Nigeria).

Wyższy współczynnik dzietności wśród subsaharyjskich muzułmanów można tłumaczyć zarówno poligamią, jak i większymi oporami wobec stosowania antykoncepcji. Warto jednak uświadomić sobie, że o ile demografia może być i bywa używana przez rządy niektórych krajów jako broń, o tyle w przypadku Afryki wysoka dzietność jest raczej postrzegana jako problem dla wielu rządów. Niedawno powiedział o tym wprost prezydent Nigru, w którym współczynnik dzietności jest najwyższy. Niemniej w niektórych krajach (np. w Etiopii) występuje wyraźna dysproporcja między muzułmanami a chrześcijanami jeśli chodzi o wysokość współczynnika dzietności – w Etiopii średnia krajowa wynosi 4,6, a w regionie Somali już 7,1.

Pięć krajów subsaharyjskich o najniższym współczynniku dzietności to Mauritius, Seszele, Zielony Przylądek, RPA i Botswana, a w pierwszej dziesiątce jest tylko jedno państwo muzułmańskie (Dżibuti na siódmym miejscu). Kolejne państwa muzułmańskie zajmują dalekie miejsca, i są to Komory ze współczynnikiem 4,5 i Mauretania z 4,6.

Warto więc zwrócić uwagę na istotne cechy wspólne i różnice między tymi państwami (poza religią). Cała piątka znajduje się w czołówce rankingu rozwoju społecznego (HDI), przy czym Mauritius i Seszele klasyfikowane są na poziomie wysokim (odpowiednio miejsca 63. i 64. na liście światowej). W czołówce krajów afrykańskich w klasyfikacji HDI jest jednak też Gabon, który znajduje się dopiero na jedenastym miejscu pod względem współczynnika dzietności (licząc od najniższego) z wynikiem 3,9, podczas gdy w drugiej piątce tylko jeden kraj nie jest w grupie niskiego rozwoju społecznego (od 149. miejsca listy światowej w dół). Dżibuti nie znajduje się również w czołówce tej listy jeśli wziąć pod uwagę tylko kraje muzułmańskie. HDI nie jest oczywiście tożsame z dochodem per capita, które najwyższe jest w Gwinei Równikowej (klasyfikowanej ze średnim HDI), która ma jednak wysoki współczynnik dzietności (4,8).

Większość krajów z tej grupy jest też stosunkowo dobrze zurbanizowana. W całej Afryce 40 proc. populacji mieszka w miastach, podczas gdy w czterech spośród pięciu krajów z najniższym współczynnikiem dzietności ludność miejska przeważa nad wiejską. Ale i tu nie jest to aż tak wyraźne, gdyż Mauritius ma ten współczynnik na poziomie 38,8, a znajdujące się na dalszych miejscach w pierwszej dziesiątce Lesotho, Suazi i Rwanda mają ten współczynnik znacznie niższy niż kraje, w których współczynnik dzietności jest najwyższy. Wbrew niektórym opiniom trudno również mówić o wyraźnej zależności między uprzemysłowieniem kraju a spadkiem przyrostu naturalnego, gdyż w czołówce krajów z największym udziałem przemysłu w PKB tylko Botswana ma niski współczynnik dzietności.

Państwa o niskim współczynniku dzietności charakteryzuje natomiast duża stabilność polityczna. Cała czołowa piątka to kraje demokratyczne lub częściowo demokratyczne (przy czym osiągnęły ten stan bez znaczącej ingerencji zewnętrznej), w których od co najmniej ćwierćwiecza odbywają się wybory i nie było ani puczu, ani wojny. Mauritius i Botswana to zresztą jedne z nielicznych krajów, które są w pełni stabilne i demokratyczne od dekolonializacji. Stabilne, choć niekoniecznie demokratyczne, są również kraje drugiej piątki. W Rwandzie wprawdzie miało miejsce ludobójstwo, ale doszło do niego 23 lata temu i od tego czasu brak jest poważniejszych wstrząsów.

Jeżeli spojrzymy na drugą strony tej listy to dominują kraje biedne, znajdujące się w końcówce rankingu HDI i wysoce niestabilne. W 15 krajach o najwyższym współczynniku dzietności żaden nie jest klasyfikowany przez Freedom House jako „wolny”, a w czołowej dziesiątce e tylko trzy otrzymały ocenę „częściowo wolnych” (Niger, Mali i Nigeria).  Nie chodzi przy tym jedynie o totalitarną dyktaturę , gdyż takowa może być i krwawa i w miarę bezkrwawa.

Choć w  Nigerii, która z największą populacją w Afryce znajduje się też w czołówce współczynnika dzietności, odbywają się wybory parlamentarne, to stan ten trwa dopiero od 1999 r. Co jednak ważniejsze, kraj ten jest daleki od stabilności politycznej z aktywnością Boko Haram na północy, wygaszoną dopiero niedawno rebelią w Delcie Nigru na południu, rywalizacją między chrześcijanami i muzułmanami, a także konfliktami plemiennymi. Nigeria jest szóstym na świecie eksporterem ropy naftowej i obok Angoli jedynym państwem z pierwszej dziesiątki eksporterów, które jest w grupie niskiego rozwoju społecznego rankingu HDI. Warto dodać, że Angola ma piąty najwyższy, a Nigeria dziesiąty najwyższy współczynnik dzietności. Oba kraje mają też wyższy od średniej współczynnik urbanizacji.

Także trzeci najbardziej zaludniony kraj Afryki Subsaharyjskiej, tj. Demokratyczna Republika Kongo, jest naturalnie bogata w zasoby naturalne, a zarazem jest jednym z najbiedniejszych i najsłabiej rozwiniętych społecznie krajów na świecie, ze współczynnikiem dzietności 6,0 jest na szóstym miejscu. Wszystkie te trzy kraje są relatywnie wysoko zindustrializowane, a Lagos i Kinszasa to największe afrykańskie metropolie. Znów zatem nie potwierdza się teza, że sam odpływ mieszkańców do miast i rozwój przemysłu zapewnia spadek rozrodczości. Argumenty zwolenników tej teorii związane są głównie z faktem, że rolnictwo afrykańskie jest słabo zmechanizowane, a więc potrzeba do niego „wielu rąk”.

Urbanizacja i industrializacja Afryki nie ma jednak znaczenia dla przyrostu naturalnego, jeśli nie towarzyszy temu uczciwa dystrybucja dochodu, stabilność polityczna i rozwój społeczny. Bez tego jakiekolwiek akcje promujące antykoncepcję będą, tak jak jest to obecnie, bezskuteczne. Bieda i niestabilność w kraju sprzyjają prokreacji.

Wojna generuje również uchodźców, wśród których występuje wysoki współczynnik dzietności, również ze względu na uwarunkowania, brak perspektyw, pracy, edukacji w obozach itd. – tak jest na przykład w Somalii, którą znajdziemy na drugim miejscu w tej kategorii. We wschodnich prowincjach Demokratycznej Republiki Kongo od 20 lat toczą się walki plemienne i rebelianckie, które częściowo inspirowane są przez żądne zysku firmy z Europy Zachodniej (chodzi m.in. o wydobycie koltanu). Niger, znajdujący się na ostatnich miejscach PKB/osobę i HDI jest uranowym zapleczem Francji, bez którego nie mógłby być realizowany tamtejszy program jądrowy. Choć obecnie panuje tam względna polityczna stabilność to stan ten trwa dopiero siedem lat. W 2010 r. miał miejsce ostatni z długiej listy wojskowych przewrotów, a w 2009 r. zakończyła się ostatnia rebelia Tuaregów. Sąsiednie Mali wciąż jeszcze nie doszło do siebie wydarzeniach z 2012 r. (rebelia Tuaregów, przewrót wojskowy, najazd dżihadystów i wreszcie interwencja francuska). Z drugiej jednak strony Angola od 15 lat jest w miarę stabilna, choć nastąpiło to po długiej wojnie domowej.

Z kolei Sudan Płd., w którym obecnie toczy się wojna, oraz takie kraje jak Wybrzeże Kości Słoniowej (gdzie miało to miejsce kilka lat temu), a także Liberia czy Sierra Leone (gdzie niezwykle krwawe konflikty skończyły się ok. 15 lat temu) nie są w czołówce wysokiego współczynnika dzietności (choć nie jest on też mały). Warto dodać (w kontekście uchodźców), że od 15 lat Afryka Subsaharyjska doświadcza mniejszej liczby wojen i ludobójstwa, to jednak zbyt krótki czas by powstrzymać przyrost naturalny. Tymczasem wraz z dorastaniem nowych pokoleń i kurczeniem się zasobów (wody, jedzenia) może nastąpić nowa fala destabilizacji i wojen.

Co ciekawe, to nie kraje z największym współczynnikiem dzietności mają największy odsetek nosicieli wirusa HIV. Cztery kraje z najwyższym odsetkiem to jednocześnie kraje o niskim współczynniku dzietności oraz relatywnie wysokim HDI co sugerowałoby większą popularność antykoncepcji. W Nigrze, Mali i innych krajach Sahelu, gdzie dzietność jest bardzo wysoka, HIV jest na niskim poziomie, a reklamy prezerwatyw powiązane są głównie z zagrożeniem zarażeniem.

Czytaj też: Migracja narzędziem wojny hybrydowej. Rosja zaatakuje Polskę bronią "D"? [ANALIZA]

Powyższa analiza pokazuje, że wysoki przyrost naturalny, a także jego hamowanie, zależy nie od jednego czynnika, ale wielu. Na podstawie powyższych przykładów można dojść do wniosku, że wojny i masakry nie stanowią trwałego czynnika powstrzymującego przyrost naturalny, wręcz przeciwnie, raczej go stymulują. Zdecydowanie hamująco działa natomiast stabilizacja polityczna i rozwój społeczny. Przykłady Gabonu czy Gwinei Równikowej pokazują jednak, że brak demokracji w krajach o wysokim dochodzie na głowę prowadzi do nierównej dystrybucji dóbr, a co za tym idzie do niskiego rozwoju społecznego, a zatem i wysokiego współczynnika dzietności. Nie jest to przy tym postulat demokratyzowania za wszelką cenę, gdyż prowadzi to do destabilizacji. Jednak w warunkach państw podzielonych plemiennie, brak mechanizmu „power sharing” prowadzi do zbrojnej rywalizacji o władzę między plemionami (a także grupami religijnymi) i zjawisko to będzie się nasilać w miarę wzrostu populacji z uwagi na ograniczone zasoby wody i żywności, o które zaczną się wojny. Trudno powiedzieć jaki wpływ będzie miała neokolonializacja Afryki przez Chiny. Z jednej strony starają się one wyciszać konflikty, bo nie służą interesom handlowym. Z drugiej wspierają skorumpowanych dyktatorów, co nie służy uczciwej dystrybucji dochodu i rozwojowi społecznemu.

Europejska pomoc humanitarna i rozwojowa dla Afryki mogłaby jej służyć, gdyby towarzyszyły temu zmiany strukturalne, zwalczanie korupcji i zwalczanie nieuczciwości w handlu europejsko-afrykańskim. Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, to dobrym przykładem jest tu kongijski koltan wydobywany przez nieletnich robotników, otrzymujących za swą pracę bardzo niskie wynagrodzenie. Koltan tymczasem, kupowany od kontrolujących kopalnie kacyków, okazuje się być niezwykle drogim minerałem znajdującym swe zastosowanie w elektronice.

Dzieci w Afryce to również inwestycja w z góry założoną migrację. Mają one wyjechać do Europy i wysyłać rodzinie pieniądze. Kraj, z którego wyjechali również jest „zadowolony”. Po pierwsze przychodzą pieniądze, które nie zostałyby w nim wypracowane, po drugie zaś unika się niepokojów społecznych związanych z naturalnymi falami niezadowolenia młodego pokolenia pozbawionego perspektyw. Trzeba też pamiętać, że w Afryce wiek wejścia w „dorosłość” jest niższy niż w Europie, często jest to nawet około 15 lat, co jeszcze bardziej zwiększa dzietność i ogranicza perspektywy (brak edukacji).

Obecnie średnia wieku w Afryce Subsaharyjskiej wynosi 18 lat a ok. połowa populacji nie ma ukończonego czternastego roku życia. W Nigrze średnia wieku to mniej niż 15 lat. W trzech najliczniejszych krajach Afryki Subsaharyjskiej tj. Nigerii, Etiopii i Demokratycznej Republiki Kongo wynosi ona również ok. 18 lat. To oznacza, że już za późno na uniknięcie skutków podwojenia się liczby subsaharyjskiej ludności do roku 2050. Można jedynie starać się powstrzymać dalszy przyrost.

Jest rzeczą oczywistą, że Afryka, która już teraz ma problemy z żywnością i wodą, nie wytrzyma takiego przyrostu naturalnego. Zacznie się głód oraz walki plemienne. Naturalną tendencją będzie też zwiększenie eksportu nadwyżki populacyjnej do poziomu kilku, a może kilkunastu milionów rocznie. Obecnie największymi subsaharyjskimi „eksporterami migrantów”są takie kraje jak Erytrea, Nigeria, Somalia, Gambia, Senegal, Mali. Wszystkie są krajami w których muzułmanie albo dominują albo stanowią około połowy populacji. Migracja ta nie jest też stymulowana ani wojną, ani sytuacją polityczną w kraju, gdyż brak znaczącej liczby imigrantów z Sudanu Płd. (który obecnie generuje największą liczbę uchodźców), a także Gwinei Równikowej, należącej do najgorszych tyranii.

Nieskuteczność i brak zdecydowania w ochronie południowej, morskiej granicy Europy przed napływem migrantów stał się też zachętą do większej prokreacji z antycypacją migracji tych osób do Europy, by wspomagały one swoje rodziny. Obecnie wciąż nie jest za późno, by chronić granice bez użycia nadmiernej siły. O scenariuszach rozwoju sytuacji, a także o perspektywach związanych z procesami demograficznymi w regionie MENA napiszę w trzeciej części tekstu.

Witold Repetowicz 

Reklama

Wideo: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (15)

  1. Etopiryn

    Gdyby zapewnić Afrykanom żywność i wodę - mnożyli by się w postępie geometrycznym Nastepnie wędrówka samców na północne chłodniejsze terytoria i krzyżowanie z miejscową fauną.

  2. Realista

    Zarabiali na koloniach, teraz ponoszą konsekwencje. A chcieliby je przerzucić na nas, których dzięki pieniądzom z kolonizacji podbili.

    1. ele

      Podbił nas ktoś? Dzięki pieniądzom z kolonizacji, dawni kolonizatorzy są bogaci, a za pośrednictwem UE, część tego bogactwa trafia do nas.

    2. jiGsaw

      hahaha, raczej Niemcy się bogacą naszym kosztem dzięki UE

  3. pp

    Problem polega na tym że ludność przybywająca z Afryki do Europy nie mieści się w założeniach jakie stawia przed Europejczykami postęp technologiczny i koncepcja wysokiego poziomu rozwoju społeczeństwa oraz rozwoju progresywnego naszej cywilizacji, do których to ci ludzie nijak nie są w stanie się dostosować z powodu przepaści cywilizacyjnej jaka dzieli ich od cywilizacji europejskiej. Jest to zderzenie tych cywilizacji. Co więcej stopień zaawansowania cywilizacyjnego jest w każdym kraju afrykańskim na różny poziomie, co stanowi podstawową trudność w ustaleniu jakiej pomocy udzielić tym społeczeństwom i jak zaradzić temu problemowi demograficznemu.

  4. Polak i Katolik

    Jeżeli porównamy średnią gestość zaludnienia to możemy dojśc do wniosku, że w Polsce jest dość... pustawo. Nigeria 201 osób/km kw, Niemcy 226, Polska 123, a np Indie 376, Japonia 336. Współczynnik dla Polski na poziomie Niemiec 226 - to dodatkowe 32 mln osób i liczba ludności na poziomie 70 mln, a jeśłi chcielibyśmy równac się do Indii i 376 osób/ km kw to liczba ludności wynisłaby ponad 117 mln, czyli niespełna + 80 mln w porównaniu do obecnych ok 38 mln. Kwestia czasu gdy Niemcy zapchają się i Polska stanie się atrakcyjna dla afrykańskich migrantów. Rok 2050 o którym wspomina autor jest bliżej niż nam się wydaje (dokładnie tyle co od 1984 do dzisiaj) i wielu z nas zobaczy ówczesną Polskę. Tylko jaki odsetek społeczeństwa będzie wiedzieć co to husaria czy Kamieniec Podolski???

    1. Historyk

      Husaria nie przydaje się do życia.

  5. wSedno

    Mam dziwne wrażenie, że ta analiza jest nieco przegadana i nie wskazuje na krytyczne punkty, mające kluczowe znaczenia. Kraje, w których ma się wiele dzieci to głównie te, w których nie istnieje rozwinięty system emerytalny. Wtedy dzieci rodzi się z myślą, że to one mają utrzymywać na starość rodziców. Ten fakt koreluje w naturalny sposób z rozwojem kraju - im bardziej rozwinięty kraj tym lepsze zabezpieczenia socjalne. Ale jednak są to tylko korelaty - zarówno demokracja jak i rozwój gospodarczy łączą się z zabezpieczeniami emerytalnymi, ale nie są ich esencją. To zupełnie inna mentalność niż europejska.Na Starym Kontynencie sukces rodzicielskie rozumie się jako wychowanie szczęśliwych dzieci. W krajach trzeciego świata jako posiadanie dużej liczby dzieci - inwestycji na przyszłość. W Europie też tak było w czasem przedindustrialnych, a właściwie - przedemerytalnych ("nich ci Bóg w dzieciach wynagrodzi"). Poza bezpieczeństwem materialnym na starość liczy się jeszcze oczywiście kultura - czyli mimo podniesienia poziomu tego bezpieczeństwa na wygaszenie starych nawyków kulturowych trzeba poczekać z jedno-dwa pokolenia.

  6. Kiks

    Wystarczy konsekwentnie chronić europejskie granice. Nawet brutalnie, bo Europa ma do tego prawo. A o Afrykę niech martwią się ci, którzy mieli tam kolonie.

    1. GGG

      Proponuje przeczytać ze zrozumieniem dwa ostanie akapity...

  7. mobilis in mobili

    No właśnie,tu jest pies pogrzebany... Dzieci to niejako przedłużenie nas samych (także genetyczne).Ich posiadanie należy rozpatrywać w kategoriach długoterminowej inwestycji kapitałowej (nie ja to wymyśliłem ale fachowcy od ekonomii).W epoce przedindustrialnej posiadanie dużej liczby potomstwa było koniecznością gdyż mniej niż połowa miała szansę osiągnąć wiek dojrzały.W epoce industrialnej postęp naukowo-techniczny skokowo podniósł jakość życia a poziom śmiertelności zmalał-z drugiej strony dynamicznie rozwijające się gospodarki potrzebowały ogromnej liczby rąk do pracy.W tych warunkach ekplozja demograficzna była nie tylko konsekwencją ale koniecznością.Bez tego nie byłoby postępu...Obecnie nadchodzą nowe czasy tzw.postindustrializm czyli "trzecia fala rozwoju" jak to zgrabnie określił Alvin Toffler.Postęp techniczny rośnie lawinowo.Zaawansowane technologie wymagają wiedzy i wykształcenia.Z drugiej strony automatyzacja powoli ale konsekwentnie wypiera ludzką siłę roboczą z zawodów nie wymagających kwalifikacji.W tych warunkach posiadanie nielicznego ale dobrze wykształconego potomstwa jest racjonalną strategią.Populacje krajów wysoko rozwiniętych będą w przyszłości się kurczyć (do jakiego poziomu to otwarta sprawa).Ogromna nadwyżka ludzi w wieku poprodukcyjnym to balast pozostały po poprzedniej epoce.Z czasem proporcje się wyrównają.Przyszłość ludzkości to jakość a nie ilość plus roboty i komputery.Pracy prawdopodobnie i tak nie starczy dla wszystkich.Rowiązaniem jest "pensja socjalna" tj.wynagrodzenie za sam fakt bycia obywatelem danego państwa.To brzmi jak bajka o "szlaferlandzie" ale w Szwajcarii i Finlandii już mówi się o tym na poważnie.Skąd na to pieniądze skoro roboty nie płacą podatków? Otóż niedawno jeden ze słynnych futurobiznesmenów (chyba Elon Musk) stwierdził że...powinny to robić oczywiście za pośrednictwem tych którzy je "zatrudniają".To logiczne i sensowne.Robot i tak nie pobiera pensjii nie choruje,nie bierze urlopów nie potrzebuje emerytury jest więc dużo wydajniejszy.Dodatkowe obciążenie finansowe nie zmniejszy znacząco zysków ich właścicieli a szeregowym obywatelom da dobrobyt o jakim nam się nie śni. To oczywiście daleko biegnące prognozy niemniej pewne zapowiedzi widać już obecnie.Japonia ma kłopoty z siłą roboczą do budowy ifrastruktury na olimpiadę 2020 roku.Zamiast importować pracowników z biednych krajów Japończycy postawili na roboty.Dla nas pomysł aby mini koparka-robot zastąpiła pana Henia z łopatą to totalna fantastyka ale tam to już rzeczywistość. Do czego zmierzam...Zamartwianie się że Japonia czy Europa demograficznie się kurczy jest niepotrzebne.To tak jakby użalać się nad gąsienicą że "umiera" zmieniając się w poczwarce na motyla.Po prostu nadchodzi nowa epoka a my żyjemy w okresie przejściowym,musimy się z tym pogodzić.Próby załatania dziury demograficznej przez import słabo wykształconej i kulturowo nam obcej ludności z Afryki przyniesie co najwyżej tylko krótkotrwałe efekty pozytwne przy ogromnych zagrożeniach.Na dłuższą metę ta strategia jest zabójcza.Mówimy tu o perspektywie następnych 100-200 lat a nie roku czy dziesięciu. Afryce trzeba pomagać ale nie przez masowe przyjmowanie emigracji.Inaczej WSZYSCY źle skończymy i oni i my. Sprawa afrykańskiej demografii jest bardzo złożona należy ją rozpatrywać w kontekście imperatywów epoki przedindustrialnej (liczne potomstwo jako gwarancja przetrwania) zderzonych z osiągnięciami współczesnej cywilizacji skokowo porawiającej jakość życia nawet w biednych krajach.Nie będę tego rozwijać bo i tak się potężnie rozpisałem-jestem pewnien że prawie nikt tego nie przeczyta do końca...Trudno.

    1. Abdulgdur

      Przeczytałem do końca, generalnie się zgadzam :)

    2. a

      Przeczytałem do końca i zgadzam się z większością argumentów, jeśli nie z wszystkimi. Kłopot tylko w tym jak wyjaśnić rządzącym w Europie, że obrany kierunek na import dużej ilości osób to zły pomysł? Prawdopodobnie na tle migracji będą się koncentrować konflikty najbliższych czasów. Od dawna twierdzę, że tzw. Zachód powinien wysyłać do Afryki nie żywność tylko środki antykoncepcyjne. Brzmi okrutnie ale jeśli nie zaczniemy tak myśleć to niedługo okaże się, że Europejczyk to będzie "gatunek" z czerwonej księgi gatunków zagrożonych całkowitym wyginięciem. Innym wyjściem jest wzięcie Afryki pod "kuratelę" ONZ ale to raczej nieosiągalne z powodów politycznych.

    3. Polanski

      Wszystko fajnie, konkluzje OK tylko te roboty!! Dlatego są takie fajne, że nie płaci się od nich tych wszystkich opłat. Dlatego jest tak wielka różnica. Gdy się wprowadzi te wszystkie opłaty to cała koncepcja upadnie. Należy założyć, że te podatki zawsze będą za małe. A roboty chyba nie wyjdą na ulicę?

  8. d.

    "Państwa o niskim współczynniku dzietności charateryzuje duża stabilność polityczna" - czyli w Chinach dzieci nie powinno było być w ogóle ?

    1. Witold Repetowicz

      Po pierwsze Chiny nie leżą w Afryce. Po drugie proszę doczytać co to jest współczynnik dzietności bo abstrahując od tego że ta analiza dot. Afryki i to zdanie też dot. Afryki to akurat w istocie, w Chinach współczynnik dzietności jest bardzo niski - na poziomie 1,5.

  9. Saracen

    Czytaliście książkę Dana Browna "Inferno"? To jest książka o przeludnieniu naszej planety. W książce genialny naukowiec tworzy wirusa wektorowego, którego zadaniem jest wysterylizować 1/3 populacji ludzi. W książce udaje mu się uwolnić wirusa, a ten robi to do czego został stworzony. A teraz, czy oglądaliście film na podstawie tej książki? W filmie ten genialny naukowiec tworzy wirusa zarazy, który ma za zadanie zabić ludzkość. Nie udaje mu się to, główny bohater czyli prof Langdom (w tej roli oczywiście Tom Hanks) w ostatniej chwili ratuje świat przed zagładą. Mamy dwa główne problemy. Pierwszy to przeludnienie. Drugi to brak umiejętności rozmawiania o tym problemie. Jest to dla nas tak trudne że nawet książkę zmieniamy przenosząc ją na ekran, po to by nie zawracać sobie głowy przeludnieniem naszej planety. Ktoś kto nie dorósł do zmierzenia się z problemem, ktoś kto nawet nie ma zamiaru go dostrzec, nigdy tego problemu nie rozwiąże. Przygotujmy się na emigrantów z Afryki na naszym kontynencie, będzie ich tylko przybywać.

  10. jan22

    W EUROPIE - po 1945r. - liczba urodzin wzrastała , po 70 malała - to kraje starej EWG ? Kraje z kolonializowane po 1945r. - po II wojnie światowej pod płaszczem CCCP ten sam sympton przechodzą ? Z rodzin o dzietności 4-8 dzieci nagle w sposób konsupcyjny ( wygodnictwo , model zachodu ) maleje liczba urodzin ludzi zamieszkujących dany teren ( rdzenni tak zwani ) - ekonomia i rozwój cywilizacyjny ( technologia , kino , tv i inne dobra ) zastępuje zabawę w łóżku na ostrożną ) - by nie mieć garbu wychowawczego , przy wzrastającym z każdym rokiem dobrobytu - jako takiego . DOBROBYT - zabija cel jaki nam prześwieca od lat - przedłużenie gatunku ludzkiego , zastąpiono konsumpcją ? Problem przenikania afrykańczyków - których odgradzała LIBIA ( kadafi ) EGIPT , MAROKO , TUNEZJA - to tu nastał problem z przenikaniem ludzi dostajacych się do EUROPY ? KTO za tym stoi ? Można przypuszczać - by w EUROPIE nastał chaos , że ktoś za tym stoi - kto to organizuje i finansuje ? UKRAINA jest najlepszym przykładem - ile prób robiono by rewolucje w drożono i by realizacja przyniosła efekt ? I KTO STOI i ile lat to trwało - aż 25 lat . Nasz kraj był również poddany tej metamorfozie - sprzedaż , likwidacja zakładów pracy - podstawa egzystencji ludzi zamieszkujących . Zamiana na wielką montownie - przy jednoczesnym niskich zarobkach i ogromnym bezrobociu ? Jeśli - KTOŚ - tego nie zauważy że tak przez wiele lat się działo - dziś gdy ukrócono po wyborach złodziejskie monopole i podejście elit rządzących do własnego NARODU ( POLSKI ) - gdzie wojsko w fazie likwidacji daje podstawy by chociaż w części zostało zmodernizowane by stało się częścią społeczeństwa Polskiego i by mogło przez jakiś czas obronić ludność ? Aż jakiś sojusznik nie przyjdzie nam z REALNĄ POMOCĄ ? A wydaje się że tylko może to być USA - innego nie widzę jako ewentualnego nam życzliwego państwa z całej EUROPY ( NATO ) ! W EUROPIE powielany jest schemat od kilkunastu lat iż dzietność w rasie nam bliskiej zastępuje się przybyszami ?

  11. Bigos

    Ma Pan rację. Z Afryką trzeba coś zrobić, a właściwie z ich rządami, które kradną i są skorumpowane. Jakaś kuratela sądowa albo ONZ-towska. Coś takiego zaproponowała Angela Merkel ale zrobiło się cicho. Suma sumarum Afrykanie uciekają przed biedą ekonomiczną i intelektualną - ogólnie egzystencjalną w rozmiarze indywidualnym i państwowym. Ten napływ imigrantów można obecnie kontrolować tylko poprzez egzekwowanie prawa granicznego, czego "stara Europa " nie robi. Artykuł bardzo dobry - jak zwykle. Czekam na 3 część.

  12. Olaf

    Miliard ludzi pękł około 1800 roku. Dwa miliardy były w 1930 roku. Trzy miliardy już w 1960. Od tego momentu każdy kolejny miliard przybywa średnio co 13-14 lat. Przeludnienie to główny problem naszej planety. I będzie narastał. Chyba że zdarzy się wojna światowa albo światowa epidemia jakiegoś nowego i zabójczego wirusa.

    1. xyz

      Olaf nie ma czegoś takiego jak przeludnienie Ziemi. Przeludnione są poszczególne kraje, taka Europa się właśnie starzeje.

    2. gk1

      Nic nie pomoze epidemia(najwieksza to byla hiszpanka milionow ofiar) ani wojna swiatowa(II wojna swiatowa to 70 milionow ofiar)...Ziemia juz jest przeludniona i problem bedzie tylko narastal . A cale morza smieci w oceanach??A brak wody pitnej?Problemo dla zyjacych jest ym wiecej im wiecej zyjacych ludzi na Ziemi.Zmniejszenie przyrostu nic nie da,...TRZEBA GO ZATRZYMAC>>!!!

  13. Harry

    I tak oto Europa zostanie zalana przez kolorowych nie nadających się do życia w cywilizowanych społeczeństwach. Wszystkie wojny, konflikty, ich mentalność zostaną przyniesione razem z nimi. Czym to grozi kontynentowi? Nietrudno się domyśleć. To już koniec Europy którą znamy. Europy która miała gwarantować rodowitym mieszkańcom spokój i dobrobyt. Tego chcieliście?

    1. taktylko

      Europa i tak się skończy, czy oni tu przyjadą czy nie, nie rozmnażamy się więc prędzej czy później będzie game over. Ogólnie imigranci to dobra rzecz (dzięki ich pracy reszta się bogaci), ale nie w takiej ilości w tak krótkim czasie.

  14. Towani

    Gatunek ludzki tak naprawdę nie różni się od bakterii, wirusów czy zwierząt dzikich... tak samo jak one mnoży się "ile może"... bakterie i wirusy zabijają swojego nosiciela - np człowieka, zwierzęta dzikie mają swoich naturalnych wrogów, którzy zapobiegają zbytniemu wzrostowi natomiast człowiek tak jak bakterie i wirusy i jak zwierzęta ale bez wrogów, którzy regulowaliby populacje mnoży się aby zniszczyć swojego nosiciela: Ziemię... i samego siebie..

  15. Gieniu112

    Wnioski wydają sie oczywista nie wazne ile dzieci befxiesx mial tylko jakie środki zaangażujesz w ich wychowanie i ksztalcenie. Jaka jest wartość 18 latka z Erytrei który ma problemy z czytaniem nie mowiac o obsłudze bez przeszkolenia choćby wiertarki. Mówi się ze Europa potrzebuje pracowników tylko czy aby takich co przepływają na tratwach?

Reklama