Siły zbrojne
Renesans „Kryla”?
Huta Stalowa Wola przyśpiesza prace nad haubicą kalibru 155 mm „Kryl” na podwoziu kołowym. Polskie Siły Zbrojne deklarują, że po wprowadzeniu na uzbrojenie „Kraba”, „Kryl” będzie następnym systemem artyleryjskim, który pozwoli w pełni zastąpić „Goździki” i następnie „Dany”. Producent deklaruje, że gotowość produkcyjna może zostać osiągnięta już w 2018, ale aby tak się stało, niezbędne jest doprecyzowanie wymagań i przeprowadzenie szeregu procedur formalnych.
Przez ostatnich kilkanaście miesięcy głównym aktorem tej części sceny polskiego przemysłu zbrojeniowego, która wiąże się z modernizacją Wojsk Rakietowych i Artylerii, był, po samobieżnym moździerzu „Rak”, zakontraktowanym 28 kwietnia 2016 r. w liczbie 8 kompanijnych modułów ogniowych, system „Regina” z jej centralnym elementem, haubicą „Krab”. Kulminacją zainteresowania nią był wart blisko 4,7 miliarda złotych grudniowy kontrakt na cztery kolejne DMO. W cieniu tych programów, mających dostarczyć WRiA 64 moździerze 120 mm (do 2019 r.) i kolejnych 96 haubic „Krab” (do 2024 r.), pozostawał, niezasłużenie, inny artyleryjski skorupiak z Huty Stalowa Wola, „Kryl” – lżejszy od swego gąsienicowego krewniaka system oparty o wzór izraelskiej haubicy ATMOS 2000 oraz 3-osiowe, specjalnie do tego celu skonstruowane, podwozie „Jelcz”.
Prototyp tego działa, stanowiącego nową jakość w ofercie polskiego przemysłu zbrojeniowego, miał premierę wówczas, kiedy ważyła się przyszłość jego cięższego, gąsienicowego kuzyna. Nie znaczy to, że po rozwiązaniu problemów z podwoziem, a następnie zakontraktowaniu gąsienicowego „Kraba”, kołowy „Kryl” przestał być dla wojska ważny. Brakowało jednak jasnego określenia stanowiska, a nawet można było odnieść wrażenie, że Zarząd WRiA oraz IU nie mówiły w tej sprawie jednym głosem.
To, że program samobieżnej haubicy 155 mm na podwoziu kołowym ponownie zaczyna znajdować się w polu widzenia wojskowych, potwierdza szef MON Antoni Macierewicz.
„Wojsko już wznowiło zainteresowanie tym projektem. Będzie go realizowało” – Antoni Macierewicz 18 listopada 2016 r., w czasie konferencji prasowej kończącej wizytę w Hucie Stalowa Wola.
Deklaracja ta padła w kilkanaście dni po tym, jak szef MON złożył podpis pod nowym, zaktualizowanym PMT, z którego program kołowej haubicy 155 mm został formalnie wykreślony. Pierwotny PMT na lata 2013-2022 w ogóle „Kryla” nie uwzględniał. Pojawił się on tam dopiero w trakcie aktualizacji i zakładał, że praca rozwojowa „Kryl”, rozpoczęta umową pomiędzy NCBiR a HSW SA z 28 grudnia 2011 r., doprowadzi do zbudowania prototypu w 2014 r. (co zostało spełnione) i do zakończenia pracy rozwojowej do 27 grudnia 2015 r. Rok 2015 przeznaczono na badania zakładowe, ale na lata 2016 i 2017 nie zapisano żadnych wobec „Kryla” konkretnych działań. Wokół programu nastąpiła niezrozumiana cisza, dające pole domysłom i spekulacjom.
We wstępnej fazie prac nad tym programem zakładano początkowo, że celem pracy będzie pozyskanie dla brygad wyposażonych w „Rosomaki” 4 dywizjonowych modułów ogniowych po 24 działa w każdym. Ale kiedy w 2012 r. pojawił się zapis w PMT o nowym terminie zakończenia pracy rozwojowej, ustalonym na ostatni kwartał 2018 r., zdefiniowany został plan pozyskania, poczynając od 2019 r., już 7 DMO „Kryl” liczących łącznie 168 haubic, dedykowanych również brygadom wyposażonym w BWP. To oznacza ewolucję założenia, że „Goździki” zastąpione będą przez „Kraby”, natomiast „Kryle” zajmą miejsce „Dan”.
Takie ustalenia obowiązywały aż do momentu zatwierdzenia październikowych zmian w PMT, które najpierw program z PMT usunęły, aby po kilkunastu dniach sam szef resortu obrony oświadczył, że „Kryl” realizowany będzie. Kończący w grudniu swą misję na stanowisku szefa Inspektoratu Uzbrojenia gen. bryg. Adam Duda powiedział dla Defence24pl: – Jeśli minister obrony tak powiedział, to znaczy, że tak będzie. Rozpoczynający swą misję na stanowisku szefa WRiA gen. bryg. Sławomir Owczarek: – Pożądana jest taka zdolność, abyśmy mieli taki środek ogniowy, na kołach, aby wszedł on w lukę w wyposażeniu brygad ogólnowojskowych kołowych. Zastąpiłby on częściowo haubice „Goździk” oraz w dalszej perspektywie, „Dany”. Generał przyznaje, iż znane są mu założenia, aby „Kryl” został pozyskany po roku 2022: – Jako szef wojsk rakietowych i artylerii chciałbym jak najwcześniej, ale nie zależy to ode mnie...
Do niedawna stanowisko Zamawiającego wobec „Kryla” było trudne do jednoznacznego określenia. Wykonawca programu skoncentrowany był na finalizacji przygotowań do fazy produkcyjnej „Raka” a później „Reginy”, ale też oczekiwał potwierdzenia sygnałów z MON o tym, że powraca zainteresowanie wojska kołową haubicą 155 mm o zasięgu i skuteczności ognia odpowiadającym ciężkiemu gąsienicowemu „Krabowi”. Deklaracja ministra ON, spójna ze stanowiskiem artylerzystów, daje podstawę do nadziei, że wreszcie zlikwidowane zostanie trudne do zrozumienia „zacięcie” w trakcie przechodzenia pracy rozwojowej z NCBiR do MON.
Program „Kryla” nie był bowiem do tej pory procedowany w oparciu o Inspektorat Uzbrojenia oraz jednoznacznie i oficjalnie sformułowane wymagania, autoryzowane przez MON i zgodne z decyzją nr 72. Można powiedzieć, że w pewien sposób funkcjonuje podobnie jak człowiek nie mający dokumentu aktu urodzenia. Przy dobrej woli obu stron, czyli wojska oraz lidera programu, uporządkowanie tych formalnych niedostatków możliwe jest w czasie nie dłuższym niż kilka miesięcy.
Trwają intensywne prace przy opracowaniu stosownej dokumentacji. Jej aktualizacja, uzupełnienie (OZP) i przedłożenie w IU, to kwestia kilku miesięcy. Na razie sytuacja przedstawia się w taki sposób: od ponad 2 lat wóz jeździ, strzela, wykonuje wszystkie zadania, ale formalnie nie może przejść badań wojskowych, z uwagi na kwestie proceduralne. Bez zatwierdzonych ZTT prowadzenie kosztownych badań jest ryzykowne dla producenta. MON może wyników tych badań nie uznać, stojąc na stanowisku, iż nie ma dla nich formalnych podstaw. Utrudnia to również otwarcie dla „Kryla” rynków zagranicznych, które już pytają o ten rodzaj uzbrojenia.
HSW ma już, uzgodnioną z artylerzystami, ofertę kompletnych DMO „Kryl”, tak dla pułków artylerii jak i dla brygad ogólnowojskowych. W zamyśle ZWRiA ma to być modelowy wzorzec struktury modułów ogniowych zarówno dla przyszłego „Homara”, jak i dla „Langusty”, zawierający także kompleksowy komponent rozpoznawczy, systemy zabezpieczenia technicznego, medycznego itp.
Droga do „Kryla”, zbudowanego w sierpniu 2014 r. i po raz pierwszy zaprezentowanego we wrześniu na MSPO 2014, nie była usłana różami. Wstępem do niej była prezentacja na MSPO 2008 przez firmę Nexter Systems sh „Caesar” jako oferty współpracy dla polskiego przemysłu zbrojeniowego w procesie uzyskania nowego typu uzbrojenia artyleryjskiego. Naturalnym adresatem tej oferty była HSW, która w tym samym czasie rozpoczynała prace nad systemem wieżowym moździerza automatycznego „Rak” i – wznawianym po 4 latach zawieszenia – programem haubicy „Krab”, który wyewoluował w znacznie bardziej ambitny program dywizjonowego modułu ogniowego „Regina” z „Krabem” jako środkiem ogniowym.
HSW, która już wówczas wchodziła we współpracę z Nexter Systems przy pozyskiwaniu luf dla „Krabów” pierwszego, 8-działowego modułu ogniowego, podjęła rozmowy z francuskim partnerem. Jednocześnie otworzyła się na ofertę konkurencji z izraelskiego Elbitu, oferującego dostęp do technologii sh ATMOS 2000 z lufą o długości 52 kalibrów.
We wstępnej fazie analiz odrzucono koncepcję pozyskania tego typu środka ogniowego w oparciu inne konstrukcje. „Zuzana 2” odpadła, ponieważ oferowała, podobnie jak „Dana”, autonomiczny, zamknięty system wieżowy, uznawany – co jest tezą do pewnego stopnia kontrowersyjną – za typowy dla haubic gąsienicowych. Zaletą tej opcji była automatyzacja procesu ładowania, wadą – znaczna masa konstrukcji. System FH-77 BW L52 „Archer”, oferowany przez BAE Systems, uznany został za ofertę dosyć kosztowną, porównywalną cenowo z pozyskaniem haubicy gąsienicowej o podobnych osiągach. Oceniono, że masa wyrobu (30 ton), zasięg ognia i układ konstrukcyjny z zamkniętym, zautomatyzowanym układem ładowania amunicji, nie odpowiadają oczekiwaniom Sił Zbrojnych RP. Nadto oceniono, iż w realnych warunkach bojowych, wobec braku „kanału manualnego”, istnieje zagrożenie niewykonania zadania ogniowego w przypadku awarii skomplikowanego automatu ładowania. Późniejsze losy systemu (rezygnacja Norwegii z wcześniej potwierdzonego zakupu 24 dział) potwierdziły trafność tych analiz. Na placu boju pozostały dwie konstrukcje, „Caesar” i ATMOS 2000.
Analizy porównawcze obydwu stojących na równie wysokim poziomie, choć różniących się technicznie dział, wypadły na korzyść konstrukcji izraelskiej. Uznano, że zawiera nie tylko szereg korzystniejszych rozwiązań (np. zamek klinowy zamiast śrubowego), ale też posiada lepsze parametry decydujące o walorach bojowych, np. szerszy zakres pracy mechanizmu sterowania działem.
O ile francuskie działo zapewniało możliwość ostrzału w zakresie 0,6-67,5 stopnia w elewacji oraz po 15 stopni w azymucie, licząc od osi podłużnej nośnika, o tyle działo izraelskie oferowało w elewacji zakres pracy działa od -2 do +70 stopni, a w azymucie – po 25 stopni. To ma duże znaczenie w sytuacji, kiedy konieczne jest przeniesienie ognia na cel o innych koordynatach; nie jest wtedy konieczna zmiana pozycji działa na stanowisku ogniowym bądź zmiana tego stanowiska. Wyższą ocenę uzyskały też izraelskie rozwiązania dotyczące rozwiązania kwestii przenoszenia obciążeń dynamicznych po wystrzale z działa na podłoże (korzystniejsze usytuowanie łożyska zespołu wahadłowego). Potwierdziły to już badania artyleryjskie: pociski strzelane z „Kryla” przy identycznych ustawieniach padały dokładnie w ten sam punkt.
Obydwa działa nie oferowały pełnej automatyzacji procesu ładowania amunicji, w odróżnieniu od wyeliminowanych wcześniej konstrukcji „Zuzana 2” i „Archer”.
Wbrew spotykanym czasem opiniom, tzw. automat ładowania wcale nie jest rozwiązaniem powszechnym we współcześnie produkowanych haubicach dużych kalibrów, a już tym bardziej – w systemach kołowych. Wyjątkami są rozwiązania słowackie: „Dana” i „Zuzana” oraz nie do końca znana szerszej opinii publicznej „Eva”. Automatem ładowania dysponują praktycznie tylko rosyjska gąsienicowa 2S19 „Msta-S” i najnowsza 2S35 „Koalicja-SW” oraz prawdopodobnie kołowa serbska NORA B-52 z zamkniętym systemem wieżowym. Zarówno „Krab” i AS90, jak i T-155 „Firtina” oraz K9 „Thunder”, a nawet PzH2000, wyposażone są w system półautomatyki, będący praktycznie systemem mechanizacji procesu ładowania, a nie jego automatyzacją.
O wyborze oferty „Elbitu” przesądziły ostatecznie kryteria biznesowe. Izraelczycy także, w odróżnieniu od francuskich konkurentów, nie naciskali na przyjęcie ich oferty w całości, łącznie z podwoziem. Strona polska od początku stawiała jasno, że nośnik działa zostanie opracowany w kraju, co nieco niepokojąco przypominało drogę postępowania z licencją wieży AS90 i losami podwozia „Kraba”. Elbit wykazał znacznie większą elastyczność w negocjowaniu warunków współpracy przemysłowej. Dzięki temu stało się możliwe ustalenie korzystnych dla strony polskiej rozwiązań.
Kiedy negocjowano umowę, jeszcze nie było pewności czy uda się zrealizować ambitny plan modernizacji i rozbudowy lufowni w stalowowolskiej spółce tak, aby miała ona zdolność produkowania również luf 155 mm o długości 52 kalibrów. Obecnie to od HSW zależy, czy będzie chcieć przejąć produkcję kompletnego działa, czy tylko jego zespołu wahadłowego, czy też będzie produkować część tego zespołu, zawierającego lufę i zamek.
Portfel zamówień produkcyjnych HSW związanych z produkcją artyleryjską zwiększa się, toteż może okazać się, że dopełnienie go lufami do „Kryla” będzie wymagać, być może, większego wysiłku organizacyjnego oraz, być może, także inwestycyjnego. Jak wiadomo, do 2019 r. potrwa produkcja 8 modułów kompanijnych moździerzy „Rak”, już nabiera tempa produkcja sprzętu dla kolejnych 4 DMO „Krabów”, która potrwa do roku 2024, od 2019 lub 2020 r. powinna ruszyć produkcja systemów wieżowych ZSSW-30, zaś w roku 2020 lub 2021 – seryjna produkcja nowego BWP, jeśli realizowany obecnie program „Borsuk” nie zanotuje poślizgu. Początek 2017 r. jest startem obróbki mechanicznej w tej części lufowni, która będzie odpowiadać za lufy największych kalibrów, i zarazem czasem potwierdzania założeń odnoszących się do wydajności zamontowanych w niej systemów technologicznych. Polskiej produkcji lufy mają otrzymać już „Kraby” z drugiego DMO. Dotychczas, przypomnijmy, choć systemy wieżowe „Krabów” łącznie z podzespołami działa powstawały w HSW, to jednak obrobione mechanicznie przewody lufowe importowano, z Nexter Systems, a następnie z Rheinmetall.
Nie wiadomo, kiedy i ile wojsko będzie chciało zakupić „Raków” w wariancie gąsienicowym M120G, co wiązać się będzie z kontynuacją po 2019 r. produkcji luf moździerzowych 120 mm. Nie jest jasne, czy w ramach polonizacji procesu modernizacji czołgów „Leopard” polskie MON nie postawi na wykonywanie w kraju również kompletnych luf do tego czołgu. Pozyskanie licencji na nie pozostaje na razie sprawą otwartą. Nie są na razie znane plany MON w dziedzinie sprzętu dla tworzonych brygad WOT, dla których HSW oferuje możliwość dostaw moździerzy klasycznych M98 i M120 oraz, we współpracy z Nexter Systems, nowej lekkiej haubicy 105 mm LG1 Mk III, do której obecnie HSW produkuje niektóre elementy. Niewiadomą jest też skala zaangażowania HSW w produkcję armat KDA35 dla systemów artylerii okrętowej i przeciwlotniczej oraz wyrzutni rakiet i innych komponentów systemów rakietowych, planowanych w programach „Homar” i „Wisła”.
Każdy z tych programów stanowić będzie istotnie dociążenie potencjału produkcyjnego HSW SA, w szczególności – jej lufowni, jednej z zaledwie trzech w Europie. Mimo to gotowość do uruchomienia seryjnej produkcji „Kryla”, a więc będącego już po badaniach kwalifikacyjnych, HSW będzie w stanie zgłosić nawet już na początku roku 2018.
Wszystkie ta rachuby i spekulacje odnoszące się do fazy produkcyjnej „Kryla” wyglądają w pewnym sensie na przysłowiowe dzielenie skóry na niedźwiedziu, jeśli zważyć na kilka zasadniczych spraw, które wymagają uporządkowania na obecnym etapie prac nad programem.
U podstaw powstania „Kryla” w takiej a nie innej konfiguracji legło założenie fundamentalne, jakim był wymóg aeromobilności tego środka ogniowego, i to przy wskazanym przez wojsko środku transportu, jakim jest C-130 „Hercules”. Najprawdopodobniej wymóg ten sformułowano pod presją doświadczeń z misji zagranicznych, w trakcie których swą olbrzymią przydatność udowodniły „Dany”, dostarczane do Afganistanu tradycyjnymi środkami transportu. Uznano, że ich potencjalny następca musi być zdolny do przerzutu drogą powietrzną. Wskazywano, że takie warunki spełnia „Caesar”, co nie jest jednak do końca zweryfikowane. Pojawiają się nieoficjalne spekulacje, iż na czas transportu tym samolotem demontowany jest lemiesz stabilizujący oraz magazyny amunicji, przewożone innym samolotem. Potwierdzają to obserwacje załóg polskich C-130, które były świadkami rozładunku w Afganistanie francuskich haubic… Niemniej – postawiono wymóg transportu za pomocą „Herculesa”. Oznaczało to konieczność zachowania granicznych parametrów dwojakiego rodzaju: masowych (udźwig C-130 definiowany jest na 20 ton) oraz geometrycznych (wymiarowych).
Już na starcie prac stworzyło to szereg ograniczeń dla konstruktorów, przypominających w pewnym sensie uwarunkowania, z jakimi spotyka się zespół konstruktorów opracowujących nowy pływający BWP „Borsuk”. Godzenie wzajemnie wykluczających się wymagań wymusza albo kompromisy, albo stosowanie niestandardowych rozwiązań. Dla „Kryla” oznaczało to wymóg utrzymania masy do transportu nie wyższej niż 19 ton, przy jednoczesnym spełnieniu wymagań odnoszących się do poziomu ochrony balistycznej kabiny.
Jedyną drogą do celu było zaprojektowanie od podstaw nowego podwozia, przy uwzględnieniu faktu, iż zabudowa, czyli działo z ramą pośrednią, musi mieć masę wynikającą z jego konstrukcyjnych właściwości. Elbit i tak dokonał na potrzeby strony polskiej „odchudzenia” konstrukcji działa i ramy o ok. 500 kg, do 9,5 tony. Podwozie zatem, aby utrzymać się w granicy masy również 9,5 tony, musiało zawierać szereg niestandardowych rozwiązań, wykorzystujących m.in. nowatorskie technologie materiałowe, zapewniające najniższą możliwą masę przy wymaganej wytrzymałości mechanicznej. W przypadku samobieżnego działa na podwoziu kołowym musiano uwzględnić ekstremalnie wysokie obciążenia dynamiczne występujące przy strzelaniu pełnym ładunkiem.
Efektem prac konstruktorów było – zaprezentowane oficjalnie 17 lipca 2014 r. – nowe podwozie Jelcz 663.28 (32) z silnikiem MTU 6R106TD o mocy 326 KM z mechaniczną (z możliwością zastosowania pełnego automatu) skrzynią biegów (9+1) ZF. Po raz pierwszy Jelcz konstruował pojazd od początku do końca planowany do konkretnego wojskowego zastosowania. W projektowaniu uczestniczyły m.in. WAT, Politechnika Wrocławska oraz Elbit.
Po raz pierwszy w konstrukcjach samochodów Jelcz blok silnika wysunięto przed oś przednią. Pozwoliło to z jednej strony uzyskać lepszy rozkład mas i dociążyć oś kierowaną, a z drugiej – obniżyć kabinę. Dla oszczędności masy osłonę silnika wykonano z tworzyw sztucznych, co okazało się ślepą uliczką. Wprawdzie uzyskano efekt oczekiwanej przez Gestora zmniejszenia masy całego zestawu, ale – jak wykazały badania trakcyjne w trakcie prób zakładowych – ceną było pogorszenie właściwości jezdnych w terenie i gorsza kierowalność kół przednich, zatem należało przednią oś dociążyć.
Problemy trakcyjne zostały rozwiązane, pojazd uzyskiwał już wszystkie wymagane osiągi zarówno z załadowanymi magazynami amunicji (jednostka ognia wynosi 18 kompletów, ale konstrukcja i zapas wytrzymałości oraz mocy układu napędowego umożliwiają jej zwiększenie), jak i po wystrzelaniu jej.
„Kryl” przemieszcza się po drogach utwardzonych z prędkością 90 km/godz., co odpowiada parametrom pojazdów stanowiących wyposażenie brygad zmechanizowanych, wykorzystujących KTO „Rosomak”. A z takimi ugrupowaniami ten system artylerii ma współdziałać. W terenie jego prędkość użyteczna jest wystarczająca, aby poruszać się razem w ugrupowaniu, zasięg wynosi 500 km (docelowo – 640 km) przy dwóch pełnych zbiornikach. Haubica może poruszać się po terenie o nachyleniu (wzdłużne i boczne) do 20 stopni, pokonywać wzniesienia do 30 stopni, rowy, progi oraz brody nawet do 1,2 m. Podwozie posiada system centralnego pompowania kół, gwarantujący mobilność w przypadku przestrzelenia opon, a także pozwalający w pewnym zakresie regulować prześwit pojazdu, wynoszący nie mniej niż 0,38 m. Dla 5-osobowej (docelowo przewiduje się możliwość zwiększenia obsługi do 6 osób) załogi skonstruowano opancerzoną kabinę, którą można jeszcze dopancerzyć poprzez nałożenie zewnętrznych paneli. Kabina, wyposażona w system filtrowentylacji oraz klimatyzacji, oddzielona jest od przedziału silnikowego szczelną przegrodą, posiada właz ewakuacyjny w stropie.
W operacyjnych wymaganiach wstępnych do pracy rozwojowej nie sformułowano wymagań w zakresie systemów ochrony biernej (np. czujniki ostrzegające przed opromieniowaniem laserowym OBRA, wyrzutnie granatów dymnych) oraz nie zdefiniowano oczekiwanych zabezpieczeń w zakresie ochrony przeciwminowej. Trudno się dziwić, gdyż jest mało prawdopodobne użycie środka o takim zasięgu ogniowym w terenie nie rozpoznanym inżynieryjnie i położonym w obszarze bezpośredniej styczności wojsk. „Krylowi” postawiono wymóg holowania przyczepy o maksymalnym uciągu maksymalnym do 2000 kg. Przy maksymalnej masie całkowitej armatohaubica może bez przeszkód korzystać z dróg publicznych, mostów i wiaduktów. Maksymalna dopuszczalna szerokość pojazdu bez ramion lusterek to 2,44 m, maksymalna wysokość (niższa niż w przypadku np. „Caesara”) to 3,44 m, a długość całkowita – 10,3 metra.
Próby załadunku do makiety kabiny C-130 powiodły się, choć nie bez pewnych problemów. Kiedy już ten warunek został spełniony, wojsko… złagodziło swe stanowisko w sprawie aeromobilności. Nie zrezygnowano wprawdzie z niej całkowicie, ale zniknął budzący wątpliwości od początku (podobnie, jak np. w wypadku amerykańskich KTO „Stryker”) warunek powiązania jej z konkretnym typem samolotu transportowego, C-130, który byłby w stanie „Kryla” przewozić, ale kosztem drastycznego ograniczenia zasięgu lotu. Mimo to „Kryla” można „wozić” C-130 przy spełnieniu kilku warunków.
Całe wyposażenie związane z SKO oraz łącznością i dowodzeniem jest, z założenia, w pełni kompatybilne ze stosowanym w innych systemach użytkowanych bądź planowanych do wprowadzenia do użycia w WRiA. Wiadomym jest, iż bazują one na – uznawanych za jedne z najbardziej zaawansowanych w świecie – rozwiązaniach będących efektem wieloletniej i efektywnej współpracy HSW z WB Electronics. Dzięki temu – co z satysfakcją podkreślają zarówno artylerzyści jak i konstruktorzy – w przypadku konieczności awaryjnego powierzenia obsługi „Kryla” załodze „Kraba”, proces ten odbędzie się płynnie, wręcz intuicyjnie. Jest to zasługą m.in. oprogramowania „Topaza”, stosowanego we wszystkich środkach artyleryjskich Sił Zbrojnych RP.
Na wyposażenie elektroniczno-informatyczne „Kryla” składa się m.in. system łączności FONET i cyfrowa radiostacja, radar prędkości wylotowej MVRS 700 SCD, system nawigacji satelitarno-bezwładnościowej TALIN 5000 z hodometrem, komputery balistyczne i części artyleryjskiej. Automatyzację kierowania ogniem i dowodzenia podniesiono na bardzo wysoki poziom. Dane z ośrodka dowodzenia mogą być odbierane i przetwarzane bez zwłoki nawet wówczas, gdy załoga znajduje się na zewnątrz, na pozycjach bojowych. Skraca to czas obiegu najważniejszych informacji o zadaniu ogniowym. W przypadku uszkodzenia systemu zautomatyzowanego naprowadzania działa na cel celowniczy ma do dyspozycji instrumenty pozwalające na dokonywanie tych operacji w trybie manualnym.
W czasie wykonywania zadania ogniowego cała załoga „Kryla” znajduje się poza pojazdem, na ściśle określonych pozycjach, na których nie wszyscy jej członkowie mają z sobą kontakt wzrokowy i nie znajdują się w polu widzenia dowódcy. Dlatego załoga ma pomiędzy sobą kontakt radiowy za pośrednictwem zestawów nagłownych. Zajmowanie miejsc w kabinie i opuszczanie ich odbywa się bardzo sprawnie. Także czas opuszczenia stanowiska ogniowego nie przekracza kilkudziesięciu sekund od oddania ostatniego wystrzału. W kontekście wymagań dotyczących czasu potrzebnego na zmianę stanowiska ogniowego pewne kontrowersje budzi sygnalizowane przez wojsko, wyposażenie „Kryla” w agregat pomocniczy APU. Dla szybkości reakcji ważne jest, aby silnik główny pojazdu był czynny w czasie wykonywania zadania ogniowego, aby umożliwić jak najszybszy odskok, więc APU wydaje się niekoniecznym dublowaniem systemu zapewnienia energii. Zastosowanie APU o odpowiedniej mocy raczej mija się z celem z uwagi na brak miejsca, dodatkową masę i dodatkowy koszt, dające w efekcie nieznaczne tylko zmniejszenie konsumpcji paliwa w porównaniu z silnikiem głównym oraz nieznaczne zmniejszenie widma na termowizji,
„Kryl”, analogicznie jak „Krab”, może posługiwać się każdą amunicją zgodną z memorandum JBMoU, i tymi samymi ładunkami miotającymi. Z logistycznego punktu widzenia ma to dla wojska znaczenie kapitalne, choć nie zawsze doceniane. Na razie nie są znane wymagania MON w zakresie posługiwania się przez tę haubicę amunicją precyzyjną (klasy APR), ale można spekulować, iż wymóg ten jest oczywistym, nawet jeśli oficjalnie jeszcze nie został sformułowany.
Zasięg ognia „Kryla” zawiera się pomiędzy 5 a 40 km. Szybkostrzelność 6 strzałów na minutę osiągana była w trakcie badań przez fabryczną obsługę HSW, może być zwiększona przez wyszkoloną załogę artylerzystów. Przy ogniu podtrzymanym wynosi ona 2 strzały na minutę. Naturalnie, oprogramowanie przewiduje wykonywanie strzelań w systemie MRSI (Multiple Rounds Simultaneous Impact). „Kryl” przeszedł pomyślnie badania poprawności funkcjonowania systemów w niskich temperaturach.
W różnych dyskusjach dotyczących „Kryla” bardzo często jako najważniejszy argument przeciwko tej konstrukcji wymieniany jest brak automatu ładowania. Warunek „doprojektowania automatu” pojawia się czasami w wypowiedziach wojskowych. Urasta przez to do rangi wręcz mitycznej, mającej jakoby decydujące znaczenie dla wartości bojowej i przydatności „Kryla” bądź jej braku.
Wcześniej wspomniano, że jest to rozwiązanie rzadko spotykane, i obecne tylko w niewielu konstrukcjach. One są od początku projektowane tak, aby proces automatyzacji ładowania amunicji zapewnić. Jednym z jego najważniejszych warunków jest konstrukcyjne połączenie samego mechanizmu wprowadzania pocisku i ładunku miotającego do komory zamkowej z magazynem amunicji i magazynem ładunków miotających oraz podajnikiem zapłonników.
Wiąże się z tym m.in. ograniczenie liczby ładunków możliwych do natychmiastowego użycia. Nad wszystkim musi czuwać system komputerowy, którego zadaniem musi być m.in. „gospodarowanie” modułowymi ładunkami miotającymi w taki sposób, aby liczbę modułów ładunku dobierać bez ingerencji obsługi działa zależnie od wypracowanych danych do strzelania, zasięgu, wyliczonej balistycznie trajektorii lotu pocisku itd. To jest oczywiście wykonalne, ale pod warunkiem, że od tego rozpoczyna się projektowanie działa.
Czy do „Kryla”, bazującego na ATMOS 2000, można taki system „dorobić”? Przedstawiciele Huty Stalowa Wola jednoznacznie podkreślają, że odpowiedź musi być jedna: bez przebudowy całej części artyleryjskiej jest to niemożliwe. Kompletna zmiana konstrukcji działa musiałaby mieć swe konsekwencje w przeprojektowaniu podwozia, aby uwzględnić np. nieuniknioną zmianę rozkładu mas oraz geometrii zespołu wahadłowego. Dla całego programu oznacza to praktycznie fundamentalne przenicowanie, zaś końcowe rezultaty prowadzonych w tym kierunku prac byłyby dalece niepewne. O tym można byłoby przekonać się po latach oraz poniesieniu znacznych kosztów – nawet w przypadku wyboru opcji zakupu licencji na gotowe działo o takich charakterystykach, takie jak np. „Eva”, będąca dopiero w fazie badań.
Sprawa staje się jaśniejsza, kiedy doprecyzuje się definicję „automatu ładowania”, przez który jednak najczęściej rozumie się zmechanizowany i odciążający ładowniczych system dosyłania, choć taki „automat” i tak nie wyręcza ładowniczych w procesie dostarczenia elementów amunicji z magazynów do mechanizmu. W przypadku „Kryla” możliwe jest zastosowanie takiego rozwiązania. Pozostaje tylko pytanie: jaki w tym sens, i jaki będzie koszt takiego rozwiązania? Firma Elbit ma gotową konstrukcję mechanizmu dosyłania. Bazuje ona na rozwiązaniach znanych z holowanej haubicy ATHOS 2000. Działanie układu polega na podniesieniu amunicji na wysokość zamka i wyosiowaniu korytka ładowniczego z zamkiem. Wtedy następuje, w trybie dwutaktowym, dosłanie amunicji do zamka. Najpierw ładowany i dosyłany jest pocisk, następnie – ładunek miotający. Ponieważ jednak w tym rozwiązaniu nie występuje klasyczne korytko ładownicze, to w przypadku awarii bądź bojowego uszkodzenia układu ładowniczy będzie musiał załadować pocisk bezpośrednio do zamka, a następnie dosłać z pomocą ręcznego dosyłacza.
Rozwiązanie systemu mechanicznego dosyłania w haubicy „Caesar”, choć konstrukcyjnie odmienne (pocisk kładziony jest na korytku znajdującym się po lewej stronie zamka poniżej nasady, po czym ramię podnosi się na wysokość zamka, osiuje się z nasadą i dosyła pocisk), posiada podobne wady, i również nie wpływa na zwiększenie szybkostrzelności. Również w tym rozwiązaniu w przypadku awarii (uszkodzenia) układu ładującego wykonanie zadania ogniowego staje się trudne, jako że (w nim również nie występuje klasyczne korytko ładownicze) ładowniczy będzie musiał załadować pocisk bezpośrednio do zamka i dosłać go manualnie. Masa pocisku, jak wiadomo, to ok. 50 kg, więc manewrowanie taką masą bez możliwości podparcia jej korytkiem jest w warunkach bojowych trudne i niebezpieczne, zwłaszcza przy intensywnym ogniu. Konieczne w tej sytuacji jest zwiększenie zespołu ładowniczych, co sens całego „automatu” niweluje.
W jednym i drugim przypadku celem takiego rozwiązania jest głównie odciążenie załogi oraz poprawa komfortu jej pracy. Ale, jak wspominamy, odbywa się to zarówno kosztem zwiększenia potencjalnego ryzyka awarii lub uszkodzenia, oraz znacznym kosztem finansowym. Dla producenta jest to bez większego znaczenia, ale dla zamawiającego, czyli płacącego, w tym przypadku MON – już nie. Przedstawiciele HSW wskazują, że obecne rozwiązanie wydaje się mieć zasadnicze zalety: jest niezawodne, ekonomiczne i odporne na błędy.
Gen. bryg. Sławomir Owczarek nie kryje, że Zarząd WRiA oczekuje od oferującej „Kryla” Huty Stalowa Wola „większego zautomatyzowania” konstrukcji. Oczekiwanie takie można łatwo zrozumieć, jeśli obserwuje się prowadzenie ognia przy niskim kącie podniesienia lufy, kiedy komora zamka znajduje się w najwyższej pozycji w stosunku do podestu obsługowego na lemieszu.
W HSW i w WB Electronics przygotowano ciekawą odpowiedź na to oczekiwanie. W czasie dosłownie kilku tygodni, jak nas zapewniono, możliwe jest takie zmodyfikowanie SKO i oprogramowania „Topaza”, aby proces ładowania amunicji w „Krylu” usprawnić. To rozwiązanie odbywa się wyłącznie w obrębie „softu” systemu kierowania ogniem, ma charakter odwracalny, nie wpłynie na obecną konstrukcję i konfigurację działa, nie zmieni warunków jego obsługi i konserwacji, nie spowoduje wzrostu kosztów związanych z rozbudową i komplikacją układu. W przypadku awarii obecnego rozwiązania układ porusza się wraz z działem, które ma sterowanie zapasowe, zaś awaria obecnie stosowanego dosyłacza hydraulicznego nie uniemożliwia obsługi działa, gdyż nadal pozostaje korytko, które znacznie ułatwia ręczne dosłanie pocisku. Na razie kwestia akceptacji tego rozwiązania przez wojsko jest otwarta.
Postępem prac nad programem i perspektywą wprowadzenia „Kryla” na uzbrojenie polskiej armii mocno zainteresowany jest izraelski partner HSW. Deklaruje swe zaangażowanie w pozyskiwanie zagranicznych odbiorców na ten system uzbrojenia. Zainteresowanie nim już jest duże, nie tyko w krajach europejskich. Zarówno HSW jak i Elbit w przyjęciu „Kryla” na uzbrojenie Sił Zbrojnych RP widzą ważny argument w działaniach eksportowych.
Dotychczas na program „Kryl” NCBiR wyłożyło nieco ponad 28 mln. zł, do których HSW dołożyła własne środki finansowe.
Jerzy Reszczyński
Gość
Jeżeli Kryl ma się sprzedać na eksport ,to musi mieć automat do ładowania w stylu Archer. Każdy potencjalny nabywca wie co to ogień kontrbateryjny.
asd
Tu potrzeba aż 5 osób do obsługi Kryla, podczas gdy taki Archer jest obsługiwany tylko jedną. Chcą nam wcisnąć rozwiązanie poprzedniej generacji.
ito
Wydaje się, że propozycja jest sensowna. Warunkiem jest takie przeprojektowanie kabiny, żeby mieściła się w niej wygodnie pełna obsługa (sześciu) i chyba dodanie drugiego rzędu drzwi, żeby zajmowanie miejsc/opuszczanie kabiny szło bezkolizyjnie.I ewentualnie rozbudowanie osłon przeciwodłamkowych (pewnie demontowalnych) na co wrażliwszych partiach sprzętu, które dotychczas nie są osłonięte.
man42
Jeszcze dwuch do grania w karty moze przekazac projekt prywatnej polskiej firmie w formie zadaniowowej dwie osoby do obslugi wieksz szybkoszczelnosc krutki czas ostrzalu
man42
Liczy sie przygotowanie do oddania ognia i opuszczenie stanowiska szkoda ludz i sprzetu oczywiscie szybko szczelnosc obsluga dwie osoby
Gość
W mojej taka broń jak Kryl powinna mieć automat do ładowani jak Archer. Chodzi o to by oddać jak najszybciej zaplanowane salwy i opuścić rejon z którego się strzelało by nie narażać się na ogień kontr-bateryjny.
kuchart
Jako kompletny laik zadam kilka pytań.Jak wyjdą z auta żołnierze z tylnej ławki ?.Pewnie w razie pożaru lub uszkodzenia kabiny ma to być kontener do kremacji. Kto wymyślił by 3 lub 4 żołnierzy upchnąć jak sardynki - gdzie miejsce na broń i oporządzenie?. Czy to prawda że strzela tylko '' na wprost i że ma pancerny zderzak ? I 6 ludzi do obsługi. Ciekawe jak wygląda sprawa Dany. Ilu ludzi w obsłudze ? Może trzeba wydać kwotę 20 limuzyn rządowych i wraz z Słowakami i Czechami popracować nad nową Daną. Przecież nie musi Kryl latać , bo nielotem w naturze jest. Wdzięczny będę za wytłumaczenie mi tego wszystkiego, tez płacę podatki-niestety.
io
Zbudujcie coś co wszyscy będą chcieli mieć!!
Taki Tam
Czy ktoś z Was obsługiwał takie zabawki ? Czy tylko teoretyzujecie .
Bór
Filc, materiał historycznie używany w gumiakach (popularnych "gumofilcach") w latach 70 tych ubiegłego stulecia. HSW Stalowa Wola znalazła nowe zastosowanie :)
real
filc mial i ma wiele zastosowan zarowno filc techniczny jak i ozdobny.to tylko kolega ma dla filcu jedyne zastosowanie w gumiakach.i TO jest nowum nigdzie nie spotykane.
krzysztof
:) no piękne to nie jest, może trwałe na przetarcia
Leszek
Oraz w walonkach w których Sowiecka armia doszła do Berlina. Był też w uszczelniaczach wałów korbowych i głowic w motocyklach. Generalnie bardzo trwały materiał o wyskokim tłumieniu dźwięku, niepalny i odporny na zmiany temperatury - chociaż średnio estetyczny.
asd
Już sam wygląd stwarza wrażenie kiepskiej kooperacji. Ale tak to jest jak się skleja obce auto z obcą lufą. Reszta bez komentarza
Mireq
A gdzie słynne Polskie Wzornictwo Przemysłowe, gdzie ergonomia, gdzie bezpieczeństwo żołnierzy??!!!
Marek
To jest samobieżna armato-haubica, a nie Ferrari czy inne Maserati, które ma być piękne. To, czy Kryl jest "piękny", czy też jest "brzydki", a nawet wręcz szpetny jak to przysłowiowe "Brzydkie Kaczątko" TO NAPRAWDĘ NIE MA najmniejszego nawet znaczenia !!!! Żołnierze (wszyscy!) mają pasy bezpieczeństwa w kabinie, a kabina jest opancerzona (na tyle, że wytrzyma serię z Kałacha, oraz odłamki na poziomie granatów ręcznych, lub też i odłamki z granatów artyleryjskich, jednak dopiero z pewnej odległości, tzn. nie za blisko....). To wszystko jest kwestia CENY za egzemplarz!! I to jest JEDYNE bezpieczeństwo, którego tego typu szybkie samobieżne haubice (jak np. Nexter CAESAR, ATMOS /jego rówżne warianty!/, ATROM 155/52, KRYL) mogą zapewnić swoim załogom.......
BRZDĄC
ok mamy niedopracowanego "Kryla" to może z bwp-1 można byłoby zrobić coś dla OT i nie tylko umiejscawiając na nim w takiej samej konfiguracji jak na "Krylu" działko plot S-60..i strzelać może jako plot i jako wsparcie wojsk lądowych ot odmiana "mini Kryla" ..no i zasięg ma też słuszny w pionie 4-5 km a w poziomie 15 km
Marek
Tylko kaliber nie ten.... Jak chce się wyrządzić komukolwiek jakąkolwiek "szkodę" na ziemi, to jest potrzebne te 155 mm, i te 50 kG. Inaczej nie ma to najmniejszego nawet sensu. A KRYL jest pomimo wszystko w miarę dopracowany. Niewiele mu potrzeba, aby stał się on bardzo dobrą (i w porównaniu z Krabem, bardzo tanią!), dalekosiężną, i o bardzo dobrym zasięgu na drogach, samobieżną haubicą.
sorbi
60mm na BWP??? podwozie by się rozleciało i przestałoby oczywiście pływać. Jedyna rozsądna i tania modernizacja BWP-1 to zastąpienie działa 76mm WKM-em , czy zestawem ZSSW , który w przyszłości można zdemontować i zamontować na nowszym nośniku) i pełnienie drugoliniowej roli transportera opancerzonego - BWP-1 to nadal niewykle mobilna i sprawna samobieżna "motorówka". Bo wprowadzanie nowego BWP potrwa z naście lat - a wersja transportera opancerzonego dopiero po tym czasie i dlatego będzie nam brakowało transporterów.
xxx
Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. Jednak czytając komentarze nasunęły mi się pewne spostrzeżenia dotyczące zamieszczonych tu uwag. Mam też kilka pomysłów, które być może miały by jakąś wartość, gdyby odpowiednio przeanalizował je i zastosował projektant tej konstrukcji. Wielu z komentatorów zwracało uwagę, na to że takie działo powinno tuż po strzelaniu jak najszybciej opuścić stanowisko ogniowe ze względu na bezpieczeństwo załogi. Część zwracała uwagę, że do strzelania i tak trzeba opuścić pojazd. Wielu też zauważyło, że konstrukcja ma niedociążony przód, co "poprawiono" dodając masywne elementy z przodu. Podobnie wielu komentatorów zwróciło uwagę, że 5 osób będących w pojeździe ma tylko 2 drzwi, a we wnętrzu dużo miejsca zajmuje radiostacja. Czytając artykuł i komentarze pomyślałem o następującej koncepcji. 1) Sposób użycia - czy nie dało by się zrobić czegoś w rodzaju "magazynka" z prętów - lub blach stalowych działo pracujące na trochę podobnej zasadzie widziałem w sprawozdaniu z chyba I wojny czeczeńskiej - fakt że kalibru może 40-50mm. Tam 3 lub 4 pociski leżały przed strzałem na łożu w pionie za zamkiem, a jeśli dobrze pamiętam działo automatycznie po 1 strzale pobierało kolejne i całą serię wystrzeliwało w ciągu 3-4 sekund. Było to działo ciągnione o raczej prostej konstrukcji. Mój pomysł jest taki. Jeśli da się coś podobnego wykonać, to załoga mogła by w bezpiecznym dla siebie miejscu - np. zamaskowanym załadować do takiego "magazynka" 3-6 pocisków i ładunków miotających, a na stanowisku ogniowym sam mechanizm przeładowywania z takiego magazynka już będzie myślę znacznie mniej skomplikowany niż "full automat". Czyli załoga w trakcie strzelania siedzi w pojeździe, a po wystrzeleniu 3-6 pocisków może szybko zmienić stanowisko / znów pojechać w dobrze zamaskowane miejsce "przeładowywania". 2) "Odwróciłbym kota ogonem" - jeśli to prawda, że działo na pojeździe nie jest najlepiej wyważone. Proponowałbym umieścić (jeśli się da) płytę oporową między przednią osią, a parą tylnych osi - to trzeba byłoby obliczyć gdzie najkorzystniej. Jedna niedogodność byłaby taka, że pojazd musiałby przed strzałem ustawiać się tyłem na stanowisku ogniowym, a nie przodem jak obecnie, ale po obróceniu działa i podniesieniu płyty oporowej mógłby od razu ruszać, aby odalić się od niebezpiecznej strefy, którą będzie starał się ostrzelać przeciwnik. 3) To już bliższe mojej dziedzinie - uważam, że w dobie współczesnej elektroniki nie ma najmniejszego problemu, aby prawie całość radiostacji umieścić za kabiną w szafce. W kabinie przed stanowiskiem operatora powinien być tylko panel w wyświetlaczem - być może tylko alfanumerycznym + diody informujące o pracy urządzenia + elementy sterujące radiostacją. Żadnych szaf czy skrzynek. A to da się "upchnąć" do urządzenia wielkości tabletu i np. umieścić w oparciu siedzenia / w konsoli przed dowódcą itp. 4) Wówczas chyba łatwiej można byłoby umieścić drugą parę drzwi - tu jak zwracało uwagę wielu komentatorów - zwiększyło by to bezpieczeństwo żołnierzy w środku pojazdu.
Marek
Przynajmniej jedno z tych Twoich pomysłów / rozwiązań, jest całkowicie (i teraz!) dostępne. Firma ELBIT oferuje do ciągniono / samobieżnej haubicy ATHOS-2052 zintegrowany niewielki dźwig hydrauluczny z hydraulicznie operowanymi "szczypcami" w których wiszą trzy pociski artyleryjskie 155 mm. Kładzie się je błyskawicznie na lekko opancerzonej "tacce" przy zamku działa, i ułatwia to szybkie ich ładowanie za pomocą szybkiego pneumatycznego "popychacza". Liczbę pocisków przenoszonych przez dźwig i transportowanych na tę "tacę" można by, bez większych trudności, na pewno zwiększyć z trzech do czterech. Lecz, raczej nie do większej ilości --- pamiętajmy,iż mówimy to o ciężkich pociskach artyleryjskich 155 mm ważących do 50 kG. System ten, stosowany w ATHOS'ie, pozwalający na bardzo szybkie odpalenie serii trzech pocisków (a mogłoby być ich i cztery), można by również, bez problemów, zintegrować z ATMOS'em, jak również oczywiście też i z KRYL'em.
Marek
Ktoś tam gdzieś w komentarzach napisał, iż Duńczycy, a właściwie ich wtedy lewacko-zielony rząd rok temu zablokował, stosując sabotaż i używając jakiegoś kompletnie idiotycznego argumentu, że nie ma pieniędzy, bo jakiś JEDEN helikopter stracony w Afganistanie trzeba odkupić ---- kupno armatohaubic izraelskich ATMOS-2052, które wytestowała, porównała z francuskimi Caesarami, i po tym porównaniu chciała mieć armia duńska. Obecnie jednak (koniec listopada 2016) ten temat powraca ---- duńskie MON rozpisało właśnie nowy przetarg, startują (znowu) Nexter z Caesarem i Elbit z ATMOSem-2052, oraz tym razem również Koreański K9 Thunder. Koreański K9 Thunder nie ma raczej żadnych szans, jako że duńska armie chce armatohaubic kołowych, lżejszych, tańszych w zakupie, tańszych i znacznie prostszych w obsłudze, znacznie szybszych, i o nieporównywalnie większym zasięgu na drogach. Pytanie, czy duńczycy zdecydują się na konfiguracją 6x6, czy też na cięższą i lepszą w ciężkim terenie 8x8. Zarówno Nexter, jak i Elbit oferują przecież obie wersje, a Duńczycy nie są związani tym idiotycznym ograniczeniem, że ich samobieżne haubice muszą latać w C-130. Poprzednim razem, po testach, duńska armia wolała ATMOS'a. Pytanie, co wybiorą oni teraz, i czy znowu będzie presja duńskich polityków na armię, aby być "politycznie poprawnym". Dla tych tu, którzy wołają o automat ładowania, to ELBIT ma wersję z niewielkim dźwigiem hydraulicznym, który podaje lekko opancerzoną "tackę" z trzema na niej pociskami. Jest to "standardowo" stosowane przy artyleryjskim systemie ciągnionym ATHOS-2052 (z własnym silnikiem i napędem do manewrów na mniejszych odległościach). Do tej pory nikt z klientów ATMOS'a tego systemu nie zamawiał. OBA systemy mają oczywiście standardowo pneumatyczny "popychacz" do wprowadzania pocisków do komory. Nie jest to oczywiście żaden 100% "automat", ale jest to system który bardzo ułatwia życie załodze, i znacznie przyspiesza ładowanie prze szybkiej serii trzech strzałów. ELBIT, gdyby było takie życzenie ze strony polskiego MON'u, na pewno mógłby zintegrować ten system (mały dźwig + "tacka") z KRYL'em, podobnie jak i z innymi wersjami ATMOS'a. Ktoś tu napisał, iż to by podrożyło koszty zakupu KRYL'a o całe 30%. Nie wierzę w to!! Maksimum, i to może, 10%. Może więc warto? Choć wtedy "pękła" by pewnie ta idiotyczna "magiczna" maksymalna waga 19 ton, potrzebna dla C-130.......
Marek
PS. Gdyby nie to ograniczenie, aby Kryle latały w C-130 Herkulesach, to można by wprowadzić KILKA dość prostych ulepszeń. Np. w opancerzonej kabinie dodać ekstra jedne tylne opancerzone drzwi z tyłu po lewej stronie, to polepszyło by szybkie przemieszczenie się załogi. (Na zasadzie, że lepsze 3 drzwi, niż 2 drzwi!). Np. pancerna kabina jednej z wersji Elbit ATMOS'a 155/52 (ta nowoczesna, zamontowana na chyba Mercedesie /terenowym/ 6x6, jest wyposażona w pełne 4 drzwi!). Plus, zamontowanie tego opisanego tu powyżej mechanicznego urządzenia, znacząco ułatwiającego załodze ładowanie armaty. Plus, zastąpienie ręcznej 9-cio stopniowej skrzyni biegów nieco cięższą całkowicie automatyczną skrzynią biegów. W końcu nie jesteśmy już w epoce STAR'ów 266 L.W.P., a automat dramatycznie poprawia warunki pracy kierowcy, oraz przy okazji terenowe osiągi pojazdu. Plus, zwiększenie ilości przewożonych ładunków z absolutnie minimalnej ilości 18, do przynajmniej "standardowej" konfiguracji ATMOS'a 6x6, czyli do 30 ładunków. (A jak już, to może i więcej, jak np. maksymalna ilość ładunków przewidziana do transportowania w ATMOS'ie, czyli 36 ładunków.). W sumie niewielkie zmiany i polepszenia, kosztem niewielkiego wzrostu całkowitej wagi tego wozu bojowego, ale warte przeprowadzenia. Gdyby zrezygnowano wtedy z tego transportowania w C-130, przynajmniej dla znacząco większej części planowanych Kryli.......
stan
Popatrzałem sobie na tego ATMOSa, co się rzuca od razu w oczy że jest za wysoki i zapewne jeździ się tym jak dźwigiem. W płaskiej Danii może nie jest to problem. Nasz projekt Kryla uważam za lepszy. Oczywiście pod warunkiem dopracowania sczegółów. Bardzo źle że takimi tematami zajmują się w Polsce prawie wyłącznie państwowe zakłady, idealna byłaby współpraca z prywatnymi firmami właśnie w takim zakresie jak dopracowanie szczegółów.
Otek
KRYL wymaga dalszej modernizacji. W aktualnej wersji to porażka. Chory pomysł z kabiną, wygląd jak z Mad Maxa – pancerna pokrywa silnika i zderzak jak taran ( lepszy byłby opuszczany lemiesz). Czemu nie zastosowano kabiny z Langusty? Podajnik w pozycji marszowej niepotrzebnie wydłuża cały pojazd. Ściągany postument celowniczego może i dobry latem, ale zimą wątpię. Odpalanie ze sznurka na pewno bardzo przyspiesza oddanie strzału. Stawiam na to, że kabinę po 20 strzałach trzeba będzie dokręcać.
gmo
Nie czytałeś uważnie. Kabina jest taka, bo ze względu na wymogi transportu lotniczego trzeba było przesunąć do przodu silnik, żeby móc obniżyć kabinę. Wyjściowy projekt miał właśnie kabinę od "Langusty". W pierwszym prototypie rzeczywiście po kilku strzałach kabine trzeba było dokręcać, a dodatkowo wymieniać niektóre blachy, bo sie powyginały. Aktualny prototyp podobno nie ma tych wad.
x
Zacznij myśleć. Chodzi o to żeby działo było niżej, a nie jak w ATMOS który jest po prostu za wysoki. Moim zdaniem koncepcja bardzo dobra.
cywil
Po co dowódca ma w ogóle opuszczać kabinę skoro wszyscy mają łączność radiową, a w kabinie jest pulpit operatora?
dropik
ten artykuł to lekkie nadużycie. Przyszłość kryla jest odległa : najpierw kraby i nieszczęsne raki i homar a potem dopiero ewentualnie kryl, który powinien być przede wszystkim tani więc zapewne bez automatu. Nie musi być aeromobilny bo nawet jakby ważył poniżej 20 ton to i tak realnie to za wiele na przerzut ich herkulesami, których mamy z 5. jak chcą mieć artylerie na misje to niech kupią 6 m777
Mireq
Myślę że prywatna firma wyprodukowała by lepszy sprzęt, pewnie dlatego że firmy prywatne walczą o klienta z definicji, a państwowe niestety tylko sporadycznie, tylko wtedy kiedy jakimś cudem kierownictwo pracuje z pasją z całą załogą, ale i ci z czasem odchodzą do prywatnego sektora.
hm
Firma państwowa to jest z reguły twór zwyrodniały. Albo jesteśmy w takim systemie albo w takim.
jasio
Oj niewiele ty wiesz o przemyśle zbrojeniowym ,niewiele Nawet jak firma jest prywatna to konkurencja żadna bo każdy zleca u siebie Może dlatego wychodzą w prywatnych firmach takie same cuda jak niesławnym przemyśle socjalistycznym Patrz Bradley np
GUMIŚ
Izraelski ATMOS 2000 wygrał przetarg na haubice 155 mm dla duńskich sił zbrojnych , ale Skandynawowie popierają Palestyńczyków i nie chcą kupować broni od Izraela. ATMOS 2000 pokonał w uczciwej konkurencji inne haubice europejskie , ale ze względu na poprawność polityczną nie ma wielkich szans eksportowych. Oczywiście haubica ATMOS , zainstalowana na polskim Jelczu , będzie już poprawna politycznie i może zdobywać nowe rynki zbytu , na czym skorzystają finansowo również firmy izraelskie.
Lord Godar
Nie był bym do końca pewien , czy w tym przypadku wspomniani "Skandynawowie" popierają Palestyńczyków czy inne "grupy nacisku" opinii publicznej działające w określonych celach .
Adam
Izrael ma już wersje tej haubicy z automatycznym ładowaniem
victor
To nie jest automatyczne ładowanie, ale mechanizacja ładowania, tak jak w holowanej ATHOS 2000. Sprawdź. To są dwie różne sprawy. Wariant ATMOS 2000 z takim wyposażeniem jest o ok. 30 proc. droższy niż bez niego. Nie jest problemem to implementować w "Krylu". Problemem jest sens ekonomiczny, bo i tak i tak obsługa dziala musi ręcznie przenosić pociski i ładunki z magazynów na "automat", więc nie ma oszczędności na liczebności obsługi. Ani nie zwiększa to ich ochrony, bo obsługa musi przebywać na zewnątrz.
janko partyzant
Stawanie na głowie aby Kryla w całości transportować na C130, może mieć znaczenie do celów wybitnie ofensywnych. Do misji ekspedycyjnych, które nie są naszymi priorytetami, wystarczy transport w demontowalnych modułach. Dla misji w kraju i na jego granicach ważniejsze jest logiczne rozmieszczenie i mobilność kołowa. Transport lotniczy modułów byłby w tym przypadku możliwością ekstra. Co do estetyki wyglądu kabiny - trudno dyskutować bo to nie ten konkurs. Co do automatycznej armaty - zapytać generalicję czy wolą premie, wcześniejsze emerytury, przywileje, czy automatyczne armaty.
były_kanonier
Do działań na terenie Polski wystarczy działo holowane ew. z napędem pomocniczym do szybkiej zmiany stanowiska ogniowego. Na dalszy dystans może szybko przenieść je ciężki śmigłowiec. Podwieszonego kryla raczej nie przeniesie, C130 nie wszędzie wyląduje.
qqqq
Dla siedzących w 2 rzędzie trzeba dodać 2 włazy na dachu kabiny (jak w STAR-ach 266) albo w tylnej ścianie kabiny i główny problem zostanie rozwiązany.
były_kanonier
Kryl ma przynajmniej jeden właz z na dachu, co widać na pierwszej fotografii artykułu. W niczym nie rozwiązuje to problemu, ponieważ Kryl jest polskiej armii zwyczajnie niepotrzebny,.
Boro
Ehh ergonomia kabiny - okropna. Mogliby radiostacje za kierowcą. O od strony pasażera trzecie drzwi. Zwłaszcza że schemat rozmieszczenia dzialonu wskazuje że 4 osoby mają stanowiska od strony pasażera. Przy okazji czemu nie można było współpracować ze Słowacja ws. Eva ? Działo podobne, automat ladowania - tylko 3 os. załoga. Transport Herkulesem możliwy (po czesciowym rozmontowaniu ).
MISIO
zamiast Kryla w tej konfiguracji niech zrewitalizują "Danę" o współczesne parametry i będzie to miało współczynniki bezpieczeństwa ,skuteczności i wygląd a na misje niech zrewitalizują armatę ciągnioną np 130 mm armata M-46 tylko przekalibrują na odpowiedni kaliber w sam raz do zbuntowanych band no i do "Herkulesa" wejdzie ni rysując mu ścianek
rydwan
dana to ciezki sprzet malomobilny i zwrotny a kryl i owszem nie potrzebuje tyczenia drogi npi jest lzejszy co na wojennych bezdrozach uczyni z niego skuteczniejsza bron i automat ani szybkostrzelnosc nie jest mu do niczego potrzebna
anakonda
do wszystkich wyjców na brak automatu ładowania pragne przypomniec ze wojska USSA korzystaja z bardzo udanegsprzetu o nazwie M777 równiez nieposiadajacego automatu na dodatek pozbawione tez silnika a jjednak dalej uznawane za bardzo nowoczesne dzieło amerykanskiej zbrojeniówki przeznaczone dla wojsk szybkiego reagowania .W porównaniu to nasze kryle beda przeznaczone dla wojsk bardzo szybkiego reagowania a w w zestawie z popradami oraz starem z plutonem żolnierzy i moze rosomakiem bedą to wojska nawet bardzo specjalne.Jedyne co razi to koniecznosc przeprojektowania kabiny bo jest tak ochydna i na dodatek nie posiada drzwi dla obsługi kryla