Reklama

Przed wybuchem konfliktu na Ukrainie pracowano nad bezzałogowcami, ale żaden nie został zamówiony przez wojsko. W momencie rozpoczęcia operacji antyterrorystycznej (ATO) okazało się, że potrzebne są drony różnego rodzaju i przeznaczenia. Wojsko wykorzystywało stare poradzieckie kompleksy bezzałogowe WR-3 Riejs z BSP Tu-143 oraz cięższe WS-2 Striż z Tu-141.

Samoloty bezzałogowe wchodziły w skład (jedynego) 383. Samodzielnego Pułku Zdalnie Pilotowanych Aparatów Latających (miejsce dyslokacji Chmielnickij). Wykonywały zadania fotograficznego rozpoznania operacyjno-strategicznego z miejscem bazowania w Kramatorsku (sztab ATO). Systemy były użytkowane w pierwszych miesiącach trwania ATO dość intensywnie, co wynikało nie tyle z ich przydatności, ile z konieczności, wobec braku innych środków bezzałogowego rozpoznania powietrznego.

Tu-143 Riejs. Fot. gur.mil.gov.ua

Tylko do grudnia 2014 rozpoznano ponad 250-300 tys. hektarów terenu i zebrano informacje o ponad 300 obiektach (błok-posty, mosty itd.), wykonując w tym czasie ok. 60 wylotów (misji). Aby zwiększyć zasięg i efektywność rozpoznania (szybkie rozszyfrowanie zdjęć) wysuwano mobilne startowe grupy na linię frontu, a ponieważ w niektórych dniach odbywano po kilka startów dziennie, specjaliści z centrum deszyfryzacji fotomateriałów spali po kilka godzin na dobę.

Tymczasem w skali taktycznej, zwłaszcza w nowych formacjach o charakterze specjalnym i ochotniczym, zaczęto użytkować małe drony, które często były po prostu wersjami cywilnymi lub lekko tylko zmodyfikowanymi. Zazwyczaj były to modele w układzie klasycznym lub różnego rodzaju multikoptery (cztero, sześcio, ośmiowirnikowce). Dostawami tego typu „zabawek” dla wybranych oddziałów zajmowali się wolontariusze i prywatne firmy. Przykładowo pododdział rozpoznania z bezzałogowcem miał w swoim składzie batalion „Dnipro-1”. Mini-drony wykonywały zadania taktycznego (bliskiego) rozpoznania.

W chwili gdy okazało się, że ukraińskie resorty siłowe nie dysponują koniecznymi bezzałogowcami nastąpił boom – wiele małych i większych ukraińskich firm i biur konstruktorskich zaczęło pracować nad małymi, taktycznymi dronami. Wojsko testowało i testuje wiele dronów, w tym także pochodzenia zagranicznego. Jeśli chodzi o rodzime drony to należy wymienić np. BSP AS-1 Furia kijowskiej formy NPP „Anton Awia”, którą wojsko zainteresowało się z końcem 2014 r.. Po serii testów „Furia” została przyjęta na uzbrojenie najpierw Narodowej Gwardii Ukrainy (NGU), a następnie Sił Zbrojnych Ukrainy (SZU). „Furia” wykorzystywana była niemal od początku ATO, a pierwszą jednostką w którą wyposażono ten rodzaj bezzałogowca był batalion „Donbas”.

Bezzałogowiec typu Furia. Fot. avakov.com

W sposób improwizowany starano się wykorzystywać „Furię” do naprowadzania ognia własnej artylerii – koordynaty z rozpoznania przekazywano po prostu własnym pododdziałom artylerii. W ten sposób, z użyciem nieetatowych bezzałogowców (szczególnie mulikopterów), zdobywano doświadczenia, które z czasem przybierały charakter coraz bardziej powszechny oraz usystematyzowany. W ciągu dwóch lat konfliktu dostarczono kilkadziesiąt dronów typu „Furia” (początkowo system składał się z jednej stacji naziemnej i jednego aparatu latającego, obecnie są to jedna stacja i trzy drony; najnowsza wersja A1-SM).

Istotnym krokiem w zastosowaniu dronów, a także w budowie własnego zaplecza doświadczalno-szkoleniowego, było bez wątpienia pozyskanie amerykańskich mini-dronów AeroVironment RQ-11B Raven. W lipcu 2016 r. Amerykanie przekazali stronie ukraińskiej 24 zestawy aparatów RQ-11B Raven (każdy z zestawów zawiera 3 aparaty, 2 stacje kierowania i części zamienne) oraz przeszkolili na terenie USA kilkudziesięciu ukraińskich żołnierzy. Raveny przekazano w ramach pomocy wojskowej.

x
Na Ukrainie używane są systemy bezzałogowe typu Raven. Fot. Tech Sgt Matt Hecht,/US National Guard.

W kraju testowano m.in. bezzałogowiec Silent Falcon firmy Unmanned Aircraft System - bezzałogowy modułowy pojazd latający bazujący na technologii solarnej (zasilany ogniwami fotowoltaicznymi). Na Ukrainę dostarczono też partię bezzałogowców FlyEye polskiej Grupy WB.

Podobnie jak po stronie ukraińskiej, także tzw. „separatyści” docenili konieczność posiadania małych dronów taktycznych zwiększających możliwości płytkiego rozpoznania w czasie rzeczywistym. Także tam powstawały pododdziały wyposażane w sprzęt dostarczany przez różne organizacje i wolontariuszy, ale przede wszystkim korzystające ze wsparcia – sprzętowego i kadrowego – Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.

Jednym z pododdziałów organicznych 1. Armijnego Korpusu DRL był pododdział systemów bezzałogowych „Grenada” rozlokowany w Doniecku. Pododdział miał charakter centralnego podporządkowania, analogicznie jak pododdział (kompania) WRE w składzie 1 AK. Separatystów przeszkalano w obsłudze dronów w obozach polowych na terenie Rosji, np. w obwodzie rostowskim. Dronami z rynku cywilnego dysponowały także w pierwszych miesiącach konfliktu niektóre jednostki, np. batalion „Somali” DRL.

Dane zebrane przez wywiad wojskowy Ukrainy potwierdzają, że w rejonie byłego zakładu Topaz w Doniecku rozmieszczone były elementy kompanii WRE i kompanii BSP z dronami Orłan-10, prowadzącej rozpoznanie na kierunku ługańskim. Niektóre z pododdziałów identyfikowano jako etatowe SZ FR.

Poza tym najbardziej aktywne, i w niektórych przypadkach śmiertelnie groźne, bo etatowo współpracujące z własną artylerią, były BSP ze składu SZ FR. SZ FR używały w trakcie konfliktu różnego rodzaju systemy bezzałogowe, m.in. szeroko rozpowszechnione aparaty typu Orłan-10 (produkcję seryjną uruchomiono w 2011 r.).

Rosyjski bezzałogowiec Orłan-10. Fot. mil.ru

We wczesnej fazie ATO (lato 2014) systemy bezzałogowe stratowały z terytorium federacji i wykonując loty wzdłuż granicy (ewentualnie z niewielkim jej przekroczeniem) prowadziły rozpoznanie, a nawet naprowadzały ostrzał własnej artylerii (na tym etapie konfliktu strzelającej zasadniczo z pasa nadgranicznego). Wraz z coraz większym zaangażowaniem sił i środków, na terytorium Donbasu znalazły się także pododdziały kadrowe rosyjskich bezzałogowców wydzielanych z poszczególnych brygad zmechanizowanych.

Jeśli chodzi o zastosowanie BSP na Donbasie to raporty ukraińskie z wczesnej fazy ATO mówiły najczęściej o aparatach typu Orłan-10, Zastawa, czy Grusza.

Ukraińcy zestrzelili wiele rosyjskich BSP, zwłaszcza typu Orłan-10. Przykładowo, 1 sierpnia 2014 r.  miał zostać zestrzelony rakietą plot systemu Strieła-10 aparat Orłan-10. Według strony ukraińskiej Orłan-10 leciał na wysokości ok. 2 tys. m nad pozycjami ukraińskimi, przekazując obraz w czasie rzeczywistym (on-line) z użyciem kamery optycznej.

Także w chwili obecnej, tzw. wojny okopowej, szeroko stosuje się różne systemy bezzałogowe do rozpoznania i obserwacji. Jednym z celów, poza korzyściami taktycznymi, jest prowadzenie obserwacji sił przeciwnika pod kątem łamania ustaleń rozejmowych, czyli np. wykrywania zgrupowań sprzętu pancernego, czy pododdziałów artylerii wewnątrz strefy „zdemilitaryzowanej”.

Warto na koniec zauważyć, że użycie BSP na Donbasie i w Syrii daje rosyjskim operatorom i technikom nieocenione doświadczenie w obsłudze, pilotażu, współpracy z innymi podmiotami, etc.

Już w chwili wybuchu konfliktu na Donbasie zdawano sobie sprawę z konieczności posiadania dużej floty bezzałogowców (której brak odczuwano w 2008) i dobrze przeszkolonych operatorów. Jeśli chodzi o Południowy OW, w lipcu 2014 r. ministerstwo obrony Rosji przyznało oficjalnie, że w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego nalot bezzałogowców wzrósł o 30%, a przecież było to moment, kiedy bezzałogowce dopiero zaczęto masowo stosować w konflikcie nad Donbasem.

Marcin Gawęda

Reklama

Komentarze (4)

  1. Eddy

    Ciekawe co z zapewnieniem bezpieczeństwa tajemnicy konstrukcyjnej i oprogramowania polskich dronów od WB przekazanych Ukraińcom? Ja bym się w ich sprawy nie mieszał poza jedynie SPRZEDAŻĄ im np. znanej i powszechnej amunicji, czy innego nieskomplikowanego i znanego szeroko sprzętu oraz oczywiście pomocy humanitarnej. Co o tym sądzicie?

    1. krzysiek84

      Jestem za; ich przemysł ma olbrzymi potencjał, więc kiedy dostanie zastrzyk finansowy możemy mieć dużą konkurencję w produkcji dronów. Przykładem jest fińska Patria, która udzieliła Polsce ograniczonej licencji na produkcję Rosomaków i na podstawie naszych doświadczeń, strat sprzętowych i ludzkich z Afganistanu zdobyła informacje do ulepszania konstrukcji, a my możemy produkować maszyny tylko dla wybrańców, a grube ryby typu USA będą jeździły Rosomakami o nazwie Patria AMV. Kilkoma zapiskami w umowie i "innymi" środkami zapewniła sobie eliminację konkurencji i transfer technologii... Tak samo powinniśmy potraktować Ukrainę.

    2. znawca

      jedyna szansa dla nas to wejsc na ten rynek i uzaleznic czesciowo popyt na nasze podobno 'swietne' drony

    3. Gen65

      "SPRZEDAŻĄ im np. znanej i powszechnej amunicji..." ??? To raczej my możemy od Ukrainy kupować, a nie oni od nas. Nasza amunicja jest zacofana w stosunku do tego co Ukraina potrafi produkować. A o broni przeciwpancernej i miedzykontynentalnych rakietach już grzecznościowo nie wspomnę...

  2. armyypl

    Widać jak zwiększa się rola bezzałogowców na świecie, oby tylko nasze wojsko i przemysł z tego w pełni skorzystały

  3. WWW

    Tak male są nam stanowczo niepotrzebne, bo po co nam skuteczny system rozpoznania dla MJR i RBS15, Langust Raków, a w przyszłości Homara. Po co nam wiedza o jednostkach w głębi ugrupowania przeciwnika, czy rozpoznanie jego OPL, jeszcze uzna że potrafimy zadać mu znaczne straty i się rozmyśli.

  4. Hellfirex

    To kiedy Polska pozyska drony klasy MALE w programie „Zefir”?

    1. niki

      5 lat po wojnie.

    2. QDark

      MALE jest nam teraz najmniej potrzebny. Zacząć od Wisły by należało...

    3. racjus

      Potrzebujemy przede wszystkim mniejszych BSL czyli Orlik i Gryf. Drogi Zefir nie jest w tej chwili priorytetem.

Reklama