W uroczystości przekazania „Jedynki” wziął udział m.in. admirał Jonathan Grinert, który jako inżynier służył na tej jednostce i określił ją jako „cud techniki”. Oficjalnie NR-1 była jednostką służącą do prowadzenia badań oceanograficznych i geologicznych na dużych głębokościach oraz do testowania nowego wyposażenia podwodnego. Rosjanie podkreślają jednak, że była to jednak przede wszystkim jednostka do prowadzenia operacji specjalnych.
Ma o tym świadczyć m.in. fakt, że zaraz po wodowaniu w 1969 r. została ona przeniesiona do bazy morskiej New London w stanie Connecticut, gdzie przez długi czas, oficjalnie nie została wprowadzona do eksploatacji. Zainteresowanie tą jednostką było o tyle zrozumiałe, że pomimo zastosowania na niej typowej stali HY-80, NR-1 mógł wykonywać operacje na głębokości 915 m. Tymczasem standardowe okręty podwodne zasadniczo nie schodzą poniżej 400 m.
Większość zadań realizowanych przez NR-1 jest nadal objęta tajemnicą. Jest prawie jednak pewne, że jednostka ta brała udział w poszukiwaniu wraku samolotu F-14 Tomcat, który w 1976 r. zsunął się z pokładu lotniskowca USS „John F. Kennedy” (poszukiwano przede wszystkim najnowszej rakiety „powietrze–powietrze” AIM-54A Phoenix). Użyto jej również przy wydobywaniu z dna morskiego szczątków promu kosmicznego Challenger, który rozpadł się przy starcie 28 stycznia 1986 r.
Okręt okazał się przy tym na tyle przydatny, że zaczęto go wykorzystywać w akcjach poszukiwawczo-ratowniczych, nawet wtedy gdy inne jednostki SAR nie mogły działać z powodu złego stanu morza. NR-1 używano również do poszukiwania zaginionych wraków - np. w 1995 r. – do eksploracji zatopionego w czasie I wojny światowej koło Grecji statku pasażerskiego/szpitalnego HMHS „Britannic” (bliźniaczy statek dla RMS „Titanic”).
Ostatecznie NR-1 został wycofany po 40 latach służby 21 listopada 2008 r. i po zdemontowaniu najważniejszych urządzeń miał być rozebrany w stoczni Puget Sound Naval Shipyard. Na szczęście 13 listopada 2013 r. dowództwo amerykańskiej marynarki wojennej podjęło decyzję o przekazaniu pozostałości okrętu do muzeum sił podwodnych w Groton (Submarine Force Library and Museum). W muzeum tym mają być prezentowane wybrane przedziały okrętu NR-1.
Czym rzeczywiście był NR-1 „Nerwin”
„Nerwin” to mały okręt podwodny o wyporności 400 ton, długości 45 m, średniej szerokości 3,8 m napędzany jednym reaktorem atomowym. Była to bardzo wolna jednostka, która poruszała się z prędkością 4,5 w na powierzchni i 3,5 w pod wodą. Dlatego okręt musiał być holowany do rejonu działań przez inne jednostki. Załogę stanowiło tylko 13 osób, w tym 3 oficerów, 8 marynarzy i dwóch naukowców.
Na okręcie nie było uzbrojenia, za to testowano na nim najnowsze, amerykańskie wyposażenie elektroniczne. Byli członkowie załogi do dzisiaj twierdzą, że służba na NR-1 była najbardziej fascynującym okresem w ich karierze.
Dowódca NR-1 z lat 1970-73 Toby Warson, potwierdził np., że taką tajną, ryzykowną akcją miała być operacja „Raccoon Hook” przeprowadzona na Morzu Śródziemnym (otrzymał za to medal DSM - Distinguished Service Medal). Warson nie mógł jednak nosić tego odznaczenia, bo nie miał prawa udzielić informacji, za co je otrzymał. Cała ta operacja nadal pozostaje bowiem ściśle tajna.
Przypuszcza się jednak, że okręt NR-1 wykorzystywano m.in. do zakładania systemów podsłuchowych na podwodnych kablach łączności – przede wszystkim tych, które wykorzystywali Rosjanie. Dlatego są małe szanse, by informacje o tajnych operacjach „Nervina” został teraz ujawnione. Tym bardziej, że są one nadal realizowane,lecz z wykorzystaniem systemów bezzałogowych.
patriota
Tej wielkości okręt podwodny potrzebny jest marynarce wojennej do działań na Bałtyku (z miejscami dla żołnierzy sił specjalnych), a nie drogie, duże okręty podwodne nowego typu zdolne do przenoszenia pocisków manewrujących. Widać różnicę?
odys
boszsz... Czy naprawdę pod każdym tekstem na dowolny temat na D24 muszą pojawiać się komentarze "taka broń potrzebna jest Polsce" albo "taka niepotrzebna"? Słoń a sprawa polska? To jest notatka o tajnym okręcie eksperymentalnym, dziś muzealnym. To jak X-15 w lotnictwie. Ciekawe, fascynujące może, ale nijak się ma do potrzeb polskiej marynarki.
fefe
I co Ci specjalsi zrobią co?? Paru terrorystów ubiją w czasie pokoju ??? A rakieta manewrująca to i stolice państwa albo w elektrownie uderzyć może , bo ma taki potencjał , a groźba zniszczenia np. elektrowni atomowej to nie byle co . Moim zdaniem bardzo dobrze że chca takie okręty kupić ( z rakietami)
C....
i koniecznie atomowy.